- Możemy porozmawiać? – zapytał Louis, a ja
zdezorientowana spojrzałam po wszystkich. Odpowiedziałam krótkie "jasne" i
odeszliśmy kawałek na bok.
- Emily... porozmawiajmy. O tym, co się stało u nas w
pokoju.
- Louis, ja naprawdę nie mam ochoty o tym teraz rozmawiać
to nie czas i miejsce na to. – odpowiedziałam i złapałam się za głowę.
Spojrzałam na jezdnię – z oddali gnało jakieś auto. "Szaleńcy" pomyślałam i
zwróciłam wzrok z powrotem na Louisa. Chciał coś powiedzieć, ale nie
pozwoliłam mu na to. Odeszłam przed niego i nagle – w ułamku sekundy, całe
moje życie legło w gruzach. Usłyszałam krzyk Louisa "Uważaj Emily!" po czym
zostałam odepchnięta na bok. Dobiegł do mnie krzyk Kate – podniosłam głowę i
zobaczyłam Louisa leżącego 20 m
dalej ode mnie. Szybko podniosłam się i podbiegłam do niego. Był nie
przytomny, krwawił. Wokół mnie zebrali się moi przyjaciele, ale nie
zwracałam na nich uwagi.
- Louis...Louis
proszę obudź się. Proszę kochanie. – powiedziałam, a po moich policzkach
leciały łzy. Położyłam głowę na klatce piersiowej Louisa i gładziłam go po
włosach. – Louis. Proszę nie rób mi tego. – krzyknęłam i poczułam jak ramiona Zayna odsuwają mnie od
niego. Krzyczałam, że ma mnie zostawić, że chcę być przy nim. Usłyszałam
syreny karetki. Włożyli ciało Louisa na nosze i spojrzeli na nas.
- Pacjent jest w ciężkim stanie. Zabieramy go do szpitala
św. Marka – powiedział lekarz i po chwili już go nie było. Dopiero teraz
dotarł do mnie ogrom tej sytuacji. Spojrzałam na twarze moich bliskich. Kate
płakała, Niall trzymał ją w ramionach. Liam i Dani trzymali Harrego, który
wyglądał na całkowicie załamanego.
- Czemu tu stoicie do cholery? Musimy za nimi jechać. –
powiedziałam i wszyscy weszliśmy do samochodu. Po 10 minutach byliśmy już w
szpitalu. Podeszłam na recepcję.
- Gdzie leży Louis Tomlinson? - zapytałam i zacisnęłam
pięści, żeby się nie rozpłakać.
- Sala 203. – odpowiedziała pielęgniarka i wróciła do
swoich spraw. Nie zważała na moje łzy. Bez uczuć. Nie rozumiała co ja teraz
przeżywam. Że część mnie właśnie… umiera. Nie miałam siły iść. Usiadłam na
podłodze i rozpłakałam się. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie ramionami – to
Kate. Pogłaskała mnie po głowie i otarła moje łzy.
- Emily... chodź. Nie możesz tak tu siedzieć.
- Ty nic nie rozumiesz. On walczy o życie, boję się, że... ja nie chcę go stracić. A jeśli tak się stanie... to nie będę miała po co
żyć. - powiedziałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej. Kate wstała, podeszła
do Harrego i szepnęła mu coś na ucho. Ten podszedł do mnie i wziął mnie na
ręce, po czym udał się do windy.
- Nie płacz Emily, będzie dobrze przecież. To Louis...
jemu wszystko uchodzi na sucho prawda? - powiedział, ale widziałam, że sam w
to nie wierzy. Przytuliłam się do niego i zamknęłam oczy. Modliłam się. "Panie, proszę nie zabieraj mi go. Proszę. Zabierz mnie – ale zostaw jego." Oby wysłuchał moich próśb. Oby.
*Godzinę później*
Siedzieliśmy na korytarzu, a Louis był na sali operacyjnej. Kate i Niall siedzieli przytuleni do siebie, a brązowowłosa wypłakiwała się
w jego koszulkę. Liam i Dani jako najbardziej odpowiedzialni z nas poszli
razem z lekarzem, Zayn chował twarz w dłonie, próbując ukryć to co się z nim
teraz dzieje. Harry chodził nie spokojnie po korytarzu. A ja... siedziałam
oparta o ścianę i płakałam. Dlaczego? Przecież on nic nie
zrobił. Był takim dobrym człowiekiem, przyjacielem. Czemu Bóg chce zabrać mi
to co jest moim powietrzem? Czemu próbuje mnie zniszczyć? Jeżeli chciał żebym
zginęła to mógł zabić mnie – byłoby prościej. Nie wiem co zrobił źle. Był
przykładem dla nas wszystkich – był optymistą, zawsze się uśmiechał.
