niedziela, 23 września 2012

Rozdział 10


Czyżby wszystko zaczęło znów wracać do normy? Jeszcze dzisiaj rano myślałam, że tego nie da się od tak odkręcić, a jednak jestem tu gdzie jestem i nie zamieniłabym tego za nic w świecie. Te dwa tygodnie spędzone bez Em, chłopaków i Niall’a były najgorszymi w moim życiu. Brakowało mi pogaduszek w nocy, śmiechów wieczorami, porąbanych sytuacji, które wnosiły kolor do szarej rzeczywistości. Mój plan dnia codziennie wyglądał tak samo…wstać, przeżyć, iść spać. Jeszcze dzień w dzień po kilka razy, sąsiadka przychodziła pożyczyć jajka. Co ja kura jestem? Wolę nie wiedzieć, po co jej była taka ilość. Tak bardzo się cieszę, że wszystko wróciło do normy. Te słowa, które skierowałam do Emily nie były prawdziwe, a tak strasznie musiały zranić. Co do Niall’a też nie byłam sprawiedliwa. W końcu mogłam zostać i wysłuchać tego co ma do powiedzenia, a nie od razu napadać na niego. W związku podstawą jest zaufanie, a pokazałam, że go nie mam. W każdym razie myślę, że każdy z nas wyciągnął z tego odpowiednią lekcję i zobaczył jak mocna jest nasza przyjaźń. Teraz siedzimy i wszystko jest po staremu. Niektórzy widząc nas pomyśleli by, że uciekliśmy z domu dla obłąkanych, ale nam to nie przeszkadzało. Każdy z nas był inny i na swój sposób porąbany, ale dzięki temu tworzyliśmy tak zgraną paczkę.
- Chodźmy na górę – wyszeptał mi do ucha blondyn, a po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- A co? Źle ci tu ze mną? – zmierzyłam go wzrokiem z powagą.
- Nie! Oczywiście, że nie! – szybko zaczął  zaprzeczać i podniósł ręce w geście obronnym – Po prostu i tak każdy ma teraz swój świat. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Zaśmiał się i pokazał palcem na resztę. Zayn co pięć sekund poprawiał swoje włosy i przeglądał się lusterku. Liam rozmawiał prze telefon, jak się domyślam to była Dan, Lou i Emily szeptali sobie coś do ucha, przez co mnie lekko zemdliło, ale się im nie dziwię, a Harry siedział na fotelu i uśmiechał się do swojego krocza (tak w ogóle WTF?! ja się pytam). Pewnie przeglądał zdjęcia swojej zdobyczy, w co nie chcę wnikać. Pokiwałam głową z dezaprobatą.
- Masz rację. Nawet się nie spostrzegą, że nas nie ma. Chodź! – wstałam i złapałam chłopaka za rękę ciągnąc w stronę pokoju. Zamknęłam drzwi i obracając się wpadłam w ramiona chłopaka. Wyszczerzyłam się i pocałowałam go w usta.
- To co robimy? – zapytałam zarzucając ręce na jego szyje.
- Na co masz ochotę? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie farbowany.
- No nie wiem – powiedziałam żartobliwie i musnęłam jego usta, po czym odeszłam kawałek.
Mimo wszystko chłopak podszedł do mnie i położył głowę na ramieniu.
- Film? – wymruczał mi do ucha. Pokiwałam głową i sięgnęłam po laptopa. Położyliśmy się na łóżku i włączyłam jakąś komedię romantyczną. Położyłam głowę na jego torsie, a on objął mnie ramieniem. Było idealnie… Brakowało mi jego ciepła, dotyku, zapachu… Niby nic, a jak może uszczęśliwić człowieka. Właśnie była scena, gdzie głowni bohaterowie wracają do siebie po burzliwych kłótniach i nie porozumieniach.
- Niall – powiedziałam słodko i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Hmm? – patrzył na mnie z troską w oczach.
- Tak właściwie to ja nie zdążyłam Cię przeprosić i…- nie dokończyłam, bo mi przerwał
- Nie Kate, ty mnie nie masz za co przepraszać. To ja zawiniłem, mogłem od razu coś powiedzieć…
- A ja cię mogłam wysłuchać – spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek – Dobra, oboje popełniliśmy błąd… Nie wracajmy do tego, proszę – szeroko się uśmiechnęłam.
- No i chciałam Ci bardzo podziękować za piosenkę… to było takie słodkie i romantyczne… jeszcze nikt, nigdy czegoś takiego dla mnie nie zrobił…- przytulił mnie mocno do siebie i pocałował. Czułam, że się uśmiecha. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Pierwszy raz przy kimś czułam się tak bezpiecznie. Przytuleni oglądaliśmy dalszą część filmu, ale mi po jakimś czasie oczy same zaczęły mi się zamykać. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w objęciach mojego chłopaka
***
Powoli otworzyłam oczy, aby przyzwyczaić się do rażącego światła, które wpadało do pokoju. Wstałam wyspana i radosna jak nigdy. Niestety blondyna nie było obok mnie. Po porannej toalecie zeszłam na dół i ku mojemu zdziwieniu wszyscy byli w kuchni. Nawet Danielle przyszła.
- Hej wszystkim! – powiedziałam przeciągając się
- Hej słonko! Jak się spało? Mam nadzieję, że mimo wszystko wyspałaś się ze mną  – farbowany przytulił się do mnie. Reszta poparzyła się na nas ze zdziwieniem.
- Czy my przypadkiem o czymś nie wiemy? – zapytał podejrzanie Styles.
- Może… - powiedziałam figlarnie i poruszałam brwiami. Chłopcy zagwizdali, a Em i Dan patrzyły na mnie z bananem na ustach.
- Także ten… - powiedział Harry z uśmieszkiem na ustach – Za chwilę przyjdzie moja dziewczyna, o której wam wspominałem. Pokiwałam głową i poszłam do salonu. Zaraz za mną ruszyły dziewczyny, Usiadły naprzeciwko mnie i przez jakiś czas mi się przyglądały. Chciałam nie zwracać na to uwagi, ale zrobiło się to irytujące.
- Więc? – uśmiechnęłam się zachęcająco. Wymieniły się spojrzeniami.
- Czy ty i Niall…- zaczęła Emily, a Dan dokończyła – …czy wy… no wiesz…- powiedziała speszona. Emily krzywo na nią spojrzała, a ja ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
- Nazwijmy rzeczy po imieniu Dan – blondynka zwróciła się do niej – przespaliście się? – powiedziała wprost, a ja popatrzyłam na nią jak na UFO. Raz zażartowałam, a oni roztrząsają tą sprawę jakby nie wiadomo co się działo…
- Ale ty jesteś subtelna Em – skarciła ją Danielle. Odpowiedziała tylko "polecam się na przyszłość" i popatrzyła na mnie wymownie.
- Czy wam się w głowie poprzewracało – zapytałam nie pewnie – Nie ma w ogóle o czym mówić…- machnęłam ręką i myślałam, że dadzą sobie spokój.
- W sensie, że nic nie zaszło, czy był taki beznadziejny? – Emily uśmiechnęła się, a Dan traciła ją ramieniem.
- No wiesz co! Długo myślałaś nad tym zdaniem? – powiedziałam kpiąco. Z opresji wybawił mnie dzwonek do drzwi. Domyślając się, że przyszła dziewczyna Harrego wstałam i poszłam do przedpokoju. Długonoga, wysoka blondynka przekroczyła próg drzwi. Brązowa spódniczka mini, kremowa bluzka, wysokie, co najmniej 10 centymetrowe szpilki, oczy podkreślone czarną kredką i blado różowy błyszczyk. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak każdy przypadkowo napotkany "pustak". Jak się okazało tajemnicza dziewczyna miała na imię Sara.
Harry przedstawił nam swoją dziewczynę i pobiegł na górę przebrać się, bo gdzieś mięli wyjść. Po tej jakże krótkiej rozmowie muszę przyznać, że dziewczyna była nawet miła i sympatyczna. Na początku wszyscy byliśmy do niej negatywnie nastawieni, ale okazała się całkiem fajna.
***
Siedzieliśmy w salonie i gadaliśmy o pierdołach. Emily brała prysznic, a Liam wyszedł do sklepu. Żadnemu z nas nie chciało się wymyślić sensownego zajęcia, aby jakoś umilić sobie niedzielne późne popołudnie.
- Tak sobie myślałam, że… – zaczęłam, a wszystkie pary oczu poparzyły na mnie - …że mogłam mieszkać w tym mieszkaniu. Przecież nie mogę wam ciągle zajmować pokój gościnny. To nie jest tak daleko, mogłabym wpadać po pracy – uśmiechnęłam się zachęcająco, a mój chłopak, który siedział obok mnie zrobił zdziwioną minę.
- Ten żart wcale nie śmieszny był… znam lepszy… Idzie sobie niedźwiedź i … -popatrzyłam na niego zdezorientowana i zastanawiałam się czy wybuchnąć śmiechem.
- Tak Niall… ty i te twoje żarty, daruj sobie dzisiaj – Lou stłumił jego zapał. Blondyn zrobił smutną minę, a ja zaśmiałam się pod nosem.
- W każdym razie ja nie żartowałam. Tak dalej być nie może. W każdej chwili może ktoś przyjechać, a pokój będzie zajęty. Nie zgadzam się na to – założyłam ręce na piersi i oparłam się o kanapę.
- Jak by ktoś przyjechał będzie spać na ziemi…Poza tym teraz nie tak łatwo się mnie nie pozbędziesz – Farbowany przysunął się do mnie i przytulił. Usłyszałam głośne chrząknięcie i podniosłam głowę.
- NAS się nie pozbędziesz – Zayn zaakceptował pierwsze słowo. – zawsze możesz przenieść się do Niall’a – wzruszył ramionami jakby to było coś na porządku dziennym.
- Jasne… Na pojedynczym łóżku na pewno się wyśpimy, nie ma co… - powiedziałam z przekąsem
- Ale masz problem! Kupimy wam na urodziny podwójne łóżko i sprawa załatwiona – Spojrzałam na chłopaków po czym głośno się zaśmiałam. Teraz nie wyobrażałabym sobie mieszkania bez nich. Spojrzałam na Danielle, która siedziała skupiona na fotelu i tępo parząc w jeden punkt usilnie nad czymś myślała.
- O KURDE! – zerwała się nagle – Przecież Liam ma urodziny za trzy dni! Kompletnie zapomniałam …- walnęła się otwartą ręką w czoło… Przeanalizowałam dokładnie jej każde słowo i przypomniałam sobie datę jego urodzin. 29 sierpień… coś mi to mówi… myśl! Karciłam się w myślach.
- Przecież Emily urodziny dzień przed Liam’em! I co my teraz zrobimy?! – wykrzyknęłam panicznie, ale zaraz zakryłam sobie usta, aby Em nie usłyszała. Spojrzeliśmy na siebie z przerażeniem w oczach. Gorączkowo zaczęliśmy myśleć nad sensownym rozwiązaniem.
- Podwójne przyjęcie niespodzianka! – wykrzyknęłyśmy równo z Danielle po czym wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem. Przybiłyśmy sobie żółwika, a reszta przytaknęła na nasz pomysł.
Zaczęliśmy ustalać jakby to miało mniej więcej wyglądać.
- Jutro nic nie zrobimy. My z Dan jesteśmy w pracy, a wy w studiu. Więc co? Nie mogę się jutro zwolnić, ale postaram się wziąć wolne do czwartku. – Nic nam nie pasowało. Impreza kolidowała z naszymi planami.
- Damy radę! – chłopaki pokazali swój entuzjazm.
- Tylko ani się ważyć powiedzieć Li lub Em, jasne? – pogroziłam palcem, a wszyscy pokiwali twierdząco głowami
 – Będzie ekstra – Danielle klasnęła w ręce i jak na zawołanie w drzwiach salonu stanęła Em z ręcznikiem na głowie oraz Liam z zakupami.
- Co będzie ekstra? – zapytała podekscytowana blondynka. Gorączkowo spojrzałam na Dan szukając dobrego wytłumaczenia.
- Żelki… żelki będą ekstra – uradowana dziewczyna podbiegła do Liama, pocałowała go i wyjęła z torby słodycze. Em i Li stali lekko zmieszani, ale po chwili zapomnieli o całej sprawie. Mieliśmy plan…
*** Dwa dni później***
- Emily no idźże z nimi! Będziesz cały dzień sama w domu siedzieć? – zdenerwowałam się na dziewczynę namawiając, aby poszła z chłopakami do studia. Gdyby została nie mogłybyśmy z Dan nic przygotować na wieczór.
- Ale mi się nie chce! – kolejny protest – dziś chcę zostać w domu… wiecie co jest dzisiaj? 28 sierpień… Nic wam to nie mówi? – powiedziała z lekkim uśmieszkiem. Chłopcy, którzy już stali w drzwiach popatrzeli na siebie ze zmieszaniem.
- Dzień rowerzysty? – powiedział z głupim uśmieszkiem Zayn. Emily spojrzała na niego z dziwna miną
- Nie Zayn! Jak możesz nie pamiętać tak ważnego dnia! – Lou klepnął przyjaciela w ramię. Na ustach Emily wykwitł uśmiech.
- Oczywiste jest, że dziś dzień świstaka…Jakie to wszystko zacofane dzisiaj – chłopak teatralnie wywrócił oczami, a blondynka sztucznie się uśmiechnęła i spuściła głowę. Ja zakrywałam sobie usta dłonią, aby nie wybuchnąć śmiechem. Wiedziałam, że Em może myśleć, że zapomnieliśmy o jej urodzinach, ale tego wymagała niespodzianka. Zrezygnowana dziewczyna złapała za swoją torbę i głośno wzdychając zgodziła się iść z chłopakami.
- Powodzenia! – powiedziałam szczerząc się jak głupia. Chłopcy mięli zająć czas Em do 20 i przy okazji jeszcze skombinować muzykę. Na początku chcieli sami śpiewać, ale uświadomiłam im, że cały czas będą na scenie i nawet się nie pobawią. Szybko zmienili zdanie.
- Powodzenia w czym?! – Emily zapytała podejrzliwie
- W studiu, w jeździe… ogólnie – uśmiechnęłam się szeroko. Mruknęła coś nie zrozumiale i wyszła z domu, a reszta za nią. Tylko Lou został.
- A co jeśli będzie chciała wcześniej wrócić do domu?! - powiedział lekko wystraszony
- Zbajerujesz ją i tyle – machnęłam ręką
- A co jeśli nie będzie chciała się przebrać w te ciuchy co jej naszykowałaś? – kolejne pytanie. No tak, mieli jeszcze powiedzieć jej, aby się przebrała w sukienkę…
- Powiesz jej, że musi się w to ubrać, bo jedziecie na chwilę do telewizji ustalić wywiad. Tyle.. ale masz problem – wywróciłam oczami i popchnęłam go w stronę drzwi.
- A jak za wcześnie przyjedziecie to możesz ją nawet zgwałcić w krzakach. Masz moje pozwolenie – uciszyłam chłopaka, który kolejny raz miała zamiar zadać głupie pytanie. Zaśmialiśmy się, pocałowałam go w policzek i wywaliłam z domu.
- Danni – powiedziałam wesoło przez słuchawkę – przygotowania czas zacząć.
Po nie całych 20 minutach chodziłyśmy miedzy pólkami co chwilę wkładając do koszyka najpotrzebniejsze produkty. Obładowane siatkami wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy wszystko przygotowywać. Dan zajęła się ustrajaniem ogrodu, a ja domem. Wszędzie balony, serpentyny i wielki napis "Happy birthday Emily i Liam" na środku. Poustawiałyśmy stoły, poprzesuwaliśmy meble i zabrałyśmy się za szykowanie jedzenia. Czas biegł tak nieubłaganie szybko. O 18 większość była już gotowa. Wszystko co mogło by się stłuc, przewrócić lub wylać zostało schowane. Na stołach stało kilkanaście butelek różnego alkoholu i przekąski.
Sprawdzałam wszystko sto razy… Ustrojenie domu, napoje, jedzenie, muzyka, prezenty, dwa torty, które miały wjechać równo o północy. Wspólnie wybraliśmy takie: dla Li i dla Em. Na razie wszystko ok.
- Kate! – zdenerwowana Danielle wbiegła do pomieszczenia. Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem – fajerwerki! – wykrzyknęła zrozpaczona
- No będą… - odpowiedziałam spokojnie – tak jak ustaliliśmy, co z nimi? – uśmiechnęłam się zachęcająco
- No właśnie ich nie będzie – powiedziała zrezygnowana i opadła na krzesło
- Jak to nie będzie?
- Normalnie! Powiedzieli, że nie mieli w ogóle takie zamówienia – ukryła twarz w dłoniach.
- To przecież nie możliwe! Jestem pewna, że to zamawiałam – Dan wzruszyła bezradnie rękami. Złapałam ją za rękę i pociągnęłam w stronę pokoju, aby się przyszykować na przyjście gości. Z włosów zrobiłam niedbałego koczka, poprosiłam Dan, aby mnie pomalowała, ubrałam to i zbierając do torebki wszystkie potrzebne rzeczy jak torpeda wyleciałam z pokoju.
- Gdzie ty teraz idziesz? – wykrzyknęła za mną zdezorientowana dziewczyna
- Po fajerwerki! – wyszczerzyłam się i szybkim krokiem popędziłam do centrum miasta. Miałam zaledwie nie całą godzinę, aby wszystko było idealnie. Modliłam się tylko, aby nie wywalić się w tych szpilkach.  Po chwili dotarłam do upragnionego sklepu. Przez dobre dwadzieścia minut kłóciłam się ze sprzedawcą, że na pewno zamawiałam na dzisiaj fajerwerki z napisem "Happy Birthday". Łaskawie wywalczyłam sprawdzenie w magazynach czy jeszcze coś zostało. Pół godziny do imprezy… Mój telefon oszalał od połączeń. To Niall dzwoni, to Danielle pyta czy zdążę wszystko załatwić i czy będą sztuczne ognie, to znów Louis skarży się przez telefon, że długo nie wytrzyma z dala od domu… Czy ja jestem cyborgiem? Staram się jak mogę! … 15 minut! Niecierpliwie czekam na te cholerne fajerwerki i nic! Spóźnię się! Tylko nie to … Skrzynka z wiadomościami się zapycha… Niall i reszta piszą sms-y, w których pytają czemu nie odbieram już telefonów i czy wszystko jest w porządku. NIE! Nic nie jest w porządku! Zamiast teraz świetnie się bawić stoję w jakimś starym baraku… Sztucznych ogni mi się zachciało… szpan nie ma co!
5 minut do przyjęcia … TAK! Mam to co chciałam! Na szczęście mieli ostanie kilka sztuk. Feel like a boss bitch! Teraz do domu… Jak na złość! Czerwone światło, pasy, skrzyżowanie, rowerzyści… Czy to akurat musi być dzisiaj? Przyjęcie właśnie powinno się zacząć. Jak nie normalna cisnę najszybciej jak się da przez miasto w sukience i szpilkach. Ludzie się patrzą jak na obłąkaną, ale nic sobie z tego nie robię… Jedyny mój cel… Przyjęcie dla przyjaciół! Tylko to się teraz liczy! Nie mogę zawalić. Połączenie od Danielle.
- Będę za 3 minuty! – wykrzyknęłam do telefonu po czym przyśpieszyłam kroku.
Dotarłam! Geniusz! Wszyscy składają jeszcze Liam’owi i Emily życzenia. Nie wszystko stracone. Nie zauważona przemknęłam do drugiej części salonu, gdzie była Dann.
Odetchnęła z ulgą i pociągnęła mnie w stronę "sceny" gdzie miałyśmy złożyć życzenia solenizantom. Światła przygasły, dookoła cisza, dwa reflektory skierowane prosto na nas, a w oddali szerokie uśmiechy bliskich nam osób… Udało się …

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Od autorki: Cześć Wam ♥ To znów ja i tym razem okrągły, 10 rozdział :D Udało mi się go skończyć...Wiem, że urodziny Li już były, ale...chcemy je przeżyć razem z wami :D Tort Liama jest jak najbardziej prawdziwy :D  Mam nadzieję, że się podoba :))) Do następnego <3 ~Maddix
Ps. Oglądaliście już LWWY? ♥ Podoba się? Ja osobiście się nim jaram *.*

3 komentarze:

  1. Genialny ... znów xD
    Kocham was za to opowiadanie ^^
    A co do LWWY to też się jaram : Harry z bananem między nogami i w mokrej koszuli ;** Padłam ;P
    Pozdrawiam i czekam na następny ;D

    http://foreveryoungonedirection-a.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest wyczepiste ;*** Polecam tez ten blog http://1d4ever5.blogspot.com/ .Chcialam tylko podkreślić że dopiero zaczynamy . Naprawde polecam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Japrdl rozjebało mnie to z Harrym i jego kroczek buhahahaah nirmalnie pozdro z podlogi a ogolnie rozdział jak i opowiadanie zajebiste :* :3 <3

    OdpowiedzUsuń