niedziela, 26 sierpnia 2012

Rozdział 6


Doczekałam się… Jeden z najważniejszych dni mojego życia.  W końcu nie często zdarza się randka z bożyszczem nastolatek, prawda?  Do tej pory wszystko szło bardzo dobrze, ale ta kłótnia Lou i Emily wytrąciła mnie z równowagi. Przez te kilka dni zdążyłam się przyzwyczaić, że dokuczają sobie wzajemnie, ale dzisiaj Tommo stanowczo przegiął. W tym momencie mam ochotę go zabić. Wszystko miało być zupełnie inaczej. W każdym razie muszę na jakiś czas zapomnieć o swoich przyjaciołach i skupić się na mnie i Niall’u… Zdałam sobie sprawę, że zdenerwowanie coraz bardziej zżera mnie od środka.  Zawsze czułam się nie komfortowo, kiedy zostawałam sam na sam z chłopakiem. W takich sytuacjach strasznie się stresuję, dlatego większą uwagę skupiam na tym, aby nie powiedzieć czegoś głupiego, albo nie popełnić żadnej gafy.
- Więc… gdzie idziemy? – zapytałam z szerokim uśmiechem, kiedy szliśmy jakimiś uliczkami.
- Najpierw kino, a później… - odwzajemnił mój uśmiech – a później się zobaczy – kiwnęłam głową. Po chwili staliśmy przed wielkim budynkiem. Kupiliśmy bilety oraz popcorn i ruszyliśmy pod wskazaną salę.  Trafiły nam się miejsca w przedostatnim rzędzie. Po dotarciu prawie do samego szczytu opadłam na fotel i zaczęłam łapać powietrze.
- Ja się chyba muszę wrócić na dół  - odezwałam się po chwili do chłopaka, a ten spojrzał na mnie ze zdziwieniem
- Zapomniałaś czegoś? – zapytał z uśmiechem
- Nie, po prostu po drodze zgubiłam gdzieś płuca – zaśmialiśmy się i akurat zgasły światła. Jak się okazało Niall wybrał komedię romantyczną. Mimo, że bardzo starałam się skupić na filmie nie mogłam. Zamiast na ekran ukradkiem spoglądałam na blondyna. Z resztą czasami przyłapałam go na robieniu tego samego, a kiedy nasze oczy się spotykały od razu spuszczaliśmy wzrok. Tak wiem, dziecinada… ale nawet mnie to bawiło. Popcorn jedliśmy wspólnie. Czasami wydawało mi się, że to wszystko musiało być dobrze przemyślane, ponieważ co chwilę nasze ręce spotykały się w kubełku. Jak to ja zawsze w takich momentach oblewałam się czerwonym rumieńcem. Dziękowałam, że w sali jest na tyle ciemno, że blondyn tego nie zauważył. Gdy film się skończył, Horan zaprosił mnie na kolację do jakiejś restauracji. Uparcie twierdziłam, że to nie jest konieczne, ale oczywiście Niall’a się nie przegada.  Przez cały czas buzie nam się nie zamykały. Kiedy kończyliśmy jakiś temat, od razu zaczynaliśmy drugi. Przez cały czas czułam,  jakbyśmy nie znali się kilka dni, a kilka lat. Pierwszy raz w towarzystwie jakiegokolwiek chłopaka nie czułam stremowania, tylko zachowywałam się tak, jak zachowuje się na co dzień. Rozmawialiśmy o wszystkim zaczynając od dzieciństwa, a kończąc na dniu dzisiejszym.  Niall opowiadał mi jak poszedł na casting do x-factora, jak się stało, że połączyli ich w zespół, wspomniał trasę koncertową, mówił jak to jest występować na scenie. Cały czas nie mogliśmy się przestać śmiać. Dowiedziałam się również kilka ciekawych faktów o chłopakach, po których nie mogłam przestać się uśmiechać. Nie chciało nam się jeszcze wracać do domu, dlatego Niall zaproponował spacer. Oczywiście przytaknęłam i po nie całych 20 minutach chodziliśmy alejkami w parku. Między nami zapadła chwila ciszy, a ja zobaczyłam, że chłopak od dłuższego czasu mi się przygląda. Nie wiedząc czym to jest spowodowane pomyślałam, że może ubrudziłam się jedząc, dlatego przeszukiwałam materiał w poszukiwaniu jakiejkolwiek plamy. Nie zobaczyłam nic podejrzanego, a blondyn dalej wlepiał we mnie wzrok.
- Jestem brudna? – zapytałam po chwili z delikatnym uśmiechem
- Nie, skąd – uśmiechnął się do mnie, a ja pokiwałam głową.
