niedziela, 9 września 2012

Rozdział 8


Siedzisz, jesz sobie kolację, a naprzeciwko ciebie gruchają sobie dwa gołąbki… Nic dodać, nic ująć. Emily szczerzy się do mnie jak głupia, a ja widząc ich miny nie potrafię tego nie odwzajemnić. Za każdym razem kiedy na nich patrzę zastanawiam się, dlaczego oni tak krążą wokół siebie, zamiast wykonać jakikolwiek krok. Ładna z nich by była para, ale zapomniałam o jednym ważnym szczególe. Tym szczegółem był nie kto inny jak Eleonor. W pewnym sensie jestem zła na Louisa. Ma dziewczynę, a mimo wszystko na każdym kroku pokazuje, że Emily nie jest mu obojętna. Mógłby się chłopak w końcu na coś zdecydować …
                                      ***Dwa tygodnie później***
Aż trudno mi w to uwierzyć…. Od dwóch tygodni jestem dziewczyną Niall’a. Dziewczyną… jak to ładnie brzmi…. Na razie postanowiliśmy nie ujawniać się wszystkim, dlatego wiedzą tylko najbliższe nam osoby.
- Wychodzę! – krzyknęłam stojąc już u progu drzwi gotowa  do wyjścia.
- Gdzie ty się wybierasz? – zauważyłam głowę Niall’a wystającą zza drzwi kuchni.
- Idę się przejść – powiedziałam z uśmiechem i odwróciłam się łapiąc klamkę. Poczułam jak silne ramiona obejmują mnie w pasie i mocno przytulają. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- A może pójdę z Tobą? – farbowany wymruczał mi do ucha, a po moim ciele przyszedł przyjemny dreszcz.
- Nie zgubię się – wyszeptałam – za niedługo wrócę – chłopak jednym, zdecydowanym ruchem obrócił mnie w swoją stronę i popatrzył mi w oczy. Jak to ja, całkowicie zatraciłam się w jego niebieskich tęczówkach, z których biło szczęście.
- Skoro tak… -westchnął zawiedziony, a ja na pocieszenie pocałowałam go w policzek. Szeroko się uśmiechnął i mocniej do siebie przytulił.
- Wiesz, że Cię kocham? – powiedział mi do ucha, a ja odsunęłam się od niego.
- Wiem, ja Ciebie też – złożyłam na jego ustach pocałunek i kontem oka zobaczyłam Emily, która przechodziła z salonu do kuchni.
- Czy mówiłam Wam już, że rzygam tęczą?! – krzyknęła będąc już w pomieszczeniu.
- Tak! – krzyknęliśmy z chłopakiem jednocześnie i po chwili wybuchnęliśmy śmiechem, na co Em wywróciła oczami.  Pocałowałam farbowanego przelotnie w usta i ponownie stanęłam przy drzwiach.
- Wracam niebawem – uśmiechnęłam się w stronę chłopaka – Pa! – krzyknęłam, a po całym domu rozległo się echo.
Wolnym krokiem zmierzałam w stronę parku ze słuchawkami na uszach. Połowa sierpnia, sobota, piękna pogoda….idealna pora na spacer. Przechadzałam się alejkami i rozmyślałam. Przyglądałam się ludziom. Niektórzy byli zabiegani, inni cieszyli się wolną chwilą, jedni byli szczęśliwi, a jeszcze inni smutni. Przez park przewijały się całe rodziny, albo wręcz przeciwnie – samotne osoby. Myślałam nad sobą i nad swoim życiem. Przytoczyłam sobie wydarzenia od czasu mojego wylotu tu, do Anglii. Moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni. Nic już nie było takie, jak miesiąc temu. Mój spokój zakłócił dzwonek telefonu. Niechętnie wyjęłam słuchawki z uszu i nie parząc kto dzwoni nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak słucham – powiedziałam trochę znudzonym tonem
- Kate Johnson? – zapytał mnie mój rozmówca
- Tak. Z kim mam przyjemność? – powiedziałam zaciekawiona
- Mówi James Parker, czy moglibyśmy się dziś spotkać?
- Tak oczywiście…Kiedy i gdzie? […]
***
Mam wrażenie, że wszystko tak szybko się dzieje. Jeszcze tak nie dawno siedziałam w Polsce i rozmyślałam o wyprowadzce do innego kraju, a teraz jestem tu, a moje marzenia zaczęły nabierać sensu.  Spacerując po raz kolejny raz zatraciłam się w swoich myślach. Nowy chłopak, obce miasto, nowi przyjaciele… to wszystko kiedyś wydawało się takie odległe, a teraz to rzeczywistość. Jeszcze własne mieszkanie. Tak, właśnie odebrałam klucze do mieszkania mojego i Emily. Pan Parker, czyli właściciel tego mieszkania poinformował mnie, że możemy wprowadzać się od razu. To taki mały element, dzięki któremu wszystko składa się w jedną, logiczną całość. A jeszcze dostałam pracę…. Dwa dni temu w sklepie muzycznym… Nikt jeszcze o tym nie wie, czekałam na odpowiedni moment. Czasami mam wrażenie, że to jest sen z którego zaraz się obudzę, a to wszystko, co do tej pory miałam pryśnie jak bańka mydlana.  Byłam naprawdę szczęśliwa mając to wszystko, ale miałam dziwne uczucie, że to wszystko niedługo się skończy. Moja intuicja mówiła mi, że to cisza przed burzą, a ona jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Czułam wewnętrzny niepokój, ale choć raz postanowiłam nie zamartwiać się tym co będzie, tylko żyć tym, co jest teraz. Nie wiedząc kiedy znalazłam się przed domem chłopaków.
- Jestem już! – powiedziałam wesoło zamykając za sobą drzwi. Jak burza wleciałam do pokoju z zamiarem podzielenia się nowiną. W salonie siedzieli wszyscy, oprócz Harrego
- Muszę Wam coś powiedzieć – odezwałam się z bananem na twarzy.
- Stęskniłem się – mój chłopak pocałował mnie w policzek i stanął przede mną.
- Tak, tak ja też, ale muszę coś powiedzieć – kolejny raz starałam zwrócić na siebie uwagę. Kiedy w końcu się uciszyli i spojrzeli w moją stronę chciałam zacząć
- No więc tak jak już mówiłam….- kolejny raz ktoś musiał mi ktoś przerwać, bo jak by mogło być inaczej…
- Słuchajcie ludzie! Sprawa jest – Harry zbiegł ze schodów o mało co się nie potykając.
- Musimy zrobić jakieś ciasteczka czy coś – wszyscy spojrzeli na niego – Albo nie! Mam świetny, wspaniały, genialny pomysł! Kupimy wódkę! Albo nie! Jednak nie! Lepiej piwo! No chyba, że wódkę i piwo! Tak, to jest to! Zrobimy libację alkoholową! Już mi się podoba! A może jakieś zioło wypalimy, albo coś… Albo nie! Zrobimy porządek … - biegał jak nienormalny co chwila nas szturchając, albo potrząsając. Spojrzeliśmy po sobie, a nasza mina wyrażała "WTF?".
- Harryyy… - zaczęłam nie pewnie – Brałeś coś? Masz gorączkę? Może herbatkę uspokajającą ci zaparzę? – zapytałam ze śmiechem patrząc na jego wesołą twarz.
- A wiesz, że bardzo chętnie bym się napił? – poruszał brwiami
- Ale ja żartowałam, nie mamy takiej – zmarszczyłam czoło – Do rzeczy! O co Ci chodziło?
- Jest imprezka dzisiaj – powiedział podekscytowany
- To fajnie, a gdzie? – Zayn z ciekawością czekał na odpowiedź
- No jak to gdzie? Tu! Party Hard ludzie! – wykrzyknął – No co się tak gapicie? Do roboty! Goście będą! – Z bananem na ustach zagonił nas do roboty… Ja wam mówię, ten koleś jest postrzelony…
***
Oczywiście Harry zapomniał nam wspomnieć o bardzo małym, nieistotnym szczególe… mianowicie o liczbie gości… W salonie bawiło się co najmniej trzydzieści osób, a końca nie było widać..Jak się dowiedziałam to przyjaciele i znajomi chłopaków. Nie chciało mi się tym razem zbytnio stroić, więc miałam na sobie to. Emily ubrała to. Impreza powoli się rozkręcała. Stałam razem Emily przy stole i w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Szturchnęłam chłopaków, aby któryś raczył otworzyć. Niechętnie poszedł Louis, który po chwili wrócił lekko zdenerwowany.
- Ekhem… Emily jest mały problem, możesz na chwile? – spytał drapiąc się po karku. Wymieniłam z moich chłopakiem, który obejmował mnie w pasie zdezorientowane spojrzenie. Kątem oka zobaczyłam, jak Lou i Em rozmawiają z … Demi. Była ubrana w to i muszę przyznać, że wyglądała całkiem, całkiem.
- Co ona tu robi? – spytałam Niall’a. Ten tylko wzruszył ramionami i jeszcze mocniej mnie przytulił.
Widząc miny rozmawiających domyślałam się, że ich konwersacja nie zbyt się klei. Wyswobodziłam się z uścisku i ruszyłam w ich stronę.
- Hej jestem Kate – powiedziałam z uśmiechem i podałam rękę Demi, którą uścisnęła – Cieszę się, że mogę Cię poznać – Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. Emily z Lou stali z otwartymi buziami.
- To ty jesteś przyjaciółką Niall’a ? – spytała, a ja chciałam jej powiedzieć, że dziewczyną, ale mi przerwała. – A ja się zastanawiałam co to za dziewczyny na okładkach – uśmiechnęła się.
- Nie będziemy rozmawiać w przedpokoju, chodź – wskazałam jej salon.
- Zamknijcie buzie, bo wam muchy wlecą – powiedziałam przelotnie do parki. Postanowiłam być miła dla Dems. Przecież nigdy nic mi nie zrobiła, a nawet jej nie znam.
Impreza trwała, a ja od pół godziny obserwowałam Niall’a i Demi. Widziałam, że nie robili nic złego, ale jak widziałam takie słodkie uśmieszki to miałam ochotę po prostu wyjść. Złapałam w dłoń kubek z sokiem i zaczęłam zastanawiać się czy doleci do dziewczyny.
- Jesteś zazdrosna? – ktoś wypowiedział za moimi plecami, a ja ze strachu podskoczyłam
- Nie no skąd! Zawsze rzucam piciem w laskę, która słodko się uśmiecha do mojego chłopaka. To taka jakby…gra… tak gra – powiedziałam spokojnie, a Liam się zaśmiał – No wiesz… orient i te sprawy – zaśmiałam się, na co on pokręcił głową z politowaniem. Musiałam się opanować, zaczęłam nie zwracać na nich uwagi. Wzrokiem szukałam Em, ale nigdzie jej nie widziałam. Skierowałam się na taras. Tak ja myślałam była z Lou. Stali i z czegoś się cieszyli. Widząc ten widok na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Mogę przejść? – zmarłam. Odwróciłam się powoli w stronę głosu dziewczyny.
- Em… A po co? – prychnęłam – tam nic nie ma ciekawego – machnęłam ręką i nerwowo zasłoniłam firankę.
- A ja myślę, że jest.. szukam Louisa i widziałam jak tam wchodził – próbowała mnie wyminąć, ale odgrodziłam jej drogę.
- Ale Elisabeth … Wiesz ile się tu Louisów przewinęło dziś, którego szukasz? - spojrzała na mnie krzywo. Specjalnie przekręciłam jej imię.
- Jestem Eleonor – powiedziała z wyższością
- Ah tak, przepraszam! Nie mam pamięci do imion… - uśmiechnęłam się słodko
- Zdarza się, a teraz mnie przepuść – kolejny raz próbowała wtargnąć na taras, a ja jej przeszkodziłam. Chciałam, aby ktoś raz nikt nie przeszkadzał Em i Lou.
- Tam jest Zayn i prosił, aby mu nie przeszkadzać, a Lou to widziałam w kuchni
- Zayn jest tam – wskazała palcem na chłopaka, który tańczył z Perrie.
- Ty pacz! oszukał mnie! Co za nie dopaczenie! A serio  Lou w kuchni jest, idź zobacz – popchnęłam ją lekko. Dziewczyna spojrzała na mnie jak na wariatkę i poszła. Dzięki Bogu… Uchyliłam lekko drzwi balkonowe
- Wisicie mi przysługę! – powiedziałam do Em i Lou. Ci spojrzeli na mnie, a ja machnęłam ręką i z powrotem znalazłam się w domu. Postanowiłam znaleźć mojego chłopaka. Szłam w stronę, gdzie go ostatni raz widziałam. I rzeczywiście był tam… To co zobaczyłam strasznie mnie zabolało. Demi i Niall całowali się, na moich oczach. Zaczęły gromadzić mi się łzy. Przymknęłam powieki, aby się ich pozbyć i ruszyłam w ich stronę. Gdy już byłam koło nich oderwali się od siebie. Niall spojrzał na mnie ze strachem w oczach.
- Katie..- uciszyłam go gestem dłoni.
- Co wy robicie?! – starałam się powiedzieć w miarę spokojnie
- Nie mówiłeś jej, kochanie? – Demi się w końcu odezwała.
- Kochanie? O czym mi nie mówiłeś? – zapytałam chłopaka coraz bardziej zdenerwowana.
- Ja i Niall jesteśmy przecież razem – na te słowa otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia. Chciałam zapytać czy długo to trwa, ale jakby wiedząc co mam na myśli dodała – na imprezie 2 tygodnie temu jakoś tak wyszło – uśmiechnęła się do mnie.
- Ładnie razem wyglądacie - Czując, że nie mogę powstrzymać łez odwróciłam się i chciałam jak najszybciej wyjść. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i obraca w swoją stronę.
- Katie, to nie tak jak myślisz! Ja nic nie pamiętam z tej imprezy! – powiedział farbowany płaczliwym tonem. Już nie mogłam wytrzymać.
- Nie tak jak myślę? NIE? – krzyknęłam – to, że jesteście razem, to też nie tak jak myślę… A ten pocałunek teraz… po prostu szedłeś sobie, potknąłeś się i trafiłeś prosto w jej usta…Wiesz co ? Żałosny jesteś! Nie chce Cię nigdy więcej widzieć! Zniknij z mojego życia i wracaj do Demi! Szczęścia życzę – wyrwałam swoją rękę i ruszyłam do łazienki, w której się zamknęłam. Nie mogłam powstrzymać łez. Zastanawiałam się, dlaczego akurat ja muszę mieć pod górkę. Bezczelnie na moich oczach się z nią całował… Oszukiwał mnie od samego początku. Mogłam się domyślić do sytuacji sprzed dwóch tygodni. Czułam się tak, jakby mi ktoś przyłożył z liścia w twarz… swoją droga wolałabym to, niż takie upokorzenie.
- Kate, jesteś tam? Wszystko w porządku? – Emily dobijała się do moich drzwi.
- Tak, tak! Wszystko ok! Zaraz wyjdę! – powiedziałam, ocierając łzy. W odpowiedzi usłyszałam tylko "Akurat Ci uwierzę". Wstałam z zimnych kafelek i spojrzałam w lustro. Zmyłam resztkę makijażu i na całą twarz nałożyłam podkład, aby nie widać było, że płakałam. Pewnym krokiem weszłam do salonu i od razu skierowałam się do baru. Mimo, że nie piję wzięłam do ręki pierwszego lepszego drinka i jednym łykiem wypiłam pół. Posiedziałam jeszcze chwile i ruszyłam na parkiet…
***
Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Te pytania przychodziły mi na myśl. Wczoraj trochę zabalowałam co do mnie nie podobne. Czułam się fatalnie, ale trzeba było wstać. Szybki prysznic, tabletki na ból głowy i mogłam zacząć normalnie funkcjonować. Wszyscy jeszcze spali, a ja złapałam najpotrzebniejsze rzeczy i wyszłam z domu. Błąkałam się bez celu. Wspomnienie wczorajszego dnia za każdym razem bolało coraz bardziej. Czy ja mam napisane na czole "chodź, zabaw się moimi uczuciami, nie przejmuj się, jakoś to przeżyję?" . Ani się obejrzałam, a po moich policzkach toczyły się łzy, które rozbijały się o moje ubrania. Cały czas nie dawało mi spokoju jedno pytanie. Dlaczego? Dlaczego właśnie ja? Dobrze wiedziałam, że na odpowiedź nie mam co liczyć. Głupia łudziłam się, że to tylko sen, albo jakiś kiepski dowcip. Jeszcze to głupie uczucie,  że coś jeszcze się wydarzy… I tak jak myślałam… Nie musiałam na to długo czekać…
***
- Jest Em i Lou? Muszę wam wszystkim coś powiedzieć – zagadnęłam do Zayna, ale ten poinformował mnie, że wyszli na zakupy.
- Dobra, to powiem chociaż Wam – delikatnie się uśmiechnęłam a Liam z Zaynem czekali na moją wypowiedź. Chciałam im powiedzieć o mieszkaniu i o pracy, ale Harry kolejny  raz mi przerwał
- Słuchajcie mnie! – wtargnął do salonu uradowany. Wywróciłam tylko oczami – Mam dziewczynę! – cieszył się jak małe dziecko, które dostało od rodziców zabawkę. Nie zbyt przysłuchiwałam się ich rozmowie, ale z tego co zrozumiałam poznali się na imprezie…Szybki jest chłopak. Mruknęłam do niego tylko "Gratuluję, strasznie się cieszę" i zamknęłam się w swoim pokoju. Leżałam bezczynnie gapiąc się w sufit tak, jakbym miała z niego wyczytać co mam teraz zrobić. Usłyszałam trzask drzwi wejściowych i uradowany głos Em. Wychyliłam głowę na korytarz. Akurat przechodził Lou. Pociągnęłam go za rękę do pokoju i zamknęłam drzwi.
- Chciałam pogadać – puściłam jego rękę i stanęłam naprzeciwko niego
- Wystarczyło powiedzieć – powiedział rozbawiony. Widząc, że nie jest mi zbytnio do śmiechu zaraz spoważniał.
- Słuchaj Lou… Bo ja wiem, że zależy Ci na Em i strasznie się z tego cieszę, ale … ale mógłbyś się w końcu jawnie określić co czujesz do Eleonor. Ja wszystko rozumiem, ale nie możesz bawić się jej uczuciami.
- Katie, ja … wiem, zdaje sobie z tego sprawę, ale to jest ciężkie… Nie potrafię z nią porozmawiać  tak szczerze – przytuliłam się do niego.
- Przepraszam! Przepraszam za wszystko. Wiem, że nie byłam sprawiedliwa co do Ciebie i nie zbyt miło się zachowywałam - Powiedziałam nie odrywając się od niego. Ucisnął mnie mocniej i wyszeptał ‘nie gniewam się, ja też przepraszam’. Uśmiechnęłam się i lekko się od niego odsunęłam, aby popatrzeć mu w oczy.
- Musisz mi jeszcze coś obiecać – powiedziałam tajemniczo. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Nie skrzywdzisz Emily…a jeśli to zrobisz zabiję Cię – powiedziałam z pełną powagą w głosie. W jego oczach automatycznie zobaczyłam strach.
- Obiecuję…- powiedział pewnie, a po chwili wybuchnęliśmy śmiechem.
- Cieszę się – uśmiechnęłam się do niego. Na tą chwilę do pokoju wpadła Emily. Odsunęliśmy się z Lou od siebie, a ja spojrzałam na jej twarz… była zła… No tak, stałam objęta z Lou, patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy. Ale nie robiliśmy nic złego!
- Emily – Lou zrobił krok na przód i chciał dotknąć jej ramienia. Odsunęła się od niego.
- Nie dotykaj mnie! Nigdy więcej mnie nie dotykaj! Jesteś dupkiem! – wybiegła z pokoju, a ja szybko ruszyłam za nią. Dogoniłam ją niedaleko domu.
- Stój! Mówię stój do cholery! Emily! – krzyczałam za nią, aby ta choć na chwilę zwolniła. W końcu stanęła i odwróciła się w moją stronę. Płakała… Płakała przeze mnie. Poczułam  się cholernie źle.
- No co? Czego ty jeszcze ode mnie chcesz? Taka z Ciebie przyjaciółka? Tu niby cieszysz się, że wszystko pięknie się układa, a gdy tylko zostajesz sama z Lou stoicie sobie od tak przytuleni? Tak się zachowuje prawdziwa przyjaciółka? – wykrzyczała mi prosto w twarz, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Ja nie jestem prawdziwą przyjaciółką, tak? Możesz mi wszystko zarzucić, dosłownie wszystko, ale nie to, że jestem złą przyjaciółką. Czy zła przyjaciółka wspierałaby twój każdy głupi pomysł? Zawsze, ale to zawsze Cię broniłam! Kryłam Cię, kiedy pakowałaś się w kłopoty. Pomagałam Ci we wszystkim, byłam z Tobą, kiedy tego potrzebowałaś, a teraz mi mówisz, że to nic? – z moich oczu toczyły się słone łzy, które tworzyły rzekę na moich policzkach – Oceniasz mnie, ale czasami spójrz też na twoje zachowanie! Przy pierwszej lepszej okazji pakujesz się w kłopoty! Zmieniasz chłopaków jak rękawiczki. Pobawisz się, a jak Ci się znudzi to szukasz następnego. Nie zwracasz uwagi na to co czują inni…. Nie jesteś sama na świecie! – we mnie zebrała się cała złość. Na nią wylewałam wszystkie swoje żale… ale w głębi tak nie myślałam… Wszystko zaczęło mnie powoli przerastać.
- Odezwała się! – zaczęła – To, że jesteś nieśmiała i nie potrafisz utrzymać przy sobie chłopaków to nie znaczy, że masz się łapać cudzych! Dobrze wiesz, że Lou mi się podoba! Tu takie biedna, cicha, niewinna, a jak się rozkręci to… Wiesz co? Nienawidzę Cię! – wykrzyczała mi w twarz i pobiegła w przeciwnym kierunku. Zaczęłam dławić się łzami. Nigdy wcześnie się tak nie pokłóciliśmy tak ostro!
Z płaczem wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i z całej siły biłam w poduszkę. Rozwalałam wszystko co wpadło mi w ręce. Nawet nie wiem kiedy, ale na zegarku pojawiła się druga w nocy. Usłyszałam, że Emily wraca. Usiadłam w kącie i jak bezbronne dziecko schowałam głowę w kolana. Musiałam coś zrobić, nie mogłam tu zostać. Szybko wstałam, wyjęłam swoją walizkę  i zaczęłam pakować do niej swoje wszystkie rzeczy. Po godzinie wszystko znajdowało się w torbie. Wyjęłam z biurka kartkę i długopis.
"Dziękuję Wam za wszystko co dla mnie zrobiliście. W ciągu ostatnich dwóch dni wiele się wydarzyło. Dzięki temu zrozumiałam, że ja tu nie pasuję. Nie miejcie mi tego za złe. Nie szukajcie mnie, tak będzie lepiej. Kate"
Zgięłam kartkę w pół i położyłam ją na łóżku. Ostatni raz weszłam do łazienki, aby zobaczyć czy niczego nie zostawiłam. Dotykając najwyższej półki wpadł mi do ręki zimny, mały przedmiot. Przyjrzałam się mu dokładnie. Żyletka. Obracając ją w ręku weszłam do pokoju. Spojrzałam na swój nadgarstek i z obrzydzeniem rzuciłam przedmiot obok kartki. Zawsze podziwiałam ludzi, którzy potrafili się ciąć. Trzeba mieć wewnętrzną siłę, aby zrobić taki odważny krok. Ja nigdy bym tego nie zrobiła, byłam za słaba, ale sam widok tego przedmiotu dał mi siłę. Pomyślałam, że nie tylko ja mam problemy. Po cichu zeszłam na dół. Słońce już wschodziło. Ostatni raz spojrzałam na dom, w którym spędziłam ostatni miesiąc. Wytarłam łzę i ruszyłam w stronę miasta. Nie wiem jak sobie poradzę, ale muszę spróbować. Mam mieszkanie i pracę. Na razie jakoś przetrwam. Myślą, że mieszkanie ma być gotowe pod koniec miesiąca… Nie mam zamiaru wyprowadzać ich z błędu. Na szczęście nic im o tym nie zdążyłam wspomnieć. Teraz mam gwarancję, że będę mieć minimum dwa tygodnie spokoju… Muszę zacząć teraz sama, tak jakby od nowa, na nowym miejscu. Liam mi kiedyś powiedział, że trzeba zaczynać od małych rzeczy i krok po kroku rosnąć w siłę. Ja w tym momencie zaczynam od zera… Ale nawet to jest jakimś początek.  Każda historia ma swój początek i koniec... Tej jest koniec. Dziś zamknęłam dwa rozdziały, które podtrzymywały mnie przy normalnym funkcjonowaniu. "Wiesz kiedy naprawdę jest źle? Gdy najgorszym koszmarem, jakim może ci się przyśnić jest rzeczywistość". Nigdy nie rozumiałam tych słów, aż do teraz. Nie żyć, nie myśleć, nie być, nie istnieć, na chwile się zgubić, a kiedy będzie po wszystkim – wrócić…
                                            CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Od autorki: Nie wiem, co tym razem napisać… Takie notki łatwiej mi się pisze :D Ciągle były wesołe rozdziały i pomyślałam, że muszę przerwać tą monotonię. Inaczej go sobie wyobrażałam, ale jest. Ogólnie  rozdział miał być smutny, więc… oceńcie sami czy taki był :)) ~ Maddix

5 komentarzy:

  1. Bardzo podobał mi się rozdział bo nie zdzierżę wiecznego szczęścia, jestem raczej panna dramat :) Super że tak to zrobiłaś. Em nie powinna od razu obrażać się na Kate... Taka przyjaciółka że nawet jej nie wysłucha. Wgl nikogo nie interesowało to co Kate ma do powiedzenia.. Eh.. I Demi ok, nikt jej nie powiedział o Niallu i Kate ale Horan mógł się lepiej zachować. ok tyle :D czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wyszedł fajnie. Tak myślałam, że Kate się wyprowadzi. Za dużo wydarzeń xD Ciekawa jestem jak tą kłótnię widzi Emily. Czekam na następny :)
    Kina ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Awww *__*
    Taki ... no ... nie do opisania *_*
    Tyle słoodkości, smuutku i ... i tego wszystkiego xD Nie wiem po prostu co mam jeszcze napisać ^^ Mocno ściskam i czekam na 9 rozdzialik xx

    http://foreveryoungonedirection-a.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mój blog http://i-love-you-harold.blogspot.com/
    a blog cudowny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super;* Trafiłam tu dzisiaj ale już wszystko nadrobiłam i jestem zakochana w tym blogu <3 Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń