niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 29


Niall i Kate wyszli, a ja uśmiechnęłam się na tę wieść. Ostatnimi czasy Kate była zła na niego, przeze mnie. No, ale na szczęście gdzieś w końcu wyszli. Chciałam zrobić sobie kanapkę, kiedy nagle poczułam silny ból w okolicach brzucha. Jedną ręką go oplotłam, a drugą złapałam się za stół. Jęknęłam z bólu i zaczęłam osuwać się na ziemię. Nagle do domu wszedł Niall.
- Emily?! Co się dzieję!?- zapytał, ale ja nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Blondyn nie czekając na moją odpowiedź, złapał mnie za rękę i zaczął delikatnie podnosić do góry. Nie mogłam ogarnąć swoich myśli, jedyne co miałam w głowie to strach, że stracę moje dziecko i rozpacz. Byłam już z Niallem przy samochodzie, a Kate patrzyła się na to wszystko z przerażeniem.
- Wsiadaj!- krzyknął chłopak do Kate, która szybko wykonała tą czynność.
- Co się dzieje?!- zapytała brunetka, a Niall trzęsącymi rękami podał jej kluczyki i usiadł obok mnie.
- Nie ma czasu, jedź!
- Ale gdzie ja mam jechać?
- Do szpitala.- wyszeptał Niall i objął mnie ramieniem. Ból nie tylko przeszywał mój brzuch, ale i głowę oraz serce. Łzy ciurkiem leciały po mojej twarzy, nie kontrolowałam tego. – Trzymaj się Ems, jeszcze trochę.
- To .. nie ode mnie zależy. – wymamrotałam i jeszcze bardziej skręciłam się z bólu. Kate zaparkowała przed szpitalem i szybko wyskoczyła z auta. Nie byłam w stanie iść. Blondyn wyciągnął mnie delikatnie z auta i wziął na ręce, po czym szybkim krokiem, udał się w stronę szpitala. Nie kontrolowałam już mojego ciała- ból przejął nade mną władzę.
- Tak się boję …- wyszeptałam do Nialla i wtuliłam się w jego koszulkę.
- Nie bój się, jestem tu. Lekarz! Potrzebujemy lekarza!- powiedział Niall i pocałował mnie w głowę. Pojawiła się jakaś pielęgniarka z wózkiem, chłopak posadził mnie na nim. Jakiś koleś w białym fartuchu zaczął mierzyć mi tętno. Ból rozpierał mój brzuch, krwawiłam. Za nim straciłam przytomność, zobaczyłam przerażonego Nialla i Kate trzymającą jego trzęsącą się rękę. A potem… była już tylko ciemność.
                                                     *Oczami Nialla.*
Nie wiedziałem co się dzieję. Nie chciałem dopuścić do siebie myśli, że Emily może się coś stać. Za nim ją wzięli na salę operacyjną, widziałem jak płaczę, a potem traci przytomność. Wolałbym żeby to był sen. Naprawdę.
- Niall … proszę powiedz mi, co się dzieję.- wyszeptała Kate, która wciąż trzymała moją rękę w uścisku. Przetarłem wolną dłonią twarz i usiadłem na krzesełku, a obok mnie usiadła brunetka.
- Emily … jest w ciąży, w pierwszym miesiącu. – powiedziałem i spojrzałem na dziewczynę, która puściła moją rękę i zasłoniła sobie usta.
- O mój boże … od kiedy wiecie i dlaczego nic nie powiedzieliście?- zapytała Kate i spojrzała na mnie ze załzawionymi oczami.
- Od tygodnia. Emily mnie o to prosiła. Powiedziała, że powie wam, jak będzie gotowa. – powiedziałem i schowałem twarz w dłoniach. Cholernie się o nią boję. Nagle poczułem jak moja dziewczyna wstaję i gdzieś idzie.
- Kate? Gdzie ty idziesz? – zapytałem, a ona uśmiechnęła się do mnie blado.
- Muszę zadzwonić do Louisa. – odpowiedziała i wyjęła telefon, po czym udała się na bok. Kurwa mać.