- Więc dlaczego mnie tak obserwujesz? – powiedziałam żartobliwie. Kolejny raz spojrzałam na swój dzisiejszy strój – Aż tak źle wyglądam? – zaśmiałam się
- Nie, nie o to chodzi – powiedział lekko speszony – Wyglądasz ślicznie, ale … Po prostu nie mogę w to uwierzyć – Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem
- No wiesz… Po pierwsze jesteś dziewczyną….Po drugie jesteś dziewczyną i nie piszczałaś na nasz widok… Po trzecie jesteś dziewczyną i nie piszczałaś kiedy z nami zamieszkałyście…
- Potraktuję to jako komplement – szeroko się do niego uśmiechnęłam.
- Nie codziennie spotyka się dziewczyny, z którymi można normalnie pogadać bez pisków czy krzyków. Większość przebywa ze mną ze względu na to kim jestem, a nie jaki jestem. – trochę posmutniał, a ja działając pod wpływem impulsu pocałowałam go w policzek. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, dlatego zrobiło mi się trochę głupio.
- Nie jestem taka – powiedziałam pocieszająco, a on zabójczo się do mnie uśmiechnął. Spacerowaliśmy jeszcze jakiś czas, po czym usiedliśmy na jednej z ławek. Wpatrywałam się w gwieździste niebo i znów przypomniała mi się kłótnia Em i Lou sprzed kilku godzin. Zastanawiałam się, dlaczego Tommo akurat tak zareagował.
- Ej piękna… Co jest? – Niall złapał mnie za rękę. Poczułam przyjemne ciepło i miałam ochotę się do niego przytulić.
- Martwię się ich kłótnią – powiedziałam szeptem – to już nie są tylko takie małe sprzeczki.
- Louis dzisiaj przegiął, przyznaję… Nigdy się tak nie zachowywał – pokiwałam głową, że rozumiem. W pewnym momencie przeszły mnie ciarki, a na moich rękach pojawiła się tzw. gęsia skórka. Niall widząc to objął mnie ramieniem, a ja mocniej się w niego wtuliłam wąchając jego perfumy.
- Dziękuję – powiedziałam podnosząc wzrok na blondyna. Popatrzyłam w jego cudowne, niebieskie tęczówki i całkowicie się w nich zatraciłam. Widziałam w nich iskierki radości. Niewiele myśląc zbliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach pocałunek. Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego, ale tym razem coś mnie do niego ciągnęło. Bałam się, że mnie odepchnie,  z czym się liczyłam, ale ku mojemu zdziwieniu oddał pocałunek.
- Wracajmy już, zrobiło się chłodno – wstał z ławki, szeroko się uśmiechnął i wyciągnął do mnie dłoń. Trzymając się za ręce zmierzaliśmy do domu. Będą już niedaleko poczułam krople na swoje ręce. Spojrzałam w niebo i jak na zawołanie zaczęło padać.
- Chyba musimy pobiec – przytaknęłam głową i spojrzałam na dość wysokie szpilki. Próbowałam nadążyć za chłopakiem, ale obcasy skutecznie mi to utrudniały. W pewnym momencie poczułam, że się unoszę
- Co ty robisz? – wykrzyknęłam do chłopaka, który wziął mnie na ręce  – jestem ciężka! Postaw mnie na ziemię! – próbowałam mu się wyrwać, ale za mocno mnie trzymał
- Nie jesteś ciężka, tak będzie szybciej – wiedziałam, że nic nie zdziałam, więc ustąpiłam. Na szczęście nie było to daleko, więc dwie minuty później weszliśmy do domu. Poprawka, ja zostałam wniesiona.
- Puścisz mnie w końcu? – uśmiechnęłam się słodko, a chłopak postawił mnie na ziemi.
- Tylko wiesz… nie schlebiaj sobie – powiedział zachowując powagę – Zrobiło mi się strasznie szkoda twoich butów – spojrzeliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem. Zdjęłam to cholerne, nie wygodne obuwie i weszliśmy do salonu. To co zobaczyliśmy lekko zbiło mnie z tropu. Liam biegał dookoła sofy  z marchewkami w rękach, za nim krzyczał Louis, który straszył go łyżeczkami.  Zayn siedział na fotelu i przeglądał się w telefonie, a Emily siedziała i kiwała się do tyłu i do przodu, jakby miała chorobę sierocą. Spojrzałam na Harrego, który patrzył się na nich, jak na idiotów (tak w sumie to się nie dziwię).
- Ja ich nie znam! – podniósł ręce w geście obrony i skinął głową ich stronę. Zaśmialiśmy się, a po chwili ocknął się Zayn
- Dlaczego Niall wzniósł Cię na rękach? Wzięliście potajemny ślub i teraz jak nakazuje tradycja nastąpiło przeniesienie panny młodej przez próg? – spojrzałam na blondyna, który wybuchł niepohamowanym śmiechem
- Wierz mi, że zostałbyś poinformowany o takim fakcie – powiedział Niall i puścił mi oczko.
- Spróbuj przebiegnąć się w deszczu w szpilkach, a zrozumiesz – zwróciłam się do mulata. Po chwili wyszedł z pokoju, a ja zajęłam jego miejsce. W końcu nas zobaczyli i przestali zachowywać się jak obłąkani.
- Jak było? – powiedziała szeptem Em i poruszała brwiami.
- Później Ci powiem – uśmiechnęłam się, a ona nagle zerwała się i patrzyła w kierunku przedpokoju.
- Zayn! Co ty robisz w moich butach? – wykrzyknęła i podeszła bliżej – A nie… to nie moje… to Kate – słysząc to obejrzałam się przez ramię. Obok mnie stał Zayn w MOICH szpilkach!
- Zayn co ty tworzysz do jasnej cholery? – wydarłam się na niego
- Chciałem tylko zobaczyć czy jest rzeczywiście tak jak mówiłaś -  uśmiechnął się – masz rację… nie wygodne to cholerstwo – spojrzałam na niego dziwnie, a reszta zaczęła się śmiać.
- Ale muszę przyznać, że te kilka centymetrów wyższy prezentuje się równie zabójczo – powiedział dokładnie oglądając swoje odbicie w lustrze. Parsknęłam śmiechem i zmierzwiłam mu włosy.
- Zayn, słonko moje kochane, proszę Cię tylko, żebyś się nie zabił i nie złamał mi obcasów. Ja idę do pokoju – pokręciłam z politowaniem głową i ruszyłam schodami na górę. Już chciałam zamknąć drzwi, ale ktoś wpadł do pomieszczenia.
- Czego chcesz? – spytałam obojętnym tonem
- Musisz mi pomóc – powiedział chłopak siadając na łóżku
- Po pierwsze: ja nic nie muszę, zapamiętaj to sobie, a po drugie nie mam zamiaru pomagać akurat tobie – wysyczałam zła, a Louis przyglądał mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
- Jesteś na mnie zła? – zapytał, a ja miałam ochotę strzelić mu z liścia.
- Niee….dlaczego tak sądzisz? W końcu codziennie ktoś mi obraża przyjaciółkę – powiedziałam ironicznie – A teraz jakbyś mógł to wyjdź stąd i nie wracaj – weszłam do łazienki i przebrałam luźniejsze ciuchy. Gdy wyszłam Lou siedział w tym samym miejscu.
- Jeszcze tu jesteś? – zmierzyłam go wzrokiem
- Wiem, że źle zrobiłem, ale chcę to naprawić. Wcale nie chciałem tak powiedzieć. – powiedział skruszonym tonem
- Chciałeś, nie chciałeś, ale powiedziałeś. Ponieś konsekwencje za swoje czyny – odparłam obojętnie
- Proszę Cię! Pomóż mi! Co mam zrobić, żebyś mi pomogła?! – wstał zdenerwowany. Widziałam, że przejął się tą całą kłótnią.
- Dobra… Musisz…- zaczęłam i usilnie myślałam, jak się go pozbyć – a tak na marginesie wiesz jak utrzymać idiotę w niepewności? – wypaliłam i podstępnie się uśmiechnęłam. Ten spojrzał na mnie zdezoriętowany
- Nie … Jak? – zapytał w końcu
- Aaaa….to później ci powiem – powiedziałam słodko i wypchnęłam go z pokoju trzaskając mu drzwiami przed nosem.
- Nie jestem idiotą – po dziesięciu minutach znów mi wlazł do pokoju. Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek i założyłam ręce na piersi.
- Dobra może i jestem – pokiwałam głową na znak, że się zgadzam – Ona nie chce ze mną rozmawiać – powiedział lekko płaczliwym głosem
-  Tak? Naprawdę? Wiesz jak to brzmi? Jak nie mój problem! – prychnęłam z pogardą i złapałam do ręki telefon
- No! – powiedział składając dłonie jak do modlitwy – kto by mi się oparł? – powiedział słodkim głosem i się do mnie uśmiechnął.
- Czekaj… Znam kogoś takiego … Jak to szło? a tak! JA! – odpyskowałam równie słodkim głosem
- Jakaś ty się wygadana zrobiła! – oburzył się, a ja krzywo na niego spojrzałam
- Widocznie nie znasz mnie jeszcze wystarczająco dobrze – wzruszyłam ramionami. Myślałam, że po takiej odpowiedzi wyjdzie, ale on uparcie krążył po pokoju. Nagle klęknął przede mną.
- Katie – zaczął – proszę Cię! Chcę to naprawić! Nie odpowiada mi taka sytuacja! Zachowałem się nieodpowiednio, jak kompletny palant, debil, kretyn i jeszcze nie wiadomo kto… proszę pomóż! – w jego oczach zobaczyłam żal, smutek i zawstydzenie. Westchnęłam głośno i gestem ręki wskazałam, aby wstał.
- Dobra…pomogę Ci, ale nie obiecuj sobie za dużo – usiadłam przy biurku, a Tommo na łóżku
- Musisz ją przeprosić! Szczerze!
- Oszalałaś? Ona nie chce mnie widzieć na oczy – krzyknął zbulwersowany chłopak
- Postaraj się! W końcu jak to powiedziałeś "kto by Ci się oparł?" – prychnęłam
- Ale jak ją przekonać, żeby ze mną porozmawiała?
- Nie wiem ! choćby zaproś ją na lody! – powiedziałam po chwili zastanowienia
- Lody? Jeszcze sobie coś pomyśli! – spuścił głowę
- No to nie wiem… Do kina?! – podsunęłam mu kolejny pomysł, ale ten pokiwał głową
- Pomyśli, że to randka – odparł zrezygnowany
- Ty to masz problemy! To może … kręgle? – skąd mi ten pomysł wpadł do głowy? Już mi się miejsca skończyły, gdzie może ją zabrać, więc improwizuję
- Odpadają – kiwnęłam głową. To był naprawdę głupi pomysł
- Piknik? – kolejny "genialny" pomysł
- Oszalałaś? – powiedział zdziwiony
- Ty sam nie wiesz czego chcesz! – wykrzyknęłam zniecierpliwiona
– A może spacer? – zapytał niepewnie
- W sumie to nie jest taki zły pomysł – zastanowiłam się chwilę
- A może kolacja? – podsunęłam mu kolejny pomysł
- Pomyśli, że mi na niej zależy – powiedział rozpaczliwie
- A nie zależy? – powiedziałam i cwanie się uśmiechnęłam
- Nie! – krzyknął trochę za szybko, co znaczyło, że mu zależy
- Tak jasne, bo w to uwierzę – zrobiłam znudzoną minę i wpatrywałam się w paznokcie
- Lecz się – zrobiłam oburzoną minę i spojrzałam na niego groźnie
- Ty też! Radź sobie sam! – założyłam nogę na nogę i tępo wpatrywałam się w ścianę.
- Przepraszam. To może być ten spacer?  - wzruszyłam ramionami. Lou chwilę jeszcze posiedział i wyszedł. Odetchnęłam z ulgą.  Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrana w piżamę wróciłam do pokoju. Wzięłam do ręki laptopa i siadając na łóżku włączyłam sprzęt. Weszłam na pocztę i zobaczyłam, że mam jedna nową wiadomość. Włączyłam i okazało się, że to od Niall’a. Momentalnie uśmiech wkradł mi się na usta.
"Dziękuję Ci za dzisiejszy dzień :* Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś to powtórzymy. Dobranoc :*"
Zaśmiałam się pod nosem i odpisałam, że również mam taką nadzieję. Szczęśliwa zamknęłam laptopa i rozmyślając nad dzisiejszym dniem zasnęłam.
***
Obudziły mnie jakieś hałasy za oknem. Prawdopodobnie sąsiad akurat teraz musiał kosić trawę. Sięgnęłam ręką po telefon z zamiarem sprawdzenia godziny. Cyferki wskazywały wpół do dziesiątej. Mimo, że wstaję dosyć wcześnie akurat dzisiaj miałam zamiar poleniuchować. Niechętnie zrzuciłam z siebie kołdrę i rozczochrana poczłapałam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i doprowadziłam się do stanu używalności. Ubrałam czarne szorty i błękitną bokserkę, a z włosów zrobiłam luźnego, niedbałego koka. Myśląc, że wszyscy jeszcze śpią po ciuchu (przynajmniej starałam się, żeby tak było) zeszłam na dół. Ku mojemu zaskoczeniu Emily siedziała na kanapie w salonie i oglądała jakąś kreskówkę. Była ubrana w to, a włosy miała spięte w wysoki kucyk. Zaśmiałam się pod nosem i rzuciłam się na kanapę obok niej. Była jakaś nieobecna. Dopiero kiedy pomachałam jej ręką przed oczami, to się ocknęła. Jak się domyślałam Louis wczoraj nie zrobił żadnego kroku, aby się z nią pogodzić. Jeszcze nigdy nie widziałam Emily, żeby martwiła się jakąkolwiek kłótnią. Nigdy nie brała tego tak do siebie i wszystko traktowała z dystansem. Choć w sumie się jej nie dziwię, pewnie sama bym to tak przeżywała, albo jeszcze gorzej. Takie słowa, jakie wypowiedział Louis najbardziej bolą z ust kogoś na kim nam zależy. Emily i Louis mogli sobie mówić, co chcieli, ale ja i tak wiedziałam, że uzależnili się od siebie.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? – zapytałam rozsiadając się na sofie
- Jakoś tak wyszło – mruknęła – Poza tym ten sąsiad to jakiś nienormalny jest! Pospać człowiekowi nie da, tylko kosi trawę od samego rana….-zachichotałam widząc jaką ma minę.
- A chłopcy jeszcze śpią?
- Zostawili na stole kartkę, że musieli stawić się do studia, a nie chcieli nas budzić. – pokiwałam głową na znak, że zrozumiałam.
- Czyli chata wolna – zatarłam ręce i zaśmiałam się złowieszczo. Podeszłam do wieży i puściłam głośno radio. Emily pokiwała  głową z politowaniem i zniknęła w kuchni.
- Emily! – krzyknęłam tak, żeby mnie usłyszała – Wstaw wodę na herbatę! – zaczęłam podśpiewywać pod nosem piosenkę, która aktualne leciała. Tanecznym krokiem weszłam do kuchni. To co tam zobaczyłam utwierdziło mnie w przekonaniu, że moja przyjaciółka ma trochę nie równo pod sufitem i z całą pewnością nie mam do czynienia z kimś normalnym. Na stole stało pudełko, w którym znajdowała się herbata, a na nim postawiona była butelka wody.
- Emily…Ekhem… czy Ciebie do końca powaliło? – zapytałam ze śmiechem – Chodziło mi o to, żebyś zrobiła mi herbatę, a nie… - ledwo co powstrzymywałam wybuch śmiechu
- Trzeba było sprecyzować swoją wypowiedź, a nie … Wystarczyło powiedzieć "zrób mi herbatę" – wywróciła oczami – Zamyśliłam się po prostu – pokręciłam głową z dezaprobatą.
- Nie pogodziliście się jeszcze, prawda? – powiedziałam szeptem. W odpowiedzi pokiwała przecząco głową. Podeszłam do niej i po prostu przytuliłam. Wiedziałam, że tego właśnie potrzebuje.
- Pogadamy? – zapytałam z troską w głosie
- Jasne… - delikatnie się uśmiechnęła i poszłyśmy do salonu. Mam nadzieję, że szybko się pogodzą. Wiem, że to co powiedział Tommo wzięła do siebie i na pewno trudno jej to wybaczyć, ale nie chcę patrzeć na smutną twarz przyjaciółki. Oby tylko wpadł na taki genialny pomysł jak przeprosiny. Po tych wszystkich radach, których udzieliłam naprawdę poczułam się jak psycholog…
                                              CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Od autorki: Hej wszystkim!  :)) Naprawdę bardzo miło mnie zaskoczyliście waszymi komentarzami i odwiedzinami. Jestem wdzięczna i bardzo Wam dziękuję :** Love you guys  <33 ~ Maddix

Ps. Jest jeden warunek. Aby za tydzień w niedziele pojawiła się nowa notka musi być co najmniej 6 komentarzy. Chcemy wiedzieć czy jest sens pisać nowe rozdziały :)) Postarajcie się, licze na was :*

3 komentarze:

  1. jejuuu Niall i Kate są słodcy <3
    Lou jest powalony ;P
    A Zayn.. w szpilkach wygląda zdecydowanie zabójczo . xoxo

    super, czekam na NEXTA

    OdpowiedzUsuń
  2. No, już myślałam że tam zaspałyście ;P
    I zgadzam się z koleżanką u góry we wszystkim ;)
    Ta....Zayn w szpilkach...bujna wyobraźnia ;D
    Czekam na kolejną część ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ! Wgl. cały blog bardzo mi się podoba .xx
    Są elementy romantyczne i śmieszne. To jest w opowiadaniach najlepsze :D
    i bardzo lubię części, gdy Lou i Emily są sami xD
    Kina ;p

    OdpowiedzUsuń