poniedziałek, 30 lipca 2012

Rozdział 2


Czy ja śnię? Może umarłam i jestem w niebie, a nikt mnie o tym nie poinformował? Boże… całkiem mi odwaliło. Reasumując:  po pierwsze jestem w Anglii,  więc moje marzenie się w końcu spełniło. Po drugie  przeżyłam koszmarny lot samolotem do którego nigdy więcej nie wsiądę! Po trzecie razem z Emily nie mamy się gdzie podziać, bo nasze mieszkanie będzie gotowe dopiero za miesiąc. Ale przecież to nie moja wina … No dobra może i moja, bo to ja gadałam z tym facetem, ale co ja mogę za to, że ten stary dziad bełkotał coś nie zrozumiale jak jakiś żul?! No właśnie! Wina leży też po jego stronie. Po czwarte spotkaliśmy One Direction… TO One Direction! Zawsze chciałyśmy iść na ich koncert, ale oczywiście Polska jest na tyle zacofanym krajem, że nie potrafi ściągnąć artystów. Po piąte siedzę u nich w salonie i co więcej mam u nich mieszkać przez najbliższy miesiąc… Jak dla mnie stanowczo za dużo wrażeń. Wszyscy chłopcy są dla nas mili, ale Lou i Em jakoś nie przypadli sobie do gustu, a jeszcze wylądowali w jednym pokoju.  Oczywiście ja, ta przebiegła, inteligentna i cwana zaklepałam sobie jedyny wolny pokój. Poza tym liczę na to, że w końcu dojdą do porozumienia. Choć znając Emily nie będzie się do tego zbytnio kwapić. Cóż, pożyjemy zobaczymy.
- Kate? Kate, słuchasz nas? – Liam, Niall i Harry przerwali swoją rozmowę i spojrzeli na mnie. Spaliłam  buraka i uśmiechnęłam się na przeprosiny. W tle usłyszałam podniesione głosy Em i Lou, więc  wstałam i podążyłam za nimi
- Jakiś problem? – zapytałam widząc ich złe miny
- Oprócz tego, że wylądowałam w jednym pokoju z tym…kimś to nie ma żadnego problemu – zironizowała
- Oh przepraszam bardzo, ale to jest mój pokój i również nie uśmiecha mi się taka lokatorka jak ty! – stanęli naprzeciwko siebie i mierzyli się wzrokiem. Spojrzałam na Zayna, który tak jak ja stał zdezorientowany.
- To może obejrzycie pokoje? – powiedział po chwili i z uśmiechem stanął między nimi. Niechętnie ruszyli na górę.
- A więc… tu jest pokój Louisa – z rozmachem otworzył drzwi do pomieszczenia. Widząc pokój Emily stała jak wryta z buzią przypominającą literkę ‘O’. Wszędzie panował bałagan, a po podłodze walały się porozrzucane rzeczy.
- Ja tu spać nie będę – powiedziała oburzona i założyła ręce na piersi. Zayn posłał jej tylko współczujący uśmiech i skierował się do pokoju gościnnego. Na szczęście tam panował porządek. Wszystko było ładnie przystrojone, telewizor, biurko, łóżko…Idealny dla jednej osoby. Zostawiłyśmy swoje torby i mieliśmy zejść na kolację. Schodząc zatrzymała mnie Em
- Ej.. zamień się, co? –powiedziała miłym głosem. Spojrzałam na nią krzywo.
- Niech pomyślę…. Nie, jednak nie – ponownie próbowałam iść, ale złapała mnie za nadgarstek
 - No weź ! My z Louisem się nie lubimy, chyba… będzie lepiej jak się zamienimy – zrobiła oczy kota z Shreka.
- Ty jesteś odważniejsza! Ja bym się nigdy nie odważyła spać z jakimś chłopakiem, którego ledwo znam. Ja się nawet boję odezwać do nich, bo nie chcę strzelić żadnej gafy, a ty? Znam cię i wiem, że to dla Ciebie pestka – poklepałam ją po plecach i posłałam uśmiech
- Ale to i tak nie sprawiedliwe, nie wiedziałam, że można sobie pokój zaklepać – udała obrażoną
 - Dobra… Załatwimy to jak dorośli ludzie - wywróciłam oczami - Kamień, papier, nożyczki do trzech razy. Jeśli wygram zostaję w gościnnym, a jeśli przegram to ty – przytaknęła głową i zaczęłyśmy grać. Oczywiście ekspert (czyli ja) zawsze wygrywa.
- I tak stanęło na moim – uśmiechnęłam się do niej słodko i ruszyłam do chłopaków
***
Pierwsza noc na obcym miejscu i muszę przyznać, że całkiem dobrze mi się spało. Obudziłam się wyspana i pełna energii. Wzięłam czarne rurki, luźną kolorową bluzkę, bieliznę i ruszyłam do łazienki. Ubrałam się, rozczesałam włosy i spięłam je w wysoki kucyk oraz umyłam zęby. Nie zbyt przepadam za makijażem więc ograniczyłam się do błyszczyka. Zadowolona wróciłam do pokoju. Po chwili w drzwiach stanęła rozczochrana i jak podejrzewam nie zbyt wyspana Emily.
- I jak się spało? – powiedziałam wesoło
- Nie wkurzaj mnie – odpowiedziała  zła i rozwaliła się na łóżku.
- Co? Aż tak źle czy Louis nie dawał ci spać – poruszałam brwiami za co oberwałam poduszką
- Dlaczego ty taka wygadana przed innymi nie jesteś? -  wzruszyłam ramionami i czekałam na relację mojej przyjaciółki.
- Z tym człowiekiem nie da się spać! Wierci się, co chwilę poprawia poduszki, kopie…. Co ja złego zrobiłam, że muszę przez to przechodzić? – wzniosła oczy ku niebu.
- Już nie długo, nie możemy im siedzieć na głowie przez miesiąc. Trzeba coś znaleźć. Poza tym jest mi tak jakoś nie zręcznie – oczywiście w odpowiedzi usłyszałam tylko, że przesadzam jak zawsze z resztą.
- Ja idę się ogarnąć – kiwnęłam tylko głową i zaczęłam oglądać zdjęcia chłopaków stojące na szafce. Uśmiechnęłam się do siebie i ani się obejrzałam, a Emily stała przede mną ubrana w jeansowe rybaczki i bluzkę z krótkim rękawkiem. Z zamiarem zejścia na dół otworzyłam drzwi. Stanęłam jak wryta i z powrotem je zamknęłam.
- Co ty odwalasz? –spytała mnie zła
- Albo mi się zdawało, albo widziałam nagiego Harrego – powiedziałam jak w transie na co Em tylko się zaśmiała. Pociągnęła  mnie za rękę i razem zeszłyśmy do kuchni.  Chłopcy siedzieli przy stole i o czymś rozmawiali.
- Hej – powiedziałyśmy obie wchodząc do pomieszczenia, a za nami wszedł Harry (na szczęście ubrany)
- O hej! – wszyscy przywitali się z nami chórkiem na co się zaśmiałyśmy.
- Jak się spało?! – Louis zapytał się mnie z wielkim bananem na twarzy. Sądząc po humorze to jemu się spało bardzo dobrze.
- Dzięki, nawet dobrze – uśmiechnęłam się delikatnie – A Tobie?
- Też całkiem nie źle! Nawet się nie zorientowałem, że mam współlokatorkę – kolejny raz się do mnie wyszczerzył.
- Ty może się nie zorientowałeś, ale ja za to będę mieć siniaki! –wtrąciła się lekko oburzona Emily.
- Mała… nie przesadzaj – zwrócił się do niej i cwanie uśmiechnął
- Małe to ty masz wiesz co … - w tym momencie wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem, a reszta chłopaków za mną. Emily uśmiechała się triumfalnie, a Louis stał zły i piorunował ją wzrokiem. Już miał się odezwać, ale Em dokończyła - … mózg – Wyminęła go i usiadła na krześle. Przybiłyśmy żółwika i kolejny raz się zaśmiałyśmy.
- Ta… no bardzo śmieszne – odezwał się po chwili zirytowany
- My się uśmialiśmy – Harry poklepał go po plecach i puścił oczko Em na co zareagowała niepewnym uśmiechem. Moment…on puścił do niej OCZKO?! O co do cholerny chodzi?! Ominęło mnie coś szczególnego?! Odwracam się na chwile, a tu takie coś!
- Właściwie chcieliśmy wam coś zaproponować – odezwał się Liam, a my spojrzałyśmy na siebie.
- Chcielibyśmy, abyście przyszły dziś na nasz koncert – dokończył Niall i uśmiechnął się do mnie. O mój Boże! On się do mnie uśmiechnął. Zemdleję chyba.  Dobra, trzeba jakoś na to normalnie zareagować.
- Tak właściwie to … - chciałam im odmówić, ale oczywiście Emily jak to ona musiała mi wejść w paradę
- Tak właściwie to z przyjemnością – uśmiechnęła się do nich, a ja spiorunowałam ją wzrokiem.
- To super. Poznacie nasze dziewczyny. Koncert zaczyna się o 20:00, ale musimy być tam o 19:00. Wyrobicie się? – Zapytał Zayn na co tylko pokiwałyśmy głowami.
- My musimy teraz wyjść. Tu macie klucze – Liam wyciągnął do nas ową rzecz. Em już po nią sięgała, ale ją ubiegłam. W jej rękach nie byłyby bezpieczne. Ona ma dar do gubienia rzeczy, więc lepiej będzie jeśli ja je wezmę. – przyjedziemy po was pół godziny wcześniej – pożegnali się z nami i wyszli. Spojrzałam na jej twarz i uśmiechnęłam się cwanie.
- ZAKUPY! – wykrzyknęłyśmy jak idiotki i zaczęłyśmy się śmiać.
***
- Ja już nie mogę! Padam z nóg – powiedziałam zmęczona i usiadłam na krześle w jakiejś kawiarni. Emily usiadła naprzeciwko mnie stawiając obok siebie kilka (naście) toreb z różnych sklepów.
- Ale przyznaj, że to były bardzo udane zakupy – uśmiechnęła się i zaczęła oglądać bransoletki, które kupiła.
 - Patrząc po twoich torbach to rzeczywiście były udane – akurat podszedł do nas kelner. Zamówiłyśmy obie cappuccino. Po chwili dostałyśmy swoje zamówienie.
- Zakupy zakupami, ale powiedz mi lepiej co znaczył ten incydent w kuchni z Harrym, hę? – założyłam ręce na piersi i czekałam na jakiekolwiek wytłumaczenie.
- Uwierz mi, że sama chciałabym to wiedzieć – wywróciła oczami i upiła łyk kawy.
- A co z Louisem? Długo zamierzacie się tak kłócić?
- To on przecież zaczął! – oburzyła się. Teraz wyglądała jak mała dziewczynka, która  coś przeskrobała, ale zwalała winę na kogoś innego.
- On zaczął, ty skończ – uśmiechnęłam się – Poza tym on Cię lubi, widzę to – powiedziałam rozbawiona
- Ta jasne…- mruknęła w odpowiedzi, ale ja nie dawałam za wygraną
- Coś czuję, że ty go też lubisz – poruszałam brwiami i się do niej wyszczerzyłam
- Tak właściwie, to lubię One Direction, a że on do niego należy to trochę go lubię. Co nie zmienia faktu, że mnie wkurza – Postanowiłam dalej nie drążyć tego tematu. I tak wiem swoje.
- A ty to co? – zapytała po chwili, a ja spojrzałam na nią zdezorientowana – ewidentnie ty i Niall macie się ku sobie – chciałam temu zaprzeczyć, ale znów mi przerwała – z resztą sama powiedziałaś, że się zakochałaś … - właśnie bezczelnie się do mnie uśmiechała. Ja się wcale nie zakochałam! Po prostu lubię go oraz lubię patrzeć jak śpiewa. Tyle.
- To był szok! Nie powiedziałam tego kompletnie świadoma! Lubię go, ale to jeszcze nie zakochanie. Jak już to zauroczenie. A tak poza tym to wszystko i tak nie ma sensu – gadałam jak najęta, aby wybrnąć z tej sytuacji, ale w pewnym momencie zrobiło mi się trochę smutno. Przecież to naprawdę nie ma sensu. On i ja, gwiazda i zwykła dziewczyna? Takie rzeczy przytrafiają się tylko na filmach.
Emily spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a ja wywróciłam oczami .
 - Pomyśl przez chwilę! On i ja? Proszę cię,  to nie ma sensu. To dwa różne światy. Poza tym za miesiąc, albo i wcześniej wszystko wróci do szarej, zwykłej rzeczywistości. My pójdziemy w swoją stronę, a oni w swoją. I bardzo prawdopodobne, że już się nie spotkamy. Już wiesz o co mi chodzi? – spytałam ją na samym końcu mojego monologu.
- Tak właściwie to nie – powiedziała z uśmiechem. Siedziałam wkurzona. W końcu ja tutaj jej wygłaszam półgodzinną mowę, a ona zamiast mi wcześniej powiedzieć, że nic z niej nie łapie to siedzi i się szczerzy jak głupi do sera.
- Świetnie – mruknęłam pod nosem na co Em wybuchnęła śmiechem
- Mówiłam Ci, ze uwielbiam Cię denerwować? – za to walnęłam ją w bok i próbowałam udawać obrażoną, ale jak zwykle mi to nie wychodziło. Po chwili milczenia znów zaczęła się nade mną znęcać
- Lubisz go – powiedziała uradowana – Lubisz, lubisz – poruszała brwiami
- Czy mogłabyś mi łaskawie nie wmawiać?! – zapytałam zła
- Patrz idzie! – wykrzyknęła i podskoczyła na krześle
- O Boże! Gdzie?! – wykrzyknęłam zdezorientowana. Odwróciłam się, ale tak nikogo nie było. Zobaczyłam jak Emily zwija się ze śmiechu. Nie no bardzo śmieszne to było ! Ubawiłam się jak cholera! Jeszcze mnie popamięta…
***
 Stałam przyszykowana w pokoju. Miałam na sobie jasne rurki, zieloną tunikę na ramiączkach i bluzę, a na nogach baleriny. Z włosów zrobiłam niedbałego warkocza z boku. Nagle do pokoju wpadła Emily. Była ubrana w kremową sukienkę do połowy uda na ramiączkach i czarne szpilki do tego jakieś bransoletki i resztę dodatków. Oczy miała trochę mocniej pomalowane, a włosy rozpuszczone. Wyglądała ślicznie. Stała i lustrowała mnie od góry do dołu.
- A ty jeszcze nie gotowa?! Spóźnimy się przez Ciebie!
- Ale ja tak idę – spojrzała na mnie i się zaśmiała. Widząc, że mi nie jest do śmiechu zaraz spoważniała
- Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – pokiwałam przecząco głową. – Nie pójdziesz tak zwyczajnie ubrana. Chyba nie chcesz im zrobić wstydu? – Zaczęłam się nad tym zastanawiać, a w tym czasie Em zaczęła grzebać mi w torbie. Po chwili wyciągnęła ciemno fioletową sukienkę na ramiączkach odcinaną pod biustem i rzuciła nią we mnie.
- Ta sukienka jest na specjalne okazje – próbowałam się wymigać od jej założenia.
- To jest specjalna okazja. Wkładaj! – wyszła z pokoju i za chwilę wróciła z czarnymi szpilkami.
Na początku protestowałam, ale widząc złą minę Em posłusznie się w to ubrałam. Stwierdziła, że włosy mogą  być, ale oczy mam mocniej zaznaczyć. Wiedząc, że jest zdolna zrobić mi to sama postanowiłam wykonać jej polecenie. Podała mi naszyjnik i bransoletki. Obejrzała mnie znów i stwierdziła, że ładnie wyglądam. Widząc się w lustrze pożałowałam, że się na to zgodziłam. Wyglądałam znośnie, ale to nie mój styl!
- Wolę im zrobić jednak ten wstyd! Ja tak nie wyjdę! Zapomnij… – usiadłam na łóżku zakładając nogę na nogę.
- A założysz się?! – pociągnęła mnie do drzwi – Nigdy nie wiadomo co się może zdarzyć na tym koncercie lub po, nie? – wyszczerzyła do mnie swoje białe ząbki i wyszłyśmy przed dom. Coś czuję, że ten koncert zapamiętam na długo.

***
Jest i drugi rozdział :) To moja pierwsza notka zarówno na tym blogu jak i w ogóle, dlatego trochę się denerwuję. Wiem, że nie jest idealny, ale w każdym razie akcja zaczyna się powoli rozkręcać :D Za wszelkie błędy przepraszam :) Do następnego :D Maddix

3 komentarze:

  1. Zajebisty blog xd
    Daj info na
    one.direction@poczta.onet.pl
    jeśli dodasz kolejną cz. dobze ? ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny, do roboty, no ;P
    Ja chcę dalej ;D
    Plosee xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah xd Spokojnie nie długo sie pojawi , jest już gotowy , ale chcemy poczekać parę dni :D xx

      Usuń