Siedzisz, jesz sobie kolację, a
naprzeciwko ciebie gruchają sobie dwa gołąbki… Nic dodać, nic ująć. Emily
szczerzy się do mnie jak głupia, a ja widząc ich miny nie potrafię tego nie
odwzajemnić. Za każdym razem kiedy na nich patrzę zastanawiam się, dlaczego oni
tak krążą wokół siebie, zamiast wykonać jakikolwiek krok. Ładna z nich by była
para, ale zapomniałam o jednym ważnym szczególe. Tym szczegółem był nie kto
inny jak Eleonor. W pewnym sensie jestem zła na Louisa. Ma dziewczynę, a mimo
wszystko na każdym kroku pokazuje, że Emily nie jest mu obojętna. Mógłby się
chłopak w końcu na coś zdecydować …
***Dwa tygodnie później***
Aż trudno mi w to uwierzyć…. Od dwóch tygodni jestem dziewczyną Niall’a.
Dziewczyną… jak to ładnie brzmi…. Na razie postanowiliśmy nie ujawniać się
wszystkim, dlatego wiedzą tylko najbliższe nam osoby.
- Wychodzę! – krzyknęłam stojąc już u progu drzwi gotowa do wyjścia.
- Gdzie ty się wybierasz? – zauważyłam głowę Niall’a wystającą zza drzwi
kuchni.
- Idę się przejść – powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się łapiąc klamkę.
Poczułam jak silne ramiona obejmują mnie w pasie i mocno przytulają. Mimowolnie
się uśmiechnęłam.
- A może pójdę z Tobą? – farbowany wymruczał mi do ucha, a po moim ciele
przyszedł przyjemny dreszcz.
- Nie zgubię się – wyszeptałam – za niedługo wrócę – chłopak jednym,
zdecydowanym ruchem obrócił mnie w swoją stronę i popatrzył mi w oczy. Jak to
ja, całkowicie zatraciłam się w jego niebieskich tęczówkach, z których biło
szczęście.
- Skoro tak… -westchnął zawiedziony, a ja na pocieszenie pocałowałam go w
policzek. Szeroko się uśmiechnął i mocniej do siebie przytulił.
- Wiesz, że Cię kocham? – powiedział mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego.
- Wiem, ja Ciebie też – złożyłam na jego ustach pocałunek i kontem oka
zobaczyłam Emily, która przechodziła z salonu do kuchni.
- Czy mówiłam Wam już, że rzygam tęczą?! – krzyknęła będąc już w
pomieszczeniu.
- Tak! – krzyknęliśmy z chłopakiem jednocześnie i po chwili wybuchnęliśmy
śmiechem, na co Em wywróciła oczami. Pocałowałam
farbowanego przelotnie w usta i ponownie stanęłam przy drzwiach.
- Wracam niebawem – uśmiechnęłam się w stronę chłopaka – Pa! – krzyknęłam, a
po całym domu rozległo się echo.
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę parku ze słuchawkami na uszach. Połowa
sierpnia, sobota, piękna pogoda….idealna pora na spacer. Przechadzałam się
alejkami i rozmyślałam. Przyglądałam się ludziom. Niektórzy byli zabiegani,
inni cieszyli się wolną chwilą, jedni byli szczęśliwi, a jeszcze inni smutni.
Przez park przewijały się całe rodziny, albo wręcz przeciwnie – samotne osoby. Myślałam
nad sobą i nad swoim życiem. Przytoczyłam sobie wydarzenia od czasu mojego wylotu
tu, do Anglii. Moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nic już nie
było takie, jak miesiąc temu. Mój spokój zakłócił dzwonek telefonu. Niechętnie
wyjęłam słuchawki z uszu i nie parząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak słucham – powiedziałam trochę znudzonym tonem
- Kate Johnson? – zapytał mnie mój rozmówca
- Tak. Z kim mam przyjemność? – powiedziałam zaciekawiona
- Mówi James Parker, czy moglibyśmy się dziś spotkać?