Pokazywał, że bez względu na wszystko trzeba być sobą. Czemu chcesz nam go
zabrać? Czemu?
- Emily? Jak się czujesz? – spojrzałam w górę – nade mną
stał Zayn. Usiadł obok mnie i przytulił do siebie.
- A jak mam się czuć Zayn? Jak ty byś się czuł gdyby
najbliższa ci osoba walczyła o życie, a ty nic nie możesz zrobić? No jak?
- zapytałam i wstałam. Otarłam łzy. Odwróciłam się na pięcie i udałam
się w stronę wyjścia.
- Gdzie ty idziesz?
-Zaraz wrócę... idę się przewietrzyć. - powiedziałam i
ruszyłam do wyjścia. Zajrzałam po drodze do kiosku i zakupiłam paczkę
papierosów. Wyszłam na dwór i odpaliłam jednego. Z moich oczu potoczyły się
nowe łzy. Nie potrafiłam tego opanować. Zaciągnęłam się papierosem i opadłam
bezsilnie na ławkę.
- Dlaczego mi go zabierasz? Bawi cię to? – szepnęłam i
spojrzałam w górę. Szybko spaliłam papierosa i wróciłam z powrotem do szpitala. Na miejscu zastałam Liama widocznie załamanego i Danielle, która nie
próbowała ukryć łez. Pokręciłam głową i spojrzałam na nich.
- Tylko nie mówcie, że .. błagam nie mówcie, że on … -
zaczęłam i rozpłakałam się. Harry mocno mnie przytulił i też się rozpłakał.
- Spokojnie panno Sparks. Louis żyje. Co prawda, jest nie
stabilny, ale żyje. – powiedział lekarz i pogłaskał mnie po ramieniu. -
Powtórzę to co mówiłem państwu Payne. Louis... jest nie stabilny, ma złamane
obydwa żebra, wstrząs mózgu i wiele uszkodzeń wewnętrznych.
- Czy on... przeżyje? – zapytał Niall i przytulił mocniej
Kate. Lekarz westchnął ciężko.
- Na ten czas nie mogę wam wiele powiedzieć. Trzeba czekać. Wierzyć. – powiedział i uśmiechnął się smutno w moją stronę. Znów się
rozpłakałam i przytuliłam mocno do Harrego.
- Myślę, że najlepiej będzie jeśli pojedziemy do domu i tam zaczekamy na jakieś wiadomości od
lekarza. – powiedział Liam a reszta pokiwała głową.
- Jedzcie. Ale beze mnie. Ja się stąd nie ruszam. Nie
zostawię go. – powiedziałam a Kate podeszła do mnie.
- Emily ja rozumiem co ty teraz przeżywasz, ale …
- Nie wcale nie wiesz! Ty masz przy sobie swojego ukochanego, żyje i ma się
dobrze, a mój leży na sali i nie wiadomo czy przeżyje do rana... więc nie mów
mi, że wiesz. Bo nie masz pojęcia jak to jest patrzeć jak miłość twojego
życia umiera, gdzieś obok ciebie. Więc zostawcie mnie tu z nim. Nie bójcie
się o mnie. – powiedziałam i wytarłam łzy z policzka. Kate przytuliła mnie mocno do siebie i
wszyscy udali się w stronę wyjścia. Usiadłam na krześle i zakryłam twarz
dłońmi. Znów płakałam... ale jak tu nie płakać kiedy ktoś kogo kochasz ponad
wszystko toczy zaciętą walkę z niebem i ziemią. Zrobię wszystko żeby tylko
Louis przeżył. Wszystko. Poczułam dłoń na moim ramieniu. Podniosłam głowę do
góry – przede mną stał lekarz i patrzył na mnie troskliwym wzrokiem.
- Jeśli chciałabyś wejść na salę… możesz. – powiedział a
ja wstałam szybko.
- Dziękuję. – szepnęłam i weszłam na salę. Leżał tam na
łóżku… bezbronny, zraniony, cichy. Podeszłam do niego i złapałam za rękę. Łzy płynęły po moim policzku i spadały na
szpitalną pościel. Pogłaskałam go po policzku i położyłam się obok niego. Był
taki... nieobecny. Zamknęłam oczy i
pogrążona w rozpaczy, smutku i zmęczona całą tą sytuacją – zasnęłam.
*Nad ranem*
Poczułam lekkie potrząśnięcie i od razu się obudziłam. To
był Zayn.
- Co się stało? I co ty tu robisz tak wcześnie?
- Lekarz musi wziąć Louisa następną operację i kazał cię
zbudzić. A jestem tu dla tego, że wszyscy się o ciebie martwiliśmy. - powiedział i pomógł mi się podnieść.
Pocałowałam Louisa w policzek i wyszliśmy z sali. Poszłam przemyć twarz i
wyszliśmy z Zaynem na zewnątrz. Trwaliśmy w ciszy bo żadne z nas nie wiedziało
co powiedzieć. Wyjęłam paczkę fajek i ku zdziwieniu Zayna odpaliłam jedną i
mocno się zaciągnęłam.
- Ty palisz?
- Tak. A czy to ma jakieś znaczenie? Nic nie jest teraz
ważne. – powiedziałam i usiadłam na ławce znów dając upust emocjom i płacząc.
Zayn podszedł do mnie, wyrwał mi papierosa i przytulił mnie. Odwzajemniłam
uścisk i spojrzałam na niego.
- Naprawdę wiem, że chcecie tu być przy mnie, ale wy nie
rozumiecie tego co ja teraz przeżywam. Louis... ja naprawdę… nie mieliśmy
okazji, żeby porozmawiać o tym co naprawdę czujemy. Ciągle coś nam
przeszkadzało... a teraz może już nie będziemy mieli okazji żeby o tym
porozmawiać. – powiedziałam i nowe łzy pojawiły się na mojej twarzy. - Wtedy
te auto… chciało wjechać we mnie, nie w niego. On mnie odepchnął, uratował
mi życie i poświęcił swoje. Wolałabym zginąć sama… - powiedziałam, a Zayn
znów mnie przytulił.
- Rozumiem cię. Wiem, że ty i Loui … stworzyliście coś
pięknego. Ale nie mów tak... przecież Louis przeżyje... i uda wam się.
Będziecie szczęśliwi. - powiedział a ja spojrzałam na niego smutno.
- Przykro mi Zayn, ale... nie jestem tego taka pewna. –
powiedziałam i oparłam się o brzeg ławki. Do Malika zadzwonił telefon, więc
odszedł kawałek a ja zostałam sama ze swoimi myślami. A jeżeli bóg mi go
zabierze… dołączę do niego. Nie
potrafiłabym przeżyć bez niego 10 minut, a co dopiero całego życia. To nie
możliwe, jak w jeden sekundzie twoje życie się może zmienić. I może gdybym
wtedy powiedziała "Louis pogadamy w domu" nie byłoby jego ani mnie tutaj.
Spuściłam głowę i znów poleciał łzy.
-Ej mała, nie długo przyjedzie reszta. Chodź już do środka. – pokiwałam głową i
weszliśmy do szpitala. Nagle podszedł do nas doktor.
- Wszędzie was szukałem! Louis się obudził! Jeżeli chcecie
wejść do niego, to proszę ale pojedynczo. – powiedział, a ja i Zayn
spojrzeliśmy po sobie uradowani. Jednak lekarz nie wyglądał na szczęśliwego.
- Panie Malik... może pan wejdzie do przyjaciela? Ja
jeszcze chcę porozmawiać z panną Sparks. – powiedział, a Zayn oddalił się
posłusznie. Spojrzałam na doktora i zmarszczyłam brwi.
- Coś nie tak?
- W pewnym sensie. Widziałem jak się cieszyłaś kiedy ci
powiedziałem, że Louis się obudził, więc chciałbym ci wszystko wyjaśnić
oszczędzając ci przyszłego zawodu. Pan Tomlinson jest w bardzo złym stanie,
każdy jego narząd jest poważnie uszkodzony. Ma złamane żebra i do tego złamaną
nogę. Ale to co teraz powiedziałem i tak nie jest tak niebezpieczne. Louis
pod wpływem upadku silnie uderzył się w głowę. Ma bardzo poważny wstrząs mózgu. To , że teraz się obudził jest
normalne... często tak bywa podczas tak poważnego wypadku. Ale mogę
zagwarantować, że będzie przytomny przez jakąś godzinę, góra dwie. Następnie
zapadnie w śpiączkę, z której jak wszystko wskazuje już się nie obudzi. - powiedział, a ja zakryłam usta ręką. Po moich policzkach płynęły łzy, a ja
nie wiedziałam co ma na to odpowiedzieć. Otarłam łzy i przełknęłam ślinę.
- Chce mi pan powiedzieć, że... on umrze?
- Wszystko na to wskazuje. Bardzo mi przykro. Ale...
trzeba wierzyć panno Sparks. Wiara i
nadzieja to dwie najpotężniejsze bronie na tym świecie. Wielu z nas uratowała
już życie. – powiedział i pogłaskał mnie po ramieniu po czym odszedł,
zostawiając mnie samą. Czułam jak przeszywa mnie krzyk, który tak bardzo
chciał się teraz wydostać z mojego gardła. Zaczęłam szlochać i bezsilnie
opadłam na podłogę. Nagle z sali wyszedł uśmiechnięty Zayn. Kiedy tylko mnie
zobaczył mina mu zrzedła i szybko do mnie podszedł.
- Emily! Co się stało?
- Nic, Zayn, naprawdę. To... przypływ emocji. Mogę już
do niego wejść? – zapytałam i nie czekając na odpowiedź weszłam do środka.
Leżał tam – zmęczony, poobijany a twarz miał wykrzywioną z bólu. Odwrócił
wzrok w moją stronę i uśmiechnął się delikatnie. Podeszłam do niego szybko i
przytuliłam się z całej siły. Syknął lekko z bólu więc szybko się od niego
odsunęłam.
- Sprawiłam ci ból, przepraszam Lou. Nie chciałam.
- Taki ból, to przyjemny ból. Nie przejmuj się. Powiedz mi czy wszystko dobrze u ciebie?
Nic cię nie boli? Bardzo mocno cię
wtedy popchnąłem, nie chciałem przepraszam, mogłem delikatniej. – powiedział, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Louis co ty opowiadasz? Uratowałeś mi życie! Rozumiesz? – zapytałam, a on złapał mnie za rękę.
- Musiałem to zrobić. Nie mogłem pozwolić żebyś zginęła,
co ja bym bez ciebie zrobił co?
- Ale poświęciłeś siebie Louis. Wolałabym sama zginąć, niż
oglądać ciebie w takim stanie.
- Nie mów tak, nie chcę tego słuchać. Kiedy byłem nie
przytomny to sobie myślałem o nas wiesz? O tym jak się poznaliśmy i jak bardzo
się nie lubiliśmy... albo lubiliśmy tylko nie chcieliśmy tego pokazać. Byłaś
taka piękna. Lubiłem czuć twój oddech
na mojej szyi kiedy spaliśmy w jednym łóżku. Nie chcę utracić tych wspomnień. – powiedział
i pocałował moją dłoń. Poczułam jak wzbiera się we mnie płacz.
- Louis, ale o czym ty ..
- A potem się pogodziliśmy, ale ja znów wszystko zepsułem.
Tak brzydko o tobie powiedziałem. Czy przepraszałem cię za to? Chcę cię
przeprosić za wszystko póki mam czas.
- Wiele razy mnie za to przepraszałeś. Ale Louis dlaczego... – zaczęłam, ale on w ogóle mnie nie słuchał.
- To przepraszam cię raz jeszcze. A potem było znowu dobrze, wspaniale. Ale ty potem wyjechałaś a ja myślałem, że umrę. Na szczęcie
Zayn cię przywiózł, jak tu był to mu za to podziękowałem. To dobry przyjaciel, opiekuj się nim. No i w końcu ten nasz pocałunek... to było cudowne i żałuje, że się wtedy go wyparłem. Bardzo
cię przepraszam za to. – powiedział i znów pocałował moją dłoń. Po moich
policzkach leciały łzy.
- Nie szkodzi, naprawdę. Ale Louis... dlaczego ty się ze
mną żegnasz?
- Bo myślę, że już nadszedł taki czas. Nie chcę stąd
odchodzić, ale chyba muszę. Bardzo mi przykro zostawiać was tutaj.
- Ale ty nigdzie nie idziesz, Lou…
- Posłuchaj mnie dobrze? Powiedz Harremu, żeby nie
przejmowała się innymi i był dalej sobą, on zawsze miał problemy z tym. Bądź
przy nim kiedy mnie zabraknie dobrze? Przekaż Liamowi, żeby wreszcie wyszedł
za Dani! To samo Niall i Kate. Zaynowi powiedz, że ma się trochę uspokoić i
zająć tobą i Harrym. – powiedział, a ja zanosiłam się płaczem i kręciłam
głową.
- Louis to nie może się tak skończyć, proszę, nie żegnaj
się ze mną. – powiedziałam a on
pogłaskał mnie po policzku.
- Ale to nie jest pożegnanie, przecież kiedyś się jeszcze
zobaczymy prawda? Słuchaj Emily… bardzo żałuje , że nie mogę dłużej tutaj
zostać. Że nie dane mi jest spędzić z tobą więcej czasu. Nie płacz Emily, nie lubię jak płaczesz.
- Nie mogę przestać, kiedy słyszę to co do mnie mówisz!
Louis proszę! Nie zostawiaj mnie tutaj samej, nie odchodź. Nie przeżyję bez
ciebie. – powiedziałam, a Louis otarł mi łzy z policzka.
- Kochanie, ja zawsze będę z tobą. O tutaj. –wskazał ręką
na miejsce, gdzie znajdowało się moje serce.
– Nie ważne co się stanie, jak i gdzie. Zawsze. Mimo, że teraz odchodzę.
- Lou, proszę cię na wszystko nie mów tak… ty nigdzie nie
idziesz rozumiesz?
- Chcę ci jeszcze coś powiedzieć, póki mam jeszcze siłę.
Kocham cię Emily. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Ja ciebie też kocham Louis. Ponad wszystko. –
powiedziałam i nachyliłam się nad nim składając na jego ustach pocałunek,
który odwzajemnił. Oderwałam się od niego i spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Żegnaj Emily. Na zawsze w moim sercu. – powiedział i uśmiechnął
się blado. Zamknął oczy, a na aparaturze pojawiła się ciągła kreska.
- Nie... Louis .. nie błagam cię, Louis proszę, żyj... –
szeptałam i czułam jak opadam z sił. Do sali wpadli lekarze, równocześnie
mnie z niej wypychając. Na korytarzu czekali wszyscy przyjaciele. Spojrzeli
na mnie z przestrachem w oczach.
- On tam... umiera. – powiedziałam i spojrzałam na
wszystkich. I nagle ciemność, cisza. Zemdlałam.
***
Od autorki: Witam w 13 rozdziale... wiele osób mówiło: nie chcemy wypadku! Ale cóż, nie zawsze będzie sielanka :3 W każdym razie... ja sama poryczałam się to pisząc.
1. Podobało się, wzruszyliście się?
2. Czy cieszycie się, że Louis i Em wyznali sobie miłość?
3. Czy Louis przeżyje?
Do następnego kurczaki! <3 ~ Maddie xxx
1) Cudo <3 Okropnie się wzruszyłam , ryczę jak głupia !
OdpowiedzUsuń2) Oczywiście w końcu mogli sobie to powiedzieć, szkoda , że dopiero teraz :'(
3) nie ma innego wyjścia , bo cię znienawidzę !!
O Jesus ... Popłakałam się. Nie wiem co mam napisać. A teraz się pytam ; Która z was wpadła na pomysł żeby uśmiercić Louis`a ?! Kurwa, no padłam !
OdpowiedzUsuń1) Się jeszcze pytacie czy się wzruszyłam ... Powtarzam się ale dobra ... Ryczę jak idiotka -,-
2) Jaram się przez łzy ;D
3) On ma przeżyć ...
Weźcie no ... Przez was siada moja psychika. A tew wyznajia pod koniec. *-*
Pozdrawiwm i Pamiętajcie o tym że Louis ma przeżyćw! =*
1.Ryczę jak nienormalna. 2.Szkoda, że tak późno. 3.Przeżyje, jestem pewna.
OdpowiedzUsuń1. Matko Boska, to było piękne, dziewczyny ! Oczywiście <3
OdpowiedzUsuń2. Oczywiście ! W pięknych okolicznościach, doprawdy xD
3. Musi, nie ma innego wyjścia !
Jak to czytałam, to wyczułam koniec bloga... Mam nadzieję, że się myliłam.
Uwielbiam to ! <33
Kina ;p
Lou ma przezyc . ;(
OdpowiedzUsuńboze .... Ja płacze . :( prosze Lou ma przezyc . ;(
Aaaaaaaaaa ! Jezu świętyy !! Kocham to ! Kocham tego bloga ! Ale żem się wzruszyła ! Ryczałam jak głupia !! I ze smutku *wypadek* i z radości bo ten blog jest zajebisty ! A co do Lou to on ma przeżyć, bo inaczej popamietacie. I tak, to jest groźba ! Czekam na nastepny . :)) Zapraszam do siebie ;3
OdpowiedzUsuńhttp://sky-and-lou-story.blogspot.com/