niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział 24



Ten rozdział w całości dedykuję dwóm zajebistym dziewczynom:                                          Darii i Milenie ♥♥


***

- Jaki jest płaz na 4 litery ? – zapytałam reszty i wyczekiwałam odpowiedzi
- Harry – Louis wyszczerzył się do mnie i zaczął przeglądać płyty na półce.
- Sorry, ale to jest na 5 liter, pomyliłeś gatunki
- Wpisz Hazz, wyjdzie na to samo – zaśmialiśmy się, a z kuchni usłyszeliśmy donośny głos zbulwersowanego Loczka. Popatrzyłam jeszcze raz na rubryczki po czym z całej siły rzuciłam krzyżówkami o podłogę.
- A Tobie co ? – Harry właśnie wszedł do salonu i zmarszczył brwi.
- Nic, a co ma być – prychnęłam i wzruszyłam ramionami. Po jego minie wywnioskowałam, że nie odpuści tak łatwo.
- Po prostu martwię się o Emily. Po czyimś telefonie zaraz wyszła i nie chciała powiedzieć gdzie. Martwię się, bo miała być za pół godziny, a nie ma  jej od 6 godzin ! Jeszcze jakoś dziwie się ze mną pożegnała…
- Z tobą też ?! – ożywił się Lou, a ja pokiwałam twierdząco głową. Podejrzane to.
- Pewnie nic jej nie jest, wiesz jak ona czasami się zachowuje. Spotkała się z kimś, zagadała i tyle. Cała tajemnica. Zaraz pewnie wróci – Pasiasty dodał już spokojniej próbując przekonać o swojej racji. Chociaż mam wrażenie, że bardziej próbował przekonać siebie niż nas, ale cóż.. Co się z tą dziewczyną do cholery dzieje ?! Telefonów też nie raczy odbierać.
- Hej piękna – czyjś głos wyrwał mnie z rozmyśleń. Podniosłam wzrok i zobaczyłam uśmiechniętego Niall’a. Odwróciłam się za siebie, czy aby na pewno to było  skierowane do mnie.
- Do mnie mówisz ? – powiedziałam pół przytomnym głosem.
- Nie, mówię do kanapy. Spodobało mi się jej obicie – zaśmiał się i rzucił się obok mnie.
- The day I first met you. You told me you never fall in love – wymruczałam pod nosem, aby się czymś zająć  i nie myśleć ciągle, czy coś się stało.
- Śpiewasz ?
- A co ? Uważasz, że fałszuję ? – zmierzyłam go wzrokiem
- Nie… Give Your Heart a Break ? – blondyn popatrzył na mnie krzywo.
- Tak, a masz coś to tej piosenki ?
- Nie, tylko to śpiewa Demi, a ona… - zaczął, ale mu przerwałam
- Co ona ? Sugerujesz, że nie potrafi śpiewać ? – skrzyżowałam ręce na piersi, a chłopak się zmieszał
- Nie, nie o to chodzi.. Tylko ona jest jakaś…
- Sugerujesz, że jest nienormalna ? – spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu
- NIE ! – zaprzeczył szybko – Nie wiedziałem, że słuchasz takiej muzyki …
- Twierdzisz, że mam zły gust ?! – cały czas droczyłam się z chłopakiem, który już nie wiedział, co powiedzieć. Odwróciłam się do niego plecami i znów pogrążyłam się w myśleniu.
- Ja wiem. Ja to czuję. Kobieca intuicja. Mówię wam. Coś się musiało stać. Tak samo jak wiedziałam, że Penelope zakocha się w końcu we Francesco i zostawi biednego Martina na pastwę tej wiedźmy Isabelli. – podniosłam wzrok, a przede mną w bezruchu stali chłopcy z otwartymi buziami.
- No co ?! Wiecie jak Martin cierpiał ? – wzruszyłam ramionami, a Liam dotknął mojego czoła, aby sprawdzić czy mam gorączkę. Szturchnęłam go i po chwili wszyscy zaczęliśmy się przepychać. Nagle zadzwonił mój telefon. Wszyscy się uciszyliśmy. Spojrzałam po kolei na nich, po czym złapałam telefon i drącymi rękami odebrałam nieznane połączenie.
- Halo – powiedziałam pewnie - Emily, do jasnej cholery, czemu nie odbierałaś telefonów?! My się tu martwiliśmy, tyle godzin cię nie było i.. – przerwała mi i kazała obiecać, że nie będę panikować.
- No.. dobrze. – powiedziałam z wahaniem. Chłopcy pokazali mi, abym przełączyła na głośnik.
Jak się okazało została porwana, a ona mi każe nie panikować. Jak ? NO PYTAM SIĘ JAK ?! Powiedziała, że jest 20 mil za miastem w magazynie, ale kur..de GDZIE ?! Więcej nic, tylko przerwane połączenie .
- O MÓJ BOŻE ! I CO TERAZ ! – krzyknęłam spanikowana.
- Spokojnie, wdech i wydech. A teraz przyj ! – Harry złapał mnie za ramiona i próbował uspokoić.
- Hazza matole ! Przecież ja nie jestem w ciąży !! – rzuciłam jego ręce i próbowałam wyrównać oddech. Czyjś telefon zadzwonił, a ja się rozejrzałam po chłopakach
- Tak ? – Louis przyłożył słuchawkę do ucha, a ja wstrzymałam oddech – Wszystko – odpowiedział krótko i po chwili się rozłączył. Stał chwilę tępo patrząc się w jeden punkt, po czym z całej siły walnął pięścią w ścianę i zawył z bólu.
- Chce dwa miliony do jutra – powiedział po chwili uprzedzając nasze pytanie
- Na ogromne kokardy na sukienkach babci Stasi, skąd weźmiemy tyle kasy ? -  Moje oczy powiększyły się do rozmiarów 5 złotówek.
- Nie mówiłaś, że masz babcie Stasie – Zayn się zamyślił
- Bo tak w sumie to nie mam….
- Musimy zadzwonić na policję – Daddy jak zawsze myślał z nas najrozsądniej.
- Nie dzwoń na policję – powiedziałam opanowanym głosem. Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotkę.  Wywróciłam oczami i pokazałam im wyświetlacz telefonu na którym widniała nowa wiadomość od Mike’a.
- Nie mamy wyjścia. Musimy uzbierać pieniądze i poczekać – Westchnął Zayn i ukrył twarz w dłoniach.
- Jasne ! Od razu zróbmy sobie kawkę,  kupmy ciasteczko i poopowiadajmy sobie jak minął dzień, a Ems niech siedzi z tym wariatem w magazynie ! – krzyknęłam oburzona i szybko zerwałam się z kanapy. Pożałowałam tego, bo zakręciło mi się w głowie.
- Przyniosę wodę i ręczniki ! – wyrwał się Harry, a kolejny raz dzisiaj spojrzałam na niego jak na idiotę.
- Tak zawsze robią na filmach – widząc nasze piorunujące spojrzenia uciszył się i usiadł na fotelu.
- Mamy pół miliona – westchnął wkurzony Lou i rzucił figurką o podłogę. – Do tego mamy jeszcze pieniądze z koncertów i wywiadów, ale to i tak za mało …
- Po coś ty przyprowadzała go do domu ? – Zayn się wkurzył
- Bo ja wiedziałam, że on jest jakimś niewyżytym, popapranym zboczeńcem, który porwie moją przyjaciółkę i będzie chciał, aby zrobiła mu dobrze ! – Krzyknęłam oburzona i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Nikt. Nie. Ma. Prawa. Jej. Dotykać  - Lou wyglądał jakby wstąpiła w niego bestia. Jestem prawie pewna, że jakby teraz wszedł Mike, to mógłby już nie wyjść o.O
- To nie jest niczyja wina, tak  ? – Liaś starał się załagodzić sytuację. Lekko przytaknęliśmy głowami – Zastanówmy się jeszcze skąd wziąć resztę pieniędzy….
***
Nie spaliśmy przez całą noc. Obdzwoniliśmy chyba wszystkich znajomych i przyjaciół w celu pożyczenia gotówki. Mimo wszystko to wciąż za mało.
- Ty płaczesz ? – Louis wszedł do kuchni i usiadł przy stole.
- Nie kurwa, fontannę udaję – fuknęłam, ale widząc jego przygnębioną twarz zeszłam z tonu i przysiadłam się do niego.
- Przepraszam, to z nerwów. Zobaczysz będzie tak jak dawniej. W drzwiach stanie uśmiechnięta Emily. Będzie nas rozstawiać po kątach i docinać, ale właśnie za to ją kochamy – rzekłam wtulając się w niego. Pierwszy raz od kilkunastu godzin zobaczyłam, że przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu. Z salonu dobiegały jakieś piskliwe odgłosy. Stanęłam w progu i rozwiązała się zagadka. Potato w całej okazałości.
- Co ta szmata tu robi ?! – warknęłam nieprzyjemnie i z mordem w oczach zrobiłam kilka kroków do przodu.
- Mówiłaś coś do mnie ? – Eleanor wydęła usta i zmierzyła mnie od góry do dołu. Spojrzałam na nią krzywo i wyciągnęłam rękę. Chyba się przestraszyła, bo zrobiła unik. Zdezorientowana złapałam do ręki kawałek materiału, który był przyczepiony do lustra.
- Chodziło mi o ten skrawek materiału, ale skoro sama się odezwałaś, to z grzeczności nie zaprzeczę – wykrzywiłam usta w sztucznym uśmiechu i weszłam do salonu, gdzie przy mapie siedział Loczek, Zayn i Liaś.
- Louis słoneczko moje dlaczego się nie odzywałeś ? Tyle razy dzwoniłam .. Mieliśmy iść razem na zakupy. Wiesz widziałam taką śliczną bluzeczkę. Pamiętasz Mandy ? – zapytała chłopaka, który szczerze mówiąc miał ją w dupie. Nie uzyskując odpowiedzi kontynuowała dalej – Świetnie ! To ona miała tą siostrę Amandę, która była na studniówce z tym swoim Jack’iem i ona miała tą koleżankę Jess, która miała na sobie taką turkusową bluzeczkę. I wiesz ta bluzeczka, co ja chcę to kompletnie do niej nie podobna. – Nie widziałam czy iść po patelnię i walnąć ją w ten pusty łeb, czy zaśmiać się z jej głupoty. Widząc, że Lou ma już na nią nerwy musiałam jakoś zareagować.
- Wiesz… miałam Ci nie mówić, bo chłopcy mnie poprosili, ale specjalnie dla Ciebie przygotowali pokój, w którym są dla Ciebie kupione wszystkie najnowsze rzeczy – Chłopcy posłali mi pytające spojrzenia, a dziewczyna z radości podskoczyła i zaklaskała jak idiotka. Chwila… Ona jest idiotką.
- Pójdziesz 5 kroków prosto, skręcisz w prawo i wejdziesz przez pierwsze drzwi. To tam. – popchnęłam ją lekko, a ta niepewnie ruszyła przed siebie. Uśmiechnęłam się zachęcająco. Po minucie usłyszałam trzask zamykanych drzwi i czym prędzej podbiegłam do nich, przekręcając klucz w zamku.
- Wpuść mnie z powrotem ! To nie jest pokój tylko drzwi wyjściowe – dobijała się pięściami do drzwi, a ja zaśmiałam się triumfalnie.
- Naiwna… A już myślałam, że się nie nabierze…- kręcąc głową weszłam do salonu, gdzie w skupieniu chłopcy nad czymś myśleli.
- MAM ! – wykrzyknął uradowany Harry – To jest w kierunku południa ! 20 mil za miastem o tu ! – wskazał palcem jedno z miejsc na mapie – Namierzyłem ich drogą dedukcji ! Zayn jedziemy tam, poprowadzisz ! Ty Lou zostań i kombinuj forsę. Zaskoczymy go ! – Biegał uradowany po salonie
- Ja nie wiem, czy to jest dobry pomysł…- Zayn skrzywił się widząc jego entuzjazm, ale Hazza łapiąc go za rękę pociągnął w stronę wyjścia. Wzięłam do ręki atlas i gdy zobaczyłam zaznaczony punkt zrobiłam fejspalma.
- Harry ! To nie w tą stronę ! – Krzyknęłam za nimi, a Loczek wystawił głowę zza drzwi
- Co ty mówisz !? Ja to dobrze wiem !  Nie bądź zazdrosna, że to ja znalazłem to miejsce – odparł pośpiesznie i zakładając buty wyszedł z domu.
- Ale trzymałeś mapę do góry nogami ! – odparłam bezsilnie.
- Będzie lepiej jeśli pojadę z nimi, jeszcze się zgubią po drodze  – Liam wstał i szybkim krokiem również wyszedł. Pokręciłam głową i tym razem to ja zaczęłam się przyglądać mapie. Nic mi to jednak nie dało. Wiedziałam tylko, że muszę coś zrobić. Po 15 minutach milczenia zerwałam się z miejsca i złapałam za kluczyki od samochodu Harrego i zamierzałam wyjść
- Dokąd się wybierasz ? – Niall złapał mnie za nadgarstek uniemożliwiając ruch
- Idę się przejść  - odparłam krótko, a chłopak coraz bardziej mi się przyglądał
- Samochodem ? –westchnęłam ciężko i wywróciłam teatralnie oczami.
- Muszę sprawdzić jedną rzecz. Błagam Cię pilnuj Louisa, żeby nie zrobił czegoś głupiego – przytuliłam go mocno – Niebawem wrócę – uśmiechnęłam się nikle i wsiadając do samochodu ruszyłam przed siebie. Jechałam tak może z 15 minut, a mój wzrok płatał coraz większe figle. No tak, co się dziwić… Nie spałam od ponad 24 godzin…. O ! Baba Jaga ! A nie… to drzewo…. Shakira ? A nie… znak pierwszeństwa… Czuję się jak po jakiś prochach o.O Po ok.7 minutach dojechałam do swojego celu, a po drodze przebiegły mi chyba wszystkie możliwe stworzenia zaczynając od Smerfów i Gumisi, a kończąc na Kubusiu Puchatku i przyjaciołach….
Przede mną stał jakiś stary … barak. Złapałam za metalową klamkę i z całej siły pchnęłam duże, żelazne drzwi, które wydały z siebie głośny dźwięk. Zaklęłam pod nosem i zrobiłam kilka kroków na przód.
- Jak znalazłaś to miejsce ? – usłyszałam  za sobą. Wzięłam głęboki oddech i powoli się odwróciłam. Stał tam z cwaniackim uśmieszkiem.
- Sam mi wysłałeś adres – pomachałam mu przed nosem telefonem, a ten przytaknął.
- Gdzie Emily ? – spytałam, a ten złapał mnie za rękę i gdzieś poprowadził. Nie minęła minuta, a ujrzałam blondynkę. Głowę miała spuszczoną w dół, a jej włosy zasłaniały twarz. Dostrzegłam również opatrunek na jej ramieniu.
-Co jej zrobiłeś ? – zapytałam zaciskając dłonie w pięści.
- Dostała w twarz i lekko ja zamroczyło – zaśmiał się, ale widząc mój wzrok dodał – ocknęła się, ale potem zasnęła. Mike zrobił krok do przodu i krzyknął na cały magazyn ‘Pobudka’. Zdezorientowana dziewczyna podniosła głowę i utkwiła wzrok na mnie.
- I jak ci się spało ?! - zapytał, a Ems zmierzyła go wzrokiem.
- Nie jestem Google, nie muszę na wszystko odpowiadać ! – prychnęła . Mike zrobił się cały czerwony na twarzy. Przymknęłam powieki, zacisnęłam dłonie i wzięłam głęboki oddech. Pewnym krokiem podeszłam do chłopaka i położyłam mu dłoń na ramieniu.
- Jesteś taki męski…- ledwo to powiedziałam i się uśmiechnęłam. Prawdopodobnie wyszedł jakiś grymas, ale co tam…
- Mięski chyba…- dodała  Ems. Dobrze przynajmniej, że to jej jeszcze zostało.
- Ślicznie wyglądasz, z dnia na dzień jesteś coraz piękniejsza – wymruczał mi nad uchem, a ja myślałam, że zwymiotuję.
- To nie ja, to moja schauma. Bez obawy, jutro zbrzydnę – odparłam na odczepnego i się uśmiechnęłam się. – Czy mógłbyś nas zostawić same ? Mamy do pogadania… -  spojrzałam na blondynkę, która była trochę zdezorientowana.
- Jasne. Za niedługo wrócę – odparł jak gdyby nigdy nic i odszedł. Gościu chyba naprawdę musiał być zaślepiony.
- No to teraz się zabawimy – Powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy i stopniowo zmniejszałam między nami dystans.
- Sorry Kate, ale znamy się od kilku ładnych lat i nie wiedziałam, że ty jesteś …ekhem… lezbą… rozczaruję Cię, ale wolę chłopców … - poklepała mnie po ramieniu, a ja walczyłam ze sobą, aby się nie roześmiać na cały glos.
- Odbiłaś mi chłopaka w 6 klasie… Ja to pamiętam – powiedziałam do jej ucha. Spojrzała na mnie krzywo, a ja się zaśmiałam.
- Spokojnie, nie odbiło mi jeszcze. Stęskniłam się za Tobą – przytuliłam się do niej z całej siły i pomachałam jej kluczem przed nosem.
- Już myślałam, że  się naćpałaś. W ogóle CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ ?! – Odpięłam ją od łańcucha, a ta się na mnie wydarła.
- Też się ciszę, że nic Ci nie jest. Poza tym nie stresuj mnie ! Wiesz jakie ja mam tętno ? Nogi i ręce odmawiają posłuszeństwa, a rozum podpowiada, żeby wiać stąd jak najdalej.  W ogóle co ja tu robię ? Dziwię się, że jeszcze nie zemdlałam, albo nie wypaplałam wszystkiego. Boże to moja wina, że tu jesteś, musiałam coś zrobić – zaczęłam gadać jak najęta i nie potrafiłam się opanować. Dopiero teraz do mnie dotarło, co ja się odważyłam zrobić. Ems położyła mi dłoń na ramieniu i kazała głęboko oddychać.
- Co ty tu robisz ? – usłyszałam głos i odwróciłam głowę. Stał tam ten sam chłopak, z którym rozmawiałam.
- Eee- zająknęłam się – Lama ?
- Parzystokopytna ?!
- Tak… Zadzwonisz po policję ?
- Jasne ! – I tak po prostu wyszedł. Stałam oniemiała chyba przez minutę.
- Jest spoko. Ma na imię Bob. To on mi dał telefon – pokiwałam głową ze zrozumieniem i akurat wszedł Mike.
- Wypuść ją. Po co nam ona ?
- Dostaniemy  2 miliony to ją wypuszczę, a potem może gdzieś wyjedziemy ? – uśmiechnął się do mnie. Musiałam brnąć w to dalej, bo bałam się, że coś nam zrobi.
***
- Masz forsę ? – Mike ozięble spytał Lou, który właśnie przyszedł
- Nie.. – powiedział spokojnie, a ja wraz z Emily wytrzeszczyliśmy na niego oczy – Mam coś cenniejszego niż pieniądze. Mam uczucie, które darzę tę dziewczynę. Może jest popaprana i trochę zboczona, ale to właśnie sprawia, że staje się tą wyjątkową. Tylko to uczucie może pomóc nam przebrnąć przez to wszystko – Nie powiem, mowa była bardzo imponująca, ale czy akurat teraz musiało mu się zebrać na wyznania ?
- AWWW ! Louis to było takie… kochane, ale z łaski swojej Romeo od siedmiu boleści masz te cholerne pieniądze ? – No i zepsuła jakże uroczą i nastrojową chwilę.
- Tak mam – dodał cicho
- To dawaj. Chcę iść już do domu i pooglądać odcinki mody na sukces. Nie wiem czy Brook przespała się z Ridgem czy może z Taylorem. I wiesz jak to jest kiedy jesteś porwany i  nie masz umytej głowy od ponad 15 godzin ?! – powiedziała na jednym tchu.
- Co ty tu robisz ? – Spojrzałam z przerażeniem na Niall’a który się właśnie pojawił. Nie odpowiedział mi, tylko się do mnie przytulił. Widziałam wzrok Mike’a… gdyby mógł to by zabijał.
- To my już może pójdziemy … - Ems szturchnęła nas lekko, abyśmy w końcu ruszyli się z miejsca.
- Nigdzie nie idziecie – powiedział ostro i wyciągnął broń. Nogi się pode mną ugięły.
- Kocham Cię Katie, wiesz o tym – skierował się do mnie, a ja stałam przerażona.
- Miłość nie istnieje – powiedziałam, przełykając wielką kulę, którą miałam w gardle
 - To jak wytłumaczysz to, jak się czuję gdy Cię widzę ? Jak wytłumaczysz motylki w brzuchu i rozszerzone źrenice ? – wymachiwał pistoletem we wszystkie strony, a ja modliłam się tylko, aby nie wystrzelił.
- Głupotą – odezwała  się Emily, która stała jakby… niewzruszona ? Cholera, jak ona to robi ?

- Tylko on stoi nam na drodze do naszego szczęścia – wskazał na farbowanego i wycelował.
- No i ewentualnie twoja twarz…. brak mózgu… kretynizm – zaczęła wyliczać na placach Ems, a Lou szturchał ją w bok, aby nic nie mówiła. Ta tylko oburzyła się jeszcze bardziej.
- Pójdę z Tobą – powiedziałam niesłyszalnie – Pójdę, jeśli wypuścisz ich wszystkich i obiecasz, że nic im się nie stanie
- Policja już tu jedzie – wparował Bob, czy jak on ma na imię
- Jeszcze tego tu brakowało – blondynka wskazała na niego ręką i westchnęła. Mike jak sądzę bardzo się zdenerwował. Znów zwrócił się do mnie.
- Niby ze mną pójdziesz, a będziesz knuć jak mnie oszukać. Przejrzałem Cię. Nie ze mną te numery Bruner.
- yyy.. jestem Kate – Lou się cicho zaśmiał. Nie wiem, co było w tym takiego, ale za nim nie trafisz. Na szczęście w tle było już słychać syreny, więc to trochę podnosiło na duchu. Miałam nadzieję, że ten koszmar się w końcu skończy.
 - To koniec – wycelował broń w Blondyna gotowy strzelić. Coś w głowie podpowiadało mi, że muszę zadziałaś. Przypomniało mi się, co robią na filmach i impulsowo zasłoniłam chłopaka. W momencie zrobiło mi się gorąco, a zaraz po tym przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz. Poczułam ból, a potem tylko stałam się strasznie senna. Miałam wrażenie, że mogę  przespać całe tygodnie. Ktoś coś do mnie chyba mówił, ale moje powieki same się zamykały. Potem tylko ciemność… A nie ! Czekaj ! To przecież jednorożce patatające po łące ! Ooo i sto jeden dalmatyńczyków !  

                                                          ***

Od autorki: Hej miśki ! ♥ O rozdziale... Napiszcie po prostu, co uważacie za stosowne ;D Wczoraj nasz blog przekroczył 10 tysięcy wejść. Jaramy się *___* Bardzo Wam za to dziękujemy <3 Chciałabym Wam przy okazji życzyć szczęśliwego Nowego Roku ! Mam nadzieję, że 2013 będzie jeszcze lepszy, a wasze wszystkie marzenia się spełnią <3 ~ Maddix 



niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 23


 - Ale spieprzaj człowieku, nie gadam z tobą!- krzyknęłam, kiedy Harry próbował ze mną rozmawiać i tłumaczyć się z ostatniego wieczoru.
- Ja naprawdę nie chciałem Ems, uwierz.
- Wypierdzielaj na pole, buraki sadzić. – powiedziałam i odeszłam od niego kawałek. Usiadłam na kanapie gdy do domu wpadła Elka.
- Siemasz Elżbieta, jak tam w warzywnym? – zapytałam, lecz ta o dziwo nic nie powiedziała, tylko udała się na balkon. Może będzie skakać? Mom please!
- Emily skarbie ty mój najdroższy, najukochańszy, kaktusie na pustyni życia!- recytował Harry i złapał mnie za rękę. Przewróciłam oczami i walnęłam go poduszką.
- Idź się lizać z jakąś blondyną i zostaw mnie w spokoju. Bo ci zaraz zrobię .. – zaczęłam jednak loczek szybko mi przerwał.
- Zrobisz mi dobrze? – zapytał i pochylił się  nade mną, kładąc swoje przesadnie wielkie dłonie na moich udach. Wczoraj zrobiłoby to na mnie wrażenie, może nawet zgwałciłabym go w krzakach, ale dziś mnie to nie ruszało. Uderzyłam go z liścia w pysk, a on się zatoczył. Spojrzał na mnie smutno i poszedł sobie gdzieś. No i dowidzenia, nikt nie będzie tęsknić. Nagle wybiegła Elka, która rzuciła we mnie gazetą i uśmiechnęła się złośliwie. Aha, cieszę się, że u niej wszyscy zdrowi. Zaraz potem pojawiła się Kate. Usiadła obok mnie i coś tam zaczęła gadać. Uśmiechnęłam się drwiąco i złapałam gazetę, którą przed chwilą rzuciła we mnie Elka.
- O, a cóż to! Kate i Louis na okładce się całują. Urzekła mnie wasza historia. Na ślub chcesz bukiet z białych róż, czy czerwonych? – zapytałam, a Kate zarumieniła się delikatnie.
- No co ty Emily…
- No fakt po chuj komu róże, lepsze lilie!
- Nie! My jesteśmy tylko przyjaciółmi!
- Dobra Kate, wrzuć na luz i cofnij na wstecznym. Chyba wiem, że ruchasz .. to znaczy kochasz Nialla, soł .. – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko w stronę Kate, która odetchnęła  ulgą. Pomachała mi nagle i poszła na górę. Pewnie do Horana, żeby mogli w jakimś schowku seksić się i krzyczeć w niebogłosy. Muszę odstawić dragi. Z nudów zaczęłam przeglądać gazetę od ziemniaka. No i to co zobaczyłam na jednej ze stron wkurzyło mnie maksymalnie. Od razu pobiegłam do pokoju Hazzy.
- Co to jest ty zawszony … owczarku niemiecki! – krzyknęłam i rzuciłam mu w twarz gazetę otwartą na artykule o ‘Haylor’.
- No bo miałem ci mówić właśnie, że tego .. no ja i ona .. no wiesz. To z nią się całowałem. Z Taylor. – powiedział a ja zrobiłam się cała czerwona. Z nerwów oczywiście.
- Czy ciebie, marny grajku za dychę, już całkiem Bóg opuścił?! Wziąłeś sobie za dziewczynę jakąś .. country wieśniare? – zapytałam a on zrobił ze złoszczoną minę.
- To nie ja chciałem z nią być, tylko mi kazali! Moi menagerowie!
- A ty nie masz języka w tej swojej parszywej gębie i nie mogłeś się przeciwstawić? A zresztą nic mnie to nie obchodzi, arrivederci roma, krzyżyk na drogę, wesołych świąt, wesołego jajka, szczęśliwego nowego roku! – wykrzyczałam, a Harry spojrzał na mnie dziwnie. Obróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju trzaskając drzwiami. Nagle wpadłam na Liasia.
- Cześć mały, co tu robisz?- zapytałam, a on spojrzał na mnie wesoło.
- Po pierwsze: żaden mały złotko. Po drugie: mieszkam. – powiedział, a ja walnęłam go w ramię.
- Po pierwsze: nikt już w tych czasach nie mówi złotko. Po drugie: Skąd wiesz o co mi chodziło mówiąc ‘mały’? – zapytałam i poruszałam znacząco brwiami. Liam wybuchnął śmiechem, ale zaraz spoważniał.
- Dla twojej informacji, jest większy od Louisa! – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Sprawdźmy to! – powiedziałam i weszłam szybko do pokoju Lou, ciągnąc za sobą Payne’a.-Ej Louis! Liam twierdzi, że ma większego od ciebie!
- Co? Perfidne kłamstwa! – powiedział i nagle ściągnął spodnie, stojąc przede mną w samych bokserkach i koszulce. To samo zrobił Liam. Uśmiechnęłam się cwanie.
- Oh boy .. czy ja jestem w raju? – zapytałam, gdy nagle do pokoju wszedł Zayn.
- O! O! Sprawdzacie wielkości! Ja też chcę! – powiedział i zrobił to samo co reszta. Spojrzałam na nich i złapałam się za głowę.
- Czy to już gwiazdka? – zapytałam, a oni zaczęli się śmiać. – Przykro mi chłopaki, ale największego ma Liam. – powiedziałam, a Louis rzucił poduszką o ziemię, Zayn zaczął płakać, a daddy skakał i cieszył się jak dziecko.- Liaś ogarnij i idź teraz do Danielle, użyć swojego przyjaciela. If you know what i mean. – powiedziałam, a on założył spodnie i wyszedł uradowany z pokoju.
- Przepraszam was na chwilę, muszę iść do El. – powiedział Louis i również opuścił pokój.
- Nie znoszę jej.
- You don’t say. – powiedział Zayn, a ja uśmiechnęłam się wesoło. Nagle złapał mnie w pasie i zaczął biegać w kółko.- Jestem strasznym king-kongiem!
- Czy ty jesteś normalny na umysł?
- Nie!
- Postaw mnie.
- Jam cię zjem.
- Zayn.. boję się ciebie.
- Twoja młoda skóra mnie podnieca. – powiedział i zaczął mnie wąchać.
- Jeśli nie przestaniesz rzucę na ciebie zaklęcie! AVADA KEDAVRA GNOJU. – powiedziałam a on nagle upadł i przestał się ruszać. Podeszłam do niego i szturchnęłam go lekko.- Ej Zayn wstawaj. Zayn.. Zayn!? O mój boże .. ZABIŁAM GO! Moje śmiercionośne zaklęcie ugodziło go w pierś. Nieeeeee. Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee. – powiedziałam i zaczęłam płakać nad jego ciałem. Nagle usłyszałam śmiech.
- Nabrałaś się! Jestem aktorem.- powiedział Zayn, a ja uderzyłam go w twarz.- Za co to?
- Za żywot, nędzniku. – powiedziałam i jakby nigdy nic wyszłam z pokoju. Na dole stał Niall.
- Oh czyżby to moja najlepsza, najukochańsza, przyjaciółka Emily? Czym, że nagrodziłem o wielmożną panią, żeś raczyła przyjść w moje skromne progi zaiste?- powiedział i w podskokach uklęknął przede mną.
- Szanowny chłopie! Raczyłam zaszczycić cię moją osobą, gdyż ponieważ czułam nagłą potrzebę dania tobie o wielmożny chłopie, numeru telefonicznego do psychologa, zaiste!
- Ah cóż to za piekielne urządzenie, ten telefun? To tylko szatan mógł wymyślić takie ustrojstwo, zaiste! – nagle naszą rozmowę jak z XIX wieku, przerwał mój telefon. – AAA! Cóż to za dźwięki z twej kieszeni?! Co to za przenośna kapela kieszonkowa?
- Zamknij ryj wieśniaku, teraz będę nawijać. – powiedziałam i nacisnęłam zieloną słuchawkę.- Halo?
- Cześć Emily. – usłyszałam znajomy głos i momentalnie zrobiło mi się nie dobrze.
- Czego chcesz obrzydliwy deklu?
- Bądź w parku, za 30 minut. Dla dobra swojego i twoich przyjaciół.
- Jesteś porąbany jak lód w przerębli.
- Radzę ci przyjść.
- Ty mi radzisz? Rozmowy w toku sobie urządzasz? – powiedziałam, a w odpowiedzi usłyszałam dźwięk przerwanego połączenia. Po tej rozmowie poczułam dziwny niepokój ( i nie salon #suchar) i dziwną chęć pożegnania się przed pójściem do tego parku. Więc podeszłam do Nialla i przytuliłam go z całej siły.
- Trzymaj się blondas. – powiedziałam a on spojrzał na mnie dziwnie i odwzajemnił uścisk. Potem poszłam do Liasia, Zayna, Kate (która koniecznie chciała wiedzieć, co się dzieje) i nawet do zdziwionego Hazzy. Ubrałam buty i byłam gotowa do wyjścia, gdy w progu stanął Louis.
- Trzymaj się Tommo. – powiedziałam i uwiesiłam mu się z całej siły na szyi. Odwzajemnił to i pocałował mnie w usta.
- Mam dziwne wrażenie, że coś się stanie. Instynkt kazał mi przyjść tutaj i nie pozwolić ci wyjść. – powiedział Louis, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- Spokojnie, wrócę za jakieś pół godziny. Na razie. – powiedziałam i oderwałam się od niego wychodząc z domu. Ciągle zastanawiałam się co on ode mnie chce.
                                                      * Na miejscu.*
Stałam w umówionym miejscu już od 10 minut, a tego zjeba wciąż nie było.
- No Mike! Gdzie jesteś frajerze! Boisz się wyjść?- krzyczałam na cały park kiedy nagle poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Straciłam przytomność.
                                                           * Jakiś czas później*
Obudziłam się w jakimś.. magazynie? Schowku?  Nie wiem. Chciałam się ruszyć, jednak moje nogi były przywiązane jakimś łańcuchem do kołka. Pierwsza myśl: ktoś mnie porwał i każe mi zagrać w filmie porno. Jednak pomyliłam się.
- Nie wiem czy wiesz, ale zostałaś porwana. – powiedział wkraczający właśnie do tego magazynu, Mike.
- No co ty kurwa nie powiesz. O co ci chodzi co?- zapytałam, a on ukląkł przede mną i przejechał mi dłonią po policzku.
- Chce żeby Kate mnie zauważyła. Kocham ją tak bardzo.
- Nie wiem co ci matka dawała w dzieciństwie, ale bebiko to nie było. – powiedziałam a on uśmiechnął się jak jakiś psychopata.
- Kate musi zrozumieć, że jeśli ze mną nie będzie komuś stanie się krzywda.
- Nie wiem co bierzesz, ale odstaw to lub zmniejsz dawkę.
- Posiedzisz tutaj trochę wiesz?
- Masz mnie kurwa natychmiast wypuścić, albo odetnę ci jaja. – powiedziałam, a on roześmiał się głośno. – Chcesz usłyszeć prawdziwy kawał? Jaki uśmiech mają dzieci z Czarnobyla? Promienisty. – powiedziałam, a on spojrzał na mnie dziwnie.
- Nie rozumiem..
- No bo wiesz.. tam wybuchła ta elektrownia i .. UGH, a co ja ci się będę tłumaczyć. – powiedziałam, a on złapał mnie za rękę.
- Myślisz, że ona zrozumie, że mnie kocha?
- Myślę, że ona zrozumie, że trzeba zadzwonić do psychiatry i umówić cię na spotkanie. A po za tym .. gdzie mnie wywiozłeś?
- Nie powiem ci. A jeśli będziesz próbowała krzyczeć .. – powiedział i z zapaska wyciągnął broń.- To skończy się to źle dla ciebie.
- Mike. Odłóż ten pistolet na wodę. – powiedziałam, a on wycelował w moim kierunku i nacisnął spust. Nagle poczułam wielki ból w ramieniu. Gnój postrzelił mnie w rękę! Spojrzałam na nią – leciała mi krew i miałam przedziurawioną bluzkę.- Postrzeliłeś mnie imbecylu! Jeżeli wykrwawię się przez ciebie, wiedz, że po śmierci będę ci robić Paranomal Acitivity co noc!
- Spokojnie. Ja nie chciałem nie wiem co mi odbiło. – powiedział i zaczął obwiązywać moją ranę.
- Jesteś porąbany.
- Niby dlaczego?
- Porwałeś mnie, bo zakochałeś się w mojej przyjaciółce bez wzajemności. Zero romantyzmu, 100 % kretynizmu.
- Dlaczego się mnie nie boisz?
- Boję się twojego nie wyjściowego ryja. – powiedziałam a on uderzył mnie twarz. Złapałam się za policzek i wykorzystałam to, że wciąż się nade mną nachylał. Złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam w swoją stronę. – Słuchaj no ty debilu. Jeśli myślisz, że będę się ciebie bać to wierz mi, że jesteś w wielkim błędzie. Gdybym tylko miała wole nogi skopałabym cię mocniej niż ci się wydaje. – powiedziałam, a on wytrzeszczył oczy i szybko odsunął się ode mnie.
- Jeśli nie będziesz posłuszna, zabiję cię.
- Jeśli mnie zabijesz, będę cię nawiedzać i kraść ci w nocy kołdrę. – powiedziałam, a Mike złapał moje policzki jedną ręką i mocno je ścisnął.
- Teraz mógłbym cię zgwałcić i tak nikt nie usłyszy. Nie będzie twojego Louisa, który cię uratuję.
- Sama sobie dam radę. A po drugie nie masz mnie czym zgwałcić lamusie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się drwiąco. On nachylił się nade mną i musnął ustami moje wargi.
- Masz jakieś specjalne życzenia? Bo musze iść.
- Jedno. UMYJ SOBIE ZĘBY. – powiedziałam, a on odwrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Zamiast niego, do środka wszedł jakiś chłopak. W moim wieku, całkiem ładny. Oderwałam od niego wzrok i spojrzałam na moje ramię. Cholernie bolało i co raz bardziej krwawiło. Podniosłam głowę i uważniej przyjrzałam się temu chłopakowi.
- Ja cię znam! To ty przychodziłeś do naszego domu i gadałeś jakieś pierdoły. Popapraniec!- powiedziałam, a chłopak przybliżył się do mnie.
- Nie wiem o czym mówisz.
- Mam kury! – powiedziałam, a on zrobił minę, która pamiętam wtedy gdy przyszedł przed mój pokój.
- Ile?
- Dużo, jeśli mnie wypuścisz.
- Nie mogę. Szef mi zakazał. – powiedział i uśmiechnął się .. uroczo nawet. – Jestem Bob, a ty?
- Anna Maria Wesołowska. To powiedz mi chociaż gdzie jesteśmy.
- 20 mil za miastem. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Bardzo cię boli? – wskazał palcem na moją ranę.
- Nie! Przecież ja codziennie dostaję kulką w ramię. – powiedziałam, a Bob uśmiechnął się.. znów uroczo. Wkurza mnie ten uśmiech.
- No fakt, głupi ja. Chyba chciałbym ci pomóc, ale .. – zaczął, ale mu przerwałam.
- Czekaj, czekaj, zrobię naszą ulubioną kawę i podasz mi plan ucieczki!
- Nie, tego nie zrobię. Ale mogę ci dać na chwilę twój telefon żebyś napisała do bliskich.
- On zabrał mój telefon? On dotykał łapskami mojego telefonu? Rękami którymi się pewnie .. którymi robił sobie dobrze? Zabiję gnoja. – powiedziałam i wzięłam telefon, który podał mi Bob. – Mogę zadzwonić?
- Tak, ale mów po cichu. Szef w każdej chwili może tu wrócić.- powiedział, a ja wybrałam numer telefonu do Kate, od której miałam już setki nieodebranych połączeń. Przy okazji spojrzałam na zegarek na wyświetlaczu – była 22.40. Czyli byłam tu .. już 7 godzin!? I nie umyłam włosów! Nagle w słuchawce usłyszałam głos Kate.
- Emily, do jasnej cholery, czemu nie odbierałaś telefonów?! My się tu martwiliśmy, tyle godzin cię nie było i..
- Kate zamknij się na chwileczkę, musze ci coś ważnego powiedzieć. I obiecaj, że nie będziesz panikować.
- No.. dobrze. – powiedziała, ale usłyszałam w jej głosie wahanie.
- Zostałam porwana.
- Słucham?! Emily to nie jest śmieszne. – usłyszałam tym razem głos Zayna. Widocznie byli na głośniku.
- Tak to prawda. Porwał mnie ten pedofil, znaczy były Kate.
- Zabiję sukinsyna. Zabiję. – powiedział Louis, a Niall chyba zaczął ostrzyć nóż (o.o).
- Spokojnie człowieki. Nic wielkiego mi nie zrobił, tylko mnie postrzelił. – powiedziałam i od razu tego pożałowałam.
- ŻE CO TY PIERDOLISZ KOBIETO!? – usłyszałam głosy całej 6.
- Tak dostałam w ramię, krwawię, ale nic mi nie jest. – powiedziałam, a ze słuchawki wydobywały się przestraszone głosy moich przyjaciół. Nagle Bob dał mi znak, że musze kończyć.- Słuchajcie, wezwijcie policję. Jestem 20 mil poza miastem w jakimś starym magazynie. Kocham was i pamiętajcie o tym. Tak na wszelki wypadek. – powiedziałam i zdążyłam jeszcze usłyszeć głos Louisa mówiący: ‘ nie trzeba policji, załatwię to sam.’ za nim się rozłączyłam. Oddałam szybko telefon Bobowi i uspokoiłam oddech.
- Jak się ma moja zakładniczka? – powiedział Mike i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Dał znak Bobowi, że może odejść.
- Jak mogę się czuć zapięta kajdankami do ziemi? Używasz tego mózgu czy tylko atrapa?
- Nie denerwuj się tak. Przecież nic się nie dzieję.
- Fakt, przecież to normalne, że jakiś debil porywa najlepszą przyjaciółkę swojej miłości życia, tylko po to, żeby ona też go pokochała. -100 do używania mózgu.
- Ja nie widzę w tym nic dziwnego. A tak po za tym .. dobrze całuję?
- Całujesz jak 5 letnie dziecko. Chociaż nawet ono całuje lepiej od ciebie. – powiedziałam, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Wiesz, coś zrozumiałem. Kocham Kate, ale tobą mógłbym też się zadowolić. Może nigdy cię im nie oddam. Uciekniesz ze mną? – zapytał, a ja popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie wiem czym dostałeś w łeb, ale to musiał być coś bardzo ciężkiego. Odpowiedź brzmi: chyba cię pojebało. – powiedziałam, a on odgarnął kosmyk moich włosów z policzka.- Człowieku jesteś niewyżyty.
- Możliwe, nie wiem. Przemyślałem coś .. oprócz tego, że mogę zdobyć Kate, może uda mi się dostać za ciebie jakąś kasę. Kto cię najbardziej kocha Emily? Kto zrobi dla ciebie wszystko? – zapytał, ale minę miał świadczącą o tym, że dobrze zna odpowiedź. Wyciągnął swój telefon i wykręcił jakiś numer.
- Jak myślisz Emily, ile jesteś warta?
- Trzy paczki chusteczek, nie wiele zyskasz. Chociaż wtedy będziesz miał czym wycierać ręce po waleniu konia. – powiedziałam, a on zrobił zezłoszczona minę. Nagle podskoczył. Ktoś odebrał telefon.
- Louis? Witam. Tu Mike. Powiedz mi .. ile wstanie jesteś zrobić dla Emily? – powiedział i zrobił pauzę, czekając na odpowiedź. – To dobrze. Skombinuj 2 miliony dolarów do jutra, bo inaczej to co zaraz usłyszysz będzie ostatnim dźwiękiem wydanym przez Emily. – powiedział i z całej siły uderzył mnie w twarz. Zawyłam z bólu. Zemdlałam.
                                                                                ***
Od autorki: Siemanko! xxx Napiszcie po prostu, co myślicie o rozdziale. Chciałabym wam życzyć wesołych, spokojnych świąt, pełnych miłości i zajebistości! *-*A mojemu boo bear życzę z okazji urodzin wszystkiego co najlepsze. Stay forever young skarbie, bo takiego cię kocham. :') ~ Maddie

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 22


Ja nie mogę w to po prostu uwierzyć. Dałam się podejść jak kompletna idiotka ! Nie chcę myśleć, co by  było gdyby on… gdyby on  by się do mnie dobierał. Gdy zadzwonił do mnie po raz pierwszy pomyślałam sobie, że może jest seryjnym gwałcicielem, który porywa i sprzedaje dziewczyny na czarnym rynku jakimś arabom. Zdaje się, że niewiele się pomyliłam. Oto ja.  Głupia, naiwna, idiotyczna dziewczyna. W skrócie Kate Johnson. Jak ja mogłam tego nie dojrzeć  ? Wszyscy byli do niego negatywnie nastawieni, a ja jak kretynka nic nie dostrzegałam. Nie dostrzegałam, albo nie chciałam dostrzegać. Jak dobrze, że przynajmniej nic nie zrobił Emily. Nawet nie chcę o tym myśleć. Weszłam do pokoju i usiadłam na podłodze opierając się o łóżko. Ściągnęłam poduszkę i mocno się w nią wtuliłam dając upust wszelkim emocjom.
- GŁUPIE ŻYCIE ! – krzyknęłam, ale stłumiło mnie pierze. I całe szczęście. Nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wzdrygnęłam się i spojrzałam do góry. Ujrzałam zatroskane tęczówki Niall’a. Ponownie spuściłam wzrok. Nadzwyczajnej w świecie wstydziłam mu się spojrzeć w oczy.  
- Hej mała, co jest ? – spytał siadając obok mnie. Nie zareagowałam na to. Po cichu liczyłam, że się zniechęci i zostawi mnie samą.
- Ja wiem, że jest Ci ciężko. W końcu to był twój chłopak i go kochałaś – powiedział spokojnie, jakby bał się, że mnie w jakikolwiek sposób urazi. Chciałam się roześmiać, ale sytuacja była niestosowna.
- Kochałam ? – prychnęłam – proszę Cię, to nie o to chodzi – powiedziałam nawet na niego nie patrząc.
- Ja chyba czegoś nie rozumiem – zawiesił głos, jakby nad czymś myśląc  – Spójrz na mnie – poprosił, a ja nawet nie drgnęłam. Było mi tak strasznie głupio – Proszę, spójrz na mnie – ponowił próbę. Złapał mnie za podbródek i obrócił w swoją stronę.
- Możesz mi to wytłumaczyć  ? – zapytał łagodnym głosem. Na to tylko załkałam.
- Znienawidzisz mnie za to… – wyszeptałam i wytarłam łzę z mojego policzka.  Chłopak zmarszczył brwi.
- Udawałam…. Udawałam to wszystko, rozumiesz ? – zaczęłam – To nie było prawdziwe. Przynajmniej z mojej strony. Nie kochałam go…- czułam, że głos zaczyna mi się powoli łamać
- Więc dlaczego ? – spojrzał na mnie z bólem w oczach. Zraniłam go. Znowu. Czy ja wszystko muszę niszczyć ?!
- Chciałam się zemścić… chciałam, żebyś poczuł się choć trochę tak jak ja – łzy już niekontrolowanie spływały. Blondyn patrzył na mnie z niedowierzaniem. – Ja to chciałam jak najszybciej skończyć – prawie wyszeptałam -  Ale wtedy on…
- Zrobił Ci coś ?! – powiedział stanowczo Niall zaciskając dłonie w pięści.
- Nie ! – zaprotestowałam szybko – On mnie wtedy pocałował i namieszał mi w głowie i … przepraszam. Wiem, że teraz możesz się do mnie nie odzywać. Zachowałam się jak idiotka – ostatnie zdanie wyszeptałam. Kolejny raz to głupie uczucie. Ta bezsilność.  Wtuliłam się w poduszkę i czekałam, aż zapewne chłopak na mnie nakrzyczy. Nie zdziwiłabym się w sumie.
- To moja wina – zaczął, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem – Gdybym Ci wcześniej powiedział o Margaret tej sprawy by nie było – ukrył twarz w dłoniach.
- Co ty mówisz, Niall ?! To nie jest twoja wina, słyszysz ?! Nie obwiniaj się za moje błędy – złapałam go delikatnie za ręce i zdjęłam z twarzy, aby na mnie popatrzył. Liczyłam się z tym, że mnie odtrąci, co było by całkiem zrozumiałe. Chłopak ni stąd ni zowąd przytulił mnie do siebie. Motylki w brzuchu się obudziły.
- Nie jesteś na mnie zły ? – odsunęłam się od niego, aby spojrzeć mu w oczy.
- Nie, nie jestem – uśmiechnął się do mnie szeroko. Przez chwile patrzeliśmy na siebie jakbyśmy nie widzieli się od wieków. Nasze twarze były coraz bliżej, a nasze usta prawie się stykały, kiedy nagle… usłyszeliśmy huk. Spojrzeliśmy zdezorientowani na siebie i zerwaliśmy się, aby jak najszybciej zobaczyć co się stało. Jak ustaliliśmy dźwięk dochodził z pokoju Zayn’a . Kiedy weszliśmy do środka zobaczyliśmy leżącego na podłodze Harrego.
- Harry ! Wstawaj !  - krzyknęłam i lekko szturchnęłam chłopaka. Dopiero zauważyłam, że jest zalany w trzy dupy.
- Jeszcze pięć minut mamo ! – wybełkotał i przekręcił głowę. Spojrzałam na Irlandczyka, który śmiał się pod nosem.
- Żadne pięć minut ! Wstawaj natychmiast ! – Ponowiłam próbę dobudzenia loczka.
- Mamo, ale ja nie chcę iść dzisiaj do szkoły… Dylan mi dokucza..Zostanę w domu i będziemy piekli ciasteczka – mamrotał coś jak małe dziecko. Niall widocznie nie mógł wytrzymać, bo wybuchnął głośnym śmiechem. Spiorunowałam go wzrokiem
-Pomógł byś mi, a nie… – ja również się zaśmiałam. Jakimś cudem podniosłam wraz z blondynem Hazzę i ruszyliśmy do jego pokoju. Po 15 minutach usiłowania przejścia 5 metrów udało się. Curly bezwładnie opadł na łóżko nie zostawiając mi miejsca. Przy okazji dowiedzieliśmy się, że poszedł w ślinę z jakąś blond niunią w klubie. Cudownie…
- No pięknie… - powiedziałam do siebie – Idę spać do Zayn’a – złapałam za swoje ciuchy i skierowałam się do sypialni Mulata. Będąc już w drzwiach odwróciłam się do farbowanego i powiedziałam ciche ‘Dobranoc’. Może nie jest jeszcze wszystko tak cudownie, ale… szczerzę mogę stwierdzić, że te ostatnie wydarzenia zbliżyły nas do siebie. Muszę przyznać, że bardzo mnie to cieszy.
***
Przygotowywałam właśnie śniadanie dla wszystkich, kiedy w drzwiach stanął rozczochrany, zaspany i skacowany Loczek.
- Co ? Główka boli, synku ? – zapytałam żartobliwie obracając naleśniki na patelni. Chłopak przetarł oczy i usiadł przy stole.
- Tak boli – odpowiedział cicho – Nie krzycz tak, i jaki synku ? Instynkt macierzyński Ci się włączył czy co ? – zachwiał się ledwo przytomny
- Co, już nie pamiętasz, co mówiłeś do swojej mamusi ? – złapałam go za policzek i zrobiłam minę jak do małego dziecka. – trzeba było nie pić i nie robić głupot – odpowiedziałam normalnym tonem i wróciłam do robienia posiłku.
- Jedyne co pamiętam to klub, jakąś blondynkę, taniec i… pocałunki – skrzywił się – a no i… chyba gadałem z Emily choć pewny nie jestem.
- Lepiej to sobie wyjaśnijcie  – pokręciłam głową i podałam mu talerz. Do pomieszczenia wparował uśmiechnięty Irlandczyk.
- o 15 bądź gotowa – powiedział z szerokim uśmiechem i zaczął zajadać
- Ehkem… gotowa  ? Wybieram się gdzieś o tej godzinie?  – na to tylko pokiwał głową na tak. Machnęłam tylko ręką, bo nie chciało mi się dopytywać o co chodzi.
***
- Idziemy gdzieś ? – odezwałam się w końcu po pół godzinie bezsensownego chodzenia.
- Tak właściwie to… nie. Po prostu chciałem Cię wyciągnąć na spacer – uśmiechnął się nieśmiało.
- I nie mogłeś mi tak po prostu powiedzieć ? – powiedziałam lekko oburzona. Widząc jednak jak uśmiech znika z jego twarzy szybko dodałam
- Dziękuję, cieszę się – pocałowałam go w policzek i ruszyłam dalej.
- Usiądziemy ? – wskazał ręką na jedną z ławek, a ja przytaknęłam głową i wykonałam prośbę.
- Ja ci muszę to w końcu powiedzieć – zmarszczyłam brwi nie wiedząc, co ma na myśli – Chce skończyć sprawę z Margaret – nerwowo bawił się swoim palcami. Wywróciłam oczami i zerwałam się z siedzenia
- Ile razy mam Ci powiedzieć, że nie chcę o niej słuchać ? – oburzyłam się i miałam zamiar odjeść, jednak blondyn złapał mnie za rękę i odwrócił do siebie. Spojrzałam na niego pytająco.
- A właśnie, że teraz siądziesz i wysłuchasz, co mam Ci do powiedzenia ! Nie zachowuj się jak dziecko ! – podniósł głos i był wyraźnie zdenerwowany. Zrobiłam wielkie oczy i potulnie usiadłam.
- Od jakiegoś czasu usiłuję Ci powiedzieć, że Margaret to wszystko wymyśliła ! Byłem u niej, chciałem zobaczyć czy wszystko jest ok i wiesz co zastałem !? Ją na stole z jakimś kolesiem – moje oczy powiększyły się do granic możliwości. Zakryłam usta dłonią, aby czegoś nie powiedzieć.
- Powiedziała mi wtedy, że nie jestem ojcem tego dziecka. O ile ono istnieje. Teraz rozumiesz ? Nic mnie z nią nie łączy, nie jestem z nią ! – nie wiedziałam co powiedzieć. Kolejny dowód na to, że jestem idiotką. Moja cholerna duma nie pozwalała mi wysłuchać tego, co miał do powiedzenia.
- Niall ja… nie wiedziałam. Zachowałam się jak rozkapryszony bachor. Teraz rozumiem, czemu chciałeś ze mną porozmawiać.  – spuściłam wzrok i westchnęłam. Cieszyłam się. Cholernie się cieszyłam, że to nie jest jednak prawdą. Wstałam i mocno go przytuliłam. Wiedziałam, że chłopak szeroko się uśmiecha. Popatrzyłam mu w oczy i powoli zaczęłam zbliżać się do niego. Usłyszeliśmy znaczące chrząknięcie.
- Proszę, proszę – odezwał się jakiś osobnik, jak wydedukowałam płci męskiej. Obróciłam się do niego i zobaczyłam nikogo innego jak Mike’a. Przyglądał się nam z cwaniackim uśmieszkiem.
- Czego  ty jeszcze chcesz !? – Niall już zamierzał startować do niego z pięściami, ale złapałam go za rękę.
- Nie cieszycie się na mój widok ? – zaśmiał się. Nie wiem, co w tym było zabawne, ale…
- Odczep się od nas, rozumiesz ?! – podniosłam głos
- A jak Emily ?! – zabiłabym go własnym rękami i sprawiłabym, żeby mu ten głupi wyraz twarzy zniknął raz na zawsze.
- Zostaw ją w spokoju ! Dotarło ?! – ścisnęłam mocniej rękę blondyna, aby mu nie przyłożyć
- Jak tam chcesz. Ona potrafiła mi się postawić, nie chce mi się z nią trudzić – prychnął – To co Katie ? Słyszałem, że wracasz do mnie …  – ten głupi uśmiech, który nie schodził z jego twarzy.
- Nie zapędziłeś się zbytnio ?! – Odezwał się Farbowany – Ty jesteś nienormalny ! – ten nic sobie z tego nie zrobił, tylko pokręcił głową
- Tak dla jasności. Nie będziesz ze mną, nie będziesz z nikim. Proste. –odwrócił się i tak po prostu sobie poszedł. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, aby się na kimś nie wyżyć.  Bez słowa wtuliłam się w Niall’a i załkałam. Coraz częściej mi się to zdarzało. Byłam słaba.
*
Po godzinie Niall’owi udało się mnie rozbawić. Nie wiem jak on to robi, że zaraża wszystkim swoim optymizmem. Bawiliśmy się jak nienormalni. Kręciliśmy się na karuzeli, huśtaliśmy się na huśtawkach, biegaliśmy jak małe dzieci, które ktoś spuścił ze smyczy. W pewnym momencie wzięłam rozbieg i wskoczyłam mu na plecy. Chłopak się nie spodziewał i po chwili obydwoje leżeliśmy na ziemi.
- Ah ta dzisiejsza młodzież ! – odezwała się jakaś staruszka, która przechodziła. Spojrzeliśmy na siebie z farbowanym i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja to miło popatrzeć, że młodzi się kochają. To widać na kilometr – zachwycała się nad nami.
- Ale my n…- zaczął blondyn
- Ale my naprawdę dziękujemy, to bardzo miłe – dokończyłam za niego i szeroko się uśmiechnęłam.
- Nie strać jej – zwróciła się ostatni raz w stronę chłopaka i odeszła. Wstałam z ziemi i wytrzepałam ubranie z piasku.
- ee… czemu mi przerwałaś ? – spytał zdezorientowany
- Myślałam, że… a nie ważne – spuściłam głowę i machnęłam ręką. Łudziłam się, że inaczej zareaguje.
- Nie to, że mi się to nie podobało czy coś… - zaczął się tłumaczyć i podrapał się po karku. Uśmiechnęłam się do niego.
- Chciałbym…- zaczął, ale znów mu przerwałam
- Daj mi czas. Po prostu ta cała sprawa z Mikiem i Margą…. Za dużo się działo – delikatnie się uśmiechnęłam
- Poczekam – odparł z bananem na twarzy – Ale nie mówisz ‘nie’ ? – pokręciłam przecząco głową. Podeszłam do niego i objęłam rękami jego szyi. Spojrzałam w jego oczy, które jak zawsze nieziemsko hipnotyzowały.  Rozpłynęłam się, ale to pewnie nie nowość. Przygryzłam dolną wargę, a nasze twarze zbliżyły się do siebie. Zamknęłam oczy, a po chwili nasze usta się złączyły. Znów mogłam poczuć jego miękkie, malinowe wargi. Brakowało mi tego jak … powietrza. Boże… jak można się tak uzależnić od drugiej osoby ? Nigdy nie sądziłam, że akurat mnie to spotka. Zawsze wydawało mi się, że to jest możliwe tylko w filmach albo dziecięcych bajkach. A jednak…  Oderwaliśmy się od siebie niechętnie.
- To tak na dobry początek – uśmiechnęłam się szeroko i ostatni raz musnęłam jego usta. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się już pod domem. Mieliśmy wchodzi do furtki, kiedy pojawił się Louis.
- Proszę, wielkie gwiazdy przodem – Ustąpiłam mu miejsce
- Ależ nie, panie pierwsze !
- Ależ nie ! Starsi mają pierwszeństwo !
- Przepuszczę młodszych !
- Głupszym się ustępuje !
* 10 minut później*
- Zarozumiali wchodzą pierwsi !
- Wielkie divy przodem !
- Marchewkowy człowiek ma pierwszeństwo !
- Przepuszczam dziewczyny w przejściu !
- Nie zachowuj się jak… jak jakiś drób ! – wymyśliłam na poczekaniu
- A ty nie zachowuj się jak wołowina ! – odszczeknął
- Parówka się znalazła
- Od kiedy szynka mówi ? – Nie wiem co miało wyniknąć z tej konwersacji, ale sama już nie wiem o co poszło. Niall zmył się po 2 minutach słuchania tych bzdur. Spojrzałam na Tommo i po prostu wybuchnęłam śmiechem, a on mi zawtórował.
- Wow, impressive !
- Przepraszam – odezwałam się w końcu – Brakuje mi Ciebie, wiesz ? – delikatnie się uśmiechnęłam
- Mi Ciebie też. Bez sensu są te wszystkie kłótnie – przytaknęłam głową i przytuliłam się do niego. Jak za starych czasów. Tak powinno być zawsze. Pocałowałam go w policzek i weszliśmy do domu.
***
- Słyszycie to ?! – zapytałam niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. Nagle wszyscy umilkli i wpatrywali się we mnie.
- No co ? – oburzyłam się
- Nic, zmień dilera – Powiedziała Emily i wróciła do rozmowy z Liam’em
- Za dużo ćpasz – dodał Zayn
- Ogranicz tabletki – Harry również się przyłączył.
- Dobra ! Dziękuję bardzo ! A ja i tak wiem, że coś gra – wstałam z fotela i ruszyłam za dźwiękami. Dotarłam to do tego nieszczęsnego schowka na miotły ! Delikatnie uchyliłam drzwi i zobaczyłam… Louisa siedzącego z gitarą na podłodze o.O
-  A Ciebie to już kompletnie pogrzało ? Nie masz gdzie pisać piosenki tylko w tym schowku ?
- Tu się lepiej myśli – zapisał coś na kartce i ponownie zagrał jakiś akord
- Dla kogo to ? – spytałam wskazując palcem na zapisany papier
- Dla Em – powiedział prawie niesłyszalnie
- Chyba dla El – poprawiłam go, a ten pokręcił głową
- Dla Emily, tylko tak mogę powiedzieć, co tak naprawdę się dzieje. Normalnie nie mam odwagi. – uśmiechnął się nieśmiało. Eh… Co ja z nimi mam. Dlaczego każdy z nas musi być porąbany i kompletnie niezrozumiały ?
- Oh Louis, Louis…. Życzę Ci powodzenia, przyda Ci się ! A i jeszcze jedno… Wierzę w Ciebie, nie zmarnuj tego – puściłam mu oczko i ponownie skierowałam się do salonu. Jakby wszyscy wyparowali. Cisza totalna. Jedyne kogo zobaczyłam to Liam’a na balkonie. Zarzuciłam na siebie pierwszą lepszą bluzę i wyszłam do niego.
- Co tak stoisz ? – zapytałam przytulając się do niego. Taki nasz Daddy. Zawsze przytuli, pocieszy… Wiele mi ostatnio pomógł. Kochałam go jak swojego brata. Zawsze mogłam do niego iść, kiedy miałam gorszy dzień, a on i tak ze spokojem pocieszał mnie i słuchał moich lamentów.
- Tak jakoś – wzruszył ramionami
- Jak z Danielle ? – zagadnęłam, a ten poszerzył swój uśmiech – okey… taka odpowiedź mi w zupełności starczy. Podziwiam Was. Jesteście idealną parą. W ogóle się nie kłócicie..
- Kłócimy jak wszyscy… Ostatnio na przykład pokłóciliśmy się o to, że nie chciała mi zrobić loda – trochę się od niego odsunęłam. Chłopak zmarszczył brwi i jakby dopiero teraz się skapnął o co chodzi i co powiedział – Nie o loda tylko o loda ! – powiedział ze śmiechem – wy tylko o jednym. Loda, czekoladowego, takiego do jedzenia
- Nie moja wina, że źle precyzujesz swoje wypowiedzi – zaśmiałam się – Eh… Lanielle… Taka miłość forever ! – rozmarzyłam się, a Liaś szturchnął mnie lekko .
- Twoja też gdzieś jest, nawet bliżej niż Ci się zdaje – zamyśliłam się na chwilę
- Mieszasz mi w głowie – burknęłam na co się zaśmiał.
- Nie mieszam – powiedział w geście obronnym i przytulił mnie do siebie – ja Ci tylko próbuję uświadomić pewnie fakty, które nie chcesz do siebie dopuścić – uwielbiam jego dystans do wszystkiego, tą troskliwość i to, że zawsze musi mieć rację. Cholera czy to aż tak po mnie widać ?!
- Stara się, zależy mu – zaczął powoli
- Wiem. Od tygodnia robi wszystko, aby umilić mi życie. Doceniam to naprawdę. Wiesz jaka jestem…- nie dokończyłam, bo ktoś mi przerwał.
- Liam ! Zostaw nas ! – usłyszałam piskliwy głos za plecami. Eleonor… Liaś zmarszczył brwi i wszedł do  środka.
- Czego chcesz ? – spytałam niezbyt przyjemnie opierając się o barierkę.
- Usiądź Johnson…- Calder spojrzała wymownie na leżak, który stał obok.
- Wystarczy Kate i dzięki postoję sobie – mruknęłam pod nosem. Potejtos wydął wargi i wywrócił oczami. Swoją drogą mogłaby się nauczyć kultury i nie przerywać rozmowy.
- Czekam na wytłumaczenie – rzuciła mi gazetę do nóg. Czy ją wychowywały świnie w chlewie ?! No kurde ! Trochę kultury !
- Następnym razem podaj, nie jestem psem, aportować nie mam zamiaru – burknęłam oburzona i chwyciłam gazetę.
- Co to ma być ? – wskazała na zdjęcie oraz jakiś artykuł i usiadła na leżaku. Zrobiła to z taką agresją, że dziwię się, że jej się ten leżak nie złamał w pół pod tyłkiem. Jak wywnioskowałam z obrazka byłam to ja i Louis przed domem.
- Wiesz co ?! Na twoim miejscu byłoby mi wstyd w ogóle o to pytać. W dodatku przychodzisz jak gdyby nigdy nic, robisz mi awanturę. Weź ogarnij. Za grosz kultury nie masz. – warknęłam, a ona spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona.
- Po pierwsze. Widzisz te drzwi ? Mimo, że są balkonowe to w nie się puka, a gdy już usłyszysz ‘proszę’ dopiero możesz wejść. Po drugie ślepa jesteś ?! Przerwałaś mi rozmowę z Liamem. Uczył Cię ktoś kultury ? A po trzecie nie drzyj do mnie swojej mordy, bo stoję naprzeciwko Ciebie i głucha nie jestem ! – wysyczałam do niej, a ta otworzyła usta ze zdziwienia.  Jeżeli myśli, że jest królową i będę się z nią obchodzić jak z jajkiem to jest w wielkim błędzie ! Nerwy mi po prostu puściły na sam jej widok. Oburzona chciała wstać, ale zerwała się zbyt szybko. Leżak złożył się wraz z nią. El zaczęła krzyczeć i wymachiwać rękami jak opętana. Ja już nie mogłam wytrzymać i tak po prostu wybuchnęłam najgłośniejszym śmiechem jakim mogłam. Ten widok był dla mnie bezcenny ! Musiałyśmy się głośno zachowywać, bo po chwili obok mnie pojawił się znów Liam, który widząc Calder również zaczął pokładać się ze śmiechu. Żałowałam, że nie miałam przy sobie aparatu. Chciałam uwiecznić tą chwilę. Sprzedałabym później te zdjęcia do gazet…
- POMÓŻCIE MI ! – krzyknęła oburzona  i dalej próbowała wyrwać się z uwięzi. Kątem oka zauważyłam, że Liaś wyciągnął z kieszeni telefon i cyknął jej kilka fotek. Nie wiem jakim sposobem, ale Calder w końcu sama się uwolniła. Cała czerwona na twarzy tupnęła nogą, zarzuciła włosami i posyłając nam piorunujące spojrzenie tak po prostu wyszła. Brzuch mnie bolał od śmiechu.
- Użycz mi tych zdjęć. Ja chętnie zrobię z nich pożytek – powiedziałam trochę się uspokajając.
- O nie ! Ja już wiem, gdzie one by się dostały ! – zaśmiał się – Zrobiłem je, aby pokazać reszcie. Nie uwierzyli by, gdyby tego nie zobaczyli – podsunął mi przed nos ekran telefonu z nie wyjściową twarzą Eleanor.
- No daj mi je ! – zatupałam nogę jak mała dziewczynka – one były by tylko w telewizji, Internecie no i ewentualnie gazetach ! – wyliczyłam na palcach.
- Zapomnij … - wystawił mi język i schował telefon do kieszeni. Założyłam ręce na piersi i spuściłam głowę – teraz Ci ich nie dam, ale… kiedyś zrobimy z nich użytek – dodał widząc moją reakcję.
- Robię to tylko ze względu na Lou… Nie chcę mu zrobić obciachu- zaśmiałam się i weszliśmy do domu. Klapnęłam na kanapę obok Emily, która akurat weszła.
- A tobie co ? – spytała widząc moją minę
- Chciałam zrobić małą aferę w show biznesie, ale Liaś mi nie pozwolił – spojrzała na mnie krzywym wzrokiem i pokręciła głową z dezaprobatą. Do pokoju weszła reszta. Zayn puścił radio na cały regulator i zaczęli śpiewać. To był znów ten moment, który przypominał mi sam początek naszej znajomości.  Wszyscy razem, żadnych kłótni, żadnych spięć. I chciałabym żeby tak pozostało.
***
 Hej wszystkim ! Co do rozdziału… pytań nie ma, więc napiszcie po prostu co uważacie i czy się podobał ;) Chciałabym poinformować was, że nikt nie odchodzi z bloga. Ostatnio zdarzyła się pewna nieprzyjemna sytuacja dotycząca hejtowania. Pisząc te rozdziały poświęcamy swój czas, którego czasami nam brakuje. Spędzamy kilka godzin nad notką pisząc nawet po nocach tylko po to, aby nie zawieść tych osób, które to czytają i jest mi przykro, że niektórzy tego nie szanują. Rozumiem, że nie każdemu może się podobać to co tworzymy, ale jakaś tolerancja się należy. Jeśli sprawa z hejtami się nie skończy, a tym bardziej będzie pojawiać się coraz częściej,  wchodząc na bloga zamiast nowego rozdziału zobaczycie definitywną notkę pożegnalną. Jest mi przykro, że to musiałam napisać, ale innego wyjścia nie ma ~ Maddix Love you all xx 


niedziela, 9 grudnia 2012

Rozdział 21


Nie ja po prostu nie rozumiem. Jak można udawać, że się nie kocha, kogoś kogo się przecież kocha? Jak można się umawiać z towarem eksportowym, potejtosem pierwszego stopnia, debilem typu C i dziwką dającą dupy za miseczkę zupy? Jak można być tak okrutną i dawać komuś nadzieję? Chuj wie. Stałam przy schowku na miotły, kiedy nagle drzwi się otworzyły. Nie wiem jak, bo miałam przecież klucz. Kij z tym. Kate wyszła pierwsza, niby smutna, niby nie. Niall jakoś nie wychodził, więc to ja weszłam do schowka. Blondyn siedział na ziemi i przytulał się do szczotki.
- Ej mały, wszystko w porządeczku? – zapytałam i przytuliłam go mocno do siebie. Wtulił się we mnie i pokręcił głową.
- Chciała, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Nie mam u niej szans, ten cały Mike wygrał.- powiedział, a ja spojrzałam na niego zła.
- Ja pierdziele. Ten szczur już całkiem jej w głowie namieszał! On nie wygrał Niall. On nawet nie wie, że jakaś gra się toczy. Ale wiesz to ty. Więc działaj. Game on, skarbie. – powiedziałam i puściłam mu oczko, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Wyszłam stamtąd, kiedy wpadłam na Hazze.
- Cześć słońce, gdzie zmierzasz? – zapytał i pocałował mnie w usta.
- Nigdzie, a ty? – zapytałam i oparłam się na jego ramieniu.
- Idę spotkać się ze swoją starą znajomą. Wrócę za jakieś 2 do 3 godzin. – powiedział , a ja pokiwałam głową. Wyszedł, zostawiając mnie samą, a mnie zakuło coś w serduszku. Znajoma? Jaka znajoma? Ładniejsza ode mnie? Ile ma lat? Jak bardo odporna jest na ból? Czy gdybym jebła ją patelnią, dużą zrobiłabym jej krzywdę? Wait. Czy ja jestem zazdrosna? Ja? Nigdy! Emily Sparks NIGDY nie jest zazdrosna. I pewnie kłóciłabym się sama ze sobą, gdyby do domu nie wparował rozwścieczony Louis.
- Ty! – krzyknął i wskazał na mnie palcem.
- No ja i co ?
- Jak mogłaś …
- Jak mogłam być taka seksowna? – zapytałam, a Louis szybko przeleciał mnie wzrokiem.
- To swoją drogą! Jak mogłaś się tak zachować w stosunku do El, przecież ona jest biedna..
- No wiem , przecież ubiera się w jakieś rzeczy ze śmietnika.
- Nie w tym sensie! Biedna, że .. delikatna i wrażliwa. – powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Ona delikatna? Wrażliwa? Chyba na piękno ziemniaków – czyli swoje własne.- powiedziałam, a Louis zrobił rozłoszczoną minę.
- Przestań w końcu być zazdrosna. – powiedział, a ja spojrzałam na niego i wybuchnęłam najgłośniejszym śmiechem w historii moich śmiechów.
- Ja? Zazdrosna? Niby o co? O warzywną twarz, która wygląda jakby ją coś przejechało? O włosy, które wyglądają jakby coś jej zdechło za głowie? Albo może o ten zajebisty charakter i rozumowanie warzywa jadalnego? – powiedziałam i wyszczerzyłam się szeroko w jego stronę. – To raczej ona powinna być zazdrosna.
- Ona? Niby o co? – zapytał , a ja spojrzałam na niego kpiąco.
- Na sam mój widok ci staje. – pokazałam na jego dość duże uwypuklenie u rozporka.- A ona musi się męczyć na takie coś, jakieś 4673773837384 godzin.
- Eee …. ale to nie przez ciebie, bo ja ten no wiesz .. – zaczął się jąkać, a ja spojrzałam na niego rozbawiona.
- Och skoro, to nie przeze mnie, to mogę zrobić tak?- powiedziałam i zdjęłam koszulkę. Teraz stałam przed nim w samym staniku i spodniach. Louis wytrzeszczył oczy, a  na jego twarzy pojawiły się rumieńce. No a jego kolega .. znów przybrał na wielkości. – Także, to samo mówi przez się. A teraz adios, idę wziąć prysznic. – powiedziałam i zarzuciłam sobie koszulkę na ramię, Po schodach wchodziłam z wielkim uśmiechem gdy nagle wpadłam na Liasia.
- Emily! Jakże miło cię .. widzieć! – powiedział, a jego wzrok spoczął na moim dekoldzie. Żyję z bandą zboczeńców, help. – Czy już zawsze będziesz tak chodzić ?
- Nie Liam. Tylko wtedy kiedy ty sobie tego zażyczysz. – powiedziałam, a Liam uśmiechnął się i poruszał znacząco brwiami. – Już ci stoi, czy jeszcze mam gacie zdjąć?
- Nie, już mi stoi. Na razie! – powiedział i jakby nigdy nic, poszedł sobie gdzieś. No ja nie mogę. Zaczęłam ściągać spodnie i w końcu weszłam do pokoju mojego i Zayna w samej bieliźnie, ponieważ byłam pewna, że mulata nie ma. No i miałam rację, ale za to był …
- AAAA NIALL , CO TY TU DO CHOLERY ROBISZ!? – krzyknęłam i zaczęłam się zasłaniać rękami. Niall spojrzał na mnie i wybałuszył oczy. – Nie patrz się na mnie.
- Okay, nie patrzę. A jestem tu bo nie umiałem ściągnąć tych rurek. Za ciasne są i myślałem, że mi Zayn pomoże, ale kazał mi czekać, więc czekam. – powiedział i uśmiechnął się w moją stronę. Spojrzał na mnie jednym okiem, ale rzuciłam w niego spodniami, a potem koszulką,
- Dobra, dawaj ja ci pomogę. No już, rusz dupę. – powiedziałam i popchnęłam go żeby się położył. Zaczęłam mu rozpinać spodnie, a Niall podłożył ręce pod głowę.
- Kochanie, pośpiesz się.
- Niall?
- Tak?
- Chcesz w mordę?
- Nie!
- To ogarnij podniecenie i zamilcz. – powiedziałam i usiadłam rozkrokiem nad jego prawą nogą, próbując ściągnąć spodnie z lewej. – Cholera jasna, Niall! Po co ci takie ciasne gacie?
- Bo mój tyłeczek w nich dobrze wygląda. No zobacz sama. – powiedział i zaczął się odwracać, dzięki czemu leżałam teraz na jego tyłku.
- Tak, niesamowita dupa, ale odwróć się z powrotem. – powiedziałam, co Horan posłusznie zrobił. Zaczęłam ciągnąć za lewą nogawkę spodni.
- Niall no weź popchaj!
- No przecież pcham!
- No to pchaj mocniej!
- Dobra. Ała , Emily nie tak agresywnie!
-Sorry. – powiedziałam i zrobiłam przepraszającą minę. – Mocniej .. mocniej… mocniej, TAAAAK , JEZUS NIALL , TAAK. – krzyknęłam i opadłam zmęczona na łóżko, bo udało mi się z ciągnąć lewą nogawkę. Podniosłam głowę do góry, a w drzwiach stał Zayn.
- Czy moglibyście się nie ruchać na moim łóżku?- zapytał, a my z Niallem zrobiliśmy sobie fejspalma.
- Pomagałam mu ściągać spodnie.
- No właśnie. I nie zapominaj, że kocham Kate.- powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko.- Dobra ja idę. Dzięki Ems. Z drugą sobie jakoś dam radę sam. – powiedział i uśmiechnął się po czym opuścił pokój. Poszłam szybko do łazienki i wzięłam prysznic. Teraz moje włosy pachniały jagodami, a skóra różami. Ubrałam na siebie koszulkę Zayna z napisem ’OBEY’ i wyszłam odświeżona z łazienki.
- A ty kogo kochasz ?- usłyszałam i odwróciłam się w stronę głosu. Malik leżał na łóżku i uśmiechał się łobuzersko. – Uwielbiam cię w moich koszulkach.
- Mrau. – powiedziałam i położyłam się obok niego. Objął mnie ramieniem, a ja położyłam mu głowę na torsie. Przy nim zawsze czułam się bezpieczna, w końcu był moim najlepszym przyjacielem.- Ja? Nie wiem.
- Ale ja wiem. – powiedział a ja podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Ty wiesz, kogo JA kocham?
- No pewnie! Kochasz Louisa i dobrze o tym wiesz, ale próbujesz sobie wmówić, że jest inaczej. Że kochasz Hazze. – powiedział, a ja robiłam zdziwioną minę. Skąd on wie, co czuje?- Jesteśmy przyjaciółmi, kocie. I to najlepszymi. Wiem co czujesz i co myślisz. I wiem, że ty to samo masz ze mną. – powiedział jakby czytał mi w myślach, a ja uśmiechnęłam się szeroko. To prawda- ja i on potrafiliśmy się dogadać bez słów. Rozumieliśmy się jak nikt inny. – Ale ostatnio sobie myślałem o tym co robisz i doszedłem do pewnego wniosku: jesteś z Harrym, bo chcesz go uszczęśliwić i sama próbujesz zapomnieć przy tym o Lou.
- Masz rację, miś . No bo.. zobacz. Taki curly. Słodki, biedny i kochany. Nie potrafiłabym mu złamać serca. Jest taki .. misiakowaty.  Gdybym miała mu odmówić .. nie, nie. Ale ja coś do niego czuję, tylko nie jestem pewna co to jest. – powiedziałam i pocałowałam Zayna w policzek. Ten zrobił zdziwioną minę, którą zaraz zamienił w szeroki uśmiech. Puściłam mu oczko i dałam znać, że idę na dół do kuchni, bo jestem głodna. W domu było dziwnie cicho i myślałam, że nikogo nie ma, jednak czekała mnie niemiła niespodzianka.
- O! Pan wieli rozporek znów wśród nas.- powiedziałam i uśmiechnęłam się złośliwie w strona Louisa.
-O! Pani ‘kim to ja nie jestem’ raczyła przynieść swoją dupę na dół!- powiedział i powtórzył moją wcześniejszą czynność. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek i wyrwałam mu z reki kanapkę. – Ej! To moje.
- Już nie. – powiedziałam i zarobiłam wielkiego kęsa. Nagle z góry zeszła Kate rzucając co chwilę przekleństwami.
- Katie, co się stało z moją małą, słodką Katie ?- zapytałam a ona wzruszyła ramionami.
- Dorastam przecież. Mam dość bycia nieśmiałą i chuj. – powiedziała, a Louis pokręcił głową.
- Nie staniesz się bardziej dorosła przez przeklinanie i robienie z siebie kozaka. – powiedział, a Kate już chciała mu coś powiedzieć, jednak uciszyłam ją gestem ręki.
- Przykro mi to mówić .. serio jest źle .. nie chcę , ale muszę .. boże za jakie grzechy.. powiem to: Zgadzam się z Lou. -  powiedziałam, a Louis zrobił zdziwioną minę, a Kate prychnęła.
- A ty ciągle przeklinasz i jesteś dzika i w ogóle ..
- Ale Kate! Ona już taka jest! Urodziła się dzika, a pierwsze jej słowo to pewnie było: ‘gdzie jest kurwa smoczek?!’ I pewnie zamiast bawić się lalkami, jeździła samochodzikami i rozpuszczała te swoje blond włosy , a one falowały tak pięknie na wietrze! – wyrecytował Tomlinson , a Kate zrobiła minę w stylu: ‘chyba muszę się nad sobą zastanowić i chyba rzeczywiście on ma rację.’ Brunetka uśmiechnęła się do mnie i podeszła w moją stronę.
- Macie racje, przepraszam. To wszystko przez tą sytuację. Ale w głębi duszy .. wciąż jestem to małą zagubioną Kate, serio. A tak po za tym to … Louis cię nadal kocha. –wyszeptała po polsku, a ja pokiwałam głową , lecz na ostatnie słowa zrobiłam wzburzoną minę.
- Ciebie chyba pogięło. – powiedziałam również po polsku tyle, że znacznie głośniej.
- Zgadzam się z tobą Emily. – powiedział Louis, a ja wybałuszyłam oczy.
- Ty rozumiesz po polsku!?- krzyknęłyśmy na równi z Kate, a Tommo zrobił speszoną minę.
- Uczyłem się, żeby ci zaimponować, jakiś czas temu Ems. – powiedział i rumieńce wyskoczyły na jego twarzy. Na mojej także, a moje serce przyśpieszyło niemiłosiernie.  Pasiasty chciał coś powiedzieć, lecz przeszkodził mu dzwonek telefonu Kate.
- Halo? Cześć Mike! Dobrze, może wpadniesz do nas?  Nie? Ale.. – zaczęła jednak wyrwałam jej telefon. Miałam w głowie gotowy plan i jednym z jego punktów było jego przyjście tutaj.
- Cześć, to ja Emily. Wpadnij do nas stary! – powiedziałam, a w słuchawce usłyszałam jakieś pojękiwania. – Ty tam konia nie wal, tylko przychodź. Masz być za 10 minut, pa.- zakończyłam i rozłączyłam się za nim cokolwiek zdążył powiedzieć. Widocznie się mnie przestraszył bo równo 10 minut później już był u nas.
- Siemka, ludzie. – powiedział i pocałował Kate w policzek. Wyciągnął rękę w stronę Louisa jednak ten zaczął gwizdać i udawać, że tego nie widzi. Mnie tylko pomachał. Uśmiechnęłam się sztucznie i poprawiłam włosy.
- Obejrzymy sobie jakiś film, co wy na to?- zapytałam, a w odpowiedzi usłyszałam zgodę. Poszłam na górę po resztę, jednak zastałam tylko Nialla. Nie chciał iść, więc siłą wyciągnęłam go z pokoju. Na widok Mike’a, Horan zrobił wkurzoną minę i złapał lampkę do ręki jednak kazałam mu ją odstawić. – To wy wybierzcie film, a ja idę po poduszki do schowka.
- To ja ci pomogę. – powiedział Mike (?!) i poszedł ze mną do schowka. Weszłam do środka, kiedy nagle usłyszałam trzask zamykanych drzwi. Odwróciłam się, a o drzwi stał oparty Mike.
- Czemu zamknąłeś te drzwi? Jesteś nienormalny. – powiedziałam i chciałam je otworzyć, jednak mnie powstrzymał i złapał mocno moje ramię. Odepchnął mnie na ścianę, powodując niesamowity ból w moim kręgosłupie.- Pojebało cię do reszty?
- Zapłacisz mi za to wszystko co mi zrobiłaś. – powiedział i złapał mnie za szyję. Uderzyłam go w rękę, jednak nie puścił. – Tak w sumie .. to nawet wolę blondynki od brunetek wiesz?- powiedział i przejechał ręką po moim udzie.
- Jesteś nie normalnym zboczeńcem, nie dam ci dupy jeśli po to tu jesteś. Nie puszczam się z burakami i złamasami. – powiedziałam, jednak w głębi duszy byłam przerażona. Mike zrobił rozłoszczoną minę.
- Pyskata. Nie dobrze. – powiedział i zaczął dotykać mnie swoimi łapskami po całym ciele. Zdążyłam krzyknąć ‘pomocy’ za nim zasłonił mi usta, jednak nie byłam pewna czy ktokolwiek mnie usłyszy. Gdy byłam pewna, że ten pomyleniec mnie zgwałci, nagle drzwi od schowka otworzyły się. Zobaczyłam Louisa, który złapał za szmaty Mike’a i uderzył go z pięści w twarz. Mike zatoczył się, a ja upadłam na ziemię. Potem Niall wyrzucił go dosłownie na zbity pysk z domu. Następnie zobaczyłam Kate z przerażoną miną. A potem .. silne ramiona Louisa przyciągnęły mnie do siebie i mocno trzymały.
- Nie płacz Emily, bardzo cię boli? Bardzo cię skrzywdził? Zabiję skurwysyna. – powiedział i otarł moje łzy z policzków oraz pocałował mnie w czoło. Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Niall przytulił do siebie Kate, która również zaczęła płakać. Pewnie serce jej się złamało, kiedy okazało się, że Mike to perfidny gwałciciel.
- Nie, jest w porządku. Ucierpiały tylko moje plecy i godność. Spokojnie Louis, nie ma co się nim przejmować. – powiedziałam, a Kate otarła policzek i bardziej wtuliła się w Nialla.
- Nie ma się co przejmować?! Emily, błagam! On cię prawie zgwałcił. – powiedziała i zaczęła wymachiwać rękami.
- Ale spójrzmy na to z tej strony … przynajmniej przekonałaś się, że to dupek i bałwan. I zauważyłam też, że strasznie pocą mu się ręce , bo jak mnie obmacywał to miałam wrażenie, że zamiast rąk miał wodospad Niagara. – powiedziałam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
- Panie i panowie. O to Emily Sparks – jedyna dziewczyna, która ma wyjebane, że ktoś ją chciał zgwałcić. – powiedział Niall i znów zaczęliśmy się śmiać. Kate spojrzała na Horana, a on uśmiechnął się do niej słodko. OMFG jakby byli parą. Louis pomógł mi wstać z ziemi i zaprowadził mnie do salonu. Jednak powiedziałam, że idę się położyć. Chciałam, żeby Niall i Kate zostali sami. Ta sytuacja ich .. przybliżyła do siebie.
                                                              * Wieczorem*
Nie wychodziłam z mojego pokoju, tylko w międzyczasie ktoś wpadł do mnie. To Niall mówiąc, że Kate dała się zaprosić (po przyjacielsku) do kina, to brunetka mówiąc, że chyba da mu drugą szansę, to Zayn z bejsbolem mówiący, że idzie zabić Mike’a. Nagle ktoś zapukał do moich drzwi. Poszłam otworzyć, a w progu stał jakiś chłopak, ubrany w lwa.
- Hej.
- Eee… hej.
- Ciastko?
- Karmel?
- Masz jakieś hobby?
- Tak, ruchanie krzeseł. – powiedziałam i spojrzałam na dziwnego gościa.
- Byłem po kury rano, ale nie było.
- Sprzedałam na targu, pewnej osobie w przebraniu kota.
- Mieczysław?
- Nie, Henio.
- Równy gość.
- Nie wiem, nie mam poziomicy.
- Po ile krowy?
- Po 3,50 zeszły.
- Aha, to dobrze. A konia masz?
- Nie, ale ty masz bo walisz. – powiedziałam, a on pomachał mi i poszedł. Co to było?
- To ten sam gościu co mnie rano męczył!- powiedziała przechodząca Kate, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową. Ludzie są pojebani. Weszłam z powrotem do pokoju, kiedy znowu rozległo się pukanie.
- Wal się gościu, nie mam kur ani niczego więc bierz głupi pysk z moich drzwi!- krzyknęłam podczas otwierania, jednak w progu stał Louis.
- Aha, cieszę się, że wszyscy w domu zdrowi. Tak czy owak .. zajęta jesteś? – zapytał, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona.
- Nie.
- To idziemy na spacer, bądź na dole za 20 minut. – powiedział i puścił mi oczko. Okay .. to było dziwne. W sumie … co mi zależy. Ubrałam się szybko w to , rozczesałam włosy i umalowałam usta błyszczykiem, a oczy maznęłam tuszem do rzęs. Schowałam mojego Iphone do kieszeni spodenek i zeszłam gotowa na dół. Louis już czekał, a na mój widok uśmiechnął się.
- Chodź śliczna, dawno razem nigdzie nie byliśmy. – powiedział, a ja przytaknęłam głową. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi. Wow .. wspomnienia wracają.
                                                *2 godziny później*
Biegaliśmy i wygłupialiśmy się cały czas. Louis udawał samolot i biegał po parku, a że było ciemno to wywalił się na trawnik. Śmiałam się jakieś 15 minut. Potem udawałam traktor i wystraszyłam jakąś babcię, która siedziała na ławce i wyzwała mnie od psycholi. W końcu zmęczeni, usiedliśmy na ławce.
- Czuję się jakbym miał znowu 5 lat. – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Ja tak samo! Chociaż wydaję mi się, że w wieku 5 lat byłam bardziej odpowiedzialna. – powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać. Louis spojrzał na mnie i zrobił smutną minę.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? – zapytał, a ja zrobiłam zdziwioną minę.
- Ale ja nic takiego nie powiedziałam!
- Ale tak czujesz.
- Czy gdybym cię nienawidziła, byłabym tu teraz razem z tobą? Nie. – powiedziałam, a marchewka uśmiechnął się lekko. – Ja tylko zastanawiam się, gdzie zrobiłam błąd, że ze mną zerwałeś.
- To nie ty Emily. To ja. – powiedział, a ja zrobiłam zdziwioną minę. – Nieważne. Chodźmy już do domu. Jest co raz ciemniej i zimniej. – powiedział, a ja pokiwałam głową. W drodze do domu, milczeliśmy , ale to była taka przyjemna cisza. Gdy weszliśmy do środka, Lou od razu poszedł na górę. Ja też chciałam, ale usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam otworzyć, a w progu stał .. pijany Harry.
- Emily! Skarbie, ty mój najdroższy. – powiedział i chwiejnym krokiem podszedł do mnie. Chciał mnie pocałować, jednak odsunęłam się od niego.- Co jest?
- Ty się mnie jeszcze pytasz!? – krzyknęłam i złapałam go za fraki, po czym zaprowadziłam do pokoju Zayna, który tymczasowo był pusty, bo mulat spał dziś u Perrie.- Miałeś wrócić, za 2 góra 3 godziny , nie było cię cały dzień. Do tego jesteś pijany w 3 dupy! – powiedziałam, a on uśmiechnął się do mnie.
- Ja ci nie wypominam, że byłaś na spacerze z Louisem.
- Bo nie masz takiego prawa! A zresztą byliśmy jako przyjaciele.
- Skoro nie mam prawa, to mogę ci również powiedzieć, że lizałem się z taką jedną. Bo przecież, nie jesteśmy razem, co nie? – zapytał zły, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Nie, ale myślałam, że będziemy. Ale widzę, że musisz mnie bardzo kochać, skoro lizałeś się z jakąś dziwką. I pragnę ci zakomunikować, że podczas kiedy ty zaspokajałeś swoje podniecenie, mnie chciał zgwałcić pomylony eks Kate. Ale widzę, że ciebie to nie bardzo obchodzi. – powiedziałam, a Harry zrobił zaskoczoną minę.
- Ja nie wiedziałem, Ems, przepraszam ja .. – zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Daj spokój. – powiedziałam i otarłam łzę spływającą po moim policzku, po czym wyszłam z pokoju. Nie miałam teraz gdzie spać. U Zayna śpi ten parszywiec, Kate u Hazzy, Niall u Nialla, Liam u Liama .. to idę do Louisa, może udostępni mi ziemie u siebie. Zapukałam delikatnie w jego drzwi. Usłyszałam ciche ‘proszę’ więc weszłam do pokoju. Siedział na łóżku z gitarą i notatnikiem. Chyba pisał piosenkę.
- Cześć Ems. Co się stało? – zapytał i odłożył gitarę na miejsce.
- Nic, pokłóciłam się z loczkiem. Jako, że on śpi u mnie w pokoju czy mogłabym … - zaczęłam, jednak Louis przerwał mi z uśmiechem na ustach.
- No pewnie, że możesz. Masz moją koszulkę, czekała tu na ciebie. – powiedział i podał mi jego koszulkę .. ta moją ukochaną ze znakiem Supermana na środku. Weszłam szybko do łazienki i wykapałam się po czym wyszłam zadowolona i szczęśliwa. Jestem porąbana bo cieszę się że znów tu jestem, jak kiedyś , lol. Tomlinson leżał na łóżku i uśmiechał się w moją stronę.
- Leżysz na moim miejscu kurczaku. – powiedziałam, a on prychnął. Podeszłam do niego i zepchnęłam go z łóżka. – Ha! Jestem lepsza. – powiedziałam i szybko wskoczyłam na swoje miejsce.
- Dopiero przyszła a już się rządzi, patrzcie ją. –powiedział i położył się obok mnie. Poczułam ciepło jego ciała.. tak jak kiedyś.
- Czuję się tak jak kiedyś.- wyszeptałam, mając nadzieję, że Louis tego nie usłyszał. Tomlinson z uśmiechem na ustach zgasił światło i odwrócił się w moją stronę.
- Chciałbym, żeby było tak jak kiedyś. – powiedział i pocałował mnie delikatnie w usta, po czym otoczył mnie ramieniem i splótł nasze nogi. Zszokowana położyłam głowę na jego torsie i zamknęłam oczy. Może .. będzie tak jak wtedy?
                                                                      ***
Siemka kochani! Rozdział w ogóle mi się nie podoba i z przykrością stwierdzam, że się wypalam. Na szczęście jest jeszcze Maddix więc jakby co ona zajmie się tym blogiem. Pytań nie ma, po prostu napiszcie co myślicie i już :') Żegnam się z wami, bo być może to mój ostatni rozdział. Pa! xxx ~Maddie Ps: Jeśli chcecie ze mną pogadać lub czegoś się dowiedzieć zapraszam na aska: http://ask.fm/maddiexoxo3 i mojego tt: https://twitter.com/maddie_xoxo3 :) xx

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 20


Kompletnie nie wiem, co się stało. Mike wszedł i wyszedł tak szybko... I jeszcze te obrażenia.... Co jest grane ? Na domiar złego przyszły te... UGH ! Dwie tapeciary weszły do pokoju, a ja jak na komendę wstałam i wyszłam. Bałam się, że zasypią mnie tym tynkiem z ryja. Weszłam do kuchni i oparłam się dłońmi o blat szafki. Pokręciłam z niedowierzaniem głową i przymknęłam powieki, aby się uspokoić. Usłyszałam kroki za sobą, więc lekko odchyliłam głowę, aby zobaczyć, kto to. Stał w drzwiach. Ręce włożone w kieszeniach, głowa spuszczona lekko w dół, a na twarzy smutek wypisany ze złością i zdenerwowaniem. Skierowałam wzrok na okno.
- Chciałbym pogadać – powiedział cicho i zrobić mały krok w moją stronę.
- O czym? Chcesz pogadać o tym, że puściłam się już z Harrym, a może o tym, że Liam’a też zdążyłam przelecieć w kiblu. Albo wiem ! Powiem Ci, że bzyknęłam Zayn’a w ogródku ! To chciałeś usłyszeć ? – powiedziałam dosyć spokojnie i cicho, ale dobitnie - A może ten pustak znowu coś wymyślił ? – powiedziałam wciąż na niego nie patrząc – złamałam jej tipsa, wytargałam za tą brązową szczotę, co ma na głowie czy może przekrzywiłam jej sylikonowe implanty ? – powiedziałam ironicznie, a chłopak cicho się zaśmiał, co nie uszło mojej uwadze. Sama uśmiechnęłam się pod nosem. Powoli odwróciłam się i stanęłam twarzą w twarz z chłopakiem.
- Ja nie wiem i nie chcę wiedzieć, co jej się przekrzywiło – podniósł ręce w geście obronnym i lekko się uśmiechnął – Chciałem Cię też bardzo przeprosić. Ja nie chciałem tak powiedzieć tobie i Harremu. Zdenerwowałem się, nie wiem, co mnie opętało. Zachowałem się jak szczeniak – stał przede mną  skruszony. Widziałam, że mówi prawdę. Zdążyłam go poznać.
- Dobrze… zapomnijmy o tym. – westchnęłam i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Jest jeszcze jedna sprawa. Chciałbym Ci wyjaśnić, że Ma...- urwałam mu w pół zdania. Nie mam siły już słuchać tych opowieści.
-Nie Niall – powiedziałam spokojnie, ale stanowczo - Nie chcę słuchać o waszym życiu, to nie moja sprawa i nie będę się wtrącać - Na moich ustach pojawił się nikły uśmiech, aby jakoś rozładować sytuację.
- Skoro już sobie pogadaliśmy to możesz wracać do swojej dziuni, a nie przepraszam…do swojej dziewczyny. Smutna była. Idź ją pociesz, nie może się przecież denerwować – starałam się, aby powiedzieć to w miarę naturalnie, aby nie było przepełnione to czystą niechęcią i złością. Ponownie oparłam się o szafkę. Usłyszałam kroki, więc myślałam, że wyszedł z pomieszczenia, jednak poczułam jak ktoś delikatnie łapie mnie w pasie. Chłopak obrócił mnie w swoją stronę.
- Co ty robisz ? – wyszeptałam, gdy blondyn przytulił mnie do siebie.
- Miałem pocieszyć swoją dziewczynę, prawda ? – uśmiechnął się zadziornie
Niall popatrzył mi prosto w oczy. Czułam jakby czytał z nich wszystko. Powoli zaczął się do mnie przybliżać. Pragnęłam tego. Tak bardzo mi tego brakowało.
- Powiedz, że mam przestać, a przestanę. – wyszeptał mi prosto w usta. Przypomniało mi się, że bądź co bądź mam chłopaka.
- Przestań – powiedziałam słabo i odwróciłam głowę w bok. Chłopak odsunął się ode mnie, a w jego oczach widziałam zawiedzenie.
- Wróć do mnie – powiedział opanowany i ostrożny, aby mnie nie wystraszyć
- Mam chłopaka, nie mogę mu tego zrobić, a ty…  masz Margę – Trzymajcie mnie ludzie, bo jebnę o podłogę. Kto normalny nazywa się Marga ? Z każdym słowem w moich oczach gromadziły się łzy. Poczułam jak łza spływa po moim policzku.
- Kocham Cię, słyszysz ? Nie płacz – przyłożył dłoń do mojego policzka i kciukiem wytarł łzę.
- Nie mów tak – powiedziałam słabym, ledwo słyszalnym głosem.- Pokochałam Cię jak nigdy nikogo ! Ale tak nie może być – przez twarz chłopaka przeleciał cień uśmiechu.
 - Spójrz mi w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz – Westchnęłam ciężko i wykonałam prośbę chłopaka. Spojrzałam w jego hipnotyzujące, niebieskie tęczówki.
- Przykro mi, nie kocham Cię już – powiedziałam cicho spuszczając wzrok na podłogę. Nastała krępująca chwila ciszy. Niall’a prawdopodobnie już nie było w kuchni. Bałam się podnieść wzrok na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Czyjaś ręka podniosła mój podbródek go góry. Jednak wciąż tam był.. Przybliżył się do mnie i złożył na ustach pocałunek. Spojrzał na mnie smutnymi oczami i po prostu wyszedł, a kroki stawały się coraz bardziej odległe. To koniec. Straciłam go, zdaję sobie z tego sprawę. Tak, kłamałam …
Usłyszałam podniesione głosy w salonie. Otarłam słone krople i ruszyłam w tamtym kierunku. Jedyne, co zrozumiałam to to, że Louis wiedział o tym wypadku. Elżul pociągnęła go za rękę i wyszli z domu. Pod wpływem chwili wyszłam za nimi.
- Stój ! – krzyknęłam i złapałam pasiastego za nadgarstek.
- Puść go ! – krzyknął ziemniak i go szarpnął za ramię
 - Nie będziesz mi mówić, co mam robić ! A ty...- zwróciłam się do tego debila – Jesteś żałosnym, egoistycznym, zapatrzonym w siebie dupkiem ! Jak mogłeś co ? Po tym wszystkim ty jeszcze trzymasz z tym... CZYMŚ !? – wykrzyczałam na niego wściekła.
- Nie obrażaj mnie i El – powiedział wkurzony i wyrwał rękę.
- Oh. Przepraszam ! Myślałam, że to już doskonale wiecie ! Mam dla Ciebie radę – zwróciłam się do ziemniaka – Idź do tesco, połóż łeb na wadze i naciśnij ZIEMNIAK. Tylko do tego się nadajesz – laska zrobiła oburzoną minę i popchnęła mnie lekko do tyłu.
- Ty się tak nie rozkręcaj, bo jak ja Cię dotknę to żaden warzywniak już Cię nie przyjmie– zaśmiałam się ironicznie, a ona stała i kipiała ze złości. O to mi właśnie chodziło
- Poziom intelektualny 9 latka – odgryzł się za nią Louis. Zmierzyłam go wzrokiem od góry do domu.
- W takim razie ty to się do żłobka nadajesz – zakpiłam patrząc mu prosto w oczy. – Nie zostawię tak tego. Wszyscy się dowiedzą o tym, że jesteś nienormalna i chciałaś zabić Emily. Szkoda tylko, że nie przewidziałaś tego, że Louis ją odepchnie... Bidny z ciebie potato !
- A piśnij komuś słówko to... – przerwałam jej
- To co ? Też mnie przejedziesz czy może pójdziesz po kumpli z warzywniaka ? Nie wiem... przyprowadzisz pora...? albo wiem,  buraka ! Poczekaj moment ... przecież jeden stoi obok Ciebie ! – zakryłam usta dłonią udając zaskoczenie. Ta cała sytuacja szczerze mówiąc zaczynała mnie bawić.
- Nie pozwalaj sobie za dużo ! Jak możesz – Lou wymachiwał rękami na wszystkie strony, a ja wciąż stałam nie wzruszona. Miałam ochotę się wyżyć na nich za cały dzisiejszy dzień.
- Nie podniecaj się tak, bo rozporka nie zapniesz – odpyskowałam i nadzwyczajnie w świecie zostawiłam ich i weszłam do domu. Bez słowa skierowałam się do pokoju Harrego, gdzie obecnie mieszkałam. Szybko złapałam za telefon i wykręciłam numer Mike’a. Po dwóch sygnałach w końcu odebrał.
- Hej, nie wiem, co się dzisiaj stało i dlaczego tak szybko wyszedłeś – zmieszałam się lekko. Kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
- Hej. Wierz mi, że chciałbym o tym jak najszybciej zapomnieć
- Mieliśmy się spotkać... jakoś nie wyszło – powiedziałam niespokojnie – może przyjdziesz do mnie ?
- Nie ! – szybko zaprzeczył, co mnie zdziwiło. Coś jednak musiało się wydarzyć – To znaczy wolałbym nie. Może się przejdziemy ? Za 15 minut pod domem ?
- Jasne, do zobaczenia – uśmiechnęłam się pod nosem i rzuciłam telefonem o łóżko. Trochę się ogarnęłam i zeszłam na dół. Emily siedziała na kanapie wpatrzona w jeden punkt. Widząc mnie szybko się zerwała
- Gdzie ty idziesz ? – prawie krzyknęła stając przede mną
- Idę się przejść z Mike’m. Mam klucze, nie czekajcie – chciałam ją wyminąć jednak ona szybkim ruchem zgarnęła mi rzecz sprzed nosa.
- No i weź je sobie. W sumie po co mi klucze jak jesteście w domu, nie ? – uśmiechnęłam się lekko i złapałam za klamkę drzwi.
- Jak teraz do niego pójdziesz to już tu nie wejdziesz – jakby szatański uśmieszek wkradł się jej na usta. Spojrzałam na nią krzywo i mruknęłam tylko ‘na pewno’ z ironią. Nie przejmując się kompletnie zachowaniem przyjaciółki wyszłam przed dom, gdzie chłopak już na mnie czekał.
***
Chłopak wydaje się naprawdę całkiem spoko. Miło mi się z nim rozmawia, jest zabawny, ładny, ale....to nie jest to czego oczekuję... To nie jest Niall. Nie oszukujmy się. Wiem, że źle robię, dlatego nie chcę już udawać. Chciałabym to skończyć. To nie fair wobec wszystkich. Oceniając jego stan po wizycie 2 godziny wcześniej lepiej wyglądał. Kostka go lekko bolała, a na nosie miał szramę. Na szczęście nie był złamany o.O Ale w dalszym ciągu nie wiem, co się wydarzyło -.-
- Dziękuję za miły wieczór – uśmiechnął się do mnie i nieznacznie przybliżył. Musnął ustami moje po czym żegnając się odszedł. Fuck ! Pocałował mnie....Musiał to zrobić ? Zepsuł mi plan, miałam to skończyć...szlag by to..
Zmieszana i zdenerwowana zaczęłam szukać kluczy po czym przypomniałam sobie, że Em mi je wzięła. Westchnęłam ciężko i zadzwoniłam domofonem. Jednak nikt nie raczył mi otworzyć ! No pięknie ! próbowałam się do nich dodzwonić na komórkę, ale nikt mi nie odebrał. Po 10 minutach wkurzona zaczęłam nerwowo krążyć przed bramą. Jedynym pomysłem, który mi wpadł do głowy to przejście przez ogrodzenie. Ostrożnie postawiłam nogę na kamieniu, po czym jedną ręką złapałam się jakiejś gałęzi. Usilnie próbowałam wejść na dosyć wysoki mur. Po 5 minutach trudu udało mi się przejść pół drogi. Teraz tylko zeskoczyć i po problemie. Już miałam to zrobić, kiedy noga mi się zaplątała w jakiś bluszcz, który rósł, w efekcie czego zleciałam z muru, przeturlałam się w rabatkach i wylądowałam w kupce z zagrabionymi liśćmi. Cudownie wręcz. Wygramoliłam się jakoś  i ruszyłam do drzwi, jednak były zamknięte. Przeklinałam pod nosem i zobaczyłam uchylone okno w kuchni. Agent Kate rusza do boju. Podsunęłam sobie leżak i zwinnym ruchem wskoczyłam na parapet. Popchnęłam okno i przełożyłam jedną nogę. Usłyszałam znaczące chrząknięcie. To Niall mi się przyglądał. Trzymał w ręku pustą miskę z łyżką. Poruszyłam się niespokojnie, bo parapet wbijał mi się w nogę. Widząc mnie, zleciała mu łyżka, po którą się schylił w efekcie czego wypuścił by z ręki miskę. W ostatnim momencie zdążył ją złapać zanim z hukiem roztrzaskałaby się o podłogę. Podniósł tą nieszczęsną łyżkę i grzywka spadła mu na oczy.
- Ehkem...wychodzisz czy wracasz ? – spytał zmieszany widząc mnie w tej głupiej sytuacji. To wszystko było komiczne. Gdyby nie fakt, że się pokłóciliśmy wybuchnęłabym śmiechem. Opanowując się przełożyłam drugą nogę do środka i dostojnym ruchem zeskoczyłam na ziemię.
- Woda się gotuje – powiedziałam, aby powstrzymać tą napiętą sytuację – wyłącz, bo czajnik spalisz – wyminęłam zdezorientowanego chłopaka i poszłam na górę. Gdy stanęłam przed lustrem wybuchnęłam śmiechem. W moich włosach zaplątane były gałęzie z drzewa i gdzie niegdzie podoczepiane miałam liście, a ciuchy były poprzecierane.  Wytrzepałam wszystko z włosów i ruszyłam do  łazienki, aby wziąć prysznic. Po dobrych 25 minutach wyszłam spod ciepłej wody i opatulając się ręcznikiem stwierdziłam, że zapomniałam piżamy. Usłyszałam, że ktoś krząta się po pokoju. Jak mniemam był to Harry. Krzyknęłam do niego, jednak nikt mi nie odpowiedział. Nie mając innego wyjścia w samym ręczniku weszłam do pomieszczenia.
- Harry, nie wiesz gdzie jest moja piżama ? – powiedziałam do chłopaka poprawiając ręcznik. Czyjś chichot rozległ się po pokoju, a ja natychmiast podniosłam wzrok. Oprócz Hazzy siedział Liam, Zayn oraz Niall. Wszyscy wlepiali we mnie wzrok, co było dosyć krępujące. Poczułam jak ręcznik zaczął mi zjeżdżać. Na szczęście w ostatnim momencie zdążyłam go złapać.
- Także ten... – zaczęłam, wybudzając chłopaków z jakiegoś transu – ubiorę się – uśmiechnęłam się lekko i złapałam za piżamę.
- ależ nie musisz – Zayn machnął ręką z wielkim  bananem na ustach
- Ależ muszę Zayn’ie
Wróciłam już ubrana, ale w pokoju był tylko Niall i Hazza. Usiadłam na łóżku obok nich. Spoglądając przez ramię zauważyłam zabazgraną kartkę.
- Pokaż – chamsko wyrwałam chłopakowi kartkę
- Oddaj to ! – krzyknął loczek próbując wyrwać mi skrawek papieru
- Nie bądź taki drażliwy, jak przeczytam to oddam – spiorunował mnie wzrokiem, lecz nic z tym nie zrobiłam. Odchrząknęłam i zaczęłam czytać.
- Emily…- zaczęłam
 Mój ty piękny kwiecie. Zobaczyłem Cię wtedy na ławce w to ciepłe lecie.
Zakochałem się od wejrzenia pierwszego moja rybko, a czas leci nieubłaganie szybko.
Uwielbiam twoje blond włosy,  które przypominają złote kłosy,
Wyglądasz jak kokarda, kiedy jesteś twarda ( że WTF ? o.O )
I powiem Ci jeszcze moja landryno, że jesteś dla mnie wspaniałą dziewczyną.
- Przeczytałam zapisany tekst, oddałam go chłopakowi, po czym wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem.
- To było..... urocze – powiedziałam ocierając kciukiem łzę
- Śmieszy Cię to? Wiesz ile ja to pisałem ?! myślisz, że się spodoba ? – nerwowo zaczął stukać palcami o biurko
- Spokojnie – starałam się opanować – ja tam bym chciała, aby chłopak mi coś takiego napisał. To takie słodkie – spojrzałam na Niall’a, który wpatrywał się w podłogę. Nagle gwałtownie się zerwał i niemalże wybiegł z pokoju.
***
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek i wskazówki wskazywały 7 rano. Zła zwlokłam się z łóżka i zabierając szlafrok poczłapałam na dół. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam jakiegoś chłopaka.
- Są kury ? – zapytał po chwili
- Nie – warknęłam i starałam się zamknąć drzwi. Facet jednak przytrzymał je ręką
- A co jest ? – spytał niepewnie
- Lama – odparłam bez namysłu gotowa go udusić za to, że wygaduje mi przed domem jakiś pierdoły
- Parzystokopytna ? – kolejne pytanie z jego ust, a moje ciśnienie diametralnie skoczyło. O 7 rano pyta się mnie o lamy parzystokopytne ! no ludzie !
- Tak, wyje do księżyca – powiedziałam ironicznie
- a jabłka je ? – jeszcze jedno pytanie, a walnę kolesiowi w ryj.
- Nie, nie je. Mieli w mikserze . O co panu do cholery jasnej chodzi !? – skończyła się granica mojej dobroci.
- Aha, to dla dziewczyny o imieniu Kate, proszę jej przekazać! – wręczył mi do ręki list w niebieskiej papeterii.
- Tak się składa, że to ja – chłopak wydał się trochę zmieszany
- W takim razie miłego dnia życzę – uśmiechnął się i już go nie było. Nie można było tak od razu ? Jakże z tej sytuacji wyniknęła interesująca rozmowa. Zła ponownie ruszyłam na górę, rzuciłam się na łóżko, a list położyłam na szafce.
***
- Wychodzę ! – krzyknęłam wychodząc z pokoju – umówiłam się z Mike’m - Miałam zamknąć drzwi, lecz blondynka zdecydowanym ruchem wepchnęła mnie z powrotem do pomieszczenia.
- Co ty robisz ze swoim życiem ? – wykrzyczała stoją naprzeciw mnie – długo zamierzasz to ciągnąć ?
- Ale o co tobie chodzi, co ?! – spytałam zdezorientowana
- O ten tramwaj, co nie chodzi – odpyskowała – długo jeszcze będziesz udawać to z Mike’m ?
- A ty to co ? Tak samo robisz z Harrym i Louisem. Tylko pogratulować. Mnie się czepiasz, a sama nie lepsza jesteś – odparłam na skraju wybuchu złości – Ja niczego nie udaję. Nie pomyślałaś może, że naprawdę chcę z nim być ? – powiedziałam patrząc jej prosto w oczy. Prychnęła tylko
- Akurat Ci uwierzę
- Nie pomyślałaś, że przy nim czuję się bezpiecznie ? Czuję się potrzebna ? Że chcę zapomnieć o tym, co było z Niall’em ? – akurat w tym momencie w progu stał chłopak. Widocznie przyszedł słysząc swoje imię. Dziękowałam, za to, że możemy się kłócić po polsku, bo on tego nie zrozumie. W sumie to była po części prawda. Zemsta na Niall’u miała też plusy dla mnie. To taki rodzaj terapii.
- I kogo ty chcesz oszukać ? – powiedziała trochę spokojniej widząc chłopaka– nie pasujecie do siebie…
- Ja o tym zadecyduję, a teraz się śpieszę. Na razie – wyszłam z pokoju zaciskając pięści. Ja nikogo nie oszukuję ! Nie oszukuję, prawda ? Mike to fajny chłopak. Przy nim jest mi dobrze, jak przy przyjacielu. Fuck. Życie jest niesprawiedliwe.
***
W kawiarni z Mikim siedzę dopiero niecałe 20 minut, a mam około 30 połączeń nieodebranych. Głównie od Emily. Nie wiem, co ta dziewczyna wyczynia, ale powoli mnie to zaczyna irytować. Nawet spokojnie porozmawiać nie można. Przestałam odbierać, po jej piątym telefonie. To mówiła, że mam wrócić, bo źle robię umawiając się z Mike’m. To, że zapomniałam kluczy, a jeszcze, co innego, że powinnam posprzątać w domu. Co za ludź !
- Może jednak odbierzesz ? – Chłopak był tak samo wkurzony jak ja. Spojrzałam na wyświetlacz. Liam dzwoni
- Liaś, stało się coś ? – powiedziałam przyjaznym głosem do słuchawki.
- To ja, Em… nie rozłączaj się przypadkiem. Mogłabyś przyjechać do szpitala ? – powiedziała prawie szeptem, a moje serce na chwilę się zatrzymało.
- Chodzi o Niall’a, on zaczął się wykrwawiać – dokończyła, jakby przewidując o co zapytam. Dowiadując się adres placówki rozłączyłam się i przepraszając Mike’a szybko wybiegłam z kawiarni.
 Po niecałych 8 minutach byłam na miejscu. Czym prędzej wbiegłam na izbę przyjęć i zobaczyłam wszystkich przed jakąś salą .
- Co się stało ? Gdzie Niall ? – zapytałam ze łzami w oczach. W tym momencie z sali wyszedł lekarz.
- Panie doktorze… co z nim ? Co z Niall’em ? Wyjdzie z tego ? – zasypałam doktora masą pytań, a on tylko popatrzył na mnie z politowaniem.
- Na razie będzie żył – zaśmiał się – od przecięcia opuszki palca nożem się nie umiera – uśmiechnął się szeroko i zniknął w głębi korytarza.
- Rozcięta opuszka palca ?! – wycedziłam przez zęby odwracając się do grupki.
- Ale wiesz jak to strasznie wyglądało ?! Krew się lała i lała i la…
- Zrozumiałam. Dziękuję bardzo – w tym momencie wyszedł blondyn z plastrem na wskazującym placu. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja tylko pokiwałam głową.. Boże z kim ja żyję ?!
***
- Nadal jesteś zła ?! – spytała Em siadając koło mnie na kanapie
- Nie ? Dlaczego ? O mało co nie dostałam zawału, bo Niall się wykrwawia, ale przecież to nic ! – zironizowałam. W tym momencie do pokoju wszedł Harry z kartką w ręce. Stanął przed Emily i zaczął mówić napisany wiersz. Emily słuchając tego przyłożyła rękę do ust, aby nie wybuchnąć śmiechem. Po skończeniu Loczek spojrzał na nią niepewnym wzrokiem.
- To było – zaczęła i odchrząknęła, aby zachować powagę – urocze. Rzygam tęczą i skitellsami od żyrafy – zaśmiała się, pocałowała go w usta i klepiąc  po ramieniu poszła do kuchni. Chłopak zrezygnowany spuścił wzrok.
- Nie przejmuj się. Ona tak zawsze, ale wiem, że jej się podobało – Curly jakby trochę się rozweselił i klapnął na fotel. Przypomniało mi się, że na górze wciąż leży papeteria z listem. Szybko wbiegłam po schodach i wchodząc do pokoju rzuciłam się po papier.
Otworzyłam kopertę i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to duży napis ‘Katie’, a pod spodem kilka linijek tekstu. Domyślałam się od kogo to, kiedy spojrzałam na charakter pisma.
Widzę w twoich oczach, że jesteś rozczarowana
Bo jestem tym głupim, którego obdarzyłaś swoim sercem
A ja je złamałem.
Narobiłem bałaganu w twojej niewinności
I żadna kobieta na świecie nie zasłużyła na takie traktowanie
Ale jestem tu, prosząc o kolejną szansę” *
Na końcu podpisane było ‘ N.H ‘
- Niall –szepnęłam cicho do siebie i szeroko się uśmiechnęłam. Znów to głupie uczucie. Wyrzuty sumienia się nagle odezwały. Z moich rozmyślań wyrwał mnie krzyk z dołu. Louis z Elżulem wrócili.
- O królowa kiczu się pokazała. No proszę, proszę… - zacmokałam patrząc na nią. A jak wyglądała …o.O jakaś spódniczka mini, obcisły t-shirt, oczy mocno pomalowane czarną kredką…. Jak dziwka.
- Idziesz już do pracy ? Dziś na główną czy pod latarnię ? – zapytałam kpiąco omijając ją i siadając na kanapie.
- Powiedziała, co wiedziała – odgryzła się
- No widzisz…wreszcie się przyznałaś, że dorabiasz po godzinach…- westchnął Zayn, który wszedł do salonu. Przybiłam z nim żółwika, a Lou stał już wkurwiony.
- A ten makijaż to po co ? – spytała opryskliwie Em patrząc na nią z pogardą
- Ja to po co ? Chcę ładnie wyglądać, nie to co ty
- A kiedy to zacznie działać ? – uśmiechnęła się ironicznie.
- Liczę do trzech i masz natychmiast przeprosić El – w końcu odezwał się Tommo
- Do trzech ? wow !  Szacun !  – w tym momencie El tupnęła nogą i wyszła z domu trzaskając drzwiami.
- KRZYŻYK NA DROGĘ ! TĘSKNIĆ NIE BĘDZIEMY – krzyknęła za nią blondynka i wybuchnęła śmiechem jak gdyby nigdy nic. Pasiasty chyba pobiegł za nią, ale pewna nie jestem, bo nie zwracałam na niego uwagi.
- Więc… - Em zwróciła się do mnie – mimo tego, że sprawa z Margą.. – w tym momencie się zaśmiała – …się wyjaśniła ty powiedziałaś mu, że go nie kochasz ?
- Nic się nie wyjaśniło – powiedziałam obojętnie
- Wciąż nie dałaś sobie niczego wyjaśnić ? – powiedziała oburzona
- Nie będę słuchać na temat ich związku !
- A może powinnaś !
- A może nie !
- A może tak ! – naszą kłótnie przerwał Li, który wszedł do pokoju.
- Idź mi do schowka po miotłę ! – Emily zmieniła temat i cwanie się uśmiechnęła
- Po chuj Ci miotła ? – zapytałam zdezorientowana.
- Po to ! no idź – wypchnęła mnie z pokoju, a ja zrezygnowana poszłam do schowka. Wzięłam rzecz i już miałam wychodzić, kiedy ktoś wielką siłą na mnie wpadł. Upadłabym na ziemię, ale ktoś mnie do siebie przytulił. Spojrzałam w górę i zobaczyłam… blondyna o.O
- Pogadajcie sobie ! To pa ! – Emily zaśmiała się złowieszczo i zamknęła drzwi. Szybko do nich doskoczyliśmy, jednak były zamknięte na klucz.
- Nie pięknie… - powiedziałam krążąc po tej klitce. – Czy ona nigdy nie odpuszcza ?! – jęknęłam. Oboje dobijaliśmy się do drzwi, jednak nikt nas nie słyszał.
- Skoro już tu jesteśmy chcę Ci to wyjaśnić – znów zaczął ten temat.
- Ale powiedziałam Ci, że to wasze życie ! Sprawa jest dla mnie zamknięta ! – warknęłam niezbyt przyjemnie.
- Dostałam ten list…- powiedziałam już spokojniej, aby zmienić temat.- Chciałeś jeszcze jedną szansę… - dodałam cicho, a chłopak spojrzał na mnie z nadzieję w oczach.
- Powiedziałaś przecież, że mnie nie kochasz – zmarszczył brwi i mi się przyglądał.
- Nie to, że Cię kocham.. ale kocham, spokojnie – zaczęłam się plątać i gdy przeanalizowałam swoje słowa chciało mi się śmiać.
- Kocham Cię, ale jako przyjaciela . Zaczęliśmy od przyjaźni i może powinnyśmy na przyjaźni skończyć. – dodałam biorą głęboki oddech – przykro mi – blondyn mimo wszystko delikatnie się uśmiechnął i pokiwał głową ze zrozumieniem. Chwilę nad czymś myślał i w końcu spojrzał na mnie,.
- Przyjaciele ? – zapytał i wyciągnął ku mnie dłoń. Nie wiem czemu, ale myślałam, że się popłaczę. A sama tego chciałam.
-Przyjaciele - odparłam z sercem pękającym na miliony drobniutkich kawałeczków. Chciałabym mu powiedzieć prawdę, ale… nie jestem na to gotowa.  Nie mogę. Nie będę niszczyć ich szczęścia. Tyle.

                                                                         ***
Od autorki: Witajcie miśki moje kochane ♥ Okrągły dwudziesty rozdział *___* Szczerze mówiąc nie jestem z niego zadowolona, ale co tam ;D Dobra... czas na pytania :
1. Zauważyliście, że Kate zaczęła się zmieniać ? (to też przez to, że miałam zły humor ;P )
2. Niall i Katie doszli do porozumienia.. To dobrze ? :D
3. Jak wam się podoba mój wierszyk dla Emily ? (hahaha, wiem, że beznadzieja ;D )
4.Jaki jest wasz ulubiony film ? ^^
Do następnego ♥ ~ Maddix
*Tłumaczenie fragmentu z One Direction - Gotta Be You