- Tak oczywiście…Kiedy i gdzie? […]
***
Mam wrażenie, że wszystko tak szybko się dzieje. Jeszcze tak nie dawno
siedziałam w Polsce i rozmyślałam o wyprowadzce do innego kraju, a teraz jestem
tu, a moje marzenia zaczęły nabierać sensu. Spacerując po raz kolejny raz zatraciłam się w
swoich myślach. Nowy chłopak, obce miasto, nowi przyjaciele… to wszystko kiedyś
wydawało się takie odległe, a teraz to rzeczywistość. Jeszcze własne
mieszkanie. Tak, właśnie odebrałam klucze do mieszkania mojego i Emily. Pan
Parker, czyli właściciel tego mieszkania poinformował mnie, że możemy
wprowadzać się od razu. To taki mały element, dzięki któremu wszystko składa
się w jedną, logiczną całość. A jeszcze dostałam pracę…. Dwa dni temu w sklepie
muzycznym… Nikt jeszcze o tym nie wie, czekałam na odpowiedni moment. Czasami
mam wrażenie, że to jest sen z którego zaraz się obudzę, a to wszystko, co do
tej pory miałam pryśnie jak bańka mydlana. Byłam naprawdę szczęśliwa mając to wszystko,
ale miałam dziwne uczucie, że to wszystko niedługo się skończy. Moja intuicja
mówiła mi, że to cisza przed burzą, a ona jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
Czułam wewnętrzny niepokój, ale choć raz postanowiłam nie zamartwiać się tym co
będzie, tylko żyć tym, co jest teraz. Nie wiedząc kiedy znalazłam się przed
domem chłopaków.
- Jestem już! – powiedziałam wesoło zamykając za sobą drzwi. Jak burza
wleciałam do pokoju z zamiarem podzielenia się nowiną. W salonie siedzieli wszyscy,
oprócz Harrego
- Muszę Wam coś powiedzieć – odezwałam się z bananem na twarzy.
- Stęskniłem się – mój chłopak pocałował mnie w policzek i stanął przede mną.
- Tak, tak ja też, ale muszę coś powiedzieć – kolejny raz starałam zwrócić na
siebie uwagę. Kiedy w końcu się uciszyli i spojrzeli w moją stronę chciałam
zacząć
- No więc tak jak już mówiłam….- kolejny raz ktoś musiał mi ktoś przerwać, bo
jak by mogło być inaczej…
- Słuchajcie ludzie! Sprawa jest – Harry zbiegł ze schodów o mało co się nie
potykając.
- Musimy zrobić jakieś ciasteczka czy coś – wszyscy spojrzeli na niego – Albo
nie! Mam świetny, wspaniały, genialny pomysł! Kupimy wódkę! Albo nie! Jednak
nie! Lepiej piwo! No chyba, że wódkę i piwo! Tak, to jest to! Zrobimy
libację alkoholową! Już mi się podoba! A może jakieś zioło wypalimy, albo
coś… Albo nie! Zrobimy porządek … - biegał jak nienormalny co chwila nas szturchając,
albo potrząsając. Spojrzeliśmy po sobie, a nasza mina wyrażała "WTF?".
- Harryyy… - zaczęłam nie pewnie – Brałeś coś? Masz gorączkę? Może herbatkę
uspokajającą ci zaparzę? – zapytałam ze śmiechem patrząc na jego wesołą twarz.
- A wiesz, że bardzo chętnie bym się napił? – poruszał brwiami
- Ale ja żartowałam, nie mamy takiej – zmarszczyłam czoło – Do rzeczy! O co Ci
chodziło?
- Jest imprezka dzisiaj – powiedział podekscytowany
- To fajnie, a gdzie? – Zayn z ciekawością czekał na odpowiedź
- No jak to gdzie? Tu! Party Hard ludzie! – wykrzyknął – No co się tak
gapicie? Do roboty! Goście będą! – Z bananem na ustach zagonił nas do
roboty… Ja wam mówię, ten koleś jest postrzelony…
***
Oczywiście Harry zapomniał nam wspomnieć o bardzo małym, nieistotnym szczególe…
mianowicie o liczbie gości… W salonie bawiło się co najmniej trzydzieści osób,
a końca nie było widać..Jak się dowiedziałam to przyjaciele i znajomi
chłopaków. Nie chciało mi się tym razem zbytnio stroić, więc miałam na sobie
to. Emily ubrała to. Impreza powoli się rozkręcała. Stałam razem Emily przy
stole i w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Szturchnęłam chłopaków,
aby któryś raczył otworzyć. Niechętnie poszedł Louis, który po chwili wrócił
lekko zdenerwowany.
- Ekhem… Emily jest mały problem, możesz na chwile? – spytał drapiąc się po
karku. Wymieniłam z moich chłopakiem, który obejmował mnie w pasie
zdezorientowane spojrzenie. Kątem oka zobaczyłam, jak Lou i Em rozmawiają z …
Demi. Była ubrana w to i muszę przyznać, że wyglądała całkiem, całkiem.
- Co ona tu robi? – spytałam Niall’a. Ten tylko wzruszył ramionami i jeszcze
mocniej mnie przytulił.
Widząc miny rozmawiających domyślałam się, że ich konwersacja nie zbyt się
klei. Wyswobodziłam się z uścisku i ruszyłam w ich stronę.
- Hej jestem Kate – powiedziałam z uśmiechem i podałam rękę Demi, którą
uścisnęła – Cieszę się, że mogę Cię poznać – Dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Emily z Lou stali z otwartymi buziami.
- To ty jesteś przyjaciółką Niall’a ? – spytała, a ja chciałam jej powiedzieć,
że dziewczyną, ale mi przerwała. – A ja się zastanawiałam co to za dziewczyny
na okładkach – uśmiechnęła się.
- Nie będziemy rozmawiać w przedpokoju, chodź – wskazałam jej salon.
- Zamknijcie buzie, bo wam muchy wlecą – powiedziałam przelotnie do parki.
Postanowiłam być miła dla Dems. Przecież nigdy nic mi nie zrobiła, a nawet jej
nie znam.
Impreza trwała, a ja od pół godziny obserwowałam Niall’a i Demi. Widziałam, że
nie robili nic złego, ale jak widziałam takie słodkie uśmieszki to miałam
ochotę po prostu wyjść. Złapałam w dłoń kubek z sokiem i zaczęłam zastanawiać
się czy doleci do dziewczyny.
- Jesteś zazdrosna? – ktoś wypowiedział za moimi plecami, a ja ze strachu
podskoczyłam
- Nie no skąd! Zawsze rzucam piciem w laskę, która słodko się uśmiecha do
mojego chłopaka. To taka jakby…gra… tak gra – powiedziałam spokojnie, a Liam
się zaśmiał – No wiesz… orient i te sprawy – zaśmiałam się, na co on pokręcił
głową z politowaniem. Musiałam się opanować, zaczęłam nie zwracać na nich uwagi.
Wzrokiem szukałam Em, ale nigdzie jej nie widziałam. Skierowałam się na taras.
Tak ja myślałam była z Lou. Stali i z czegoś się cieszyli. Widząc ten widok na
moich ustach pojawił się uśmiech.
- Mogę przejść? – zmarłam. Odwróciłam się powoli w stronę głosu dziewczyny.
- Em… A po co? – prychnęłam – tam nic nie ma ciekawego – machnęłam ręką i
nerwowo zasłoniłam firankę.
- A ja myślę, że jest.. szukam Louisa i widziałam jak tam wchodził – próbowała
mnie wyminąć, ale odgrodziłam jej drogę.
- Ale Elisabeth … Wiesz ile się tu Louisów przewinęło dziś, którego szukasz? -
spojrzała na mnie krzywo. Specjalnie przekręciłam jej imię.
- Jestem Eleonor – powiedziała z wyższością
- Ah tak, przepraszam! Nie mam pamięci do imion… - uśmiechnęłam się słodko
- Zdarza się, a teraz mnie przepuść – kolejny raz próbowała wtargnąć na taras,
a ja jej przeszkodziłam. Chciałam, aby ktoś raz nikt nie przeszkadzał Em i Lou.
- Tam jest Zayn i prosił, aby mu nie przeszkadzać, a Lou to widziałam w kuchni
- Zayn jest tam – wskazała palcem na chłopaka, który tańczył z Perrie.
- Ty pacz! oszukał mnie! Co za nie dopaczenie! A serio Lou w kuchni jest, idź zobacz – popchnęłam ją
lekko. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę i poszła. Dzięki Bogu…
Uchyliłam lekko drzwi balkonowe
- Wisicie mi przysługę! – powiedziałam do Em i Lou. Ci spojrzeli na mnie, a ja
machnęłam ręką i z powrotem znalazłam się w domu. Postanowiłam znaleźć mojego
chłopaka. Szłam w stronę, gdzie go ostatni raz widziałam. I rzeczywiście był
tam… To co zobaczyłam strasznie mnie zabolało. Demi i Niall całowali się, na
moich oczach. Zaczęły gromadzić mi się łzy. Przymknęłam powieki, aby się ich
pozbyć i ruszyłam w ich stronę. Gdy już byłam koło nich oderwali się od siebie.
Niall spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Katie..- uciszyłam go gestem dłoni.
- Co wy robicie?! – starałam się powiedzieć w miarę spokojnie
- Nie mówiłeś jej, kochanie? – Demi się
w końcu odezwała.
- Kochanie? O czym mi nie mówiłeś? – zapytałam chłopaka coraz bardziej
zdenerwowana.
- Ja i Niall jesteśmy przecież razem – na te słowa otworzyłam szeroko oczy ze
zdziwienia. Chciałam zapytać czy długo to trwa, ale jakby wiedząc co mam na
myśli dodała – na imprezie 2 tygodnie temu jakoś tak wyszło – uśmiechnęła się
do mnie.
- Ładnie razem wyglądacie - Czując, że nie mogę powstrzymać łez odwróciłam się
i chciałam jak najszybciej wyjść. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca
w swoją stronę.
- Katie, to nie tak jak myślisz! Ja nic nie pamiętam z tej imprezy! –
powiedział farbowany płaczliwym tonem. Już nie mogłam wytrzymać.
- Nie tak jak myślę? NIE? – krzyknęłam – to, że jesteście razem, to też nie
tak jak myślę… A ten pocałunek teraz… po prostu szedłeś sobie, potknąłeś się i
trafiłeś prosto w jej usta…Wiesz co ? Żałosny jesteś! Nie chce Cię nigdy
więcej widzieć! Zniknij z mojego życia i wracaj do Demi! Szczęścia życzę –
wyrwałam swoją rękę i ruszyłam do łazienki, w której się zamknęłam. Nie mogłam
powstrzymać łez. Zastanawiałam się, dlaczego akurat ja muszę mieć pod górkę.
Bezczelnie na moich oczach się z nią całował… Oszukiwał mnie od samego początku.
Mogłam się domyślić do sytuacji sprzed dwóch tygodni. Czułam się tak, jakby mi
ktoś przyłożył z liścia w twarz… swoją droga wolałabym to, niż takie
upokorzenie.
- Kate, jesteś tam? Wszystko w porządku? – Emily dobijała się do moich drzwi.
- Tak, tak! Wszystko ok! Zaraz wyjdę! – powiedziałam, ocierając łzy. W
odpowiedzi usłyszałam tylko "Akurat Ci uwierzę". Wstałam z zimnych kafelek i spojrzałam
w lustro. Zmyłam resztkę makijażu i na całą twarz nałożyłam podkład, aby nie
widać było, że płakałam. Pewnym krokiem weszłam do salonu i od razu skierowałam
się do baru. Mimo, że nie piję wzięłam do ręki pierwszego lepszego drinka i
jednym łykiem wypiłam pół. Posiedziałam jeszcze chwile i ruszyłam na parkiet…
***
Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Te pytania przychodziły mi na myśl. Wczoraj
trochę zabalowałam co do mnie nie podobne. Czułam się fatalnie, ale trzeba było
wstać. Szybki prysznic, tabletki na ból głowy i mogłam zacząć normalnie
funkcjonować. Wszyscy jeszcze spali, a ja złapałam najpotrzebniejsze rzeczy i
wyszłam z domu. Błąkałam się bez celu. Wspomnienie wczorajszego dnia za każdym
razem bolało coraz bardziej. Czy ja mam
napisane na czole "chodź, zabaw się moimi uczuciami, nie przejmuj się, jakoś to
przeżyję?" . Ani się obejrzałam, a po moich policzkach toczyły się łzy, które
rozbijały się o moje ubrania. Cały czas nie dawało mi spokoju jedno pytanie.
Dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Dobrze wiedziałam, że na odpowiedź nie mam co
liczyć. Głupia łudziłam się, że to tylko sen, albo jakiś kiepski dowcip. Jeszcze
to głupie uczucie, że coś jeszcze się
wydarzy… I tak jak myślałam… Nie musiałam na to długo czekać…
***
- Jest Em i Lou? Muszę wam wszystkim coś powiedzieć – zagadnęłam do Zayna, ale
ten poinformował mnie, że wyszli na zakupy.
- Dobra, to powiem chociaż Wam – delikatnie się uśmiechnęłam a Liam z Zaynem
czekali na moją wypowiedź. Chciałam im powiedzieć o mieszkaniu i o pracy, ale
Harry kolejny raz mi przerwał
- Słuchajcie mnie! – wtargnął do salonu uradowany. Wywróciłam tylko oczami –
Mam dziewczynę! – cieszył się jak małe dziecko, które dostało od rodziców
zabawkę. Nie zbyt przysłuchiwałam się ich rozmowie, ale z tego co zrozumiałam
poznali się na imprezie…Szybki jest chłopak. Mruknęłam do niego tylko "Gratuluję, strasznie się cieszę" i zamknęłam się w swoim pokoju. Leżałam
bezczynnie gapiąc się w sufit tak, jakbym miała z niego wyczytać co mam teraz
zrobić. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych i uradowany głos Em. Wychyliłam
głowę na korytarz. Akurat przechodził Lou. Pociągnęłam go za rękę do pokoju i
zamknęłam drzwi.
- Chciałam pogadać – puściłam jego rękę i stanęłam naprzeciwko niego
- Wystarczyło powiedzieć – powiedział rozbawiony. Widząc, że nie jest mi
zbytnio do śmiechu zaraz spoważniał.
- Słuchaj Lou… Bo ja wiem, że zależy Ci na Em i strasznie się z tego cieszę,
ale … ale mógłbyś się w końcu jawnie określić co czujesz do Eleonor. Ja
wszystko rozumiem, ale nie możesz bawić się jej uczuciami.
- Katie, ja … wiem, zdaje sobie z tego sprawę, ale to jest ciężkie… Nie
potrafię z nią porozmawiać tak szczerze –
przytuliłam się do niego.
- Przepraszam! Przepraszam za wszystko. Wiem, że nie byłam sprawiedliwa co do
Ciebie i nie zbyt miło się zachowywałam - Powiedziałam nie odrywając się od
niego. Ucisnął mnie mocniej i wyszeptał ‘nie gniewam się, ja też przepraszam’.
Uśmiechnęłam się i lekko się od niego odsunęłam, aby popatrzeć mu w oczy.
- Musisz mi jeszcze coś obiecać – powiedziałam tajemniczo. Spojrzał na mnie
pytającym wzrokiem. – Nie skrzywdzisz Emily…a jeśli to zrobisz zabiję Cię –
powiedziałam z pełną powagą w głosie. W jego oczach automatycznie zobaczyłam
strach.
- Obiecuję…- powiedział pewnie, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cieszę się – uśmiechnęłam się do niego. Na tą chwilę do pokoju wpadła Emily.
Odsunęliśmy się z Lou od siebie, a ja spojrzałam na jej twarz… była zła… No
tak, stałam objęta z Lou, patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy. Ale nie
robiliśmy nic złego!
- Emily – Lou zrobił krok na przód i chciał dotknąć jej ramienia. Odsunęła się
od niego.
- Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej mnie nie dotykaj! Jesteś dupkiem! –
wybiegła z pokoju, a ja szybko ruszyłam za nią. Dogoniłam ją niedaleko domu.
- Stój! Mówię stój do cholery! Emily! – krzyczałam za nią, aby ta choć na
chwilę zwolniła. W końcu stanęła i odwróciła się w moją stronę. Płakała…
Płakała przeze mnie. Poczułam się cholernie
źle.
- No co? Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Taka z Ciebie przyjaciółka? Tu
niby cieszysz się, że wszystko pięknie się układa, a gdy tylko zostajesz sama z
Lou stoicie sobie od tak przytuleni? Tak się zachowuje prawdziwa przyjaciółka? – wykrzyczała mi prosto w twarz, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Ja nie jestem prawdziwą przyjaciółką, tak? Możesz mi wszystko zarzucić,
dosłownie wszystko, ale nie to, że jestem złą przyjaciółką. Czy zła
przyjaciółka wspierałaby twój każdy głupi pomysł? Zawsze, ale to zawsze Cię
broniłam! Kryłam Cię, kiedy pakowałaś się w kłopoty. Pomagałam Ci we
wszystkim, byłam z Tobą, kiedy tego potrzebowałaś, a teraz mi mówisz, że to nic? – z moich oczu toczyły się słone łzy, które tworzyły rzekę na moich
policzkach – Oceniasz mnie, ale czasami spójrz też na twoje zachowanie! Przy
pierwszej lepszej okazji pakujesz się w kłopoty! Zmieniasz chłopaków jak
rękawiczki. Pobawisz się, a jak Ci się znudzi to szukasz następnego. Nie
zwracasz uwagi na to co czują inni…. Nie jesteś sama na świecie! – we mnie
zebrała się cała złość. Na nią wylewałam wszystkie swoje żale… ale w głębi tak
nie myślałam… Wszystko zaczęło mnie powoli przerastać.
- Odezwała się! – zaczęła – To, że jesteś nieśmiała i nie potrafisz utrzymać
przy sobie chłopaków to nie znaczy, że masz się łapać cudzych! Dobrze wiesz,
że Lou mi się podoba! Tu takie biedna, cicha, niewinna, a jak się rozkręci to…
Wiesz co? Nienawidzę Cię! – wykrzyczała mi w twarz i pobiegła w przeciwnym
kierunku. Zaczęłam dławić się łzami. Nigdy wcześnie się tak nie pokłóciliśmy
tak ostro!
Z płaczem wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i z całej siły
biłam w poduszkę. Rozwalałam wszystko co wpadło mi w ręce. Nawet nie wiem
kiedy, ale na zegarku pojawiła się druga w nocy. Usłyszałam, że Emily wraca.
Usiadłam w kącie i jak bezbronne dziecko schowałam głowę w kolana. Musiałam coś
zrobić, nie mogłam tu zostać. Szybko wstałam, wyjęłam swoją walizkę i zaczęłam pakować do niej swoje wszystkie
rzeczy. Po godzinie wszystko znajdowało się w torbie. Wyjęłam z biurka kartkę i
długopis.
"Dziękuję
Wam za wszystko co dla mnie zrobiliście. W ciągu ostatnich dwóch dni wiele się
wydarzyło. Dzięki temu zrozumiałam, że ja tu nie pasuję. Nie miejcie mi tego za
złe. Nie szukajcie mnie, tak będzie lepiej. Kate".
Zgięłam kartkę w
pół i położyłam ją na łóżku. Ostatni raz weszłam do łazienki, aby zobaczyć czy
niczego nie zostawiłam. Dotykając najwyższej półki wpadł mi do ręki zimny, mały
przedmiot. Przyjrzałam się mu dokładnie. Żyletka. Obracając ją w ręku weszłam
do pokoju. Spojrzałam na swój nadgarstek i z obrzydzeniem rzuciłam przedmiot
obok kartki. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili się ciąć. Trzeba mieć
wewnętrzną siłę, aby zrobić taki odważny krok. Ja nigdy bym tego nie zrobiła,
byłam za słaba, ale sam widok tego przedmiotu dał mi siłę. Pomyślałam, że nie
tylko ja mam problemy. Po cichu zeszłam na dół. Słońce już wschodziło. Ostatni
raz spojrzałam na dom, w którym spędziłam ostatni miesiąc. Wytarłam łzę i
ruszyłam w stronę miasta. Nie wiem jak sobie poradzę, ale muszę spróbować. Mam
mieszkanie i pracę. Na razie jakoś przetrwam. Myślą, że mieszkanie ma być
gotowe pod koniec miesiąca… Nie mam zamiaru wyprowadzać ich z błędu. Na
szczęście nic im o tym nie zdążyłam wspomnieć. Teraz mam gwarancję, że będę
mieć minimum dwa tygodnie spokoju… Muszę zacząć teraz sama, tak jakby od nowa,
na nowym miejscu. Liam mi kiedyś powiedział, że trzeba zaczynać od małych rzeczy
i krok po kroku rosnąć w siłę. Ja w tym momencie zaczynam od zera… Ale nawet to
jest jakimś początek. Każda historia ma
swój początek i koniec... Tej jest koniec. Dziś zamknęłam dwa rozdziały, które
podtrzymywały mnie przy normalnym funkcjonowaniu. "Wiesz kiedy naprawdę jest
źle? Gdy najgorszym koszmarem, jakim może ci się przyśnić jest rzeczywistość".
Nigdy nie rozumiałam tych słów, aż do teraz. Nie żyć, nie myśleć, nie być, nie
istnieć, na chwile się zgubić, a kiedy będzie po wszystkim – wrócić…
CZYTASZ=KOMENTUJESZOd autorki: Nie wiem, co tym razem napisać… Takie notki łatwiej mi się pisze :D Ciągle były wesołe rozdziały i pomyślałam, że muszę przerwać tą monotonię. Inaczej go sobie wyobrażałam, ale jest. Ogólnie rozdział miał być smutny, więc… oceńcie sami czy taki był :)) ~ Maddix ♥
Bardzo podobał mi się rozdział bo nie zdzierżę wiecznego szczęścia, jestem raczej panna dramat :) Super że tak to zrobiłaś. Em nie powinna od razu obrażać się na Kate... Taka przyjaciółka że nawet jej nie wysłucha. Wgl nikogo nie interesowało to co Kate ma do powiedzenia.. Eh.. I Demi ok, nikt jej nie powiedział o Niallu i Kate ale Horan mógł się lepiej zachować. ok tyle :D czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł fajnie. Tak myślałam, że Kate się wyprowadzi. Za dużo wydarzeń xD Ciekawa jestem jak tą kłótnię widzi Emily. Czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńKina ;p
Awww *__*
OdpowiedzUsuńTaki ... no ... nie do opisania *_*
Tyle słoodkości, smuutku i ... i tego wszystkiego xD Nie wiem po prostu co mam jeszcze napisać ^^ Mocno ściskam i czekam na 9 rozdzialik xx
http://foreveryoungonedirection-a.blogspot.com/
Zapraszam na mój blog http://i-love-you-harold.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńa blog cudowny :D
Super;* Trafiłam tu dzisiaj ale już wszystko nadrobiłam i jestem zakochana w tym blogu <3 Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuń