niedziela, 28 października 2012

Rozdział 15


 Rozdział dedykowany Nathie <3 Dziękujemy za tyle dobrych słów misiaku  <3

Ja naprawdę nie miałam już sił. Wola walki ustąpiła wtedy kiedy zemdlałam. Mój plan był prosty – jeśli go nie uratują, zażyje jakieś tabletki i gra skończona. Umrę przy nim  i dla niego – takie były moje założenia. Jednak... bóg istnieje... zostawił go dla nas.
- Wiedziałem, że nas nie zostawi. – powiedział Harry, a ja spojrzałam zdezorientowana w stronę łóżka Louisa. Miał otwarte oczy i delikatny uśmiech na ustach.
- Nigdy Harreh, nigdy. – powiedział Lou i uśmiechnął się szerzej. Harry rzucił się na niego, przytulając go z całych sił, a w całej sali rozległ się zmęczony, lecz donośny, śmiech Tommo. Po kolei przytulali go wszyscy – od szczęśliwego Nialla do roześmianej Dan. Kiedy już wszyscy go przytulili, ja stałam wciąż sparaliżowana. Wszyscy spojrzeli na mnie z błyskiem w oku. Uśmiechnęłam się tylko nieśmiało do Louisa i pomachałam delikatnie. Głupio mi było jakoś tak.
- Cześć.. miło widzieć twój uśmiech, wiesz? -  powiedziałam a Louis jeszcze szerzej się uśmiechnął. Harry podszedł do mnie i potrząsnął mną.
- Tylko tyle masz mu do powiedzenia? Po tym co sobie powiedzieliście wcześniej? – zapytał Harry szczęśliwy i zdezorientowany równocześnie. Louis zrobił pytającą minę.
- Kiedy wcześniej? Ja nic nie pamiętam... – powiedział, a Harremu opadły ręce. Wszyscy spojrzeli na mnie wzrokiem mówiącym "Spokojnie, Em na pewno sobie przypomni".  Lekarz odchrząknął i spojrzał pocieszająco na mnie.
- No cóż... jak mówiłem wiara jest silna bronią. W każdym razie zabieram go teraz na badania. – powiedział i szybko dwie pielęgniarki przesadziły go na wózek, po czym wyjechali z sali. Rzuciłam się na łóżko i westchnęłam ciężko.
- Emily, na pewno sobie przypomni… nie mógłby zapomnieć o czymś tak ważnym. – powiedziała Kate i usiadła obok mnie.
- A wiecie co? Może to i lepiej, że nie pamięta... był na jakimś haju, pewnie nawet nie mówił prawdy. – wyszeptałam a Liam szturchnął mnie lekko.
- Przestań tak mówić! On cię kocha, i ty jego też. – powiedział, a Dani pokiwała głową. Akurat w tym momencie pielęgniarki z powrotem przywiozły Lou. Szybko się ulotniły, a Louis spojrzał na mnie.
- Kogo kochasz? I kto kocha ciebie? – zapytał i spojrzał po nas wszystkich. Zayn wyrywał się do odpowiedzi jednak rzuciłam w niego poduszką.
- Moją maskotkę. Tak, tak. – powiedziałam, jednak było widać, że mi nie uwierzył. – Tak właściwie... czemu tak szybko z tego badania wróciłeś?
- Sala była zajęta. – odpowiedział oschle i delikatnie podniósł się, przechodząc na łóżko. – Może pojedziecie do domu? Wyglądacie na przemęczonych.
- Ja zostaję. – powiedziałam, jednak Louis szybko zaprzeczył.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. – powiedział i nawet nie patrząc na mnie, pomachał reszcie i odwrócił się plecami do nas. Wyszliśmy z sali a ja byłam zdziwiona i zła.
- Co mu odbiło co? Dlaczego stał się taki oschły w stosunku do mnie? – pytałam kiedy wsiadaliśmy do auta. Niall spojrzał na mnie sceptycznie i uśmiechnął się kpiąco.
- Emily, pomyśl jak on się poczuł, jeżeli dowiedział się, że ty kogoś kochasz?
- Ale przecież chodzi o niego!
- Ale on o tym nie wie! Ma pewnie teraz złamane serce, ot co. – powiedział a wszyscy wydali głośne "Właśnie!". Spojrzałam na nich i westchnęłam.
-Może macie racje... ale brak mi odwagi, żeby powiedzieć mu co czuję.
- Skarbie, wtedy powiedziałaś, teraz też ci się uda. - powiedział Zayn i akurat dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Liam z Dani udali się na spacer, twierdząc, że muszą odreagować. Nasza reszta usiadła w salonie. Niall i Kate rozsiedli się na kanapie, Harry obok mnie na ziemi, a Zayn na fotelu. Spuściłam głowę, a kiedy ją podniosłam, napotkałam wzrok Nialla.
- Czego?
- Głodny jestem. – powiedział i uśmiechnął się wesoło.
- A co ja kucharka? Niech ci Kate coś zrobi.
- Ale ja bym zjadł tacos.
- I co w związku z tym? - zapytałam, a Harry spojrzał na Nialla domyślając się o co chodzi.
- Ty robisz najlepsze tacos! – powiedział a Harry i Zayn pokiwali głowami. Kate spojrzała na Nialla złym wzrokiem.
- Ej!
- Przepraszam Katie, ale… ty za to robisz lepsze kanapki! – powiedział a ja zaczęłam się śmiać. Niall cmoknął Kate w policzek, a ja udałam się do kuchni. Po godzinie na stole stały pyszne tacos. Farbowany chwycił jednego i zaczął mruczeć.
- Ale mi dobrze... jejku Emily… EMILLYYYYYYYYYY! -  zaczął krzyczeć Horan a ja spojrzałam na niego przerażona.
- Doszedłeś już czy nie? – zapytałam a reszta wybuchnęła śmiechem.
- Tak doszedłem. Dziękuję ci za te wspaniałe popołudnie. Nigdy jeszcze tak wspaniale się nie czułem. – powiedział Niall, a Kate strzeliła udawanego focha, bo było widać, że chce jej się śmiać.
- Oh Niall kocie, ty też byłeś wspaniały. Tylko umiesz sprawić, że mogę krzyczeć. Jesz te tacos z taką pasją... mrr. - powiedziałam i znów zaczęliśmy się śmiać. Kate pogroziła mi placem, a ja uśmiechnęłam się szeroko. -  Nie no Katie … Horan jest cały twój!
- No ja myślę! – powiedziała i pocałowali się słodko.
- Zostawmy już temat tacos… Emily... kiedy porozmawiasz z Louisem? – zapytał Harry, a wszyscy spojrzeli na mnie uważnie.
- Nie wiem, może jutro.
- Może? Dziewczyno! Wyjaw wreszcie to co czujesz… dobrze wiesz, że on cię kocha. – powiedział Zayn a ja spojrzałam na niego wesoło.
- Nie mów hop za nim nie skoczysz. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Odstawiłam talerz z tacos i weszłam na górę po schodach. Wpadłam do pokoju mojego i Tommo. Ogarnęłam tu trochę, złapałam koszulkę Louisa ze znakiem supermana na klatce piersiowej  i postanowiłam się umyć. Po 20 minutach, w koszulce Louisa wyszłam czysta i stanęłam jak wryta. Na łóżku siedział Harry i oglądał zdjęcia Tomlinsona.
- Co ty tu robisz? – zapytałam i wytarłam ręcznikiem włosy.
- Nie chciałem siedzieć tak sam u siebie... ale jeśli ci przeszkadzam to...
- Nie no co ty! Wcale mi nie przeszkadzasz. - powiedziałam i uśmiechnęłam się wesoło. Wzrok Harrego spoczął na moim ciele. Był tak przenikliwy, że miałam wrażenie iż widzi moją bieliznę. Zarumieniłam się delikatnie, co Harry zauważył bo szybko odwrócił wzrok.
- Dziękuję ci, że byłaś przy mnie kiedy Louis... kiedy jego stan był zły. – powiedział, a ja usiadłam obok niego i złapałam go za rękę.
- To ja ci dziękuję! Gdyby nie ty to... pewnie byłoby ze mną krucho. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Przytulił mnie mocno i nagle poczułam coś mokrego na mojej koszulce – to były łzy Harrego. Otarłam je z jego policzka i spojrzałam na niego z troską.
- Masz na sobie jego koszulkę... tą z czasów x-factora. Wtedy byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, a on był taki zabawny, spontaniczny. I wszystko się zmieniło odkąd zaczął się spotykać z El... stał się taki sztuczny, nie prawdziwy, taki... nie mój. Ale pojawiłaś się ty... sprawiłaś, że znów się stał tamtym Louisem z czasów XF. Ty sprawiłaś, że ja i on znów jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Dziękuję ci za to Emily, z całego serca. -  powiedział Harry, a ja miałam łzy w oczach. Pogłaskałam go po policzku i przytuliłam mocno.
- Nie ma sprawy Harreh, nie ma sprawy. – powiedziałam i uśmiechnęłam się wesoło. Resztę wieczoru spędziliśmy na pogaduszkach, bitwie na poduszki i śmiechu. Było grubo po 24.00 kiedy poszłam spać. A w nocy śniłam o… uśmiechu Louisa.
                                               *Rano*
Obudziłam się wypoczęta i zadowolona. Dzisiaj miałam prosty plan – porozmawiać z Louisem o tym o czym zapomniał – o miłości. Szybko się odświeżyłam i ubrana w to zeszłam na dół, gdzie czekała już  Kate, Niall i Zayn. Uśmiechnęłam się do nich i złapałam kanapkę z talerza.
- Cześć misiek. Wstałaś w sam raz, właśnie jedziemy do Louisa. Czekamy tylko na Harrego. - powiedział Zayn, a ja pokazałam mu kciuk w górę.
- A Liam i Dani?
- Już tam są. – powiedział i wyszczerzył swoje białe ząbki. Z góry właśnie zszedł Harry, przy okazji potykając się o pudełko z napisem "Niallowe" i prawie się przewracając. Udaliśmy się do samochodu i po 15 minutach byliśmy pod szpitalem. Pod salą czekali już Danielle i Liam  ze złymi minami.
- Ej, ej gołąbki co się stało? – zapytałam, a Liam spojrzał na mnie wściekłym wzrokiem, że aż odskoczyłam do tyłu.
- Pytaj się jego nie mnie. – powiedziała Dan, a ja i reszta wydaliśmy głośne "ŁOT DE FAK?" – Pokłóciliśmy się.
- O co? – zapytała Kate i spojrzała na nich.
- O dziecko. – powiedział Liam, a ja poczułam jak nogi mi miękną. Usiadłam na krześle i spojrzałam na miny pozostałych. Były dokładnie takie.
 - Będziecie mieli dziecko!? – krzyknęłam na cały korytarz, aż wszyscy się na mnie spojrzeli.
- Co? Nie! Jakieś dziecko tu przyszło i się zapytało czy znajdziemy jego mamę. No i się pokłóciliśmy kto go zaprowadzi. – powiedział Li, a ja walnęłam się w czoło.
- Idioci.  – uciął krótko Harry i weszliśmy do sali. Louis siedział na łóżku i czytał jakąś gazetę. Kiedy zobaczył nas uśmiechnął się szeroko. Odłożył gazetę i pomachał nam energicznie.
- Cześć ludzie! Stęskniłem się. – powiedział i uśmiechnął się do wszystkich – ale nie do mnie.
- Cześć Tommo. Co słychać? – zapytałam, a on spojrzał na mnie zły.
- Nagle cię to interesuje? – zapytał zdenerwowany, a ja zrobiłam złą minę.
- Interesowało mnie zawsze! Dla twojej informacji kiedy tu leżałeś, ja siedziałam cały czas przy tobie, pragnąć abyś się wreszcie obudził! – krzyknęłam i kątem oka zobaczyłam jak reszta wycofuje się z sali.
- Uważaj bo ci uwierzę! Na pewno siedziałaś gdzieś z tym gościem, którego "kochasz"! – krzyknął, a ja spojrzałam na niego nieśmiało.
- Masz rację. Siedziałam z nim. Cały czas, nie ruszałam się z miejsca. Ani na krok. – powiedziałam, a on spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Powiedz mi kto to.
- Proszę bardzo. – powiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało. – Louis William Tomlinson.  – kiedy Lou usłyszał swoje imię i nazwisko momentalnie jego twarz przybrała łagodny i zdziwiony wyraz. – Nie pamiętasz tego, ale...  po tym wypadku obudziłeś się na chwilę. Zacząłeś mnie przepraszać i w ogóle... no i... no wiesz... wyznaliśmy sobie miłość. Ja wiem, że byłeś nie w pełni przytomny, więc jeśli po prostu wcale nie czujesz tego co ja to... - zaczęłam ale nie dokończyłam bo Louis podniósł się z łóżka, podszedł do mnie i pocałował z całej siły.  Jego ręce spoczęły na moim pasie, a moje na jego szyi. Trwaliśmy tak złączeni w pocałunku, gdy nagle usłyszeliśmy oklaski.
- NARESZCIE . KURWA NARESZCIE! - krzyknął Zayn i zaczął machać rękami i nogami w przód i tył jakoś tak. Podeszłam do niego i walnęłam go w twarz.
- Dziękuję. Odwala mi.  – powiedział , ale uśmiechnął się przy tym jakoś tak... psychopatycznie.
- Mówcie mi tu zaraz... wyznaliście sobie miłość? – zapytała Kate, a wszyscy zrobili wyczekujące miny.  Spojrzeliśmy po sobie z Louisem i uśmiechnęliśmy się.
- Nie, ale mówię to teraz. Kocham cię Emily. – powiedział, a ja pogłaskałam go po policzku i złączyłam nasze dłonie.
- Ja ciebie też kocham Louis. – powiedziałam, a wszyscy zrobili głośne "aww". Nagle do sali wpadł lekarz.
- Panie Tomlinson?
- Tak?
- Co pan tu robi 
- Stoję?
- Ale powinien pan leżeć?
- Nie?
- Tak?
- Nie?
- Tak?
- Zamknąć się! – krzyknęłam i spojrzałam na lekarza oraz Lou. - Uspokójcie się natychmiast.
- Masz rację Emily. Ale i tak się masz położyć Louisie. -  powiedział lekarz i popchnął go delikatnie.
- Nie? – zaczął Louis, ale tym razem ja go popchnęłam na łóżko. - Teraz ci się zachciało Emily?
- Och zamknij się głupku i odpoczywaj. – powiedziałam i przykryłam go kołdrą, po czym pocałowałam go w usta.
- Ej jak myślicie czy te auto, które chciało potrącić Emily... to było specjalnie czy przypadkowo? – zapytał Harry i spojrzał na mnie, a potem na Louisa.
- Wolałbym myśleć, że to był czysty przypadek. – powiedział Tommo i zacisnął usta w wąską linię. Podeszłam do niego i pogłaskałam po głowie.
- Niestety ja jestem pewna, że to było specjalnie. I nawet wiem kto siedział w tym samochodzie. – powiedziałam a wszyscy spojrzeli w moją stronę. – To była Eleanor. Jestem tego nawet więcej niż pewna. - powiedziałam a wszyscy wydali okrzyk zdziwienia. Louis podniósł się z łóżka i spojrzał na mnie badawczo.
- Jakoś ciężko mi uwierzyć, że mogłaby… przecież ona jest taka kochana, słodka i niewinna. – powiedział Louis, a mnie zakuło serce. Może on nadal ją kocha?
- Tommo pomyśl, jak się poczuła kiedy z nią zerwałeś. Pewnie pomyślała, że to przeze mnie i chciała mnie zniszczyć. Kobieta zraniona jest nieprzewidywalna. – powiedziałam, a Zayn spojrzał na mnie krzywo.
- Jeżeli ty normalnie jesteś nieprzewidywalna to ja nie chcę wiedzieć co będzie jak ktoś cię zrani. – powiedział i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Następne godziny spędziliśmy na śmianiu się, gadaniu i graniu w butelkę. W pewnym momencie poczułam wielką ochotę na kawę.
- Dobra kurczaki, idę po kawę. Chce ktoś coś? – zapytałam i nagle wszyscy zaczęli wykrzykiwać swoje prośby. Zapisałam wszystko na kartce i uśmiechnęłam się. - Kto mi pomoże? – i nagle wszyscy umilkli. Złapałam za ramię Nialla, bo był najbliżej i wyciągnęłam go z sali.
- Dlaczego wzięłaś mnie? Czyż nie jestem za słodki? – zapytał, a ja spojrzałam na niego.
- Nie nie jesteś. A teraz rusz seksowną dupę i chodź! – powiedziałam i poszliśmy w stronę automatów z kawą. Farbowany zarzucał jakimiś żartami  i o dziwo były śmieszne. Nagle stanął jak wryty.
- Ej Nialler co ci jest? Niall? FARBOWANY! – krzyknęłam, a on nagle zatkał mi usta i wciągnął do jakiegoś schowka na miotły. Spojrzałam na niego dziwnie.
- Słuchaj... pragnę ci przypomnieć, że ja i ty jesteśmy w związkach więc nie licz na żaden szybki numerek.
- Emily... że co!? Nie! Tam na zewnątrz jest taka dziewczyna... dokładnie moja była. Ona mnie śledzi od kilku dni, chce żebym znów z nią był. – powiedział blondynek, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- No chyba ją coś boli, ja jej zaraz tu wytłumaczę, że... – i nie dane mi było dokończyć ponieważ drzwi do schowka się otworzyły, a że ja i Niall się o nie opieraliśmy to wypadliśmy na zewnątrz. Spojrzałam do góry. Nade mną stała brunetka, średniego wzrostu. Miała tyle tapety na ryju, że spokojnie mogłam wytapetować nią sobie pokój. Niall podniósł się i podał mi rękę abym ja też mogła.
 - Niall! Ale przypadek! Nie wiedziałam, że cię tu znajdę. – powiedziała plastikowa, a Niall uśmiechnął się krzywo.
- Oczywiście. Margaret, słuchaj przestań za mną chodzić jasne?
- Ale ja chcę tylko, żebyśmy byli znowu razem!
- Odsuń się wyrobie przetwórni plastiku, bo jak zaraz tego nie zrobisz to poczujesz gniew Sparks. – powiedziałam do tej całej Margaret, złapałam kawy i razem z Niallem udaliśmy się w stronę sali Louisa.
- Emily... dzięki.
- Ty mi nie dziękuj, tylko lepiej powiedz to Kate. – powiedziałam i stanęłam przed drzwiami do sali Tommo.
- Nie mogę. Nie chcę, żeby ona się nie potrzebnie denerwowała. – powiedział i stanął naprzeciwko mnie.
- Ale ona musi wiedzieć! – krzyknęłam i spojrzałam zła na niego.
- NIE! – również podniósł głos. Nagle drzwi od sali otworzyły się. W progu stała Kate i Zayn.
- Stało się coś? Czemu się kłócicie? – zapytała Kate i wzięła ode mnie kawy.
- Nie. Nic się nie stało. Jeszcze. - powiedziałam i spojrzałam na Nialla. Dam mu trochę czasu... musi powiedzieć Kate co jest grane. A jeśli nie zrobi tego... to ja to zrobię.
                                                            ***
Od autorki: Siemano kurczęta! Nowy rozdział na blogu i w życiu bohaterów. Jak napisałam na początku, rozdział jest dedykowany Nathie, ponieważ jej komentarz mnie wzruszył i to bardzo <3 Dziękujemy ci skarbie za te miłe słowa xx Dobra, pytania na dziś:
1. Jak myślicie... Louis naprawdę kocha Emily? Czy jednak El wciąż coś dla niego znaczy?
2. Czy Margaret (była Nialla ) namiesza w związku Nialla i Kate?
3. Kto jest waszym ulubionym bohaterem tego opowiadania? 
Do następnego niedźwiadki! <3 

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 14



Białe ściany, ten specyficzny zapach, to miejsce….Cała zapłakana stałam na korytarzu i nie docierały do mnie słowa, że Louis umiera. Chłopaki doskoczyli do Emily, a ja nie mogłam się ruszyć. Kolejny raz mnie sparaliżowało. Nie możemy tracić nadziei ! Jeszcze nic nie jest stracone. Wierzę, że będzie dobrze ! Nie ma innej opcji… Minuty ciągnęły się nieubłaganie. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Tępo wpatrywałam się w drzwi sali, w której lekarze walczyli o życie mojego przyjaciela. "Obudziłam" się dopiero, kiedy lekarz do nas wyszedł.
- Przykro mi… Niestety nic nie mogliśmy zrobić … - patrzyłam otępiała na faceta w białym fartuchu i nie dowierzałam
- Jakie przykro ? Czy pan się słyszy ? Przykro to może być komuś jak ktoś kłamie, a nie komuś kto nie potrafił uratować człowiekowi życia ! Dlaczego nie walczycie ?! Dlaczego ?! – przelałam na niego całą swoją złość i gorycz, która się we mnie nazbierała. Lekarz patrzył na mnie smutnym wzrokiem.
 - Zgon nastąpił… - po tych słowach nie słuchałam już więcej. Zaniosłam się głośnym szlochem i opadłam na krzesła w poczekalni. Spojrzałam na resztę. Emily ledwo stała na nogach, chłopaki przytulali się wzajemnie nie ukrywając emocji i łez spływających po ich policzkach. Dan wtulona w Liam'a zanosiła się płaczem. Obok mnie usiadł Niall, objął mnie ramieniem, a ja mocniej się do niego wtuliłam dając upust wszystkim emocją. Dlaczego teraz ? Dlaczego on ? Miało zacząć się wszystko układać, a posypało się jeszcze bardziej.
***
Zimny, pochmurny dzień. Z nieba leje się deszcz. Może i lepiej, bo rozmywa łzy, które spływają po naszych policzkach. To miejsce, szarość, nicość, głuchość i do nich jedno określenie…cmentarz.
Stoimy tu wszyscy ubrani na czarno i nie możemy uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Przyszło mnóstwo osób, fani, rodzina, znajomi, przyjaciele…Kilka dni temu byliśmy tacy szczęśliwi, a dziś ? Stoimy nad grobem naszego przyjaciela i zanosimy się głośnym płaczem. Ksiądz odmawia jakąś modlitwę, ale nie jestem wstanie jej zrozumieć. Słowa są dla mnie obce, jakby niezrozumiałe. Jego rodzice stoją załamani niedaleko nas i nie dociera do nich, że stracili syna. Jego siostry histerycznie płaczą wtulają się w siebie. Harry zamknął się w sobie. Stoi i tępo wpatruje się w zdjęcie Lou, a po jego policzku spływają nowe łzy. Chłopcy próbują być silni, ale nie udaje im się. Płaczą jak wszyscy. Bądźmy szerzy, wraz z odejściem Louisa zespół przestał już istnieć. Emily stoi z kamienną twarzą i przygląda się pustym wzrokiem w ziemię. Zapewne to zasługa środków uspokajających, którymi ostatnio jest faszerowana. Codziennie od kilku dni zadajemy sobie pytanie 'Dlaczego tam musi być ?' 'Dlaczego Bóg odebrał osobę, która miała przed sobą jeszcze całe życie ? '
Nie wiem ile tak staliśmy. Sekundy, minuty, godziny ? Czas nagle zwolnił, a serce zaczęło wybijać nieregularny rytm. Została tylko naubliża rodzina.
- Muszę się przejść – oznajmiła sucho Emily i ruszyła do wyjścia.
 Jeszcze przez 15 minut wpatrywaliśmy się w miejsce, gdzie został pochowany Lou. Nie mogąc powstrzymać łez ruszyłam w celu znalezienia Em. Szłam między uliczkami Londynu obserwując ludzi, którzy są szczęśliwi. W tym momencie nimi gardziłam. Pomyślałam ‘ jak oni mogą myć teraz szczęśliwi, skoro ja nie mogę ?’. Wiem, jestem egoistką. Doszłam do mostu. Deszcz padał jak oszalały. Dostrzegłam szarą postać na samym środku. Podeszłam bliżej, a moje serce zamarło. Emily stała po drugiej stronie barierki i parzyła w fale rzeki, które rozbijały się o brzeg.
- CO TY DO CHOLERY ROBISZ ?! – krzyknęłam ile tylko miałam sił i podbiegłam do niej.
- Moje życie nie ma już sensu. Wraz z odejściem Lou, odeszła nieodłączna część mnie. Nie mam już dla kogo żyć– powiedziała spokojnie patrząc na mnie.
- Jak to nie masz ? A ja ? Co ze mną ? – załkałam histerycznie. – ja już się nie liczę ? pomyślałaś o tym przez chwilę ? – stawiał małe kroki, aby powoli zmniejszyć dystans między nami. Dziewczyna spojrzała w dół, po czym znów przeniosła na mnie wzrok.
- Muszę… Wybacz .. – po jej policzku spłynęły łzy. Pewnym krokiem podeszłam do barierki obok niej i biorąc głęboki wdech postawiłam nogę na pierwszym szczeblu.
- Co ty robisz ? – zapytała mnie ze strachem w oczach i ręką zatrzymała.
- Jeśli skoczysz, zrobię to samo – starałam się powiedzieć to w miarę pewnie. Nie chciałam tego, cholernie się bałam, ale nie miałam wyjścia.
- Nie możesz – pokręciła głową – nie popełniaj tego błędu, masz dla kogo żyć. Co z Niallem ? On się załamie !
- To nie ma znaczenia – pokręciłam głową – Będzie musiał dać sobie jakoś radę – wytarłam łzy – Jeśli skoczysz, to ja też. Nie zniosę kolejnej śmierci. Prędzej czy później i tak bym to zrobiła. Nie zniosłabym myśli, że dwóch najbliższych osób już nie ma – W głębi siebie naprawdę tak uważałam. Blondynka spojrzała na mnie uważnie analizując moje każde słowo. Na szczęście po chwili zmieniła zdanie. Chciała się obrócić i przejść przez barierkę, aby stanąć obok mnie. Przełożyć nogę, ale poślizgnęła się. Próbowała się czegoś złapać, ale poręcz była za śliska. W ułamkach sekund już jej nie było. Wpadając w histerię upadłam na ziemię. Krzyczałam jej imię, ale to nic nie dało. Spadła.
- NIE ! – krzyknęłam ile miałam sił.
***
- Kate ! Katie ! obudź się ! Obudź się proszę ! – Niall szturchał mnie w ramię. Z płaczem zerwałam się na równe nogi.
- Gdzie Louis i Emily ?! - Nerwowo zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, aż trafiłam na zdziwioną, a zarazem przestraszoną twarz mojego chłopaka. Bez słowa mocno się w niego wtuliłam i coraz głośniej zanosiłam się płaczem.
- Ciii, już dobrze . Nic im nie jest – uspokajał mnie głaszcząc po włosach – słonko, to tylko zły sen – pocałował mnie w czubek głowy i mocniej objął. Gdy doszłam do siebie opowiedziałam mu wszystko. Nadal byłam trochę roztrzęsiona. To był jeden z najgorszych snów mojego życia.
- Wiesz… podobno jak komuś się śni czyjaś śmierć, to ten ktoś będzie bardzo długo żył – Niall wyszeptał mi do ucha. W duchu dziękowałam, że go mam, że mam w kimś wsparcie. Sama nie wytrzymałabym tego wszystkiego.
- Chcę jechać do szpitala – zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy do torebki.
- Zadzwonię do Zayn’a – kiwnęłam głową i po ogarnięciu wszystkiego poszłam wziąć prysznic.
Po pół godzinie byliśmy już przed szpitalem. Automatycznie skierowaliśmy się pod salę, w której leżał Louis. Po chwili do nas dołączył Liam z Dan, Harry oraz Zayn. Emily była u niego, więc postanowiliśmy im na razie nie przeszkadzać. Usiedliśmy sobie na krzesłach i zajęliśmy się rozmową, aby nie dopuszczać do siebie najgorszych myśli. Po jakiś 3 minutach do jego sali wpadli lekarze. Posłaliśmy sobie zdziwione spojrzenia . Z pomieszczenia wyszła zapłakana Emily, która ledwo stała na nogach.
- On tam... umiera – wyszeptała i straciła przytomność. Na szczęście Zayn i Liam złapali ją zanim zdążyła się uderzyć. Szybko do niej doskoczyłam i delikatnie zaczęłam klepać po policzku, a Harry poszedł po lekarza. Po chwili zaczęła otwierać oczy, a ja odetchnęłam z ulgą. Lekarz dał jej środek uspokajający i nieobecna usiadła na krzesło. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, co powiedziała. To dlatego oni wbiegli do tej sali. Nogi się pode mną ugięły, a przed oczami pojawił się sen. Łzy zbierały się pod powiekami, ale nie mogłam się rozkleić… Dla Em, Louisa i reszty. Chodziłam w tę i z powrotem czekając na jakiekolwiek informacje.
- Bardzo mi przykro, ale…. – lekarz do nas wyszedł. Obraz zaczął mi się zamazywać. Niech to nie będzie jak z mojego snu ! błagam !
- Ale co ? – lekko podniosłam głos. Nie mogłam dłużej znieść jego milczenia. Facet westchnął.
- Ale pan Tomlinson jest w śpiączce … - ze świstem wypuściłam powietrze. Kamień spadł mi z serca. Dalej jest nadzieja. Spojrzałam na resztę. Najwyraźniej im też ulżyło.
- I co z nim ? – zapytała Emily
- Jeśli się wybudzi będzie wszystko w porządku, ale na razie nie wiemy kiedy to nastąpi. Jego stan jest stabilny. Trzeba wierzyć – lekarz uśmiechnął się blado do nas. Na usta Em wkradł się niewielki uśmiech.
-Dopiero jutro można go odwiedzić, a teraz idźcie do domu. Musicie mieć siłę - powiedział cicho. Spojrzeliśmy po sobie i stwierdziliśmy, że to dobry pomysł. Nawet Em przytaknęła. Na jej twarzy było widać zmęczenie. Wszyscy zaczęliśmy się kierować do wyjścia. Coś mi nie pasowało w zachowaniu tego doktora. Powiedziałam reszcie, że zapomniałam torebki i wróciłam się na oddział.
- Panie doktorze – zawołałam za nim zanim zdążył wejść do innego pacjenta.
- Wiem…- poprawiłam się - Czuję, że pan nie powiedział nam wszystkiego – powiedziałam cicho i spojrzałam na niego – mam rację ? Proszę mi powiedzieć – chwilę nad czymś pomyślał i wziął głęboki oddech.
- Nie chciałem Wam tego mówić dzisiaj, widziałem jak ucieszyliście się, że pan Louis żyje – widziałam lekkie zdenerwowanie. Uśmiechnęłam się zachęcająco, co było wielkim wysiłkiem.
- Jeśli się obudzi, to będzie cud, jednak gdy to nie nastąpi do trzech dni będziemy musieli odłączyć go od aparatury. Przedłużanie życia nie ma sensu. Nie w tej sytuacji i proszę mi wierzyć…wiem co mówię – mówił spokojnym, opanowanym głosem. Moje źrenice się rozszerzyły do nienaturalnych rozmiarów. Wiedziałam, że nie jest dobrze, ale że aż tak ?
- Ale…przecież nawet lepiej, że jest w tej śpiączce. Organizm się szybciej regeneruje i w ogóle – przełknęłam wielką kulę, która stanęła mi w gardle.
- Ma pani rację. Jego młody organizm szybko się zregeneruję, ale obawiam się, że on... – westchnął
- Że on stracił wolę walki. Poddał się bez działania. Mózg jest najważniejszy… - dodał Cicho, a w moich oczach znów zbierały się łzy – Jedyne co można w tej sytuacji zrobić, to wierzyć – położył mi dłoń na ramię i delikatnie się uśmiechnął na pocieszenie.
- Niech pan na razie nikomu nie mówi. Oni bardzo to przeżyli, boję się o nich…Jak przyjdzie czas sama im powiem -otarłam łzy z policzków. Lekarz przytaknął i zniknął za drzwiami. Z bijącymi się myślami wróciłam do reszty. Jak ja mam im przekazać, że praktycznie nie ma dla niego szans, że nic nie możemy zrobić ?!’

"Ból fizyczny ma w sobie to dobrego, że jeśli przekroczy pewną granicę, zabija. Ból psychiczny , kiedy boli nas serce, zabija nas codziennie od nowa, jednak ciągle żyjemy"
***
Dwa dni…Tyle minęło od mojej rozmowy w szpitalu. Nikomu na razie nie powiedziałam. Oczywiście pytali mnie co tak długo, ale postanowiłam być nie ugięta. Widziałam ich szczęście, kiedy siedzieli przy Lou i nie mogłam tego od tak zburzyć. Został ostatni dzień….Jeden cholerny dzień, 24 godziny i może go już nie być. Tak strasznie się boję jutra…Boję się, że nie dam rady, że nie będę silna. Boję się o chłopców i Emily, boję się ich reakcji. Podobno jeśli się czegoś boimy to znaczy, że mamy dużo do stracenia. To prawda, ale dlaczego musimy się tego przekonywać właśnie w ten sposób. Złożyliśmy doniesienie na policji. Wypytywali nas o szczegóły, ale nikt nic nie powiedział. W sumie tylko ja widziałam szczegóły tego auta… Ja się w niego wpatrywałam. Powiedziałam im, że był to czarny Land Range Rover z jakąś nakleją smoka na zderzaku. Tylko tyle zapamiętałam z tego zamieszania. Nie potrafiłam przypomnieć sobie kierowcy…Cały czas byłam nie obecna w pracy. Nie mogłam się na niczym skupić. Musiałam jechać do szpitala. Poprosiłam o wolne i jak najszybciej wybiegłam na ulicę. Złapałam pierwszą lepszą taksówkę i już po 15 minutach weszłam na oddział. Chciałam wejść na salę, ale zobaczyłam, że Emily jest przy Lou. Uśmiech wkradł mi się na ich widok. Dziewczyna siedziała przy nim praktycznie cały czas, opowiadała co u nas, jaka jest pogoda… o pierdołach, ale ważne, że przy nim była. Łzy stanęły mi w oczach, kiedy pomyślałam sobie, że mogło by go zabraknąć. Szybko się ogarnęłam i pogodnie przywitałam się z dziewczyną. Chciałam zostać na chwilę z Lou, więc wygoniłam ją do bufetu, aby coś zjadła
- Opiekuj się nim, niedługo wrócę – delikatnie się uśmiechnęła i wyszła. Złapałam Tommo delikatnie za rękę i wzięłam głęboki oddech.
- Hej – powiedziałam cicho – Wiem, że mnie słyszysz… Dowiedziałam się od lekarza, że… Tommo dlaczego się poddałeś ? – powiedziałam płaczliwym głosem – Dlaczego nie walczysz ? Pomyślałeś o tych wszystkich ludziach, dla których tak wiele znaczysz ? Pomyślałeś o fanach ? Wiesz jak oni bardzo to przeżywają ? Pomyślałeś o chłopakach ? Załamali się…szczególnie Harry…Widzę jak tłumią w sobie uczucia i udają, że wszystko będzie dobrze, ale ja wiem, że strasznie się boją. Jeśli ty nie będziesz chciał to tak nie będzie – mówiłam spokojnym, opanowanym głosem – Pomyślałeś o mnie ? Wiesz jak mi brakuje tych naszych sprzeczek przy lodówce o ostatnią marchewkę, albo o to czy mogę założyć paski…Nawet tych naszych poważniejszych kłótniach, po których potrafiliśmy się pogodzić – z każdym słowem czułam jak zły spływają mi po policzkach i rozbijają się o szpitalną pościel – Co z Emily ? Ona Cię bardzo kocha… Nie możesz jej zostawić, ona się załamie. Znaczysz dla niej więcej niż myślisz. Może na początku tego nie okazywała, ale…To w końcu Emily… Ona taka po prostu jest. Proszę Cię Lou ! Nie zostawiaj nas, nie po tym wszystkim ! Błagam, otwórz swoje niebieskie oczy. Walcz do końca mimo, że uważasz się za przegranego. Nie chce myśleć co będzie, jeśli zabraknie nam twojego uśmiechu, poczucia humoru… Lou żyj – wyszeptałam i mocniej się rozpłakałam. Pod swoją dłonią poczułam poruszenie. Spojrzałam na palce Lou, a potem na jego twarz. Czym prędzej zawołałam lekarza.
- On poruszył ręką ! - w tym momencie do sali wpadła reszta.
- To nie możliwe, musiało się pani wydawać ...-powiedział bez entuzjazmu lekarz.
- Jestem pewna, że mi się nie zdawało ! Sprawdźcie to jakoś, od czego jesteście ? - mówiłam coraz głośniej, a zdenerwowanie brało górę. Zayn położył mi dłoń na ramieniu, ale szybko ją strąciłam.
- To nie jest możliwe. Dalsze leczenie nie ma sensu, musimy go odłączyć – jak gdyby nigdy nic spojrzał na kartę.
 - Że słucham ?! On się poruszył, a wy chcecie go odłączyć ? Przecież miało to być dopiero jutro, jak nie wykaże znaku życia, ale tak nie jest ! Do cholery rusz swoją dupę i go ratuj ! - wszyscy patrzyli na mnie z przerażeniem w oczach o czym ja mówię i dlaczego Tommo miał być odłączony. Lekarz patrzył na mnie ze złością.
- Niech przyjdzie dr. Smith … - zarządzałam, a facet spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- Nie słyszał pan ? - powtórzyłam, jak nie miał zamiaru się ruszyć – Niech zdecyduje dr. Smith ! - prawie krzyknęłam. Lekarz jakby nie wzruszony podszedł do łóżka Lou i odłączył jakiś kabelek. Podeszłam do niego i odepchnęłam go z całej siły.
- Niech go pan tylko tknie, a zobaczy pan do czego jestem zdolna – pogroziłam mu palcem. Ze strachem w oczach na mnie spojrzał i wyszedł z sali. Po chwili wrócił z lekarzem prowadzącym. Powiedziałam mu co się wydarzyło chwilę temu.
- Panno Johnson... U Louisa nic się nie zmieniło...Przykro mi..- powiedział współczująco. Pokręciłam tylko głową i ukryłam twarz w koszulce Nialla.
 - To moja wina ! To przeze mnie walczy o życie ! Gdybym wtedy się ruszyła, odepchnęła was, krzyknęła … Cokolwiek... do tego by nie doszło, a Tommo stałby teraz uśmiechnięty obok nas – zaniosłam się histerycznym płaczem. Emily stała wtulona w Zayn'a od czasu, kiedy lekarz powiedział, że odłączą go od aparatury.Lekarz dał nam 5 minut na pożegnanie.
- Louis...- szepnął cicho Harry i bezradnie opadł obok niego. Akurat lekarz wszedł do pomieszczenia. Loczek stwierdził, że nigdzie się nie ruszy i nie da odłączyć przyjaciela. Spojrzeliśmy na niego z bólem w oczach. Zayn podszedł do niego i odciągnął go od łózka.
- On z tego wyjdzie ! Słyszycie !? WYJDZIE ! - krzyczał jak opętany. Ostatni raz odwróciłam się, aby zobaczyć twarz Lou.
 - Tommo....-wyszeptałam cicho, a wszyscy spojrzeli na chłopaka. Moje oczy zaszły mgłą.
 - Wiedziałem, że nas nie zostawi … - szepnął Harry z delikatnym uśmiechem.
Od autorki: No witam was ! Po waszych komentarzach pod ostatnią notką stwierdziłam, że nie chcę się wam narazić... :))  Chciałam was potrzymać trochę w niepewności, więc...
1. Jak oceniacie rozdział ? Co myślicie o śnie ?
2. Louis się obudził, czy to wyobraźnia Harrego ?
3. Może macie swój pomysł, co dalej w następnych notkach ? Chętnie poczytam ^^
Do napisania miśki ♥ ;* ~ Maddix

niedziela, 14 października 2012

Rozdział 13


                                                           [Muzyka]
- Możemy porozmawiać? – zapytał Louis, a ja zdezorientowana spojrzałam po wszystkich. Odpowiedziałam krótkie "jasne" i odeszliśmy kawałek na bok.
- Emily... porozmawiajmy. O tym, co się stało u nas w pokoju.
- Louis, ja naprawdę nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać to nie czas i miejsce na to. – odpowiedziałam i złapałam się za głowę. Spojrzałam na jezdnię – z oddali gnało jakieś auto. "Szaleńcy" pomyślałam i zwróciłam wzrok z powrotem na Louisa. Chciał coś powiedzieć, ale nie pozwoliłam mu na to. Odeszłam przed niego i nagle – w ułamku sekundy, całe moje życie legło w gruzach. Usłyszałam krzyk Louisa "Uważaj Emily!" po czym zostałam odepchnięta na bok. Dobiegł do mnie krzyk Kate – podniosłam głowę i zobaczyłam Louisa leżącego 20 m dalej ode mnie. Szybko podniosłam się i podbiegłam do niego. Był nie przytomny, krwawił. Wokół mnie zebrali się moi przyjaciele, ale nie zwracałam na nich uwagi.
- Louis...Louis proszę obudź się. Proszę kochanie. – powiedziałam, a po moich policzkach leciały łzy. Położyłam głowę na klatce piersiowej Louisa i gładziłam go po włosach. – Louis. Proszę nie rób mi tego. – krzyknęłam i poczułam jak ramiona Zayna odsuwają mnie od niego. Krzyczałam, że ma mnie zostawić, że chcę być przy nim. Usłyszałam syreny karetki. Włożyli ciało Louisa na nosze i spojrzeli na nas.
- Pacjent jest w ciężkim stanie. Zabieramy go do szpitala św. Marka – powiedział lekarz i po chwili już go nie było. Dopiero teraz dotarł do mnie ogrom tej sytuacji. Spojrzałam na twarze moich bliskich. Kate płakała, Niall trzymał ją w ramionach. Liam i Dani trzymali Harrego, który wyglądał na całkowicie załamanego.
- Czemu tu stoicie do cholery? Musimy za nimi jechać. – powiedziałam i wszyscy weszliśmy do samochodu. Po 10 minutach byliśmy już w szpitalu. Podeszłam na recepcję.
- Gdzie leży Louis Tomlinson? - zapytałam i zacisnęłam pięści, żeby się nie rozpłakać.
- Sala 203. – odpowiedziała pielęgniarka i wróciła do swoich spraw. Nie zważała na moje łzy. Bez uczuć. Nie rozumiała co ja teraz przeżywam. Że część mnie właśnie… umiera. Nie miałam siły iść. Usiadłam na podłodze i rozpłakałam się. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramionami – to Kate. Pogłaskała mnie po głowie i otarła moje łzy.
- Emily... chodź. Nie możesz tak tu siedzieć.
- Ty nic nie rozumiesz. On walczy o życie, boję się, że... ja nie chcę go stracić. A jeśli tak się stanie... to nie będę miała po co żyć. - powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Kate wstała, podeszła do Harrego i szepnęła mu coś na ucho. Ten podszedł do mnie i wziął mnie na ręce, po czym udał się do windy.
- Nie płacz Emily, będzie dobrze przecież. To Louis... jemu wszystko uchodzi na sucho prawda? - powiedział, ale widziałam, że sam w to nie wierzy. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Modliłam się. "Panie, proszę nie zabieraj mi go. Proszę. Zabierz mnie – ale zostaw jego." Oby wysłuchał moich próśb. Oby.
                                                     *Godzinę później*
Siedzieliśmy na korytarzu, a Louis był na sali operacyjnej. Kate i Niall siedzieli przytuleni do siebie, a brązowowłosa wypłakiwała się w jego koszulkę. Liam i Dani jako najbardziej odpowiedzialni z nas poszli razem z lekarzem, Zayn chował twarz w dłonie, próbując ukryć to co się z nim teraz dzieje. Harry chodził nie spokojnie po korytarzu. A ja... siedziałam oparta o ścianę i płakałam. Dlaczego? Przecież on nic nie zrobił. Był takim dobrym człowiekiem, przyjacielem. Czemu Bóg chce zabrać mi to co jest moim powietrzem? Czemu próbuje mnie zniszczyć? Jeżeli chciał żebym zginęła to mógł zabić mnie – byłoby prościej. Nie wiem co zrobił źle. Był przykładem dla nas wszystkich – był optymistą, zawsze się uśmiechał. Pokazywał, że bez względu na wszystko trzeba być sobą. Czemu chcesz nam go zabrać? Czemu?
- Emily? Jak się czujesz? – spojrzałam w górę – nade mną stał Zayn. Usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- A jak mam się czuć Zayn? Jak ty byś się czuł gdyby najbliższa ci osoba walczyła o życie, a ty nic nie możesz zrobić? No jak?  - zapytałam i wstałam. Otarłam łzy. Odwróciłam się na pięcie i udałam się w stronę wyjścia.
- Gdzie ty idziesz?
-Zaraz wrócę... idę się przewietrzyć. - powiedziałam i ruszyłam do wyjścia. Zajrzałam po drodze do kiosku i zakupiłam paczkę papierosów. Wyszłam na dwór i odpaliłam jednego. Z moich oczu potoczyły się nowe łzy. Nie potrafiłam tego opanować. Zaciągnęłam się papierosem i opadłam bezsilnie na ławkę.
- Dlaczego mi go zabierasz? Bawi cię to? – szepnęłam i spojrzałam w górę. Szybko spaliłam papierosa i wróciłam z powrotem do szpitala. Na miejscu zastałam Liama widocznie załamanego i Danielle, która nie próbowała ukryć łez. Pokręciłam głową i spojrzałam na nich.
- Tylko nie mówcie, że .. błagam nie mówcie, że on … - zaczęłam i rozpłakałam się. Harry mocno mnie przytulił i też się rozpłakał.
- Spokojnie panno Sparks. Louis żyje. Co prawda, jest nie stabilny, ale żyje. – powiedział lekarz i pogłaskał mnie po ramieniu. - Powtórzę to co mówiłem państwu Payne. Louis... jest nie stabilny, ma złamane obydwa żebra, wstrząs mózgu i wiele uszkodzeń wewnętrznych.
- Czy on... przeżyje? – zapytał Niall i przytulił mocniej Kate. Lekarz westchnął ciężko.
- Na ten czas nie mogę wam wiele powiedzieć. Trzeba czekać. Wierzyć. – powiedział i uśmiechnął się smutno w moją stronę. Znów się rozpłakałam i przytuliłam mocno do Harrego.
- Myślę, że najlepiej będzie jeśli pojedziemy do domu  i tam zaczekamy na jakieś wiadomości od lekarza. – powiedział Liam a reszta pokiwała głową.
- Jedzcie. Ale beze mnie. Ja się stąd nie ruszam. Nie zostawię go. – powiedziałam a Kate podeszła do mnie.
- Emily ja rozumiem co ty teraz przeżywasz, ale …
- Nie wcale nie wiesz! Ty masz  przy sobie swojego ukochanego, żyje i ma się dobrze, a mój leży na sali i nie wiadomo czy przeżyje do rana... więc nie mów mi, że wiesz. Bo nie masz pojęcia jak to jest patrzeć jak miłość twojego życia umiera, gdzieś obok ciebie. Więc zostawcie mnie tu z nim. Nie bójcie się o mnie. – powiedziałam i wytarłam łzy z policzka. Kate przytuliła mnie mocno do siebie i wszyscy udali się w stronę wyjścia. Usiadłam na krześle i zakryłam twarz dłońmi. Znów płakałam... ale jak tu nie płakać kiedy ktoś kogo kochasz ponad wszystko toczy zaciętą walkę z niebem i ziemią. Zrobię wszystko żeby tylko Louis przeżył. Wszystko. Poczułam dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę do góry – przede mną stał lekarz i patrzył na mnie troskliwym wzrokiem.
- Jeśli chciałabyś wejść na salę… możesz. – powiedział a ja wstałam szybko.
- Dziękuję. – szepnęłam i weszłam na salę. Leżał tam na łóżku… bezbronny, zraniony, cichy. Podeszłam do niego i złapałam za rękę. Łzy płynęły po moim policzku i spadały na szpitalną pościel. Pogłaskałam go po policzku i położyłam się obok niego. Był taki... nieobecny. Zamknęłam oczy i pogrążona w rozpaczy, smutku i zmęczona całą tą sytuacją – zasnęłam.
                                                     *Nad ranem*
Poczułam lekkie potrząśnięcie i od razu się obudziłam. To był Zayn.
- Co się stało? I co ty tu robisz tak wcześnie?
- Lekarz musi wziąć Louisa następną operację i kazał cię zbudzić. A jestem tu dla tego, że wszyscy się o ciebie martwiliśmy. -  powiedział i pomógł mi się podnieść. Pocałowałam Louisa w policzek i wyszliśmy z sali. Poszłam przemyć twarz i wyszliśmy z Zaynem na zewnątrz. Trwaliśmy w ciszy bo żadne z nas nie wiedziało co powiedzieć. Wyjęłam paczkę fajek i ku zdziwieniu Zayna odpaliłam jedną i mocno się zaciągnęłam.
- Ty palisz?
- Tak. A czy to ma jakieś znaczenie? Nic nie jest teraz ważne. – powiedziałam i usiadłam na ławce znów dając upust emocjom i płacząc. Zayn podszedł do mnie, wyrwał mi papierosa i przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk i spojrzałam na niego.
- Naprawdę wiem, że chcecie tu być przy mnie, ale wy nie rozumiecie tego co ja teraz przeżywam. Louis... ja naprawdę… nie mieliśmy okazji, żeby porozmawiać o tym co naprawdę czujemy. Ciągle coś nam przeszkadzało... a teraz może już nie będziemy mieli okazji żeby o tym porozmawiać. – powiedziałam i nowe łzy pojawiły się na mojej twarzy. - Wtedy te auto… chciało wjechać we mnie, nie w niego. On mnie odepchnął, uratował mi życie i poświęcił swoje. Wolałabym zginąć sama… - powiedziałam, a Zayn znów mnie przytulił.
- Rozumiem cię. Wiem, że ty i Loui … stworzyliście coś pięknego. Ale nie mów tak... przecież Louis przeżyje... i uda wam się. Będziecie szczęśliwi. - powiedział a ja spojrzałam na niego smutno.
- Przykro mi Zayn, ale... nie jestem tego taka pewna. – powiedziałam i oparłam się o brzeg ławki. Do Malika zadzwonił telefon, więc odszedł kawałek a ja zostałam sama ze swoimi myślami. A jeżeli bóg mi go zabierze… dołączę do niego.  Nie potrafiłabym przeżyć bez niego 10 minut, a co dopiero całego życia. To nie możliwe, jak w jeden sekundzie twoje życie się może zmienić. I może gdybym wtedy powiedziała "Louis pogadamy w domu" nie byłoby jego ani mnie tutaj. Spuściłam głowę i znów poleciał łzy.
-Ej mała, nie długo przyjedzie reszta.  Chodź już do środka. – pokiwałam głową i weszliśmy do szpitala. Nagle podszedł do nas doktor.
- Wszędzie was szukałem! Louis się obudził! Jeżeli chcecie wejść do niego, to proszę ale pojedynczo. – powiedział, a ja i Zayn spojrzeliśmy po sobie uradowani. Jednak lekarz nie wyglądał na szczęśliwego.
- Panie Malik... może pan wejdzie do przyjaciela? Ja jeszcze chcę porozmawiać z panną Sparks. – powiedział, a Zayn oddalił się posłusznie. Spojrzałam na doktora i zmarszczyłam brwi.
- Coś nie tak?
- W pewnym sensie. Widziałem jak się cieszyłaś kiedy ci powiedziałem, że Louis się obudził, więc chciałbym ci wszystko wyjaśnić oszczędzając ci przyszłego zawodu. Pan Tomlinson jest w bardzo złym stanie, każdy jego narząd jest poważnie uszkodzony. Ma złamane żebra i do tego złamaną nogę. Ale to co teraz powiedziałem i tak nie jest tak niebezpieczne. Louis pod wpływem upadku silnie uderzył się w głowę. Ma bardzo poważny wstrząs mózgu. To , że teraz się obudził jest normalne... często tak bywa podczas tak poważnego wypadku. Ale mogę zagwarantować, że będzie przytomny przez jakąś godzinę, góra dwie. Następnie zapadnie w śpiączkę, z której jak wszystko wskazuje już się nie obudzi. - powiedział, a ja zakryłam usta ręką. Po moich policzkach płynęły łzy, a ja nie wiedziałam co ma na to odpowiedzieć. Otarłam łzy i przełknęłam ślinę.
- Chce mi pan powiedzieć, że... on umrze?
- Wszystko na to wskazuje. Bardzo mi przykro. Ale... trzeba wierzyć panno Sparks. Wiara i nadzieja to dwie najpotężniejsze bronie na tym świecie. Wielu z nas uratowała już życie. – powiedział i pogłaskał mnie po ramieniu po czym odszedł, zostawiając mnie samą. Czułam jak przeszywa mnie krzyk, który tak bardzo chciał się teraz wydostać z mojego gardła. Zaczęłam szlochać i bezsilnie opadłam na podłogę. Nagle z sali wyszedł uśmiechnięty Zayn. Kiedy tylko mnie zobaczył mina mu zrzedła i szybko do mnie podszedł.
- Emily! Co się stało?
- Nic, Zayn, naprawdę. To... przypływ emocji. Mogę już do niego wejść? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka. Leżał tam – zmęczony, poobijany a twarz miał wykrzywioną z bólu. Odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie. Podeszłam do niego szybko i przytuliłam się z całej siły. Syknął lekko z bólu więc szybko się od niego odsunęłam.
- Sprawiłam ci ból, przepraszam Lou. Nie chciałam.
- Taki ból, to przyjemny ból. Nie przejmuj się. Powiedz mi czy wszystko dobrze u ciebie? Nic cię nie boli?  Bardzo mocno cię wtedy popchnąłem, nie chciałem przepraszam, mogłem delikatniej. – powiedział, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Louis co ty opowiadasz? Uratowałeś mi życie! Rozumiesz? – zapytałam, a on złapał mnie za rękę.
- Musiałem to zrobić. Nie mogłem pozwolić żebyś zginęła, co ja bym bez ciebie zrobił co?
- Ale poświęciłeś siebie Louis. Wolałabym sama zginąć, niż oglądać ciebie w takim stanie.
- Nie mów tak, nie chcę tego słuchać. Kiedy byłem nie przytomny to sobie myślałem o nas wiesz? O tym jak się poznaliśmy i jak bardzo się nie lubiliśmy... albo lubiliśmy tylko nie chcieliśmy tego pokazać. Byłaś taka piękna. Lubiłem czuć twój oddech na mojej szyi kiedy spaliśmy w jednym łóżku.  Nie chcę utracić tych wspomnień. – powiedział i pocałował moją dłoń. Poczułam jak wzbiera się we mnie płacz.
- Louis, ale o czym ty ..
- A potem się pogodziliśmy, ale ja znów wszystko zepsułem. Tak brzydko o tobie powiedziałem. Czy przepraszałem cię za to? Chcę cię przeprosić za wszystko póki mam czas.
- Wiele razy mnie za to przepraszałeś. Ale Louis dlaczego... – zaczęłam, ale on w ogóle mnie nie słuchał.
- To przepraszam cię raz jeszcze. A potem było znowu dobrze, wspaniale. Ale ty potem wyjechałaś a ja myślałem, że umrę. Na szczęcie Zayn cię przywiózł, jak tu był to mu za to podziękowałem. To dobry przyjaciel, opiekuj się nim. No i w końcu ten nasz pocałunek... to było cudowne  i żałuje, że się wtedy go wyparłem. Bardzo cię przepraszam za to. – powiedział i znów pocałował moją dłoń. Po moich policzkach leciały łzy.
- Nie szkodzi, naprawdę. Ale Louis... dlaczego ty się ze mną żegnasz?
- Bo myślę, że już nadszedł taki czas. Nie chcę stąd odchodzić, ale chyba muszę. Bardzo mi przykro zostawiać was tutaj.
- Ale ty nigdzie nie idziesz, Lou…
- Posłuchaj mnie dobrze? Powiedz Harremu, żeby nie przejmowała się innymi i był dalej sobą, on zawsze miał problemy z tym. Bądź przy nim kiedy mnie zabraknie dobrze? Przekaż Liamowi, żeby wreszcie wyszedł za Dani! To samo Niall i Kate. Zaynowi powiedz, że ma się trochę uspokoić i zająć tobą i Harrym. – powiedział, a ja zanosiłam się płaczem i kręciłam głową.
- Louis to nie może się tak skończyć, proszę, nie żegnaj się ze mną.  – powiedziałam a on pogłaskał mnie po policzku.
- Ale to nie jest pożegnanie, przecież kiedyś się jeszcze zobaczymy prawda? Słuchaj Emily… bardzo żałuje , że nie mogę dłużej tutaj zostać. Że nie dane mi jest spędzić z tobą więcej czasu. Nie płacz Emily, nie lubię jak płaczesz.
- Nie mogę przestać, kiedy słyszę to co do mnie mówisz! Louis proszę! Nie zostawiaj mnie tutaj samej, nie odchodź. Nie przeżyję bez ciebie. – powiedziałam, a Louis otarł mi łzy z policzka.
- Kochanie, ja zawsze będę z tobą. O tutaj. –wskazał ręką na miejsce, gdzie znajdowało się moje serce.  – Nie ważne co się stanie, jak i gdzie. Zawsze. Mimo, że teraz odchodzę.
- Lou, proszę cię na wszystko nie mów tak… ty nigdzie nie idziesz rozumiesz?
- Chcę ci jeszcze coś powiedzieć, póki mam jeszcze siłę. Kocham cię Emily. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Ja ciebie też kocham Louis. Ponad wszystko. – powiedziałam i nachyliłam się nad nim składając na jego ustach pocałunek, który odwzajemnił. Oderwałam się od niego i spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Żegnaj Emily. Na zawsze w moim sercu. – powiedział i uśmiechnął się blado. Zamknął oczy, a na aparaturze pojawiła się ciągła kreska.
- Nie... Louis .. nie błagam cię, Louis proszę, żyj... – szeptałam i czułam jak opadam z sił. Do sali wpadli lekarze, równocześnie mnie z niej wypychając. Na korytarzu czekali wszyscy przyjaciele. Spojrzeli na mnie z przestrachem w oczach.
- On tam... umiera. – powiedziałam i spojrzałam na wszystkich. I nagle ciemność, cisza. Zemdlałam.
                                                                 ***
Od autorki: Witam w 13 rozdziale... wiele osób mówiło: nie chcemy wypadku! Ale cóż, nie zawsze będzie sielanka :3 W każdym razie... ja sama poryczałam się to pisząc.
1. Podobało się, wzruszyliście się?
2. Czy cieszycie się, że Louis i Em wyznali sobie miłość?
3. Czy Louis przeżyje?
Do następnego kurczaki! <3 ~ Maddie xxx                       

niedziela, 7 października 2012

Rozdział 12


Imprezę urodzinową zapamiętam chyba do końca życia. A nie! Przepraszam! Tak właściwie to urwał mi się film, więc nie kojarzę zbyt wielu rzeczy. Mam nadzieję tylko, że nie zrobiłam czegoś głupiego. Łeb mnie nawala, spałam na podłodze, syf w domu…Już boję się pomyśleć jak wyglądałam. Coś mniej więcej w tym stylu. W ogóle o co chodzi?! Jeszcze wchodzimy do pokoju, a tam Emily z Lou poszli w ślinę! Nie ogarniam po prostu! Człowiek raz sobie wypije….przyjmijmy, że to był pierwszy raz … a tu takie rzeczy się dzieją! Ale trzeba przyznać, że tak słodko razem wyglądali! Już miałam cichą nadzieję, że jednak Louis uruchomił swój mózg wielkości główki od szpilki i zrobił jakiś poważniejszy krok, ale NIE! Faceci myślą inną częścią ciała. Czekałam na ten pocałunek już od dłuższego czasu. Aż boję się pomyśleć w takim razie, co musiała przeżywać Em. Pewnie jakbyśmy nie weszli gwałciliby się na podłodze, spragnieni swoich ust, napaleni na siebie i…i chyba jeszcze nie do końca wytrzeźwiałam o.O Chyba daruję sobie scenę seksu z jakiegoś przeciętnego, amerykańskiego filmu…Ale Louisa to zabije! Uduszę dziada, zabiję, zakopię, odkopię i jeszcze raz zabije! Jak on mógł się tego wyprzeć? Tyle tłumaczeń, tyle rozmów ze mną i nic. Hulaj dusza kurde, żeby brzydziej nie powiedzieć. Brak przekleństw to moje postanowienie noworoczne. Na razie maranie idzie, ale się staram i w ogóle. A wszystko zaczęło się od tego, że …. Kur…cze pieczone o czym ja plotę! Wracając do tego przebrzydłego, nie czułego i przystojnego (tak przystojnego…no co? trzeba to przyznać) zjadacza marchewek… Tłumaczysz jak małemu dziecku, krowie na rowie zachowanie wobec dziewczyn, to nie skojarzy i chlapnie co mu ślina na język przyniesie. Faceci i ich genialne rozumowanie… Coś czuję, że szykuje się kolejna poważana rozmowa z psycholog Kate. Stałam oparta o framugę drzwi od kuchni zamyślona. Na schodach pojawił się niedorozwój (czyt. Louis) i Emily. On choćby dostał z liścia (jak dostał, to dostanie jeszcze raz) i Em ze smutnym uśmiechem na ustach. Cudownie … Jak się domyślam, dla tej dziewczyny było to spełnienie jednego z marzeń, które zapamięta na całe życie, a ten jak gdyby nigdy nic mówi, że to było spontaniczne, pff ! Też mi coś!
Blondynka złapała za miotłę i chciała zacząć ogarniać ten burdel. Musiało być z nią naprawdę źle… Ona. Sama. Złapała. Za. Miotłę. MIOTŁĘ! Czaicie ? M-I-O-T-Ł-Ę! Ona nigdy nie sprząta! Jest gorzej niż myślałam. Trzeba jakoś uratować sytuację. Poszłam do kuchni i wyjęłam tabletki przeciwbólowe, do szklanki nalałam wodę i ruszyłam do salonu. Wręczyłam wszystkim po jednej, aby przy sprzątaniu nie marudzili na ból.
- Tak więc… Li i Dan idźcie ogarnąć górę – para spojrzała na siebie z uśmiechem na ustach – tylko macie sprzątać, a nie… – zaśmiałam się i pogroziłam im palcem. Z udawanymi zrezygnowanymi minami ruszyli na górę.
- Emily i Zayn ogarnijcie ogród – bez żadnego słowa sprzeciwu wyszli na taras. Spodziewałam się lamentów, a tu nic.
- Niall i Harry zajmiecie się salonem – uśmiechnęłam się do nich słodko – A ty! – pokazałam palcem na pasiastego – idziesz ze mną! – powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- Ale Kate wiesz… Jak chcesz być z Niell’em to ja posprzątam z Lou tą kuchnię .
- Harry.. Nie trzeba, dam radę – delikatnie się uśmiechnęłam. Specjalnie chciałam, aby Boo Bear pomógł mi w kuchni…
- Ale Katie nie ma żadnego problemu – Harry przeczesał swoje loki i uśmiechnął się pokazując dołeczki.
- Naprawdę. Dam. Sobie. Radę – powiedziałam z uśmiechem, ale przez zaciśnięte zęby. Chłopak chyba zrozumiał aluzję, bo podniósł ręce w geście obronnym i zabrał się za ogarnianie. Pociągnęłam Lou za koszulkę w stronę kuchni. Kiedy znaleźliśmy się w pomieszczeniu popchnęłam go z całej siły na lodówkę. Chłopak złapał się za plecy i cicho jęknął.
- A to za co?! – spytał oburzony rozmasowując bolącą część ciała.
- Powiedziałam Ci, że jak ją skrzywdzisz to Ci nie daruję, prawda? Ja dotrzymuję słowa – powiedziałam dobitnie wbijając mu palec w mostek.
- Ale sama powiedziała, że dla niej to nic nie znaczyło – pokiwałam głową z dezaprobatą.
- Jaki ty jesteś głupi! Nic Ci nie dały rozmowy ze mną? Naprawdę niczego się nie nauczyłeś? – powiedziałam z oburzeniem. Pasiasty spuścił głowę i wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał. Popatrzył na mnie i otworzył usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale zrezygnował i tak kilka razy.
- No właśnie… Zastanów się nad tym, co mówisz – odwróciłam się do niego plecami i złapałam rękawiczki z blatu.
- A ty kim jesteś, żeby się wtrącać? – po chwili przemówił lekko zdenerwowanym tonem. Spojrzałam mu w oczy.
- Do tej pory myślałam, że przyjaciółką. Teraz widzę, że się pomyliłam. Dzięki na wyprowadzenie z błędu – uśmiechnęłam się sztucznie, rzuciłam w niego rękawiczkami i wyszłam z pomieszczenia.
- Harry … -powiedziałam słodko – zmieniłam zdanie, zamienisz się? – chciał o coś zapytać, ale widząc moją minę zrezygnował. Pokiwał głową, że się zgadza, pocałował mnie w policzek i poszedł do kuchni. Nie mając innego wyjścia zaczęłam sprzątać.
***
Po kilku godzinach jestem padnięta, ale przynajmniej dom lśni czystością.
Głodna poszłam do kuchni. W lodówce znalazłam ostatni kawałek pizzy, który został po wczorajszej imprezie. Podgrzałam swój posiłek i rozsiadłam się na kanapie obok Liam’a.
- Nie chcę nic mówić, ale ta pizza jest Niall’a – powiedział z uśmiechem wskazując na mój talerz.
- No i co? – odparłam pogodnie.
- Będzie zły …- spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek i wzięłam kęs do ust.
- Żeby nie było, że nie ostrzegałem – podniósł ręce w geście obronnym. Po chwili usłyszeliśmy z kuchni donośny głos Niall’a
- Liam! Do cholery jasnej! Mówiłem Ci, że ten kawałek pizzy jest mój, i że zjem go później! Nie dotarło?! – Li spojrzał na mnie z miną "a nie mówiłem", a ja nie wzruszona pałaszowałam posiłek.
- Ale przecież to nie ja! To Kate! – blondyn wychylił się zza rogu, a Li pokazał na mnie palcem. Farbowany dokładnie nam się przyjrzał i podszedł do mnie.
- A skoro tak, to jedz sobie. Ja wezmę sobie coś innego – powiedział z uśmiechem, pocałował mnie, po czym zniknął za drzwiami.
- Jak ty to zrobiłaś? – Daddy patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Uśmiechnęłam się triumfalnie i poklepałam go po ramieniu.
- Ma się w sobie to "coś". Musisz się jeszcze wiele nauczyć – mrugnęłam do niego okiem i włączyłam telewizor.
***
Po jakiś 40 minutach bezsensownego gapienia się w szklany ekran, bezradnie opadłam na kanapę nakrywając poduszą głowę.
- Jesteś gotowa poruszyć niebo i ziemię? – Nialler próbował zdjąć poduszkę, którą kurczowo trzymałam rękami.
- Tak, ale nie wcześniej jak jutro po południu – powiedziałam zmarnowana
- Kotku przypominam Ci tylko, że o 19 zaczyna się premiera tego nowego filmu, na który mieliśmy wszyscy iść
- Jak to nie jest "przeszukać oznaczenie" to ja się stąd nigdzie nie ruszam – odparłam leniwie i mocniej przyciągnęłam poduszkę.
- Chyba chciałaś powiedzieć "oszukać przeznaczenie" - Emily zaśmiała się pod nosem i z impetem rzuciła się na kanapę obok mnie.
- Jak zwał tak zwał, ja nigdzie nie idę – poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nogi, tym samym doprowadzając do bliskiego kontaktu z podłogą. Moimi oprawcami okazali się Zayn i Harry. Stali nade mną i pękali ze śmiechu.
- Katie, kanapa jest wygodniejsza….Jak jesteś zmęczona trzeba się było położyć – do salonu wszedł Liam i krzywo na mnie spojrzał. Również wybuchnęłam śmiechem i wyciągnęłam rękę z nadzieją, że ktoś mi pomoże wstać.
- Dobra… pójdę na tą premierę, ale żeby później nie było, że marudzę
- Chce ktoś 3 cytryny? – Emily ni stąd ni zowąd wyciągnęła napój.
- Ja tam bym wolała trzech chłopaków – oparłam ręce o biodra i poruszałam brwiami. Harry puścił mi i oczko po czym objął mnie jedną ręką w pasie.
- Zgłaszam się na ochotnika – wyszeptał do mojego ucha swoim głębokim i seksownym głosem, ale tak, aby każdy usłyszał. Zayn po chwili zaproponował to samo. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i kątem oka spojrzałam na blondyna, który nam się przyglądał.
- Foch forever! – powiedział obrażony i odwrócił się w stronę wyjścia. Podeszłam do niego, położyłam głowę na ramieniu i pocałowałam go w policzek
- A może love forever? – Wyszczerzyłam się, co po chwili odwzajemnił. Nagle po domu rozniósł się dźwięk "Maron 5 – One more night", który sygnalizował nowe połączenie. Szybkim krokiem podeszłam do szafki i na wyświetlaczu mojego telefonu zobaczyłam nieznany mi dotąd numer. Naciskając zieloną słuchawkę z niepewnością przyłożyłam aparat do ucha .
- Tak, słucham? – powiedziałam siląc się na miły ton
- Hej Katie! To ja Mike! Jak tam po imprezie? – mój rozmówca wesoło zadał mi pytanie, a ja starałam się przypomnieć kto to jest.
- Yyy…Dzięki dobrze, teraz jest już lepiej, a…u Ciebie? – spytałam nie pewnie dalej nie wiedząc z kim rozmawiam i skąd mnie zna.
- Też dobrze miło, że pytasz – sama do siebie zrobiłam minę w stylu WTF?!
- Tak sobie myślałem, że moglibyśmy się spotkać…wczoraj miło się gadało i w ogóle… Nie długo będę mieć trochę wolnego czasu… - teraz moja mina wyglądała mniej więcej tak. Nie znam kolesia…może i znam, ale jakoś go nie kojarzę, a on mi proponuje spotkanie. A co jeśli chce mnie wykorzystać? zgwałci mnie, wywiezie do lasu, potrzyma kilka dni, a potem sprzeda jakimś arabom czy Bóg wie kim. Teraz tyle się o tym mówi o.O Stanowczo, ale to stanowczo za dużo filmów kryminalnych!
- Może jeszcze jakby chłopaki mieli czas….- Mike…. O ile dobrze zapamiętałam jego imię przerwał pół minutową ciszę panującą między nami, którą wytworzyły moje przemyślenia. Na szczęście!
- Jasne… - powiedziałam w miarę wesołym tonem, aby nie wyjść na idiotkę – Fajnie by się było spotkać – skłamałam dla dobra sprawy. Mam nadzieję, że przynajmniej reszta go będzie skądś kojarzyć, bo jak nie to nie za fajnie …
- To świetnie, zadzwonię niebawem, pa – chłopak wesołym głosem pożegnał się i odłożył słuchawkę zanim zdążyłam mu odpowiedzieć. Powiedziałam po odłożeniu telefonu głuche "cześć" i ruszyłam do salonu. Ciągle zastanawiałam się, co to jest za chłopak i skąd go mogę znać. Wspominał coś o imprezie… Co ja wczoraj robiłam do cholery?! Powie mi to ktoś w  końcu?!
- Ej! Mam do Was jedno, zasadnicze pytanie. Znacie może jakiegoś… Mike’a? tak, Mike’a – powiedziałam po chwili namysłu.
- Mike? A tak ..kojarzę gościa – Zayn wzruszył ramionami. Rozłożyłam ręce w pytającym geście.
- So….? – spytałam zniecierpliwiona
- Mike to kuzyn Niall’a – popatrzyłam na blondyna, a ten tylko pokiwał głową, że tak.
- Ale ja dalej nie wiem, który to jest i jak wygląda – schowałam twarz w dłoniach.
- To ten co siedziałaś z nim przy barze….Wysoki brunet? – zrobiłam sobie fejspalma. Teraz mi się przypomniało! Wypiłam z nim kilka, może kilkanaście kieliszków dla towarzystwa…
To wtedy mi się już miękko w kolanach zrobiło. Pamięć wróciła!  przynajmniej wiem, że nie jest seryjnym gwałcicielem i do żadnej nieprzyjemnej sytuacji wczoraj nie doszło.
- A czemu się pytasz? – blondyn wziął łyk napoju do ust
- Chciał się ze mną umówić, takie tam…-powiedziałam obojętnie na co chłopak wypluł przed siebie picie.
- Ale chyba się nie zgodziłaś, prawda? – powiedział nie pewnie wlepiając we mnie oczy.
Pokiwałam głową z dezaprobatą i wysłałam mu buziaka w powietrzu. Patrząc na zegarek zobaczyłam, że dochodzi 17. Zerwałam się jak oparzona, przypominając sobie, że za dwie godziny jest premiera tego filmu. Pociągnęłam za sobą Emily i razem udałyśmy się na górę.
***1,5 godziny później***
- Idziecie w końcu czy mamy was siłą wyciągnąć z tego pokoju?! – Harry krzyknął z dołu, a po domu rozległo się echo. Wywróciłam oczami i razem z Emily zeszłyśmy na dół. W związku z tym, że to tylko premiera filmu, a nie gala założyłam dzisiaj coś bardziej wygodniejszego.
- W końcu, możemy iść? – Louis zapytał z lekkim zdenerwowaniem. Zignorowałam go i przeszłam obok niego. Wychodząc złapał mnie za rękę i zatrzymał.
- Co?! – odpowiedziałam trochę chamsko
- Chcę dziś zrobić coś nie możliwego! – powiedział stanowczo. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem.
- Będziesz mnożyć przez zero? – spytałam lakonicznie.
- Porozmawiam z nią tak szczerze, chciałbym… to znaczy… porozmawiać o nas– uśmiechnął się do mnie z takim uczuciem w oczach.
- I co mam Ci zrobić? Pogratulować? Czy może raczej wybić z głowy? W ogóle dlaczego ty mi to w ogóle mówisz, co? Kim ja niby dla Ciebie jestem? Idź się zwierz komuś innemu, może będzie na tyle naiwny jak ja na początku i cię wysłucha. A teraz się śpieszę – powiedziałam w miarę spokojnie, ale we mnie się gotowało. W końcu sto osiemdziesiąt razy zmieni zdanie, pokłóci się ze mną, potem pogodzi … No ludzie! Czasami mam wrażenie, że jak patrzy na Emily to ma ochotę się na nią rzucić i już nigdy więcej nie puścić. Patrzy z takim uczuciem jak patrzy chłopak na dziewczynę, a nie dwójka najlepszych przyjaciół. Innym razem kiedy ma okazję wszystko raz na zawsze wyjaśnić on zamyka się w sobie niczym malutkie dziecko. Jaka jest w tym logika? Złapałam torebkę i miałam zamiar wyjść.
- Kate poczekaj chwilę! – powiedział ściszonym głosem, a ja zmiękłam i się do niego odwróciłam
- Jeszcze coś? – zapytałam ze sztucznym uśmiechem
- Ja nie wiem co się ze mną dzieje ostatnio! Chodzę rozdrażniony, gdy coś nie idzie po mojej myśli wkurzam się na wszystko – podrapał się po karku i spojrzał na mnie wzrokiem smutnego szczeniaczka.
- Nie możesz się wyżywać na wszystkim. Co się musi stać, abyście zrozumieli, że znaczycie dla siebie więcej?  – już trochę się uspokoiłam.
- Wiem, przepraszam…naprawdę…wiesz, że tylko z tobą mogę porozmawiać, bo najlepiej mi doradzisz – uśmiechnął się delikatnie. Na to zdanie zareagowałam głośnym "awwwww". Podeszłam do niego i z całej siły jaką miałam przytuliłam się do niego.
- Więc co z Emily?
- No chciałabym z nią …. – zaczął trochę nie pewnie i już miał mówić dalej, kiedy przerwał nam Zayn.
- IDZIECIE CZY NIE?!
- MOMENT! – krzyknęłam równie głośno, aby mnie usłyszeli. Popatrzyłam wymownie na Lou
- No więc chciałbym się zapytać….- kolejny raz przerwał nam, tym razem Harry
- SPÓŹNIMY SIĘ PRZEZ WAS! NATYCHMIAST TU CHODŹCIE! – cała czerwona ze złości wyszłam z domu i z całą siłą kopnęłam w drzwi, aby się zamknęły.
Louis położył mi rękę na ramieniu, abym się trochę ogarnęła. Machnęłam  ręką i dołączyliśmy  do reszty.
Pozostało mi się tylko domyślać, co miał na myśli. Szepnęłam mu do ucha "Powodzenia". Ten szeroko się uśmiechnął i spojrzał na Em, która śmiała  się z żartów Niall’a. Oby wszystko zaczęło się układać po naszej myśli.
***
Film był naprawdę całkiem interesujący. Cieszę się, że wyrwaliśmy się z domu. Przynajmniej spędziliśmy czas wszyscy razem, z czego byłam bardzo zadowolona. Uwielbiam tych wariatów. Dzięki nim wszystko jeszcze ma dla mnie sens… Fajna odskocznia od codziennej monotonii. Mimo, że tak bardzo nie chciało mi się iść, teraz nie żałuję tej decyzji. Liczyliśmy, że nikt nas nie zauważy i będziemy mogli resztę wieczoru spędzić spokojnie, ale oczywiście nie mogło się obyć bez paparazzi, którzy na każdym kroku robili nam mnóstwo zdjęć. Ja z Emily już  powoli przyzwyczaiłyśmy się, że jeśli pokazujmy się z chłopakami to tego nie unikniemy. Staraliśmy się ich traktować jak powietrze, ale niektórzy byli naprawdę bardzo upierdliwi. Jeszcze trzeba było udawać,  że między nami nie ma nic więcej oprócz przyjaźni. Cudownie… Hieny zadawały pytania…jedne dotyczyły mnie i Niall’a, inne Lou i Emily, albo Dan i Li… Widziałam smutek w oczach farbowanego, kiedy pytali się o nas. Na początku ustalaliśmy, że nikomu nie powiemy o naszym związku, aby mieć trochę spokoju.  Szybko zrobiłam analizę wszystkiego i zanim Niall zdążył powiedzieć, że jesteśmy tylko przyjaciółmi złapałam go za rękę i przysunęłam się do niego. Zdziwiony objął mnie niepewnie w pasie i popatrzył pytająco na mnie. Uśmiechnęłam się szeroko i złożyłam na jego ustach pocałunek. Reszta zaczęła gwizdać i bić brawo. Teraz mogłam być pewna, że jutro pojawią się dziesiątki nagłówków z naszymi zdjęciami. Tym razem nie przejmowałam się tym. Cieszyłam się po prostu naszym szczęściem. Gdy w końcu wyrwaliśmy się ze sporego tłumku, który nas otoczył postanowiliśmy przejść się na spacer do parku.
- Myślałem, że nie chcesz się ujawniać … - powiedział zdziwiony Niall
- A co za różnica!? Ważne, że jesteśmy razem i nie musimy się już ukrywać…Nie cieszysz się? – zrobiło mi się smutno, bo myślałam, że tym sprawię mu przyjemność. Chyba się pomyliłam.
- Katie…nawet nie wiesz jak się cieszę! Kocham Cię! – od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Pocałowaliśmy się i trzymając się za ręce ruszyliśmy do parku. . Przez cały czas buzie nam się nie zamykały, a nasz śmiech roznosił się po całej okolicy. Wcale nie przejmowaliśmy się, że pój miasta przygląda nam się ze zdziwieniem i niedowierzaniem. Niektórzy kiwali głowami, ale bardziej z radości. Choć przez chwilę mogliśmy się poczuć się jak małe dzieci, które nie mają żadnych zmartwień ani problemów. Ten dzień muszę zaliczyć do jednych z najprzyjemniejszych. Popychaliśmy się wzajemnie i mało brakowało, abym nie skręciła sobie kostki.
- Emily możemy porozmawiać? – Louis puścił do mnie oczko i z szerokim uśmiechem zwrócił się do blondynki. Ta tylko spojrzała zdezorientowana, ale po chwil powiedziała tylko ciche "jasne". Chłopaki spojrzeli na mnie z pytającą miną, ale ja tylko machnęłam ręką, co miało znaczyć, że za chwilę sami się przekonają. Już mieli odchodzić kawałek dalej, aby w spokoju porozmawiać, a ja zauważyłam coś dziwnego.  Naprzeciwko nas zobaczyłam, że w naszą stronę zbliża się z dużą prędkością czarne auto. Poczułam jakiś wewnętrzny niepokój, tak jakby coś miało się za moment stać. Zignorowałam to.  Myślałam, że tylko mi się wydawało, ale kierowca wcale nie zamierzał zdjąć nogi z gazu i odbić kierownicę w przeciwnym kierunku. Inni najwidoczniej tego nie zauważyli, bo śmiali się w najlepsze. W momencie obleciał mnie strach. Samochód zbliżał się nie ubłaganie. Jedyne co zdążyłam zrobić to krzyknąć. Wszyscy obrócili się w moim kierunku ze zdziwieniem. Sparaliżowało mnie od środka. Potem wszystko działo się tak szybko…


CZYTASZ=KOMENTUJESZ


Od autorki: Hej kochani! Jak szkoła? Zauważyłyśmy, że jest coraz mniej komentarzy :(( Chciałam jeszcze dodać, że pomimo tego, że Dan i Li się rozstali, w naszym opowiadaniu na razie wszystko zostaje po staremu. Chcę wiedzieć co myślicie :))
1. Podobało się? :))
2. Co chciał powiedzieć Lou, Kate?
3. Macie pomysł, co będzie dalej? :D
~Maddix