                                                        * Godzinę później.*
Louisa jeszcze nie było, a ja i Kate co raz bardziej odchodziliśmy od zmysłów. Emily była wciąż na sali. Miałem wrażenie, że ta minuty ciągną się godzinami, a godziny- latami. Nagle do szpitala wpadł Louis z przerażoną miną. Kiedy nas zauważył, podbiegł i spojrzał na nas.
- Co się stało z Emily?! Gdzie ona jest?! – zapytał i patrzył to na mnie, to na Kate. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na niego.
- Emily … jest w ciąży. Kiedy wychodziłem z Kate, Ems została sama, ale ja wróciłem się jeszcze po telefon i zobaczyłem ją jak się zwija z bólu. Więc przyjechaliśmy tutaj, a ją trzymają cały czas na sali operacyjnej. – powiedziałem, a szatyn spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
- Co? Czy ty mi próbujesz powiedzieć … - zaczął, ale nagle wybuchnął gromkim śmiechem.- Nie, to nie możliwe! To … nie, to nie może być prawda.
- Louis uspokój się. Tak, to niestety jest prawda. – powiedziałem i położyłem mu rękę na ramieniu, ale on ją zrzucił.
- Ty wiedziałeś cały ten czas i nic mi nie powiedziałeś!? Jak … jak mogłeś! – krzyknął w moją stronę, a ja wstałem z krzesełka.
- Tak wiedziałem, ale obiecałem Emily, że nikomu nie powiem. Ale nie martw się, dbałem o nią. – powiedziałem spokojnie, ale Louis wydawał się zrozpaczony i zdenerwowany.
- Nie powiesz?! Może to było twoje dziecko!- krzyknął, a Kate odsunęła się do tyłu przerażona atakiem gniewu Louisa.
- Moje dziecko?! Jesteś nienormalny! To twoje dziecko imbecylu i dobrze o tym wiesz, tylko jesteś zły, że to ja wiedziałem prędzej niż ty. – powiedziałem, a raczej zadrwiłem z niego. Louis miał coś jeszcze dodać, ale z sali wyszedł lekarz i skierował się w naszym kierunku.
- To państwo przywieźli Emily tutaj? – zapytał lekarz i omiótł wzrokiem mnie i Kate. Pokiwaliśmy głowami.- Niestety nie mam dobrych wieści. Panna Sparks … niestety poroniła. Jest tu może ojciec dziecka? – zapytał lekarz, a ja poczułem jak nogi się pode mną uginają. Poroniła, o boże.
- Jestem. – odpowiedział blady i przerażony Louis i spojrzał na lekarza.
- Panna Emily, chciałaby z panem porozmawiać. – powiedział, ale Louis potrząsnął głową.
- Ja nie chce z nią rozmawiać, proszę jej to przekazać. – odpowiedział szatyn i usiadł na krześle, chowając twarz w dłoniach. Kate spojrzała zdumiona na Louisa i zaczęła przemawiać mu do rozsądku, o tym, żeby pomyślał jak Emily się teraz czuję. Lekarz chciał iść do sali Ems, ale złapałem go za rękę.
- Ja jej to powiem doktorze. – wymamrotałem, na co doktor uśmiechnął się lekko i wskazał mi drzwi od sali. Wszedłem do środka i zobaczyłem bladą jak ściana i zapłakaną Emily. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno. Moje emocje … są nie do opisania.
                                                   *Oczami Emily.*
Obudziłam się w białym pomieszczeniu. Czułam się słaba, wykończona, beznadziejna. Dobrze wiedziałam, że straciłam dziecko, już w momencie kiedy rozbolał mnie ten cholerny brzuch. Właśnie teraz, kiedy miałam powiedzieć Louisowi. Kiedy mieliśmy być szczęśliwi.
Nagle w drzwiach stanął nieco pobladły Niall. Uśmiechnęłam się smutno.
- Louis nie przyszedł, bo jest mu trochę słabo. – powiedział farbowany, a ja dobrze wiedziałam, że tak nie jest.
- Daj spokój Niall, obydwoje wiemy, że on nie chce mnie widzieć.
- Dziwisz mu się? – zapytał blondyn, a ja spojrzałam na niego lekko zszokowana.
- Słucham?
- Tak to co słyszysz! Ja mu się wcale nie dziwię. Też bym był zły gdyby moja dziewczyna, ukrywała przede mną swoją ciąże. Jak on się czuł co?!- wykrzyczał Niall, a ja podniosłam się z łóżka. Mimo, że brzuch nadal mnie bolał, nie przejęłam się tym.
- A jak ja się czułam!? Ile razy z nim rozmawiałam, przed tym jak zaszłam w ciąże o dzieciach, za każdym razem mówił, że nie chce ich mieć! To jaki byłby sens mówienia mu o tym dziecku!?- zapytałam, a chłopak przejechał dłonią po twarzy.
- Ale Emily, zrozum, to co innego! Te dziecko jest rzeczywiście, więc nie miałby wyboru! Ale ty jak zwykle musiałaś się zachowywać jak bachor, a ja musiałem ci w tym pomagać czego teraz żałuję.- powiedział, a ja pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Po pierwsze: tego dziecka, już nie ma! Nie ma go rozumiesz?! Żałujesz?! Dobrze wiedzieć, że mój przyjaciel żałuje tego, że mi pomagał. Świetnie, naprawdę!- krzyknęłam i zalałam się łzami. Twarz Nialla była bez wyrazu.
- Ty zawsze … zawsze musisz być taka nieodpowiedzialna, taka … sprawiająca problemy! Weź się w garść dziewczyno, zawsze … przyprawiasz nam kłopotów i zmartwień! Czasami chciałbym, żebyś wyjechała. – powiedział Niall, a ja poczułam jakby moje serce rozpadło się na części. Blondyn, chyba nie zdawał sobie sprawy z tego co powiedział, bo nagle wyraźnie pobladł.- Nie Emily, ja wcale nie …
- Wyjdź Niall. I nie wracaj. – wyszeptałam i spuściłam głowę. Usłyszałam, że odchodzi, więc podniosłam głowę. Wyszedł trzaskając drzwiami. Przez szybę widziałam jak z nerwów kopnął krzesło, Louis chciał z nim pogadać, ale ten go odepchnął i odszedł. Za nim poleciała Kate z lekko pobladłą twarzą. Położyłam się powrotem do łóżka i rozpłakałam się. Same pozytywy dzisiejszego dnia! Nagle usłyszałam trzask otwierających się drzwi. Spojrzałam w ich stronę – stał tam Louis z podniesioną głową.
- Jak mogłaś?- zapytał i spojrzał na mnie z mordem w oczach.
- Chciałam ci powiedzieć, nawet nie wiesz jak bardzo. Miałam to zrobić dziś, kiedy Niall i Kate wyszli. Ale … widzisz gdzie teraz jestem.
- Chciałaś!? Naprawdę!? A mnie się wydaję, że wcale tego nie chciałaś! Jestem przekonany, że to nie moje dziecko! No czyje Emily? Harry? A może Zayn? Choć najprawdopodobniej to dziecko było Nialla, jestem pewny! – wykrzyczał, a  ja pokręciłam z niedowierzaniem głową.
- Jak .. jak ty możesz?! To było nasze dziecko, idioto! Na jakiej podstawie mnie osądzasz w taki sposób!?- zapytałam cała w nerwach, a Louis po prostu odwrócił się na pięcie i złapał za klamkę od drzwi.
- Inaczej byś mi powiedziała. – wymamrotał i opuścił salę, trzaskając przy tym drzwiami. No nie, no po prostu kurwa nie. Czy ja już nikogo nie obchodzę? Czy ktoś chociaż raz pomyślał o mnie? O nie przepraszam, Zayn i Harry przywieźli moje rzeczy do szpitala. Ale spojrzeli na mnie z pogardą i wyszli. Chciałam też porozmawiać z Liamem, ale kiedy do niego zadzwoniłam, odebrał twierdząc że nie ma czasu i że mam nie dzwonić więcej. Wow. Dzięki ‘przyjaciele’. Byłam wykończona dzisiejszym dniem, więc postanowiłam iść spać. Z nadzieją na lepsze jutro.
                                                      *Następnego dnia: rano.*
Obudziłam się z lekkim grymasem na ustach. Po wczorajszym dniu, miałam jedynie ochotę się zamknąć w ciemnym pokoju i wypłakać. Przetarłam oczy i spojrzałam na bok. Po prawej stronie stało łóżko, którego wcześniej tu nie było. Wzruszyłam ramionami i postanowiłam iść do szpitalnej łazienki. Zabrałam jakieś ubrania i po 40 minutach byłam gotowa. Wróciłam na salę, a na moim łóżku siedział nieznajomy chłopak. Miał około 12 lat.
- Cześć. Znamy się? – zapytałam chłopca i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Nie. Płakałaś? – zapytał, a mnie zbiło to z tropu.
- Może. Czemu pytasz? Przecież się nie znamy.
- Wiedziałem. A czy to że się nie znamy, zabrania mi troszczyć się? – odpowiedział i spojrzał na mnie uważnie.
- Nie, ale dziwnie czuję się rozmawiając o tym z nieznajomą mi osobą.- zakomunikowałam i spojrzałam na chłopca. Miał brązowe włosy, lekko przydługie. Niebieskie, mądre oczy. Był .. przyjazny.
- Nazywam się John. Czy teraz będziesz chciała ze mną porozmawiać?
- Jestem Emily. Tak, teraz tak. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Więc powiedz mi, dlaczego płakałaś?
- Straciłam dziecko. Pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem i chłopakiem.
- Przykro mi. Kto sprawił ci największą przykrość? – zapytał, a ja spojrzałam na niego uważnie.
- Chyba .. mój najlepszy przyjaciel.
- Nie powinien tego robić. Jesteś pewna, że jest on twoim najlepszym przyjacielem?
- Tak, jestem pewna. Nie dziwię mu się, że był zdenerwowany. Zazwyczaj… jestem nie do zniesienia. – powiedziałam i pociągnęłam nosem, jak mała dziewczynka, która zawiniła.
- Nie wyglądasz mi na osobę, która jest denerwująca. Raczej … na kogoś do kogo z chęcią się lgnie. – powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odwzajemniłam uśmiech i otarłam policzek z łez.- Ale jestem pewny, że twój przyjaciel cię kocha jak rodzoną siostrę. Czuję tutaj jego energię.
- Nie wiem, może.
- A twój chłopak? Co z nim? – zapytał John, a ja przysiadłam obok niego. Chłopczyk złapał mnie za rękę i uśmiechnął się pocieszająco.
- Myślę, że on nie będzie już chciał ze mną być. Tak mi się wydaję. – odpowiedziałam i poczułam jak znów mam mokre policzki od łez.
- Mylisz się i to bardzo! Jestem pewien, że ci wybaczy, on cię kocha. Jesteś dla niego wszystkim.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Jego energię też tutaj czuję. – odpowiedział i znów obdarował mnie przyjaznym uśmiechem.
- Jak możesz coś takiego czuć?
- Jestem trochę specyficzny. Potrafię wyczuć czyjeś uczucia, kiedy nawet nie przebywa tuż obok mnie. Przebywam w szpitalach od 6 roku życia. Nauczyłem się tego od innych pacjentów. – powiedział i ścisnął mocniej moją dłoń.
- Chciałabym czasami tak czuć jak ty. Byłoby łatwiej.- powiedziałam i westchnęłam głęboko. Nagle w mojej głowie zrodził się cudowny plan. Wstałam z łóżka i zaczęłam pakować rzeczy do walizki, którą przywieźli chłopcy.
- Chyba nie chcesz wyjechać? – zapytał John i kucnął tuż obok mnie.
- Myślę, że to dobrze zrobi nam wszystkim. Kiedy odpoczną ode mnie, wtedy zdecydują czy mam wracać czy nie. – powiedziałam i zapięłam walizkę na suwak. Wyszłam szybko z sali i poszłam do mojego lekarza prowadzącego. Mimo niechęci wypisał mnie ze szpitala. Wróciłam na salę i spojrzałam na Johna. Trzymał kartkę w ręku i długopis.
- Wiesz, że uciekają tylko tchórzę? – zapytał i spojrzał na mnie uważnie.
- Wiem. Ja jestem tchórzem.
- Wiedziałem, że tak odpowiesz. A tym pytaniem chciałem ci uświadomić, że wcale nim nie jesteś. Chcesz jak najlepiej dla swoich bliskich, swoim kosztem.
- Możliwe John.
- Skoro chcesz to zrobić, to chociaż napisz im co zamierzasz. Nie możesz opuścić ich bez słowa!
- Fakt, masz rację. Daj.- powiedziałam, a chłopczyk podał mi kartkę papieru i długopis. Po 10 minutach pisania, list był gotowy. Jego treść była krótka: Kochani, wyjeżdżam. Nie szukajcie mnie, będzie lepiej, jeśli odejdę. Nie chcę wam sprawiać kłopotów, dobrze, że Niall i Louis mi to uzmysłowili. W każdym razie kocham was, kiedyś jeszcze się spotkamy. Wasza Emily xxxx. Spojrzałam jeszcze raz na kartkę i westchnęłam ciężko. Tyle .. powinno wystarczyć.
- Jesteś pewna, że chcesz wyjechać?-  zapytał John i przytulił mnie na pożegnanie. Pokiwałam głową na potwierdzenie.- Dobrze. Przekaże im ten list. Według mnie, jesteś za słaba żeby iść. Ale dobrze. Obyśmy się jeszcze zobaczyli.
- Dam radę. Na pewno! Dziękuję. Żegnaj John.- powiedziałam i z delikatnym uśmiechem opuściłam salę z walizką w ręce. Wyszłam przed szpital i odetchnęłam głęboko. Mam wrażenie, że teraz będzie już tylko lepiej. Wsiadłam w taksówkę stojącą pod budynkiem i zapięłam bluzę.
- Dokąd panienko?- zapytał kierowca, a ja spojrzałam w stronę ulicy.
- Na lotnisko. – odpowiedziałam i przetarłam ręką twarz. Nie wiedziałam czy robię dobrze, wyjeżdżając, ale wydawało mi się, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Potrzebowali ode mnie odpocząć, a ja sama musiałam odreagować po .. tym wszystkim. 20 minut później, byłam już na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i udałam się w stronę lotniska. Podeszłam do kasy i spojrzałam na listę wylotów. Nie wiedziałam gdzie mam lecieć. Jednak po chwili, przypomniało mi się, że mam ciocię w Paryżu.
- Dzień dobry. Poproszę jeden bilet do Paryża. – powiedziałam do pani siedzącej w okienku, a ta spojrzała na mnie spod okularów.
- Masz szczęście, za 20 minut odlatują. – odpowiedziała i podała mi bilet. Zapłaciłam i szybko udałam się do odprawy. Po chwili siedziałam już na swoim miejscu w samolocie. Westchnęłam ciężko i wyjrzałam przez okno. Wznosiliśmy się w górę, a za nami co raz bardziej rozmazywał się obraz lotniska. Dowidzenia Anglio. Do widzenia przyjaciele.
                                                     * 3 godziny później*
Wysiadłam z samolotu i udałam się na postój taksówek. Niestety nie mówię po francusku, więc po prostu podałam kierowcy napisany na kartce adres. Po około 40 minutach znalazłam się przed niewielkim, ale uroczym domem cioci. Wyciągnęłam walizkę i stanęłam przed drzwiami, po czym zadzwoniłam. Nie minęła sekunda, a w drzwiach pojawiła się ciocia Monic.
- Bonjour. Oh Emily! A co ty tu robisz ma chérie? – powiedziała, a raczej zapiszczała ciocia i mocno przytuliła mnie do siebie. Pomogła mi wnieść torbę do środka i zamknęła za nami drzwi.
- Mam pewne problemy. Czy będę mogła tutaj zostać na jakiś czas?
- Oui! Naturalnie. Ale co się dzieję? – zapytała ciotka i wskazała na kanapę. Usiadłyśmy obie i spojrzałyśmy na siebie.
- Po prostu … zepsułam parę spraw. – powiedziałam, a ręka Monic uścisnęła moją.
- Jakich?
- Byłam w ciąży i … poroniłam. Potem pokłóciłam się z najlepszym przyjacielem i chłopakiem. Jestem beznadziejna.
- Oh! Emily, nawet nie wiesz jak mi przykro skarbie. Ale wydaje mi się, że nie tylko twoja wina jest w tym wszystkim. – powiedziała i uśmiechnęła się pocieszająco. Miała 35 lat, ale wciąż zachowała młodzieńczy urok. Kiedy byłam mniejsza, uwielbiałam do niej przyjeżdżać, zawsze mi pomagała. Tak jak teraz.
- Nie wiem sama ciociu. Ale … to chyba ja jestem tą najgorszą.
- Vous tromper!  Gadasz głupoty moje dziecko. Idź lepiej się połóż. Będziesz spała w moim pokoju, to na pierwszym piętrze, naprzeciwko schodów. – powiedziała i przytuliła mnie mocno do siebie. Uśmiechnęłam się blado i udałam się do wyznaczonego pokoju. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam piżamę oraz kosmetyczkę i szybko wzięłam prysznic. Położyłam się na łóżku i tak po prostu rozpłakałam się. Nie mam już siły, naprawdę.
                                                    *Oczami Monic.*
Czekałam aż moja bratanica w końcu zaśnie. Weszłam po cichu do jej pokoju i zaczęłam szukać telefonu. W końcu znalazłam owy przedmiot i na palcach opuściłam pomieszczenie. Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce. Emily cierpi, a na to nie pozwolę. Weszłam w jej spis kontaktów i znalazłam poszukiwany numer. Wpisałam go do swojego telefonu i nacisnęłam zieloną słuchawkę z nadzieją, że ktoś odbierze.
- Halo? – usłyszałam trochę zdenerwowany głos dziewczyny.
- Kate? Tu mówi ciocia Emily, Monic. Pamiętasz mnie?
- Tak, oczywiście że pamiętam! Co się stało? – głos Kate był teraz nieco bardziej wesoły.
- Musicie tu przylecieć, do mnie do Paryża. Wy wszyscy. Dobrze wiesz dlaczego. – powiedziałam i usłyszałam głośne wstrzymanie oddechu.
- Emily jest u pani!?
- Oui!  Adres mojego domu to des Maritimes 12. Czekam na was, au revoir. – powiedziałam i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się. Poszłam odłożyć telefon Emily do jej pokoju, po czym wróciłam i usiadłam na krześle w kuchni. Oby wszystko się ułożyło.
                                                                       ***
Od autorki: Bonjour! looool. Witam w nowym rozdziale i w ogóle. Nie będzie pytań, ale jest ważna informacja. Wiemy, że jakaś osoba komentuje po kilka razy nasze posty, żeby wypełnić limit. Proszę tego nie robić, bo nie będą one liczone. Dziękuję. Limit: 18 komentarzy. Do napisania, love u.~ Maddie xxxxx

19 komentarzy:

  1. Bozeee, tak bardzo kocham ten blog! Nigdy nie czytalam lepszego bloga! Nie wiem jak moge to wyrazic! A co do opowiadania to ciocie ma cudowna, chcialabym miec kogos takiego jak ta ciocia <\3 Nie moge doczekac sie nastepnego <3 love ya xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Co się działo w tym rozdziale ;o Em poroniła (coś tak czułam), jakiś chłopczyk odczuwający emocje, Paryż... GENIALNE! Super rozdział, ale ten chłopczyk to jakiś dziwny był o.O haha ;D Kurde ja chcę następny! Kocham <3
    Daria xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Emily poroniła ? Serio ?! Dlaczego Wy mi to robicie ?! Myślałam , że urodzi to dziecko, Louis będzie szczęśliwym, młodym tatusiem, a Emily młodą, nieogarniętą mamusią i będą tworzyć szczęśliwą rodzinkę ♥. Ale nie ! Musiała poronić. DLACZEGO ???!!!WHY ??! : ( No cóż.. Rozdział jest bardzo bardzo dobry, tak jak zwykle, w niektórych momentach normalnie się prawie popłakałam..: ) Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny .: ))

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisz częściej plis . to jest genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O ja ten opowiadanie jest genialne *.* pisz częściej proooszę <3 czekam na next :D ~ Agnes xxx

    OdpowiedzUsuń
  6. O nie !!!!! Znowu się pokłócili :( Proszę niech się pogodzą :) Chce żeby Emily + Louis= Loff 4ever :)

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwwwwwwwww, cudo *.*
    czekam, czekam, czekam, czekam, czekam, KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!? :d
    ludzie, spinać swoje zacne dupencję i komentować, NOW!
