niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 41


Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr! Uhu! Znów nam ubyło lat! Uhu! Tak proszę państwa, to ja Emilia Aneta Sparks! Pewnie wam się wydaję, że wszyscy sobie tak tutaj beztrosko hasamy po łące zwanej życiem. Może reszta tak, ale ja na pewno nie.
- Czy do cholery kurde mać jasnej, możesz posprzątać tą łazienkę?! – krzyknęłam do Louisa i rzuciłam w niego bokserkami, które zostawił na wannie.
- Oh przepraszam, pani księżniczko! Żeby panience korona z głowy nie spadła! – powiedział i włożył koszulkę na swój nagi tors.
- Jeszcze jedno słowo, a o seksie ze mną będziesz sobie musiał pomarzyć. – wysyczałam mu prosto w twarz i wyszłam z naszego pokoju trzaskając przy tym drzwiami. UMNXFRGBX. Tyle wam powiem. Odkąd ja i Louis zaręczyliśmy się, cały czas się od siebie oddalamy. A kiedy ja chcę z nim pogadać słyszę ciągłe „Idę do Kate” „Musze pomóc Kate” „Muszę wyruchać Kate”. Dobra, tego ostatniego nie było, ale jeszcze trochę i tak będzie! Zeszłam na dół i przyłączyłam się do rozmowy moich przyjaciół. Wtf, się pytam, Harry liże szybę #okok.
- Chłopak jest jak strumyk. Ładny bo ładny, ale nie zawsze bystry – powiedziała Kate, a my zaśmialiśmy się.
- Skoro już mówimy o Louisie… – powiedziałam, a my znowu wybuchliśmy śmiechem, oprócz Lou który właśnie zszedł na dół.
- Kochanie, ty jak zwykle taka zabawna. Boki zrywać – powiedział brunet i pocałował mnie w usta. Ah zapomniałam wam powiedzieć! Przed przyjaciółmi udajemy, że wszystko między nami okay. Tylko, że ja psychiczne nie wytrzymam i go zabiję. Zabiję dziada pałką!
- Louis, ty jesteś taki uroczy. Rzygam tęczą za każdym razem jak cię widzę – powiedziałam i uśmiechnęłam się z przekąsem w stronę bruneta. Oh i zapomniałam wam powiedzieć, że te udawanie nam nie wychodzi!
- Ej, ej… co się dzieję? – zapytał Nialler, a ja westchnęłam ciężko. Louis odsunął się ode mnie i objął ramieniem Kate. W międzyczasie Harry pocałował mnie w policzek i wybył z domu, czując, że szykuje się jakaś kłótnia. Liam powtórzył czynność Hazzy i również opuścił budynek w natychmiastowym tempie.
- To co Kate, idziemy na miasto? – zapytał Louis ignorując kompletnie mnie, Nialla i swój mózg. A nie czekaj, on nie ma mózgu! Badum, tss.
- Jasne. Nie pogniewacie się prawda? – zwróciła się w stronę moją i Nialla, który stanął obok mnie. (Nawet w takiej sytuacji, mam skojarzenia ze słowem stanął, lol.)
- Ależ skąd! Idźcie sobie razem na miacho! W ogóle nam to nie przeszkadza prawda Nialler? No przecież, patatajajcie sobie koniki kochane moje i tym podobne… - wycedziłam, a Kate uśmiechnęła się szeroko do Louisa i wyszli z domu. – Pa, cześć, SPIERDALAJ.
- Czy tylko ja mam wrażenie, że coś jest nie tak? – zapytał Niall, a ja spojrzałam na niego spod byka.
- Niestety mój drogi blondynie, ja też przeczuwam coś złego. Powiedzieć ci prawdę Niall?
- Wbijaj jak na spowiedzi!
- Ja i Louis ciągle się kłócimy! Ani jednej chwili odkąd się zaręczyliśmy, nie spędziliśmy w spokoju i miłej atmosferze. No kurwa, no! Od dwóch miesięcy nigdzie razem nie byliśmy. Nawet śpimy osobno – powiedziałam i rzuciłam się na kanapę, a obok mnie usiadł Horan. Przytulił mnie do siebie i otarł łzę z policzka.
- Na pewno wszystko będzie dobrze! Może po prostu potrzebna wam jakaś motywacja? Idźcie do kina, zaproś go – powiedział a ja oparłam głowę na jego ramieniu.
- Jak mam go wyciągnąć do kina, skoro on cały swój wolny czas spędza z Kate? – powiedziałam przeciągle i zakryłam usta ręką. Że też ja byłam taka głupia! Wstałam szybko z kanapy i spojrzałam na Nialla. – Louis zakochał się w Kate.
- Gdybym miał co wypluć, to bym pewnie teraz to zrobił! Co ty pierdolisz?! – krzyknął Niall i również się podniósł.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że spędza z nią 69 godzin na dobę? Że ciągle o niej mówi i gdzieś ją zaprasza? Pomyśl, bro!
- No możesz mieć rację, ale… - zaczął jednak mu przerwałam. Wiedziałam, że to prawda, ale musiałam to jeszcze udowodnić Niallowi. Poczułam jak moje serce rozpada się na tysiąc kawałeczków. Po mojej twarzy poleciało parę łez, które szybko otarł dłonią Horan. Znów wziął mnie w objęcia, a ja schowałam twarz w jego szyi.
- Udowodnię ci, że Louis to fałszywa świnia. Za 5 minut na dole, ok? – zapytałam, jednak nie czekałam na jego reakcje, tylko rzuciłam się do góry. Szybko się przebrałam i z powrotem zeszłam na dół. 
- Gdzie ty chcesz iść? – zapytał blondyn, gdy wypchnęłam go z domu i zamknęłam za sobą drzwi.
- Odpalaj auto. Będziemy ich śledzić – powiedziałam chłodno i wsiedliśmy do jego czarnego jeepa.
                                                                   *Godzinę później*
Cholera, gdzieś muszą być w tym centrum! Szukamy ich i szukamy…
- Emily, to nie ma żadnego sensu! – powiedział Niall, a ja walnęłam go w ramię. – Au! I jeszcze mnie bijesz!
- Zamknij się kaczy kuprze! Oni muszą… - powiedziałam gdy nagle zauważyłam Louisa i Kate siedzących w kawiarni. – Tam są! – wykrzyknęłam i pociągnęłam go w stronę kawiarni. Ukryliśmy się za kwietnikiem, który stał tuż obok ich stolika.
- Zachowujemy się jak kretyni! – wyszeptał Niall, a ja uciszyłam go gestem ręki.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz – usłyszeliśmy głos Louisa i lekko wychyliliśmy się, żeby zobaczyć co oni robią.
- Dzięki, ale chyba powinnam zrzucić parę kilo! Lato idzie, a ja tak wyglądam – powiedziała Kate, a ja poczułam jak wzbiera we mnie złość.
- Zgłupiałaś?! Masz genialną figurę! Chciałbym, żeby moja dziewczyna taką miała! – usłyszałam Louisa i zatkałam usta ręką.
- Niall? Jezus Maria… jestem gruba tak!? O mój boże, jestem pasztetem! – wyszeptałam i spojrzałam na swoje nogi. No są szczupłe, ale… co jeśli są tak grube, że wydaje mi się, że są chude?!
- Emily, ogarnij się! – wyszeptał blondyn i potrząsnął mną lekko. – Masz świetną figurę. Jesteś szczupła, masz zgrabne ciało. I seksowny tyłek – powiedział i przygryzł lekko wargę. Spojrzałam na niego krzywo, a on potrząsnął głową. WTF. Nagle poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam Zayna ze zdziwioną miną.
- Ee… co wy tutaj robicie? – zapytał, a ja pociągnęłam go do siebie.
- Jak to co… sprawdzamy te kwiatki. Zatrudniliśmy się z Niallem w organizacji „Pomóż zieleni” a teraz musimy wyrwać chwasty – powiedziałam z pełną powagą, a Horan wybuchnął śmiechem, jednak szybko się uspokoił, żeby nas nie wydać.
- Jasne… to ja lecę. Pa kocie! I ty Niall… asparagus! – powiedział Malik i pocałował mnie w policzek, po czym oddalił się od nas. Spojrzałam na Louisa i Kate, którzy się z czegoś śmiali i właśnie wychodzili z kawiarni.
- AVADA KEDAVRA – krzyknęłam w stronę Lou i odwróciłam się na pięcie, wychodząc z centrum handlowego. Zaraz za mną przybiegł Niall i złapał mnie pod rękę.
- Bo wszystkie dzieci nasze są! Emily, Kasia, Małgosia, Niaaaaall! – zaczął śpiewać chłopak, a ja zaśmiałam się cicho. – Nie bądź smutna! Co robi Jezus na rondzie? Nawraca!
- Błagam cię Niall, dość bólu na dziś! – powiedziałam, ze śmiechem i wsiedliśmy do auta, odjeżdżając. Nie wierze. Mój narzeczony zakochał się w mojej najlepszej przyjaciółce.
                                                                  *3 godziny później*
No więc krótko mówiąc: spakowałam swoje walizki i z pomocą Nialla wróciłam do mojego mieszkania. Harry lekko zdziwiony, pomógł mi się rozpakować. Potem wszystko mu wyjaśniłam i był delikatnie mówiąc, wkurzony. Wróciłam do domu 1D i siedziałam na kanapie w salonie, czekając na powrót Kate i Louisa. Otarłam łzy z policzka i wyłączyłam telewizor.
- Koniec tego! – wykrzyczał zbiegający z góry Niall. A temu co? – Nie będziesz mi tu ryczeć w tym stosie chusteczek! Zabraniam ci!
- Ogarnij się, błagam…
- Nie, nie ogarnę! Idziemy dzisiaj na imprezę, jasne? Nie przyjmuje odmowy!
- Zmniejsz dawkę człowieku.
- Ha ha ha ha! Nie! – powiedział i zaczął biegać w kółko. – Louis i Kate zaraz będą. Widziałem jak Lou parkuje. A tak po za tym to przyjadę po ciebie o 20:00 ok? – powiedział i nie czekając na moją odpowiedź w podskokach poleciał do swojego pokoju. OK, TO BYŁO DZIWNE. Poprawiłam włosy, gdy do domu wszedł Louis i Kate. Nie zauważyli mnie, bo skuliłam się na kanapie, żeby mnie nie widzieli. Tak wiem, mądra ja. Udali się na górę, a ja usiadłam normalnie. Już wiem, co mu powiem: „Louis. Odchodzę. Zabieram dzieci.” Nie czekajcie… nie mamy dzieci. Ok, wiem: „Louis. Odchodzę. Zabieram moje pluszaki.” Tak lepiej! Po 5 minutach z góry zbiegł Tommo i stanął przede mną zdumiony.
- Gdzie są twoje wszystkie rzeczy? – zapytał i spojrzał mi w oczy. Wstałam z kanapy i uśmiechnęłam się smutno.
- U mnie w mieszkaniu – powiedziałam ze spokojem i ruszyłam w stronę wyjścia. Poczułam silną dłoń Louisa na swoim ramieniu i odwróciłam się.
- Dlaczego!? Nie rób tego – wyszeptał i przysunął mnie do siebie. Odepchnęłam go.
- Może dla tego, że kochasz się w Kate! Myślisz, że nie wiem? Przecież nie jestem ślepa, widzę jak na nią patrzysz! – wykrzyczałam, a Louis zrobił zmieszaną minę. – Czyli to jednak prawda?
- Tak… ale do ciebie też coś czuję, po prostu Kate… jest wspaniała – wyszeptał, a ja poczułam łzy w moich oczach. Podeszłam do niego i otworzyłam jego dłoń. Położyłam na niej pierścionek zaręczynowy, który jeszcze 2 miesiące temu, miał być symbolem naszej miłości. Louis spojrzał to na mnie, to na pierścionek. – Nie, proszę, nie zostawiaj mnie.
- Myślę, że ten pierścionek nie powinien należeć do mnie – odpowiedziałam i zamknęłam jego dłoń, po czym opuściłam dom. Wsiadłam to taksówki, którą zamówiłam wcześniej i udałam się do swojego mieszkania, gdzie czekał już Harry.
- I co? – zapytał na wejściu, a ja usiadłam na krześle w kuchni.
- Nic. Oddałam mu pierścionek i tyle.
- Czyli jednak kocha się w Kate? No co za frajer niewyżyty! – powiedział a ja zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na zegarek i wstałam.
- Idę się szykować, bo o 20:00 jadę z Niallem do klubu. Musze się najebać – powiedziałam, a Harold zaśmiał się i mnie przytulił. Poszłam do swojego pokoju i zdecydowałam, że dziś muszę kogoś wyrwać. I zapomnieć o Louisie.
                                                                    *Oczami Nialla*
Stałem przed lustrem w moim pokoju i zastanawiałem się w co się ubrać. W końcu zdecydowałem się i po chwili byłem już gotowy. Poprawiłem włosy, gdy do pokoju wpadła Kate.
- Wybierasz się gdzieś? – zapytała, a ja pokiwałem głową. – A gdzie i z kim jeśli można wiedzieć?
- Z Emily do klubu. Mój znajomy robi tam imprezę urodzinową – powiedziałem chłodno i wyminąłem jej sylwetkę, by wziąć swój telefon z półki.
- Dlaczego ja nie mogę z tobą iść? – zapytała lekko oburzona i uwiesiła mi się na ramieniu. Odsunąłem się od niej i spojrzałem na nią gniewnie. Louis zakochał się w niej i dał odejść Emily. A ona nawet nie zainteresowała się swoją przyjaciółką, tylko lata z nim wszędzie. To nie jej wina, ale… czuję się zdradzony. Przez najlepszego kumpla. I przez dziewczynę, która nie robi nic z tym, aby spędzić ze mną trochę czasu, a nie z Lou. Teraz moja kolej.
- Zapytaj się Louisa, o co chodzi. Pewnie nie wiesz, ale Ems się wyprowadziła i zerwała zaręczyny – powiedziałem i zacząłem schodzić na dół, a za mną poszła Kate.
- Co?! A co ona znowu wymyśliła!? Znowu jej odbija i mu łamie serce, głupia, no – powiedziała z wyrzutem, a ja stanąłem i odwróciłem się w jej stronę.
- Nie nazywaj jej głupią, nie życzę sobie. Akurat w tej sprawie, całe wina leży po stronie twojego ukochanego Louisa – powiedziałem, a raczej wysyczałem i otworzyłem drzwi, przed którymi akurat stał Lou. – Witamy pana pajaca!
- Odwal się jasne? Serce nie sługa – powiedział i spojrzał na Kate.
- Pięść też nie – powiedziałem i z całej siły uderzyłem go w twarz. Louis upadł na ziemię, a do niego podbiegła Kate. – To za Emily. Kolejny raz ją skrzywdziłeś. Na więcej ci nie pozwolę.
- Zgłupiałeś!? – krzyknęła Kate i zaczęła ścierać krew z nosa Tomlinsona. Poprawiłem bluzę i trzaskając drzwiami opuściłem dom. Dobra, możecie myśleć, że przesadziłem, ale myślę, że w mojej sytuacji zrobilibyście to samo! Wsiadłem do auta i pojechałem prosto pod dom Ems. Wysiadłem i starałem się opanować moje emocje, jednak kurde, się nie da!  Zadzwoniłem do drzwi i w progu ujrzałem Emily która wyglądała naprawdę wspaniale.
- Cześć Nialler. Jedziemy? – zapytała i poszła przede mnie, nie czekając na moją odpowiedź. Spojrzałem na jej biodra, które kołysały się ubrane w skąpe spodenki. Ona jest wulkanem seksu. Nie mam pojęcia jak Louis mógł ją zostawić. – Ej stary, czuję twój wzrok na swoim tyle. – usłyszałem głos mojej przyjaciółki i poczułem jak moje policzki się rumienią. Wsiadłem do auta i odjechaliśmy.
- No przepraszam, ale jestem w depresji. Moja dziewczyna zabrała ci chłopaka. Not nice – powiedziałem i spojrzałem kątem oka na Emily, która była blada jak papier.
- Trudno, mam go w dupie. Nie powinno się wchodzić do tej samej rzeki dwa razy, a ja do rzeki Tomlinson weszłam już jakieś 69 razy. I więcej nie wejdę – powiedziała i otarła samotną łzę spływającą z jej policzka. Uśmiechnąłem się do niej szeroko i wydałem z siebie dźwięk zadowolenia. – A teraz będzie impreza życia! Bitches!
- A jak, Horan zawsze wie kiedy jest dobra biba! – powiedziałem i akurat podjechaliśmy pod klub, w którym mój przyjaciel miał urodziny. Wysiedliśmy i okrążył nas tłum paparazzi.
- Czy jesteś jego nową dziewczyną? – padło pierwsze pytanie, a ja otoczyłem Emily ramieniem, aby móc wyprowadzić ją z tłumu fleszy.
- Co z Kate, Niall? Zostawiłeś ją? – padło kolejne pytanie i kolejne błyski. W pewnym momencie Emily przystanęła i odwróciła się.
- Kate Johnson jest nadal dziewczyną Niallera. Aktualnie jest chora i nie mogła wybrać się na tą imprezę. A ja zgodziłam się mu towarzyszyć, bo jest moim najlepszym przyjacielem. – wyrecytowała ze złością wprost do kamery i do kilku mikrofonów. No tak, jutro będzie to w porannych wiadomościach. Pociągnęła mnie za sobą i weszliśmy do klubu.
- Dzięki Ems. Uratowałaś sytuacje.
- Nie ma sprawy. To nie ludzie. To hieny! – powiedziała zła i spojrzała na mnie. – Parkiet jest dziś nasz?
- Wiadomo! – powiedziałem i poszliśmy zatańczyć w międzyczasie witając się z moim przyjacielem. No cóż… imprezę czas zacząć!
                                                                *Północ, oczami Emily*
Nie ma tego złegoooo, co by nie wyszłooo na złegoooo, a oni razem ten tegooo i tak powstałeś ty kolegoooo. Tak, jestem pijana. Siedziałam właśnie przy stoliku, pijąc kolejny kieliszek wódki, gdy zobaczyłam znajomą mi postać idącą w moim kierunku. Czekaj jak on miał na imię… Joe… Jeremy… John… Jarosław… ah już wiem! Justin!
- Cześć Justin, co ty tu robisz, nie powinieneś koncertować? Tak w ogóle to jestem belieber i cię kocham. Mam psa co się nazywa Bieber, na twoją cześć, ale on sika mi na kwiatki w domu, mam nadzieję, że ty tego nie robisz – zaczęłam mówić jak najęta a Justin zaczął się śmiać. Usiadł obok mnie i odsunął mój kieliszek.
- Nie sikam po kwiatkach, chyba że przez sen. Miło mi spotkać taką śliczną belieber. Jesteś Emily, prawda? Niall wspominał mi o tobie – powiedział JB i otoczył mnie ramieniem. Był nawalony w trzy dupy.
- Sikasz przez sen? To się leczy u dentysty chyba. Oh, zawstydzasz mnie! Niall? Jaki Niall? A! Ten… Malik? – zapytałam i spojrzałam na chłopaka.
- Malik… tak, chyba Malik. – uśmiechnął się do mnie i wyciągnął telefon wolną ręką. – Kurde, muszę już iść. Miło było się spotkać shawty. Wpadnij na mój koncert kiedyś! – powiedział na odchodne i pocałował mnie w policzek, po czym razem ze swoim  ochroniarzem opuścił klub.
- Żegnaj białogłowy, niech noc cię niesie przez otchłań wody toaletowej! – krzyknęłam za nim i wstałam od stolika. Chwiejnym krokiem ruszyłam na parkiet, jednak zatrzymał mnie Mike. Wait. Mike?! – Co ty tu robisz kolego?
- Słuchaj, chcę ci coś pokazać…
- Nie chcę oglądać twojego penisa – wymamrotałam, a Mike zrobił sobie facepalma.
- Wtf, nie o to mi chodziło! Dziś poszedłem do waszego domu, żeby przeprosić Kate no i pukałem, ale mi nikt nie otworzył więc nacisnąłem klamkę i zobaczyłem to… - powiedział i pokazał mi zdjęcie. Przedstawiało ono Kate i Louisa stojących w salonie i całujących się. CO KURWA?! – Mogę jedynie dodać, że zaraz po tym, Kate uciekła na górę a ja poszedłem stamtąd.
- Pewnie Louis się na nią rzucił… - powiedziałam i spojrzałam jeszcze raz na to zdjęcie. – Wyślij mi je. – Mike pokiwał głową i po chwili znajdowało się ono na moim telefonie.
- Też mi się tak wydaję, bo to on ją trzymał za policzki. Ale bądź co bądź… oddała pocałunek – powiedział i poszedł sobie zostawiając mnie z natłokiem myśli. W tłumie znalazłam Nialla. Złapałam go za rękaw, a on odwrócił się z ogromnym uśmiechem. Fuck.
                                                                       *Oczami Nialla*
- Siemka Ems, szukałem cię wszędzie! – powiedziałem i odstawiłem szklankę z sokiem na blat. Dziś postanowiłem nie pić, w końcu byłem autem. – Zatańczymy?
- Jasne – wyszeptała i lekko chwiejnym krokiem udała się na parkiet. Objąłem ją w pasie i akurat poleciała wolna piosenka. Oparła głowę na moim ramieniu i westchnęła cicho.
- Pogódź się z Kate. Jak najszybciej. – usłyszałem jej szept i odsunąłem się kawałek by zobaczyć jej twarz. – Póki jest jeszcze czas.
- O co ci chodzi Ems?
- Po prostu weź ją do kina. Jutro. Okay?
- Okay – powiedziałem lekko zdziwiony i przyjrzałem jej się uważniej. Płakała.
- Zabierz mnie do domu Niall – wyszeptała, a ja pokiwałem głową. Pożegnaliśmy się z jeszcze ze znajomymi i wsiedliśmy do auta. Jest wiele rzeczy które mnie ranią. Ale najbardziej mnie boli serce, gdy Emily płaczę. Cholernie boli.
                                                                  *Rano, oczami Emily*
Moja głowa. Ból. Umieram. Help. Wyszłam z mojego łóżka, w którym nawet nie wiem jak się znalazłam. Jestem w koszulce Nialla. Wtf, przecież to nie mój kolor! Poczłapałam się umyć i ogarnąć. Po godzinie, byłam już świeża i ubrana. Przeprałam koszulkę Niallera w rękach i wysuszyłam suszarką. Weszłam do kuchni, gdzie stał Horan w ciuchach Harrego. Albo ja jestem nawalona, albo wszystko jest na odwrót.
- Siemano śliczna – powiedział Niall i pocałował mnie w policzek, po czym poprawił włosy. – Za 30 minut umówiłem się z Kate, tak jak mi radziłaś.
- Tak? Super – jak kurwa radziłam, jak ja nic nie pamiętam?! Oprócz… zdjęcia. Poczułam złość i smutek, jednak szybko uśmiechnęłam się dla niepoznaki. – Baw się dobrze.
- A ty… pogodzisz się z Kate?
- Nie, przepraszam, ale z własnych osobistych względów, nie. – wyszeptałam i wręczyłam mu koszulkę. Niall uśmiechnął się smutno i wyszedł z domu. No przecież mu nie powiem: „Nie pogodzę się z nią, bo ona i Louis się całowali. A co słychać u babci?” On ją za bardzo kocha. Ona jego też. Tak myślę. Chciałam zjeść śniadanie gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam i w progu zobaczyłam Louisa.
- Skąd wiesz, że ja i Kate się całowaliśmy? – zapytał, a ja spojrzałam na niego pytająco. – Wczoraj mi napisałaś to w esemesie. – yupi! Kolejna rzecz, którą mogę dopisać do listy: „Rzeczy, których kurczęta zapomniałam.”
- Słyszałam jak się w nią wessałeś – powiedziałam złośliwie i poprawiłam włosy. – Powiedz mi tylko jedno. Ty zacząłeś ten pocałunek czy ona?
- Ja – odpowiedział cicho, a ja wypuściłam powietrze z ust. Przynajmniej wiem, że nic do niego nie czuję. Chociaż pocałunek oddała.
- Słuchaj mnie uważnie. Nie zbliżaj się do Kate, rozumiesz? Nie podrywaj jej, nie wykorzystuj tego, że jej związek z Niallem wisi na włosku. Oni się kochają. I nie możesz im tego zabrać. Jasne? – powiedziałam złowrogo, a Louis posłał mi złowieszcze spojrzenie.
- Pieprz się. – powiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
- Taki mam zamiar. Po nieudanym seksie z tobą, muszę wreszcie znaleźć kogoś, kto serio zna się w te klocki. – powiedziałam złośliwie i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Dzięki temu zrozumiałam dwie rzeczy: a) Nie będę rozmawiać z Kate. Boli mnie ta cała sytuacja. b) Potrzebuje seksu. Teraz, zaraz.
- Emily! Chodź na chwilę! – usłyszałam krzyk Harrego i powędrowałam do jego pokoju. – Zobacz! Jesteś w całym Internecie! I na okładkach: „Timesa” „New Yorks” „Vouge” i paru mniejszych! – powiedział, a ja wytrzeszczyłam oczy. Wszędzie było moje zdjęcie i Justina Biebera, który całuje mnie czule w policzek, a ja mam banana na twarzy. WTF, Justin!? Mój idol?! – Masz z nim romans od 7 miesięcy, tak piszę „Times”. „Vouge” piszę, że nie długo się ujawnicie, a „New Yorks”, że jesteście najpopularniejszą parą show biznesu. No świetnie, czemu nie mówiłaś, że go znasz?! – powiedział z wyrzutem Harry, a ja spojrzałam na niego jak na niedorozwoja. Po chwili dostałam sms od Zayna: „Gratulacje! Jemily już robi furorę na rynku! Kocie, ale sobie sztukę wyrwałaś, aha! :) xxxx” Potem pojawił się sms od Liama i Dani: „ Haha, Ems, kiedy ślub? Z Daniele chętnie wpadniemy, hahaha!” No kretyni, no! Zaczęłam się śmiać, gdy zadzwonił mój telefon. To Niall.
- Ej kupiliśmy „Timesa” a tu ty i Justin! No spuścić cię na moment z oka! – powiedział, a ja usłyszałam śmiech Kate.
- Odczep się! – powiedziałam, ze śmiechem i rozłączyłam się. Spojrzałam na Harrego i obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Bądź co bądź… jestem teraz sławna! Emily Sparks, wraca na szczyt!
                                                                       ***
Od autorki: Siemaneeeeeczko! Kurczę, w czwartek miałyśmy ostatni dzień egzaminu i jestem wykończona! Szkoda gadać, haha. Rozdział jak widzicie ujawnia prawdę. I od razu wyjaśniam: to nie jest tak, że Louis teraz zakochał się w Kate. Tak naprawdę od samego początku coś do niej czuł, a dopiero teraz zrozumiał co. Proszę nie hejtować Louisa.... NEXT JOKE PLEASE, HEJT, HEJT, HEJT. Potato gonna potato, więc siedem wam! ~ Maddie :) xx
 Limit=25 komentarzy

niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 40


Dopiero, co wróciliśmy z Irlandii, a już z moją kochaną przyjaciółką musiałyśmy odbyć dziwną rozmowę. Standard. Chciało mi się śmiać, ale no nie mogłam […]. Niall z Ems od razu polecieli na jogging jak… jak… nie ważne z resztą, jak co, nie chce mi się myśleć. Wzięłam do ręki czyste rzeczy i czym prędzej ruszyłam do łazienki. Jedyne, czego teraz potrzebowałam to gorący prysznic, który wymazałby z moje pamięci tragiczne przeżycia z samolotu. Dobra… może nie tragiczne, bo nic się nie działo, ale sam fakt, że leciałam kilka tysięcy metrów nad ziemią jest straszny. Wyrobiłam się w 15 minut, co jest moim nowym rekordem. Wysuszyłam włosy i weszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie uśmiechnięty Lou.
- No Hey! – Powiedziałam ucieszona widokiem przyjaciela.
- Jak mogłaś nie przyjść się wcześniej przywitać?- Powiedział z udawanym wyrzutem i mnie przytulił.
- Oj tam! – Machnęłam ręką, kiedy się od niego odsunęłam – Aaa! Zrobiłeś to w końcu! Tak się cieszę! – Zaklaskałam w dłonie przypominając sobie esemesa po ich oświadczynach.
- Co zrobiłem? A no tak.. Wiem, że ubranie koszulki NIE w paski jest do mnie nie podobne, ale żeby taki entuzjazm? – Westchnął teatralnie.
- Mógłbyś się nie zgrywać?- Walnęłam go w ramię, aby przestał, choć na 5 minut żartować – Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi! – Wywróciłam oczami.
- Nie znasz się na żartach?
- Bądźże poważny, choć przez chwilę.
- Ale… jesteś dumna?- Wypiął pierś do przodu, a ja się zaśmiałam
- Tak, chociaż w tej sytuacji Cię popieram.. – Wyminęłam go i zeszłam do kuchni w celu przygotowania czegoś do jedzenia. Otwierając lodówkę nie miałam zbytniego pola do popisu, więc postawiłam na sałatkę i kanapki. Wzięłam wszystkie produkty i położyłam je na blat. Po chwili w pomieszczeniu pojawił się Pasiasty.
- Czy raczyłbyś się ruszyć i trochę mi pomóc?- Zapytałam, gdy po 5 minutach gapienia się w podłogę nie wykazał żadnych chęci.
- A! Tak! Co? O czym mówimy?- Przeniósł wzrok z płytek na mnie. Spojrzałam na niego wymownie, a chłopak westchnął i ociężale ruszył po chleb.
- I jak się prezentuje?- Zapytał po 15 minutach wskazując na talerz trochę… rozwalonych kanapek.
- Um.. świetne, są.. Ale nie rób nic już więcej – uśmiechnęłam się sztucznie wskazując, jaki zostawił po sobie bałagan. Złapałam za pomidora, aby w końcu skończyć przygotowanie tego posiłku. Louis grzecznie odłożył wszystkie ostre narzędzia i usiadł naprzeciwko mnie.
- Ee.. Siemka – w tym momencie do domu weszła Emily, a Lou jak poparzony podskoczył do góry
– Idziemy na górę Lou? – Zapytała, a chłopak uśmiechnął się do mnie i ruszył za blondynką.
- No cześć! – Niall pojawił się za mną i ukradł mi sałatę.
- Jak tam jogging? – spytałam mieszając w misce wszystkie składniki.
- Świetnie, potem zaliczyliśmy jeszcze McDonald’a – powiedział uradowany, a ja spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek
- I szykujesz się do zjedzenia mojej sałatki? –Założyłam ręce na piersi i przyglądałam się chłopakowi.
- Ja? Nie, liczę na to, że sama mi trochę dasz – odparł z cwanym uśmieszkiem, a ja się zaśmiałam.
- Wiesz… Muszę Ci coś powiedzieć…. – Chłopak przyglądał mi się przez chwilę z zaciekawieniem –Strasnie duzo jes! – Udawałam głos tej dziewczynki z reklamy.
- Też Cię kocham – musnął moje usta i zaczął jeść. Jak jakieś niedożywione dziecko...
***
- Z czego się tak śmiejecie?- Zapytałam, gdy z salonu dochodziły donośne głosy Emily i Niall’a.
- Z tego, że mamy trójkę dzieci – Dziewczyna wyszczerzyła się do mnie.
- Mogę być matką chrzestną?
- Jasne! Kogo chcesz? Mietka, Zdziśka czy Stefana?- Uwielbiałam nasze może niezbyt inteligentne rozmowy.
- Obojętne, będę kochać jak swoje – wystawiłam język i wzięłam z fotela brudną koszulkę.
- Mogę Ci zadać jedno pytanie?- Ems zmierzyła mnie wzrokiem, a ja stanęłam nieruchomo. Zabrzmiało poważnie…
- Mam się bać?- Uśmiechnęłam się nikle i pokiwałam głową, aby zadała pytanie
- Co ty napisałaś Louis’owi?- Wypuściłam powietrze z ulgą.
- Napisałam mu, że jak ma coś do prania to niech mi zniesie –spojrzeli na mnie krzywo, a ja wskazałam na kosz z brudami, który trzymałam w ręce – No co? Nie chciało mi się iść do góry – wzruszyłam ramionami i szeroko się uśmiechnęłam.
***
- Ej no! Rusz się! – Szturchnęłam dziewczynę, która nie wykazywała żadnych chęci – No dalej!- Walnęłam ją poduszką, którą aktualnie miałam pod ręką.
- Nie zrobiłaś tego! – Spojrzała na mnie w mordem w oczach
- Upis? – Rozłożyłam niewinnie ręce, a po chwili poczułam miękki przedmiot na mojej twarzy.
- To za moją grzywkę – wystawiła mi język i poprawiła włosy.
- No…- zaczęłam, ale przerwał mi Niall, który wparował do pokoju.
- Popatrz na to.. – Rozłożył bluzkę, a ja spojrzałam z zdezorientowaniem.
- No co? Śnieżna biel, coś nie tak? Vanish jednak działa– jeszcze zmierzyłam wzrokiem materiał
- Wszystko fajnie, ale szkoda, że ona była czerwona – wykrzywił twarz w sztucznym uśmiechu, a Emily wybuchnęła śmiechem
- Tak? Więc… ciesz się, że nie musiałeś kupować nowej. Takiej bieli nie powstydziłby się nawet Hajzer z Wizirem – przesłałam mu buziaka w powietrzu, a ten wywrócił oczami i sobie poszedł.
- Więc…. EMS! No chodź do centrum! Proszę, proszę, proszę!- Skamlałam jej nad uchem, jak mała dziewczynka prosząca mamę o nową zabawkę. Dziewczyna złapała w dłonie poduszkę i mocno przycisnęła ją sobie do twarzy
***
- Zobaczysz, będzie super. Centrum jest nasze – przytuliłam ją do siebie i weszłyśmy przez duże, szklane drzwi do zatłoczonego budynku.
- To co najpierw…. Kosmetyczka, fryzjer czy ciuchy?- Zapytała z chytrym uśmiechem, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Proszę, proszę… ktoś tu wcześniej nie chciał się ruszyć z kanapy – założyłam ręce na piersi, a Ems wywróciła oczami
- Pójdźże, kiń tę chmurność w głąb flaszy ..
- Co? – Zmarszczyłam brwi
- Nie wiem, ale gdzieś to czytałam i mi się spodobało…
- To tak wiele wyjaśnia – wywróciłam teatralnie oczami, a już po chwili zostałam ciągnięta do sklepu.
***
- Wiesz…. Tak sobie myślałam ostatnio, jak byłam w tej Irlandii i… - przełknęłam ślinę i głośno westchnęłam bawiąc się kubkiem od kawy – zauważyłaś, że wszystko jest takie… - zacięłam się szukając odpowiedniego słowa.
- Takie nierealne?- Emily uśmiechnęłam się do mnie, a ja pokiwałam głową
- Dokładnie!- Klasnęłam w dłonie – Wy się zaręczyliście, weźmiecie sobie ślub, zamieszkacie razem i będziecie sobie żyć forewer i czugewer i… kurde! Wszystko się zmieni, to już nie będzie to samo… - westchnęłam z rezygnacją i wsypałam zawartość chyba 4 torebki cukru do mojego napoju.
- Nie wszystko – zaprzeczyła
- Jak to nie? Od czasu naszego przyjazdu tutaj wszystko obróciło się o 360 stopni, a co dalej?- Zagryzłam wargi – nie oszukujmy się, Ems… ja tego nie chcę – pokręciłam głową, jakbym chciała wyrzucić z niej wszystkie negatywne myśli, które aktualnie kłębiły się w mojej głowie. Bałam się. Zwyczajnie się bałam, że pewnego dnia obudzę się i stwierdzę, że wszystko zniknie jak bańka mydlana, a ja zostanę z niczym. Może to były tylko moje głupie wizje czy coś, ale i tak ciężko przestać się zastanawiać.
- A myślisz, że ja chcę? Wyjedziesz, zostawisz mnie tu, będziesz mieć osiemnaścioro dzieci, kota, psa, dom, sprzątaczkę i jeszcze nie wiadomo kogo. Już nie jesteś tą małą, uroczą Katie… - wyrzuciła ręce do góry, a ja spojrzałam na nią ze zdezorientowaniem.
- Ej.. Moment. Ja się nigdzie nie wybieram! – Zaprzeczyłam gestem ręki – może…- zatrzymałam się i zaczęłam zastanawiać się na sensem jej słów. – Może masz rację… zmieniłam się. Na zewnątrz, ale… w środku to dalej ja… Ja sprzed ponad pól roku… - wskazałam na siebie od góry do dołu delikatnie się uśmiechając – Możesz mi coś obiecać? – Spytałam niepewnie patrząc się na Emily. Dziewczyna zmarszczyła pytająco brwi, po czym delikatnie przytaknęła – Obiecasz mi, że się całkiem nie zmienimy? Że mimo wszystko między nami nic się nie zmieni? – Zacisnęłam usta w wąską linię i szybciej zamrugałam powiekami, bo nie wiem, czemu, ale zaczęły mi się zbierać łzy. Poczułam się jak z jakiegoś filmu czy coś… Nie powiem, to było dziwne!
- Obiecuję – uśmiechnęła się do mnie, a ja niczym mała dziewczynka rzuciłam się w jej ramiona. O mało, co nie przewróciłybyśmy się na ziemię. Ludzie krzywo się na nas spojrzeli, ale w tym momencie miałam to wszystko gdzieś. Czy zawsze muszę się przejmować opinią innych?
***
Wdech… wydech …wdech …wydech…. Spokojnie Katie… uspokój nerwy, będzie dobrze. Oddychaj głęboko, policz do 10… albo od razu do 1000… I tak oto powtarzałam sobie chyba po raz setny dzisiejszego dnia moją regułkę, aby przetrwać ten koszmar i wrócić do domu. Koszmarem było dla mnie to, że się nie wyspałam, pogoda była paskudna, stałam w korku od dobrej godziny i jeszcze musiałam iść po zakupy. Ból głowy rozsadzał mi skronie, a klaksony aut, które chciały jak najszybciej opuścić ulicę mi nie pomagały. Aktualnie gdyby się ktoś do mnie odezwał to nie brałabym odpowiedzialności za swoje czyny.
                                                                               *
Po dobrej godzinie czasu spędzonego w supermarkecie zapakowałam cały asortyment do auta. Oczywiście musiało tego tyle być, bo pan szanowny Horan je jak niedożywiony. Emily miała rację, mówiąc kiedyś, że będę musiała jeździć na zakupy ciężarówką. Wtedy mnie to bawiło, ale dziś na własnej skórze doświadczam sensu tych słów. Eh… miłość niestety nie wybiera, ale… na to nie będę narzekać. Czym prędzej odpaliłam silnik marząc, aby jak najszybciej dotrzeć do domu. Wrzucając wsteczny powoli ruszyłam. Właśnie miałam wyjechać z parkingu, kiedy dosłownie 5 centymetrów przed maską samochodu wyłoniło się srebrne auto. Chwila nieuwagi i jeszcze zaliczyłabym stłuczkę. I to na dodatek nie z moje winy. Wkurzona wysiadłam z pojazdu, aby sprawdzić czy aby na pewno nie obiłam samochodu Niall’a.
- Czy pani jest niepoważna?! – usłyszałam podniesiony głos nad uchem. Odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś bruneta. Na oko miał może z 23 lata.
- Słucham? – zapytałam niedowierzając.
- Dać kobiecie samochód! – wyrzucił ręce w powietrze, a ja zacisnęłam dłoń w pięść
- Jakby pan nie gadał przez telefon jak rasowa plotkara i patrzył się na znaki to uniknęlibyśmy tej sytuacji. Takim desperatom, którzy są zajęci podziwianiem wszystkiego tylko nie drogi powinno się zabierać prawo jazdy! – syknęłam ze złością – Kto pana uczył znaków drogowych? Gumisie?- Warknęłam, a ten przyglądał mi się jak idiotce. W sumie… skąd mi się wzięły gumisie? o.O
- Pani się powinna leczyć! – Uniosłam brwi zastanawiając się czy aby się nie przesłyszałam.
- Facet, który rozmawiając wjeżdża pod zakaz będzie mnie obrażał? – Zrobiłam krok na przód i przyglądałam mu się z mordem w oczach. Ten się zmieszał i spojrzał na znak widniejący kawałek dalej.
- Ale… bo ja… od kiedy tu jest jeden kierunek? – Próbował jakoś załagodzić sytuację. Podrapał się po twarzy i rozłożył teatralnie ręce w geście bezradności.
- Niech no pomyślę… Mniej więcej od zawsze – burknęłam i wsiadłam z powrotem do auta. Koleś stał w miejscu przez dobre dwie minuty, aż w końcu zatrąbiłam, aby ruszył swojego złoma i pozwolił mi przejechać. W drodze do domu cały czas modliłam się, aby nic mi się już dzisiaj nie przytrafiło.
Wjechałam na podjazd i wzięłam z bagażnika wszystkie reklamówki. Kopnęłam w drzwi mając nadzieje, że ktoś mi otworzy.
- Dzień dobry skarbie – usłyszałam wesoły głos mojego chłopaka, którego ominęłam i ruszyłam od razu do kuchni.
- Skąd wiesz, że dobry?- Zapytałam podirytowana – Dlaczego z góry zakładasz, że miałam dobry dzień? Dlaczego narzucasz mi swoje zdanie? A może ten dzień wcale nie był dobry.  Jest tyle ludzi, którym dzisiaj coś nie poszło, którzy mają gorszy dzień, więc dlaczego ja mam mieć dobry? Czy dotarło do Ciebie kiedyś, że nie każdy musi mieć cudowny dzień? Jak możesz mówić takie coś bez zastanowienia? – Wybuchnęłam gniewem i rzucając reklamówki na blat skierowałam się na kanapę, po czym całym ciężarem na nią opadłam. Podkuliłam nogi pod brodę, a na twarz przyłożyłam sobie poduszkę. Wydałam z siebie głośny dźwięk frustracji, ale na szczęście materiał to trochę przygłuszył.
- Nie chciałem Cię urazić… - mruknął zdezorientowany blondyn, a ja poprawiłam włosy, które opadły na moją twarz
- Nie słuchaj mnie. Przepraszam, zachowuję się jak obłąkana – potarłam dłonią skroń, a po chwili poczułam jak ciało chłopaka napiera na moje. Wtuliłam się w niego najmocniej jak tylko umiałam i przymknęłam powieki, aby pozbyć się nagromadzonych emocji. Z każdym ruchem jego ręki, która gładziła moje plecy stawałam się coraz spokojniejsza.
- Jak ty to robisz?- Zapytałam, nieznacznie się od niego odsuwając. Chłopak zmarszczył brwi, a ja wywróciłam oczami – To, że przy tobie się wyciszam. To nie dobrze… - głośno westchnęłam i pokręciłam głową.
- Ma się to coś, nie? – Poruszał śmiesznie brwiami, na co zagregowałam śmiechem. Opowiedziałam mu dzisiejszy dzień i o dziwo przyjął ze spokojem, że prawie rozwaliłam mu przód auta. To trochę do niego nie podobne biorąc pod uwagę, że dla niego samochód jest jak najcenniejszy skarb. Faceci…
- I przez to byłaś taka nerwowa? – Skwitował, kiedy skończyłam zdawać mu relacje
- To nie były nerwy – mruknęłam - Ja tylko żwawo i asertywnie zareagowałam na wszystkie te zdarzenia – wyszczerzyłam się do niego, a ten pokręcił głową z dezaprobatą.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która zrobiła mi awanturę o ‘dzień dobry’ – zaśmiał się, a moje policzki oblały się zapewne czerwonym rumieńcem.
- Co ja robię z życiem? – Mruknęłam ukrywając twarz w dłonie, aby Niall nie zobaczył dorodnego buraka, który zaatakował moją skórę na buzi.
- Muszę Ci coś powiedzieć… - szepnął mi wprost do ucha, a po moich plecach przebiegły ciarki. Zawsze tak reagowałam, to już był standard. Tyle czasu, a dalej nic się nie zmieniło… - Jestem głodny… - po pomieszczeniu rozległ się głośny plask mojego facepalma. Liczyłam na jakieś miłe słówko, ale nie… Bo po co… Walnęłam go w ramię, a ten zrobił niewinną minkę. Pocałował mnie w usta i poszedł przygotować jedzenie.
- Zdejmij w końcu tą kurtkę! – Krzyknął, a ja dopiero w tym momencie zorientowałam się, że wchodząc do domu się nie rozebrałam. Feel like a genius.
*** 2 miesiące później ***
Oho! O tak! I Je! Aha! Mhm! Wiosna! Cieplejszy wieje wiatr uu! Jest wreszcie moja upragniona pora roku! Można zrzucić wszystkie ciężkie ciuchy i w końcu pożegnać się z kozakami… Słonko świeci, ptaszek śpiewa… Nie słuchajcie mnie… odbija mi z tego szczęścia, że w końcu wszędzie zacznie się robić zielono. Minęły dwa miesiące, ale… u nas się chyba nic nie zmieniło. Lanielle wróciła sobie z podróży poślubnej. Śmialiśmy się, że za 9 miesięcy rozpakują ostatni prezent.
- Hej!- Krzyknęłam wchodząc do domu po pracy. Wszędzie było cicho, jakby nikogo nie było. Jednak po chwili moim oczom ukazał się Hazza. Trzymał w ręce szczotkę ….Od toalety o.O
- Krocz na przód mężny światłości synu! A te sedesy w kolorze jaśminu… - zacytował teatralnie urywek reklamy, a ja nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać..
- Cieszę się, że u Ciebie wszystko po staremu, Curly – uniosłam kciuk w górę i szeroko się uśmiechnęłam.
- Tu jesteście! – Wszystkie pary oczu skierowały się na mnie, kiedy weszłam na taras. Przywitałam się jak zwykle z Niall’em i usiadłam na krześle.
- Wiecie może, dlaczego Harry wymachuje szczotką do kibla? – Zapytałam z lekkim uśmiechem, a Liam zakrztusił się wodą.
- Znowu? Ile razy mam mu tłumaczyć, że ze szczotki nie robi się miecza?- Spojrzałam na niego z mina typu WTF?! A ten machnął tylko ręką. No tak… przecież otaczam się grupą pozytywnych wariatów, których nie da się zrozumieć. Zajęliśmy się żwawą dyskusją, ale oczywiście Harremu znów musiało coś odwalić.
- Od pierwszej chwili, kiedy Cię tylko zobaczyłem wiedziałem, że jesteś tą jedyną… Zakochałem się w Tobie od pierwszego wejrzenia. Proszę, powiedz, że czujesz do mnie to samo. Mam nadzieję, że odwzajemnisz moje uczucia. Albo wiesz, co? Nic nie mów, pocałuj mnie – powiedział zniżonym głosem i w tym momencie przytknął swoje usta do… szyby -.-
- Co to miało być ? – Emily rozłożyła ręce w pytającym geście, a Harry wzruszył ramionami
-No co? Tylko ja nie mam dziewczyny w tym towarzystwie, tak? – Zapytał, a na usta wkradł mu się cwaniacki uśmieszek.
- I co w związku z tym?!
- Tylko ona mnie rozumie… - wskazał ręką na szybę i zrobił minę zbitego psiaka. Przysięgam, że żyję w jednym, wielkim szpitalu psychiatrycznym z obłąkanymi ludźmi!
- Ja tą szybę dzisiaj myłam! – Ems pisnęła
- Czyli nie obchodzi Cię fakt, że znalazłem w końcu dziewczynę swojego życia?- Hazz złapał się teatralnie za pierś i westchnął. Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Czyli bardziej martwi Cię fakt obślinionej szyby niż to, że twój przyjaciel właśnie się do niej przyssał?! – Zapytałam zaskoczona, a moje oczy powiększyły się do rozmiarów pięciozłotówek.
- A wiesz jak ciężko było zostawić idealnie gładką powierzchnię bez smug i bez polerowania? ·
- Grasz w reklamie?- Curly poruszał zabawnie brwiami, za co oberwał poduszką.
- Oh Ems…- westchnęłam – Chłopak jest jak strumyk.. – Zaczęłam, a wszyscy spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem – Ładny, bo ładny, ale nie zawsze bystry…- skwitowałam, a wszyscy się zaśmiali. Lokers zrobił udawaną naburmuszoną minę. Wszystko normalnie. Głupie teksty, docinki, odpały… Czyli ogólnie… witam w moim świecie.


                                                                       ***


Od autorki: Siemsiaaaaaa miśki, kotki, króliczki i inne stworzonka! <3 Nadeszłam z nowym rozdziałem w ten jakże przemiły i przeuroczy dzionek! ;D Śmiałam się, że zażalenia dotyczące nowej notki przyjmuję na twitterze, więc... jak coś to walcie śmiało :D Ostatni tydzień był naprawdę ciężki, ale dziś... mam jakoś wyjątkowo dobry humor. Mam nadzieję, że wam się też udzieli! ^^ Już za dwa dni nadciągają egzaminy gimnazjalne... Możemy liczyć, że będziecie trzymać za nas kciuki? xxx
Bye! ♥ ~ Maddix

Limit=25 komentarzy ;) 


niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 39


Powiem wam szczerze, że siedzenie samotnie w domu z Louisem jest co najmniej nie komfortowe. Czuję się jakaś taka… obserwowana. Tommo ciągle chce coś zrobić, tylko nie wiem co.
- Słuchaj Emily… nie chciałabyś… no wiesz… pójdziesz do sklepu może? – zapytał Louis, a ja spojrzałam na niego krzywo.
- Słuchaj Tomlinson, nie wiem o co ci chodzi, ale zaczynasz mnie powoli denerwować – powiedziałam i złapałam za portfel, po czym wyszłam z domu trzaskając drzwiami. O co mu do cholery zielonej chodzi, co!? Zachowuje się jak jakiś indyk bez, kurde … agrh przez niego zostałam pozbawiona mocy sucharów! FUCK! Weszłam do Tesco i załapałam za koszyk. Zaczęłam wrzucać pełno żelek gdy poczułam jak ktoś mnie szturcha. Odwróciłam się i przed sobą ujrzałam…
- Mike!? Co ty tu robisz powalony zboczeńcu?! – krzyknęłam na cały sklep, a wszyscy zwrócili wzrok na mnie. – Ee… wiecie państwo, to taka jego ksywka. Moja to „sucharowa panna” – powiedziałam, a ludzie spojrzeli na mnie  krzywo i wrócili do kupowania.
- Wyszedłem z więzienia za dobre sprawowanie – powiedział i uśmiechnął się do mnie delikatnie. Zmienił się. Teraz miał trochę dłuższe włosy, zaczesane na bok. Był umięśniony. No i nie wyglądał na takiego pojebańca z ZOO jak wcześniej.
- Mam nadzieję, że spadło ci mydło, jak brałeś prysznic z innymi – powiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie w jego stronę. Chciałam odejść, jednak złapał mnie za rękę.
- Słuchaj Emily. Chcę cię przeprosić za wszystko. Nigdy nie chciałem cię porywać ani nic. Byłem zakochany w Kate, ale to minęło. Miałem wizyty u psychologa i teraz jestem normalny. Jak ty – powiedział, a ja podrapałam się po głowie. Wierzyć mu czy nie?
- Jak ja? No to nie za bardzo normalny – powiedziałam i oboje się zaśmialiśmy. – Mike, doceniam to, że nie jesteś już zboczeńcem, który jeździ na niewidzialnych patatarożcach, ale to dziwna sytuacja. Teraz muszę lecieć, ale jeśli kiedyś się spotkamy, to pogadamy dłużej – powiedziałam i zapłaciłam za zakupy, po czym opuściłam sklep. To było powaloooone! Postanowiłam nie mówić o tym Lou, bo będzie zły. Szybkim krokiem udałam się do domu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Louisa wiercącego dziurę w ścianie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale co ty do ciemnej dżumy, robisz co?! – zapytałam i odstawiłam zakupy na stół w kuchni.
- Jesteś na mnie zła, więc na przeprosiny chciałem zamontować wieszak na twoją kurtkę na wiosnę, mówiłaś, że nie masz gdzie jej powiesić – powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. Przytuliłam go mocno i poszłam rozpakować torbę. – Pójdziemy gdzieś dzisiaj?
- O nie! Dzisiaj to ja będę wpierdzielać żelki, oglądać „Szkołę uczuć” i ryczeć jak Harry gdy dowiedział się, że Mikołaj nie istnieje – zakomunikowałam i rzuciłam się na kanapę.
- No proszę cię, ja muszę z tobą pogadać!
- No przecież rozmawiamy!
- Ale inaczej… chcę o czymś pogadać – powiedział i pocałował mnie w policzek. Westchnęłam ciężko i pokiwałam głową. – Dziękuję! Kocham cię! Bądź gotowa o 19 okay?
- Okay, ale pamiętaj, że wisisz mi wieczór z filmem! – krzyknęłam jeszcze za nim, gdy wybiegał z domu. Czubek. Złapałam za telefon i wykręciłam numer Kate. Po dwóch sygnałach odebrała.
- Siemka, jak tam w Irlandii? Jesteś już częścią rodziny, czy musiałaś się im oddać? – zapytałam, a po drugiej stronie usłyszałam śmiech.
- Jest okay, całkiem dobrze się tu czuje. Musze ci coś powiedzieć ważnego … - zaczęła, a ja poczułam się jak w Modzie na Sukces, odcinek 4567 gdy Brook oznajmia Ridżowi, że zdradziła go z jego
ciotecznym wujkiem od strony jego brata, który wyszedł za jego kuzynkę. Wait, what? Za dużo żelek, zdecydowanie. – Ja i Niall … zrobiliśmy to.
- To.. to znaczy co? Zgwałciliście kurczaka?
- Nie! No wiesz co…
- Zabiliście jego rodziców i zjedliście ich w sosie musztardowym?
- Nie!
- No to może uprawialiście seks grupowy z drzewem i paczką marchewek?
- Nie! Uprawialiśmy…
- Ziemniaki?
- Nie, Emily!
- Zioło … to co wy jednak w Holandii jesteście?! – wykrzyczałam do słuchawki rozbawiona całą tą sytuacją.
- Przespaliśmy się – powiedziała Kate szeptem, a ja wzdrygnęłam się.
- Że co!? Przecież byliście tacy dumni, że czekacie do ślubu… a może wzięliście już ślub!? No świetnie i mnie na nim nie było! Foch Forever – powiedziałam, a Kate westchnęła.
- No mieliśmy czekać do ślubu, ale jakoś tak wyszło… jesteś zła?
- Raczej zdziwiona. Zresztą to nie moje życie – powiedziałam i zrobiło mi się przykro. Może dla tego, że zdałam sobie sprawę, że … ich związek przechodzi na następny etap. Że wezmą ślub, wyprowadzą się do Irlandii, bo przecież Niall tak bardzo tego chcę, a ja zostanę tu sama. - Samej jest mi trochę głupio. No wiesz, miało być tak cudownie jak zaczekamy do ślubu, ale teraz też było – powiedziała i zachichotała.
- Cieszę się, że masz to już za sobą. Pierwsze penisy za płoty – powiedziałam, a Kate wybuchnęła śmiechem. Otarłam łzę w policzka i westchnęłam.
- Przepraszam, ja muszę lecieć. Jutro będziemy z powrotem! Do
zobaczenia! – powiedziała i rozłączyła się, a ja oparłam się o poduszkę. Te dzieci tak szybko rosną! Teraz się seksią, potem ślub, dzieci, kot, pies, dom, auto i hulaj duszo piekła nie ma! Przymknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 
                                                            *Jakiś czas później*
Obudziłam się wyspana i spojrzałam na zegarek.
- 18:30!? Że co kurwa?! Znowu spóźniona w dupę węża! – wykrzyknęłam i rzuciłam się do pokoju Louisa gdzie było parę moich rzeczy. Na dworze robiło się co raz cieplej, więc postanowiłam ubrać się w to. Ubrałam jeszcze na to kurtkę i zeszłam na dół gdzie czekał już Louis … w garniturze. Da fak?
- Cześć piękna. Idziemy? – zapytał chłopak i pocałował mnie w usta. Uśmiechnęłam się do niego i złapałam za rękę, a po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. 
- Możesz mi powiedzieć gdzie jedziemy? – zapytałam, a Louis uśmiechnął się szeroko.
- Nie powiem, niespodzianka – po 20 minutach jazdy byliśmy już na miejscu. Lou wyciągnął jakąś czarną opaskę i zawiązał mi ją na oczy.
- Co ty robisz?! Chcesz mnie zgwałcić, a potem sprzedać na czarnym rynku!? – wykrzyczałam, a Louis nic nie odpowiedział tylko zaczął się śmiać. Pomógł mi wyjść z samochodu i złapał mnie za rękę. Po kilku minutach drogi, wreszcie stanęliśmy w miejscu. I dobrze, nogi mi do dupy wchodzą.
- Już jesteśmy, możesz zdjąć opaskę – wyszeptał mi wprost do ucha, a ja posłusznie wykonałam czynność. I zaparło mi dech w piersiach. Znajdowaliśmy się teraz na plaży, która otaczała jezioro. Nie daleko brzegu rozłożony był koc, na którym stał kosz piknikowy, świeczki i przenośne radio. Wszędzie porozrzucane były płatki róż.
- Louis… to jest piękne – wyszeptałam, a brunet zaprowadził mnie na koc. Usiedliśmy i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Nie tak piękne jak ty – odpowiedział, a ja nie potrafiłam opanować śmiechu. – Z czego się cieszysz?
- Po prostu, nie lubię takich poważnych sytuacji – powiedziałam i uśmiechnęłam się szczerze do niego. Tommo rozpakował koszyk i przed nami stał teraz talerz kanapek, szampan i truskawki. – Skąd ty wziąłeś truskawki w lutym? Masz jakąś nielegalną hodowle?
- Nie! – powiedział ze śmiechem i zjedliśmy po kanapce. – Moja tajemnica i tak ci nie powiem. – odpowiedział i przyciągnął mnie do siebie. Otoczył mnie ramieniem i włączył radio, po czym włożył do niego jakąś płytę CD. Usłyszałam pierwsze takty muzyki i przymknęłam oczy. 
- You know our love was meant to be. The kind of love that lasts forever – zaśpiewałam pierwsze wersy piosenki, “Chicago - You're The Inspiration” która należała do jednej z moich ulubionych. 
- And I want you here with me. From tonight until the end of time –dokończył Louis i oparł głowę o moją. Wsłuchiwałam się w słowa i miałam wrażenie, że ta piosenka jest o nas. W tym momencie nie liczyło się nic więcej. Tylko ja i on. Ten moment, stanowczo należał do nas. – Zatańczymy? 
- Tutaj? – zapytałam i zaśmiałam się. Louis wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę.
- A dlaczego nie? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Złapałam jego rękę i podniosłam się, przytulając się do niego z całej siły. Zdjęłam buty i choć piasek był zimny, nie przeszkadzało mi to.
- Wanna have you near me. I wanna have you hear me sayin'. No one needs you more than I need you – wyśpiewał po cichu ostatnie wersy piosenki i pocałował mnie namiętnie w usta. Nagle rozbrzmiała nowa piosenka. Najpiękniejsza na świecie. „Michael Bolton - When a man loves a woman.”
- Moja ulubiona piosenka… – wyszeptałam i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa.
- Wiem kochanie. – odpowiedział i odsunął się kawałek ode mnie. Zaczął szukać czegoś po kieszeniach, aż wreszcie znalazł to czego potrzebował. – Mówiłem ci dziś, że chcę z tobą o czymś porozmawiać tak? Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kocham cię. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Chcę spędzać z tobą każdą wolną chwilę. Do końca swoich dni. Więc… - powiedział Louis i ukląkł przede mną, wyciągając przed siebie małe pudełeczko. – czy ty Emily Sparks, uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie i zostaniesz moją żoną? – zapytał i wyciągnął z pudełka pierścionek.  „I give you everything I got. Trying to hold on. To your precious love” śpiewał Michael w tle, a ja poczułam jak łzy zbierają mi się pod powiekami. Przełknęłam wielką gulę, która teraz była w moim gardle.
- Tak Louis. Tak – wyszeptałam, a Lou włożył pierścionek na mój palec i wstał z piasku. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam namiętnie w usta, a łzy spływały z mojej twarzy.
- Kocham cię Emily.  – powiedział chłopak i okręcił mnie wokół własnej osi.
- Ja ciebie te kocham Louis – odpowiedziałam, a brunet złączył nasze usta w pocałunku. Kurwa… dacie wiarę?
                                                        *Następnego dnia rano*
Nie mogłam w nocy spać. Wróciliśmy do domu koło 23:00, a godzinę później Louis już smacznie chrapał. Cholera jasna, nie mogłam zasnąć! Wszystkiego próbowałam! Ciepłe mleko, spokojna muzyka, opowieści Liama nagrane w celach usypiających, nic! Zbyt dużo wczoraj się stało. Spojrzałam na pierścionek na moim palcu i uśmiechnęłam się delikatnie. Wygramoliłam się po cichu z łóżka i zeszłam na dół w celu zrobienia śniadania. Wyciągnęłam jajka, pokroiłam cebulę i zabrałam się za robienie jajecznicy, gdy do domu weszli Niall i Kate. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo na mojej szyi uwiesiła się brunetka.
- Jak ja się cieszę! Oświadczył się, nareszcie! Pokazuj pierścionek! – powiedziała i chwyciła moją rękę, na której znajdowała się owa rzecz. – Jest piękny. Też bym tak chciała!
- Tak, tak, ale możesz mi wyjaśnić … SKĄD TY WIESZ? – zapytałam nieco zdenerwowana i spojrzałam to na Kate, to na Nialla, który swoją drogą wyglądał na zamyślonego.
- Louis mi puścił esa wczoraj wieczorem, że się oświadczył, a ty przyjęłaś. – powiedziała i napiła się wody, która stała na blacie. Wyłączyłam ogień pod jajecznicą i uśmiechnęłam się chytrze.
- Oh, okay. A jak tam wasze bzykanko? – zapytałam, a Kate wypluła całą wodę przed siebie. Niall zaczął się śmiać, ja zresztą też. – Czy w nocy też plułaś czymś, if u know what i mean?
- Emily, trochę ogłady! – powiedziała i spojrzała na mnie zła.
- Czyli loda mu nie robiłaś? Chociaż z tym do ślubu zaczekajcie! – powiedziałam ze śmiechem i otarłam łzę spływającą z policzka.
- O boże, nie gadam z tobą! – powiedziała z udawaną złością i poszła na górę z walizką. Spojrzałam na Nialla, rozbawionego tą sytuacją.
- Wyruchałeś mi przyjaciółkę, jak mogłeś!
- Sama chciała!
- Zmusiłeś ją farbowany popaprańcu! Pewnie pokazałeś jej jakiegoś pornosa – powiedziałam, a Niall zaczął się śmiać. Nagle się uspokoił i spojrzał na mnie.
- Nie miałabyś ochoty na mały poranny… - zaczął jednak mu przerwałam.
- Seks? Chętnie, jestem na głodzie – wyszeptałam mu do ucha i przygryzłam jego płatek. Obleciał go dreszcz i spojrzał na mnie.
- Mrr… - powiedział i oboje wybuchliśmy najgłośniejszym śmiechem świata. W końcu ogarnęliśmy się i Niall spojrzał na mnie. –Chodziło mi o jogging. 
- A wiesz, że chętnie? Dawno już nie biegałam. To za 30 minut na dole? – zapytałam, a Niall pokiwał głową. Poleciałam na górę i zobaczyłam, że Louisa już nie ma w łóżku. Pewnie jest u Kate. Szybko ubrałam się w to, wykonałam poranną toaletę i związałam włosy w kucyk, po czym zeszłam na dół. Tam czekał już Niall w sportowym stroju (lolz pierwszy raz go widzę w luźnych dresach, a nie w rurkach) i na mój widok uśmiechnął się. Wyszliśmy z domu i spojrzeliśmy na siebie. 
- Kto ostatni w parku przy ławce na której się poznaliśmy, stawia temu drugiemu obiad w McDonald’s – powiedział Niall, a ja pokiwałam głową i uśmiechnęłam się szeroko. – 3…2…1…START! – krzyknął i ruszyliśmy. Oczywiście ja i moje zajebiste nogi, byliśmy pierwsi, a Niall z zadyszką jak 100 latek bo ostrym seksie przybiegł zaraz za mną i oparł się o ławkę. 
- Sam chciałeś indyku! – krzyknęłam w jego stronę i wystawiłam język. Horan parsknął śmiechem i westchnął głęboko.
- No to tak jak obiecałem… zapraszam! – powiedział i po kilku minutach byliśmy już pod MD. Stanęliśmy przed kasą i spojrzałam na menu. – To co dla ciebie?
- Dla mnie sałatka z sosem winegret i duża pepsi. A ty? – zapytałam, a po chwili zorientowałam się, że to pytanie było błędem. Nialler odchrząknął i poprawił bluzę.
- A więc: duże frytki, nugetsy, hamburger z podwójnym mięsem, cheeseburger z podwójnym serem, happy meal powiększony o zestaw kurczaczków, dużą colę i sernik z wiśniami. Aha! I do zestawu happy meal poproszę tego fajnego pieska zabawkę co tak śmiesznie główką rusza… wie pani… ten taki… bum, bum, bum … on tak rusza… tak kiwa się…- powiedział Niall i wybuchnęłam śmiechem. Sprzedawczyni patrzyła na blondyna z przerażonym wzrokiem, a ja śmiałam się co raz bardziej.
- Ale proszę pana … zestaw happy meal z zabawką jest do 12 lat… - wyszeptała przerażona, a ja oparłam się o blat i próbowałam przestać się śmiać.
- Słucham?! Do 12 lat?!  A pani myśli, że ile ja mam? 13! Ha! Tego się pani nie spodziewała, prawda? – powiedział, a ja znów wybuchnęłam śmiechem. Ekspedientka już nic nie mówiąc, wystawiła rachunek i Nialler posłusznie zapłacił. Po chwili przyszło nasze jedzenie. Z małą pomocą jakiegoś pana, zanieśliśmy nasze jedzenie do stolika. Zjadłam trochę sałatki i patrzyłam z ogromnym uśmiechem jak Niall wpierdziela burgera. Jezus Maria, ten to ma napęd!
- I jak się czujesz jako narzeczona? – zapytał blondyn, gdy wreszcie wcisnął to tłuste świństwo.
- Szczerze? – zapytałam, a Niall uśmiechnął się w moją stronę.
- Ze mną zawsze.
- Czuję się trochę… uwiązana. To nie jest tak, że ja nie kocham Lou – bo kocham. Ale… zawsze byłam wolna, mogłam robić co chcę. A teraz… no cóż, nie mogę – powiedziałam, a chłopak pokiwał głową ze zrozumieniem. Nagle do stolika podeszło kilka dziewczyn, proszących Nialla o autograf. – Może zdjęcie?
- Mogłabyś? – zapytała podekscytowana dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się szeroko i zrobiłam im zdjęcie. Podziękowały i oddaliły się.
- Ah Niall, ty i te twoje fanki. Jesteś pożądany niczym 0,7 na spotkaniu anonimowych alkoholików –powiedziałam, a Horan wybuchnął śmiechem. Zjadł jedną frytkę i spojrzał na mnie.
- Wracając do sprawy… skoro tak się czujesz, czemu przyjęłaś te oświadczyny?
- Bo go kocham, to jasne jak słoneczko! A tak w ogóle … wiesz kogo spotkałam wczoraj w Tesco?
- Nie, kogo? – zapytał i napił się coli.
- Mike – powiedziałam, a Niall wypluł wszystko przed siebie. Wiecie jak ja kocham patrzeć jak ktoś czymś pluje? #lol
- Co!? Co on tu  robi?! Zrobił ci coś!? Zabiję go! – zaczął wykrzykiwać, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Nie nic nie zrobił, ogarnij! Przyszedł, przeprosił i tyle. Spokojnie, bo ci dym z uszu leci, patagłupku. Idziemy się przejść? – zapytałam a blondyn w odpowiedzi parsknął śmiechem i zjadł ostatnią frytkę. Wstaliśmy od stolika i wyszliśmy na zewnątrz. Swoją drogą… wtf jak on tak szybko to wszystko zjadł!? Doszliśmy do huśtawek i usiadłam na jednej, a obok spoczął Horan.
- Chciałbym się oświadczyć Kate – powiedział, a ja spojrzałam na niego. TAK JAK PRZEWIDYWAŁAM. 
- To dobrze – wyszeptałam i zaczęłam się delikatnie bujać. – Tylko musisz wymyślić coś super. Zgwałć ją tym pierścionkiem.
- Jasne, na pewno tak zrobię! – powiedział ze śmiechem i spojrzał na mnie. – A ty nie wydajesz się tym faktem ucieszona.
- Nie? To patrz na ten uśmiech! – powiedziałam i wyszczerzyłam zęby w sztucznym uśmiechu. – Po prostu… wszystko się zmienia i tyle.  
- Widzisz, ja bardzo chciałbym oświadczyć się Katie, ale boję się, że to za wcześnie. Poczekam z tym jakiś czas.
- I dobrze! Nie warto robić wszystkiego pochopnie. Musicie pobyć trochę razem i tyle. E… czy to nie Harry tam idzie? – zapytałam nagle i spojrzałam na szarą postać idącą w naszym kierunku.
- Chyba tak, ale wygląda trochę jak babcia ze straganu lub jak przemoczony kot – powiedział Nialler a ja zaczęłam się śmiać.
- No dzięki, słyszałem to! Wiecie skąd wracam? – zapytał lekko oburzony Harry, a my z Niallem spojrzeliśmy na siebie znacząco. Czas na nasz standardowy żart – wytrącenie przyjaciół z równowagi.
- U fryzjera by w końcu zrobili ci coś z tym baranem na głowie? – zapytał Niall, a ja nakryłam usta ręką.
- Nie, byłem…
- U rolnika by dowiedzieć się jak to się stało, że jesteś takim kapuścianym głąbem? – powiedziałam, a Niall parsknął śmiechem.
- Nie! I… wtf? Byłem u…
- U rzeźnika zapytać się dlaczego twoja była dziewczyna jest takim pasztetem?
- Nie! Do cholery! Byłem u Louisa i powiedział mi, że oświadczył się Kate! Dacie wiarę?- zapytał Harry, a my z Niallem spojrzeliśmy na siebie i wybuchliśmy śmiechem.
- A nie czasem Emily? – zapytał blondyn i spojrzał na przyjaciela.
- A ty wiesz, że możesz mieć rację? – powiedział loczek, a ja poklepałam go po plecach i ruszyliśmy w stronę domu. Harry poszedł do mojego mieszkania gdzie aktualnie mieszkał. Weszłam z Niallem do środka gdzie zastałam Louisa wpatrującego się w Kate która kroiła pomidory.
- Ee.. Siemka – powiedziałam a Lou nagle podskoczył, podszedł do mnie i …pogłaskał mnie po ramieniu. Da fak? To jest powitanie narzeczonego z narzeczoną? Super! Dobrze, że nie poczochrał mnie po głowie i nie powiedział „dobry piesek”. – Idziemy na górę Lou?
- Mhm, tak – powiedział i uśmiechnął się do Kate, po czym udałam się razem z nim na górę. Odwróciłam się jeszcze za siebie i zobaczyłam Nialla posyłającego w moją stronę zdziwione spojrzenie. Weszliśmy do pokoju i od razu położyliśmy się na łóżku. Tommo złapał na telefon i ciągle pisał esemesy, a ja leżałam jak ta kłoda. Ja się pytam, co mu odbija!
- Z kim tak piszesz?
- Z Kate! Wiesz, co mi napisała? – zapytał, jednak chyba nie bardzo interesowała go moja odpowiedź bo wrócił do pisania.
- Kocham cię. – powiedziałam, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi. On mnie nie słucha!- Mam romans z Niallem, mamy trójkę dzieci, 10 minut temu uprawialiśmy dziki seks w twoim aucie.
- Super kochanie – powiedział wciąż wgapiony w ekran telefonu. Wstałam zła z łóżka i weszłam do łazienki, po czym wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam się w coś normalnego. Wyszłam z pomieszczenia, jednak on chyba w ogóle nie zauważył mojej nieobecności. Opuściłam pokój trzaskając przy tym drzwiami i usiadłam na kanapie w salonie. Z góry zszedł Niall i usiadł obok mnie.
- Co się stało?
- Louis mnie wkurzył. Tak bardzo mnie nie słuchał, że nawet się nie przejął tym, co powiedziałam czyli, że ja i ty mamy romans i trójkę dzieci.
- Jezus Maria… mamy trójkę dzieci!? – zapytał Niall i obydwoje wybuchliśmy śmiechem. Co jak co… ale Louis zachowuje się dość dziwnie. Nie wiem co jest nie tak… lol!
                                                                             
                                                                              ***

Od autorki: Siemano czekotuby! Urwanie głowy mam, komu je dam! Tak w ogóle to mnie tutaj tak naprawdę nie ma, bo teraz jestem na weselu, ale wszystko przygotowane jest wcześniej. Badum tss *aplikacja werblowa*. W każdym razie jak widzicie Louis i Emily, lub jak wolą shipperzy Lemily, się zaręczyło! Ale moi kochani, najmilsi i w ogóle <69 chyba nie był to dobry pomysł! Dlaczego pytacie? Dla tego, że… shh! Nie powiem! Do zobaczenia w nowym rozdziale kurczaki! Wasza Maddie xxxx Limit = 25 komentarzy :) x

niedziela, 7 kwietnia 2013

Rozdział 38


Obudziłam się na podłodze… zimnej podłodze. Wait a minute! Dlaczego do cholery obudziłam się na podłodze?! Myśl… Wesele, wódka, taniec, Jack Daniel’s, śpiewy, wino, wygłupy, likiery, urwany film…. o.O Boże! Ja się staczam! Półprzytomna rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale niestety to nie pomogło mi zidentyfikować miejsca mojego pobytu. Gdzie ja wylądowałam? Po chwili pojawiła się Emily… Jest dobrze, nie jestem sama.
- Wiemy, co wczoraj robiliście –wyszeptałam przypominając sobie urywki wczorajszej nocy - Zabezpieczyliście się chociaż? – Ems parsknęła śmiechem
- TAK, MAMO – odpowiedziała między napadami. Nie no bardzo śmieszne! Ja tylko się troszczę.
-LOUIS! – krzyknęłam widząc chłopaka w progu. Pożałowałam tego, bo pulsujący ból w skroni dał o sobie znać – Zabezpieczaliście się?- zapytałam podejrzliwie, a Ems nie mogła opanować głupawki.
- Yyy…. No bo ten… Tak – powiedział speszony sytuacją, a po chwili też zaczął cieszyć ryjek.  Zorientowałam się, że obok mnie coś się rusza.
- Horan pobudka! – Szturchnęłam chłopaka, który wyglądał jakby uszło z niego powietrze.
- Weź ten młotek!- jęknął zirytowany
- Jaki młotek człowiecze? – zmarszczyłam brwi i nie czekając na odpowiedź próbowałam wstać z posadzki. Musze przyznać, że ta podłoga dziś była naprawdę wyjątkowo śliska…
- Ja się staczam! Ja nigdy tyle nie piłam – wymamrotałam próbując złapać równowagę – Gdzieś mniej więcej pod koniec reżyser mi gdzieś uciekł i film mi się urwał… Not good – złapałam za szklankę wody i opróżniłam ją do samego końca.
- Tylko pomyśl… - blondynka zarzuciła mi rękę na ramię – Pijacy może żyją dwa razy krócej, ale za to widzą dwa razy więcej… Paczaj ile korzyści!
- LUDZIE! JEZU! WIECIE, CO SIĘ STAŁO?! – Do kuchni wpadł Zayn w samym ręczniku –PADA W ŁAZIENCE, CZAICIE?! TO CUD! – Krzyczał jak opętany
- Ehkem… Wiesz Zayn.. Zazwyczaj normalni ludzie mówią na to prysznic – Tommo uśmiechnął się sztucznie w stronę przyjaciela, a ten jakby uświadamiając sobie, co powiedział zrobił się czerwony jak burak. Jakąś godzinę później w miarę naszych możliwości ogarnęliśmy się trochę, ale to graniczyło z cudem. Mój telefon zawibrował, na co jęknęłam i niechętnie przystawiłam aparat do ucha.
- Taa? – Mruknęłam nie mając siły na więcej – Jak? Gdzie? Kiedy? Teraz? Żartujesz?! – pytania z moich ust wylatywały niczym z karabinu maszynowego.
- Fajnie się siedzi, ale musimy iść…- oznajmiłam po zakończeniu rozmowy, a każdy przyglądał mi się z uniesionymi brwiami – Dzwonił Liam… poprawiny są – przeczesałam palcami włosy i zastanawiałam się, jak przeżyję kolejne kilka godzin na Sali.
- Jakie poprawiny?! Ja nie mam siły! – jęknęła sfrustrowana Emily, a reszta przytaknęła
- Nie chcę nic mówić, ale… - zaczęłam wstając z krzesła - … ale wiecie ile jeszcze zostało Jack’a Daniels’a ? – odparłam z uśmiechem, aby jakkolwiek zmusić ich do ruszenia szanownych czterech liter.
- Spotykamy się przy samochodzie! – Blondynka niczym z procy wyleciała z kuchni, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie. Zawsze działa…
***
- Jedna baba drugiej babie wsadziła do … - Lou, Niall i Zayn stali właśnie na scenie i odstawiali jakieś dziwne tańce dzieci słońca. I pomyśleć, że kilka godzin temu zdychali na kaca…
- Faceci są dziwni..- Emily uwiesiła mi się na ramieniu i ze zmarszczonym czołem przyglądała się wygłupom chłopaków – są dziwni, ale zabijają robaki… Nie lubię robaków – pokręciła głową i zachichotała.
- Wiesz, co?- podniosła głowę i dokładnie mi się przyjrzała – Co mówi lama do lamy? – zadała mi pytanie, ale niestety nie skumałam, o co jej chodzi – Chlamy! – Zaczęła się śmiać z własnego żartu. Faza życia, za dużo whiskey
- Taki suchar, że zasuszyłaś powietrze. Chodź się napić! – Pociągnęłam ją w stronę dobrze zaopatrzonego barku. Dzięki Bogu, że moi rodzice mnie nie widzą, bo chyba wydziedziczyliby mnie z rodziny. Dotąd ja, dobrze ułożona, ugrzeczniona, odpowiedzialna Katie nie piłam, a tu proszę…
Dostrzegłyśmy przy stoliku siedzącego Harrego, który… trzymał banana przy uchu? Stanęłyśmy kawałek dalej i z wyraźnym zdezorientowaniem na twarzy zaczęłyśmy przyglądać się chłopakowi, które nawijał do siebie jak najęty. Po chwili odwrócił się w naszą stronę.
- Oddzwonię później. Chyba się zorientowali, że jestem na haju – powiedział szybko do banana. Boże… jak to brzmi, do banana. Powinnam się w sumie przyzwyczaić, że oni nie są normalni.
Chłopak szybkim i chwiejnym krokiem dołączył na scenę do reszty chłopaków. Potrząsnęłam głową i łapiąc w dłoń szklankę z drinkiem przyglądałam się wszystkim gościom.
- Kobiety są z Wenus, faceci są z Marsa, ale Harry to rzeczywiście jest z Animal Planet – Emily skwitowała całą sytuację, a ja się zaśmiałam.
- Hey! Hey! Hey! Jak się bawicie? Dziękujemy za przybycie! Jesteście świetną publicznością! – Po całej sali rozniósł się echem głos Zayn'a
- To jest wesele człeku! – Louis szturchnął chłopaka, który w efekcie zleciałbym z podestu – Korzystając z okazji chcieliśmy jeszcze raz złożyć życzenia młodej parce! To dla was! Happy birthday… czy co tam się mówi – Lanielle, która właśnie stała z uśmiechem i przyglądała się całej akcji zaczęła się śmiać. Chłopcy wzięli do ręki mikrofony i zaczęli śpiewać:
Let’s go crazy, crazy, crazy
Till we see the Sun!
Everyone else in the room can see it
 Everyone else but you-u
You don't kno-o-ow
 You don't know you’re live while we’re young
And let me kiss you’
*
 Nie wiem, czy mieszanie trzech piosenek było celem zamierzonym, czy po prostu chłopcy po tej ‘libacji’ pozapominali tekstu, ale… całkiem świetnie im to wychodziło i wszyscy głoście zaczęli tańczyć.
- Uwielbiam tą piosenkę, Little Things jest takie wzruszające – usłyszałam głos obok siebie i powoli obróciłam głowę w stronę owej osoby. Obok mnie stała jakaś staruszka… To było dziwne
- Ale to nie jest Little Things – powiedziałam grzecznie wyprowadzając kobietę z błędu
- Jak to nie? Dlaczego Justin nie wybrał tej piosenki?- zmierzyłam ją wzrokiem
- Ale tego nie śpiewa Justin Bieber
- No przecież wiem dziecino, toż to przecież Justin Timbarlake, ta dzisiejsza młodzież…  - chyba przez dobre 5 minut stałam tępo wpatrując się w tą kobietę
- Pani jest kimś z rodziny?- zapytałam po chwili chcąc się dowiedzieć, kto ma taką ..ekhem, ładnie mówiąc dziwną babcię.
- Ja ? – zapytała głupio, a ja spojrzałam jak na kosmitę
- Tak? W końcu przyszła panie na wesele
- Toż to wesele!? Myślałam, że klub Bingo! Tu jest lepiej..Imprezka! –krzyknęła uradowana i po chwili zniknęła gdzieś w tłumie. Jak na babcię to musze przyznać, że kobiecina zwinna.. A może po prostu ja już mam jakieś zwidy? Nie dobre ze mną, bardzo nie dobrze… Jednorożec zawsze mi powtarzał, że powinnam iść do psychiatry…
***
- Nie piję więcej… - Harry opadł na kanapę obok mnie i Niall’a. Siedzieliśmy wszyscy w domu i odchorowywaliśmy ostatnie dwa dni, w których różne trunki lały się strumieniami.
- Naprawdę? A czemuż to Harreh ? – Lou uśmiechnął się cwanie w stronę chłopaka.
- Bo nic nie pamiętam… Obudziłam się dziś rano, wszystko było w jak najlepszym porządku… Nagle Emily pyta się mnie, co ja nad ranem odwalałem – wszyscy spojrzeliśmy na niego z zaciekawieniem – Podobno chciałem iść do parku szukać wioski smerfów – spuścił głowę
- To prawda – Emily przytaknęła loczkowi – Chciałam, żeby mnie ze sobą zabrał to nie…. Bo po co… - powiedziała z przekąsem, a wszyscy wybuchnłęiśmy śmiechem.
- Obydwoje macie porycie – Louis przyciągnął do siebie dziewczynę i pocałował. Oczywiście nie obyło się bez ‘awww’ na ich widok.
- A ja tam nie piję do następnego wesela – odparła dumnie blondynka. Wszyscy wysłaliśmy sobie znaczące spojrzenia.
- To nie tak długo – Hazza dźgnął Tommo w bok, a Zayn odwinął się i walną go w tył głowy mrucząc przy tym ‘idiota’. Emily wysłała pytające spojrzenie chłopakom.
- Na przykład Zayn i Perrie się hajtną, albo Kate z Niall'em. Życie jest pełne niespodzianek, prawda?- Liam próbował uratować sytuację, a mi się chciało śmiać. Coś na wzór kitu z tym teledyskiem. Głupszego tłumaczenia w życiu nie słyszałam. Nagle drzwi wejściowe trzasnęły, a w nich stanęła Jessica. Każdy z nam jęknął pod nosem, a ku zdziwieniu dziewczyna bez żadnego słowa ruszyła na górę. Po jakiś 15 minutach usłyszałam pisk głodnego morsa. Odwróciłam się chcąc zidentyfikować owe zwierzę. A nie… to tylko Jess.
- Wiesz Lou. Musimy to skończyć  -powiedziała z westchnięciem – Nie mogę żyć wiedząc, że zawsze byłabym tą drugą… Przykro mi… - Ciągnęła za sobą dwie walizki. Wyprowadza się! YAH!  Louis stanął naprzeciwko niej. Położyła mu dłoń na ramieniu. O co tej lasce chodziło ?
- Ale Jessica… - jak się domyślam chciał jej powiedzieć, że zerwali dwa dni temu, ale uciszyła go gestem ręki
- Nie Louis… musimy to skończyć tu i teraz.. To nie ma sensu – pokręciła głową i przygryzła wargi.
- Jess, ale… - zaczął i kolejny raz nie było mu dane dokończyć
- Wiem, że będzie Ci ciężko się z tym pogodzić, ale tak właśnie trzeba… - westchnęła z rezygnacją i otarła teatralnie łzę z policzka
- Tu masz klucze – dała mu przedmiot do ręki – Żegnaj Louis – pociągnęła nosem – Nie utrudniaj tego i nie idź za mną, to koniec – wzięła swoje torby i ruszyła w kierunku drzwi.
- Może Cię odprowadzić?- Powiedziała kpiąco Emily. Jess zmierzyła ją od góry do dołu, po czym wyszła.
- Czy ona właśnie ze mną zerwała? –Zapytał głupkowato Louis – o ile dobrze pamiętam skończyłem z nią dwa dni temu… - podrapał się po karku i przeczesał ręką włosy
- Nie martw się kochanie… Pomogę Ci się pozbierać po tym rozstaniu… - Ems teatralnie zarzuciła włosami, po czym uwiesiła się na szyi bruneta i złączyła ich usta.
***Miesiąc później***
Lanielle po ślubie już miesiąc… Państwo Payn’e.. Jak to pięknie brzmi, czyż nie? Równie świetnie będzie prezentowało się państwo Tomlisnon, gdyby tylko Tommo ruszył dupę i się oświadczył Emily. No, ale dobra… Cały czas zastanawiał się, w jakim efektownym stylu to zrobić i to go trochę usprawiedliwia. Ale niech się chłopak weźmie w garść, bo wieki miną na jego myśleniu. Uwielbiałam obserwować ich związek. Ich niektóre kłótnie czy konwersacje były bardzo interesujące.
‘- Nie gadam z Tobą!
- Wypchaj się!
- Powiedziała, co wiedziała
-Pajac!
- Księżniczka!
- Palant!
- Czubek!
- też Cię kocham… ‘

Eh… są tacy uroczy. Serio się uzupełniają. A to co było.. Każdy popełnia błędy, ale ta dwójka naprawdę do siebie pasuje… A ! Zapomniał wspomnieć. Lanielle wczoraj pojechała w podróż poślubną. Do tej pory nie mieli jak, bo Dan miała próby do teledysku, a zespól miał kilka koncertów i wywiady. Dzięki temu, że ponad dwa tygodnie będą się wylegiwać w Hiszpanii wszyscy mają wolne. Zayn postanowił, że pojedzie razem z Perrie do Nowego Yorku, gdzie jej zespół daje koncert.
- Katie, Niall…. – Louis przeciągle powiedział nasze imienia, a na jego ustach widziałam błagalną minkę.
- Co chcesz Tommo?- Westchnęłam, chcąc jak najszybciej poznać zamiary chłopaka.
- No bo chodzi o to, że… - zaciął się nie wiedząc, czy może dalej kontynuować. Ponagliłam go gestem ręki – Skoro my mamy wolne to tak sobie pomyślałem, że… - znów się zatrzymał, a ja wywróciłam oczami – możecie gdzieś wyjechać? –wypalił nagle, a ja się skrzywiłam
- um..co?- zapytałam nie wiedząc dokładnie, o co mu chodzi.
- Chciałbym mieć wolną chatę, żeby… - obejrzał się dookoła czy nikogo nie ma – no chciałbym się w końcu oświadczyć Ems – ściszył głos, a na moich ustach zaczął błąkać się uśmiech.
- Chcesz się nas pozbyć? –zapytałam podejrzliwie dokładnie przyglądając się jego twarzy
- Tak? – powiedział ze zwątpieniem – Bo u Emily jest Harry i…. no wiecie… - wyraźnie się zmieszał
- Okey – odparł Niall jak gdyby nigdy nic, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Naprawdę? – na ustach Tommo wykwitł uśmiech, a blondyn mu przytaknął
- Co zamierzasz robić przez ten czas?- mruknęłam trochę zdezorientowana. Niestety w odpowiedzi dostałam tylko buziaka.
***
- Co my tutaj robimy?! – wykrzyknęłam, kiedy dzień po naszej rozmowie staliśmy przed wejściem na lotnisko.
- Jak to co? Lecimy !- pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się szeroko.
- Wiedziałaś ! - powiedziałam oskarżycielsko i wskazałam palcem na Emily, która przyglądała się mojej minie
- No oczywiście! Gdybyś wiedziała, to byś nie poleciała – wystawiła język w moi kierunku
- Pewnie, że nie bym nie poleciała!- założyłam ręce na piersi i wzięłam głęboki oddech.
-
Dobrze się czujesz ? Może .. torebeczkę ? Mały paw cię rozluźni – zaśmiała się i przytuliła do Lou. Dokładnie to samo powiedziała, kiedy siedzieliśmy w samolocie do Anglii… Wspomnienia.
- Bardzo śmieszne! – Przytuliłam ją do siebie
- Miłej zabawy życzę – wysłała mi buziaka w powietrzu, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy na odprawę.
- Niall?- Zapytałam nieśmiało, a ten przeniósł na mnie wzrok
- Gdzie my właściwie lecimy?- Chłopak się zaśmiał
- Do Irlandii kochanie, cieszysz się?- Odpowiedział jak gdyby nigdy nic splatając nasze place razem.
***
Żyję! Czaicie to? Nic mi nie jest, wysiadłam z samolotu! Szczerze muszę przyznać, że mogłabym się do tego przyzwyczaić. Teraz tylko została do pokonania droga do Mullingar. Dopiero w tej chwili do mnie dotarło, że ja mam poznać jego rodzinę. Od czasu, kiedy jesteśmy razem jakoś nie złożyło się nasze spotkanie.
-Niall ja nie chcę- jęknęłam, kiedy wjechaliśmy na ulicę, gdzie stał jego dom
- Będzie dobrze – położył dłoń na mojej, drugą trzymając na kierownicy
- A co jeśli mnie nie polubią?- ze strachu przygryzłam dolną wargę i zaczęłam nerwowo kręcić się na siedzeniu.
- Polubią, będzie świetnie – odparł gasząc silnik. Spojrzałam na niego z wytrzeszczonymi oczami. Chłopak pokiwał głową na znak, że dojechaliśmy. Niepewnie otworzyłam drzwi i wysiadłam. Wpatrywałam się w okolice i śmiało mogę powiedzieć, że wyglądała tak, jak jedna z filmów.
Blondyn złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do drzwi. Schowałam się za jego plecami, kiedy nacisnął dzwonek. Zachowywałam się ja dziecko.
- Jesteście już! Czekaliśmy na Was! – do moich uszy dobiegł czyjś przyjazny głos. Domyśliłam się, że to musi być jego mama. Nieśmiało zrobiłam dwa kroki w przód, a moim oczom ukazała się przyjemna twarz kobiety
- ty musisz być Katie, Niall tyle mi o Tobie mówił – uśmiechnęłam się pod nosem słysząc to i kątem oka zauważyłam, jak chłopak się czerwieni. Maura przyciągnęła mnie do siebie mocno przytulając. Ten gest dodał mi trochę otuchy. Gestem dłoni wskazała, że mamy wejść do salonu.
- A więc to jest ta dziewczyna, o której Niall nie może przestać mówić – ojczym blondyna, Chris przywitał się z nami i niepewnie usiadłam na kanapie.
- bardzo ładny dom – przełamałam swoja nieśmiałość i szeroko się uśmiechnęłam.
- Dziękuję kochanie – odwzajemniła mimikę, a Niall szepnął mi na ucho ‘Mówiłem, że będzie dobrze’
***
Minęły dwa dni odkąd jesteśmy w Irlandii. Musze przyznać, że coraz bardziej zaczynało mi się tu podobać. Jak się dowiedziałam od Louisa jeszcze nie zebrał się na odwagę… Mam nadzieję, że wyrobi się jednak przed naszym powrotem… Dzisiaj miała być rodzinna kolacja. Przez 15 minut szukałam czegoś odpowiedniego, w co mogłabym się ubrać. W końcu postawiłam na to, rozpuściłam włosy oraz delikatnie się pomalowałam, aby zrobić jak najlepsze wrażenie. Niepewnym krokiem zeszłam do kuchni, gdzie mama Niall’a przygotowywała różne pyszności
- Mogę w czymś pomóc?- zapytałam nieśmiało
- Nie, dziękuję. Wszystko już prawie gotowe, tylko ustawiać na stół – pokiwałam głową i oparłam się o blat szafki.
- Bardzo się cieszę, że mogłam państwa poznać – kobieta uśmiechnęła się do mnie ciepło i po raz kolejny przytuliła się do mnie.
- Dobrze, że mój syn znalazł sobie normalną dziewczynę – zarumieniłam się
Nawet się nie zorientowałam, kiedy zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim. Maura opowiadała mi o dzieciństwie Horana, a ja w pewnych momentach nie potrafiłam opanować śmiechu.
- […] albo gdy w wieku 4 lat przebrał się za jednego z teletubisi.. – uwielbiałam słuchać jej opowieści, przynajmniej dowiedziałam się wielu interesujących rzeczy. Podczas gdy ja wraz z mamą Niall’a zwijałyśmy się ze śmiechu, blondyn stał w drzwiach i wszystkiemu się przyglądał.
- Z czego się śmiejecie?- uśmiechnął się zachęcająco. ‘Rzuciłyśmy’ sobie spojrzenia nie wiedząc, czy wyznać prawdę.
- Miałeś ciekawe dzieciństwo – odparłam dając mu buziaka w policzek.
- Mamo! Jak mogłaś? – mruknął z niezadowoleniem – Nic już lepiej nie mów, kompromitujesz mnie..-
kobieta przez śmiech przytaknęła lekko głową.
- Potem Ci pokażę album ze zdjęciami – szepnęła mi na ucho, po czym ulotniła się z kuchni.
***
Wieczór przebiegał w miłej atmosferze. Oprócz nas przyszedł brat Niall’a z dziewczyną, babcia oraz dwie ciocie z rodzinami.  Po jakimś czasie się rozluźniłam i starałam się brać czynny udział w rozmowie. Do czasu, kiedy temat zboczył na mnie i Niall’a. Zaczęli obstawiać kiedy weźmiemy ślub i myśleli już nad prezentem weselnym. O ile dobrze słyszałam do wyboru był dom na Majorce, w Ameryce lub samochód … Na początku mnie stresowała ta dyskusja, ale po chwili jakoś mi przeszło.
- Kupią nam dom na Majorce, a zgodzę się na ślub – wyszeptałam do ucha blondyna, a ten się zaśmiał. Sięgnęłam po szklankę z sokiem pomarańczowym i upiłam łyk.
- Ja postawię na coś oryginalnego, nie na jakiś dom… Urządzę im pokój dla dziecka! – jedna z ciotek klasnęła w dłonie, a ja zakrztusiłam się piciem. Niall gorączkowo zaczął klepać mnie po plecach, a ja ledwo złapałam oddech. Nikt jednak nie zwrócił uwagi na mój stan, bo w dalszym ciągu słyszałam pojedyncze słowa takie jak ślub, wesele, podróż poślubna, samochód, dom, bliźniaki…
- Niall… widzę, że Katie jest zmęczona.. idźcie spać – mama chłopaka urwała te wszystkie domysły, a ja jej za to bardzo dziękowałam. Widocznie domyśliła się, że dla mnie to nie była komfortowa sytuacja. Powiedziałam jej bezgłośne ‘dziękuję’ i żegnając się ze wszystkimi ruszyliśmy po schodach do pokoju chłopaka.
- Przepraszam Cię za nich – wyszeptał zamykając za sobą drzwi. Spuścił głowę i potarł dłonią oczy.
- Było naprawdę miło, fajnie się bawiłam – odparłam optymistycznie, a ten przeniósł na mnie swoje niebieskie tęczówki.
- Wiem, że tak nie było ale… dziękuję – uśmiechnął się szeroko – Kocham Cię – wyszeptał prosto w moje usta.
- Ja Ciebie też – odparłam zgodnie z prawdą i złączyłam nasze wargi. Nasz pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej zachłanny. Poczułam jak ręce chłopaka wędrują wzdłuż moich pleców i zatrzymują się na pośladkach. Nie odrywając się od siebie zrobiliśmy kilka kroków w tył tak, że poczułam łóżko pod kolanami.
- Niall – wyszeptałam, kiedy zorientowałam się do czego to zmierza– ale… mówiłeś, że poczekasz do ślubu i w ogóle.. – powiedziałam próbując uspokoić oddech.
- Ja tak mówiłem? – zmarszczył brwi – nie przypominam sobie – uśmiechnął się zadziornie i ponownie złączył nasze usta, a ja wplotłam palce w jego włosy.
- Jesteś pewna? – zapytał z troską w oczach, a ja pokiwałam delikatnie głową. Chwilę potem ściągnął moją marynarkę i zszedł pocałunkami na szyję i… oh, nie będę się tak rozpędzać… Przecież wy nie chcecie znać dalszych szczegółów, prawda?

                                                                             ***

Od autorki:
No heey! ♥ Zaskoczeni końcówką ?! Ja tak... Jeszcze o tym nie myślałam, ale zainspirowały mnie komentarze pod ostatnią notką ;D Wiem, że nie byliście zainteresowani, co dalej, więc urwałam... kolejnym argumentem jest to, że nie do końca ta scena wszystko wyjaśnia, więc.... Dobra... mam nadzieję, że Was nie zanudziłam ;3
Limit=25 komentarzy :) 
Lots of love ♥ ~ Maddix



*pomieszane piosenki 1D - WMYB, LWWY & KY