    ~ @_Vicky220 ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu jak wszystko sie pokreciło, ale ciekawa jestem oj ciekawa ;d

    OdpowiedzUsuń
  9. Dlaczego tu powyżej nie ma mojego komentarza. Ja go na serio dodałam, teraz to się boje gdzie ja go dodałam O.o
    Emily na serio musiała poronić ?? To jet takie smutne i zaskakujące, wszystko na tym blogu koczy się zawszę dobrze. No ależ ile może być dobrze ? Niall tak wcale nie mysli !! On kocha Emily, a Louis to nawet chciał za nią życie poświęcić. Taka ciocia to skarb, kobieta z głową, brawa dla ciotki. Jak wy to robicie, czytam kolejny rozdział i sobie myślę "Już niedługo koniec, jeszcze z 2 czy 3 rozdziały, wszystko zaczęło się układać i wyjaśniać". I tu nagle bum !! I wszystko zaczynamy układać od nowa, to jet niesamowite, w ten sposób to się nigdy nie znudzi. Ja myślałam, że po tym jak Emily uciekła, a wszyscy się pogodzili to już koniec O.o Podziwiam was naprawdę !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mówię o tej ucieczce Emily to chodzi mi tu o ten rozdział 9/10/11, a teraz mamy 29 a wszystko ciągle gra i śpiewa.

      Usuń
  10. Cudo . *.* Dalej . xd

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział świetny, pełen emocji i trzymający w napięciu! awww ♥ czekam na następne :) xx

    OdpowiedzUsuń
  12. genialne.super zaczyna się robić

    OdpowiedzUsuń
  13. jejku :o cóż za cudowny rozdział <3
    znaczy... może nie do końca cudowny, bo dramaty urządziłaś, Magdo xD nie bardzo rozumiem zachowanie Niall'a. Najpierw jej pomagał, wszystko było ok, a tu nagle pretensje jakieś o.o ciut dziwne xD
    szkoda mi Emily, bo tak wszyscy, nawet Liam mają jej za złe to, że im nie powiedziała ;c ale Kate chyba nie, co? bo o niej nie było wspomniane :>
    także ten... przesyłam hug'a do Emily na pocieszenie i do autorek <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i jeszcze tan chłopiec ze szpitala był taki uroczy :D weźcie go jakoś wtrąćcie xD lol
      + szkoda, ze nie będzie dzieciaka, ale może też dobrze, bo Emily musiała by się ogarnąć, a ja kocham tą wariatkę ;D
      Kina ;p

      Usuń
  14. jeju wszystko się pokomplikowało. czemu ona poroniła? dlaczego wyjechała? i ten chłopczyk był uroczy. *.* dobrze że ta ciotka coś zrobiła,mam nadzieje,że oni przyjadą!
    czekam na nowy,pisz szybko.
    ZAPRASZAM DO MNIE: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny! mam nadzieję, że szybko się wszystko ułoży :)
    niech będą happy forever xD
    ale możecie też tam gdzieś wtrącić Eleanor, żeby było zabawniej :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Hey!
    Chciałam skomentować wcześniej, ale jakoś nie miałam czasu, a teraz (akurat kiedy miałam się uczyć(uczyć?! W sobotę?! Odbiło mi)) znalazłam chwilę czasu.
    Tak więc... Rozdział wspaniały, z resztą jak zawszę.
    Ach... te zwroty akcji... (tak to się piszę?)
    Oczywiście jestem cholernie wku... wkurzona na Nialla. Jak ten... jak on mógł jej tak powiedzieć?! Pytam się?! Jak? i to jeszcze kobiecie po przejściach... i to jakich przejściach! Uwierzcie mi, że jakbym go tylko spotkała ucięłabym mu jaja.
    Oczywiście jestem zawiedziona i wstrząśnięta poronieniem Ems. A już sobie wyobrażałam jak biedaczka bawi tą dwójkę maluchów (Louisa i dziecko oczywiście).
    No i oczywiście Lou... Bez obrazy, ale zachował się jak kawał ch*ja i mam nadzieje, że w następnym rozdziale ją przeprosi i to w jakiś zaskakujący sposób.
    Faceci... Oni wiedzą jak najechać na kobiecą psychikę...
    No nic... to chyba tyle.
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń