Przyjechali tutaj. Nie, nie było mi wesoło. Nie, nie byłam
szczęśliwa z tego powodu. Chciałam spokoju. Chciałam pocierpieć w samotności.
Oczywiście, udawałam, że jestem wesoła i wszystko jest okay. Ale nie było.
Ostatnimi czasy czułam się w swoim ciele okropnie. Czułam, że jestem
beznadziejna. Nie potrafiłam rozmawiać z nimi jak kiedyś. Czułam się strasznie.
Jechałam właśnie samochodem, zupełnie nie wiem gdzie. W końcu auto się
zatrzymało, a kierowca otworzył mi drzwi.
- Proszę panienki, tędy. – powiedział i wskazał na wejście
do … wieży Eiffla. Uśmiechnęłam się tylko w odpowiedzi i powędrowałam do windy
w której zawieszona była naklejka ‘ostatnie piętro skarbie x’. Przycisnęłam
więc guzik i ze spokojem czekałam, aż winda zawiezie mnie do wyznaczonego celu.
Po 2 minutach jazdy, byłam na miejscu. Przekroczyłam próg a moim oczom ukazał
się stolik nakryty na kolację, bukiet kwiatów i tuziny rozstawionych świec. Już
sam widok był piękny – Paryż nocą ze szczytu wieży Eiffla. Nagle ktoś zakrył mi
oczy rękoma.
- Zgadnij kto!
- Cześć Louis. – wyszeptałam i uśmiechnęłam się. Chłopak
zdjął ręce z moich oczu i odwrócił mnie do siebie. Chciał mnie pocałować,
jednak odsunęłam się.
- Um. Może usiądźmy? – zaproponował i odsunął mi krzesło.
Usiadłam na nim i poprawiłam włosy.
- Po co tu jesteśmy? – zapytałam kiedy Louis siadał
naprzeciwko mnie.
- Chciałem pogadać.
- Nie widzę żadnego powodu, dla którego mielibyśmy rozmawiać
Lou. – odpowiedziałam i spojrzałam głęboko w jego niebieskie tęczówki. Tommo,
nie wiedząc co zrobić, złapał za widelec i nakręcił trochę makaronu z talerza.
- Chcę przeprosić. – wyszeptał i złapał mnie za rękę. Nie
odtrąciłam jej.
- Mów.
- Więc .. ja .. jest mi przykro Emily, cholernie przykro.
Zachowałem się jak kompletny dupek. Ale musisz mnie zrozumieć, to co ja czułem
było nie do opisania. Naprawdę nie chciałem tego powiedzieć, przepraszam.
Wybaczysz? – zapytał a jego dłoń mocniej uścisnęła moją. Uśmiechnęłam się blado
do niego i wiedziałam już, jaką decyzję mam podjąć.
- Oczywiście, że wybaczę. Jest okay. – powiedziałam a Louis
widocznie odetchnął.
- Czyli … wrócimy do siebie?
- Nie Louis, nie wrócimy. – odpowiedziałam stanowczym
głosem, chociaż w środku rozpaczałam. Mina bruneta mówiła sama za siebie.
- Ale … jak to?
- Teraz ty zrozum mnie. Wiesz jak bardzo TY mnie zraniłeś?
Kiedy potrzebowałam wsparcia, bo straciłam dziecko, TY zachowałeś się jak
palant. Wyzwałeś mnie. Nie zaufam ci już. Zostańmy przyjaciółmi, to moje
ostatnie słowo. – powiedziałam i wstałam od stolika.
- Nie chcę być przyjacielem! – krzyknął i powtórzył moją
czynność. Odwróciłam się na pięcie i odeszłam w stronę windy. Drzwi się
otworzyły, a ja ostatni raz spojrzałam na Louisa.
- W porządku. W takim razie, jesteśmy dla siebie nikim. –
wyszeptałam i po prostu weszłam do windy. Zobaczyłam jeszcze jak Louis uderza
nogą w stolik, a potem byłam już na dole.
* Godzinę później*
Byłam razem z resztą już na lotnisku, czekając na nasz
samolot. Z ciocią pożegnaliśmy się w domu, oczywiście najbardziej rozpaczał
Harry. Jednak w końcu pojechaliśmy na lotnisko. Kate, była pewna, że ja i Louis
wrócimy razem, szczęśliwi i uśmiechnięci, a jednak wróciliśmy osobno, smutni i
źli. Chciała ze mną pogadać jednak nie miałam na to ochoty. Rozmawiała cały
czas z Louisem, tyle widziałam. W końcu przebyliśmy odprawę i zasiedliśmy w
samolocie. Ja z Harrym, Niall i Kate za nami, Liam i Zayn razem, a na końcu
Louis. Forever alone, sam tego chciał.
- Nie bądź smutny Harry, Monic nie zapomni o tobie. – powiedziałam
do loczka i oparłam się głową o jego ramię.
- Wiem, ale nie o to chodzi. Jestem smutny, bo nie pomogłem
ci kiedy tego potrzebowałaś. – powiedział i pocałował mnie w czoło, po czym
zamknął oczy i zasnął.
- Wybaczam. – wyszeptałam mu do ucha i cmoknęłam go w nos.
Miałam właśnie zakładać słuchawki, jednak poczułam czyjeś szturchnięcie.
- Emily, chodź tam z tyłu na fotele, chcę pogadać.
–powiedział Niall, a ja pokiwałam głową. Nie rozmawialiśmy jeszcze. Udałam się
w umówione miejsce i usiadłam na siedzeniu, a obok mnie spoczął Niall.
- Chcę przeprosić. Jestem totalnym kretynem, idiotom,
bałwanem. Jestem cholernie zły na siebie, że powiedziałem takie słowa. Kocham
cię Emily, musisz o tym wiedzieć, nie dałbym cię skrzywdzić. Wybacz mi, chociaż
zrozumiem jeśli tego nie zrobisz. – powiedział blondyn i spojrzał na mnie tymi
swoimi niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się ciepło do niego i złapałam go za
bluzę.
- Wybaczam, mój najlepszy przyjacielu na świecie. –
powiedziałam i przyciągnęłam go do siebie, po czym z całej siły przytuliłam.
Odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się szeroko do mnie.
- A ty i Louis? – zapytał i spojrzał na mnie smutny.
- Nie ma już nas, prawdopodobnie też nigdy nie było i nie
będzie. – wyszeptałam i uśmiechnęłam się ponuro. Niall znów mnie uścisnął, a ja
zaśmiałam się cicho.
- Brakowało mi tych Horan Hugów, oj tak! – powiedziałam, a
blondyn wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. Powróciliśmy na miejsca i z
uśmiechem na ustach, oparłam się o ramię Harrego i zasnęłam.
*2 dni
później*
Ciemność. To chyba las. Musze uciekać. Moje dziecko, muszę
je chronić. Biegnę z bobasem na rękach. Tak, tak, jestem już blisko wyjścia.
Ale co to? Czarna postać, próbuje mi zabrać dziecko! Nie! Zostaw je! Może
Louis, on tu jest … pomóż mi! Czemu on się śmieję? Louis, błagam, pomóż mi to
coś zabrało nasze dziecko! To była … śmierć. Nie!
- NIE! – obudziłam się z krzykiem i podniosłam się szybko do
góry. To tylko sen. Straszny, przerażający sen. Była noc, a ja leżałam w pokoju
Zayna. Od czasu powrotu z Francji, znów mieszkałam u niego. Mulat przebudził
się i spojrzał na mnie, po czym podniósł się do góry.
- Znów zły sen? – zapytał i przytulił mnie do siebie.
Pokiwałam głową i rozpłakałam się. Zayn pocałował mnie w czoło, a potem w
policzek.- To tylko głupi sen. Nie płacz, wszystko będzie dobrze. Spróbuj
zasnąć kocie okay?
- Nie, nie zasnę już. Dzięki Zayn. Idę na dół, ale ty śpij.
– powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego, po czym wyszłam z łóżka.
Pocałowałam go w czoło i opuściłam pokój. Zeszłam na dół i od razu weszłam do
łazienki. Przemyłam twarz wodą i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam
jak cień. To przez to, że ja i Louis … no cóż, teraz bardziej się nienawidzimy
niż kochamy. Kate cały czas przebywa z Louisem i prosi go by zachował się jak
przystało. Przez to Niall jest zły, rozmawiałam z nim. Chciałby z nią gdzieś
wyjść, ale ona ciągle zajmuje się Louisem. Westchnęłam głęboko i wyszłam z
łazienki. Udałam się do kuchni i wyjęłam z lodówki mleko. Napiłam się łyk, gdy
do pomieszczenia weszła Kate.
- Co ty tu robisz? – zapytała i uśmiechnęła się wesoło.
Jednak uśmiech jej zszedł gdy zobaczyła, że płakałam. – Co się stało?
- Miałam zły sen i nie mogę spać. A co ty tu robisz?
- No cóż, Niall się rozpychał. Znów! – powiedziała i
zaśmiała się cicho, jednak wiedziałam, że nie mówi prawdy. Zrobiłam minę w
stylu: ‘Powiedz prawdę i tak wiem, że kłamiesz.’ i przytuliłam ją do siebie.-
Zastanawiałam się całą noc, dlaczego Niall nie chce ze mną rozmawiać.
- Może dlatego, że jest zazdrosny o Louisa? – zapytałam,
jednak było to pytanie retoryczne.- Postaw się w jego sytuacji. Chłopak,
chciałby z tobą przebywać, chciałby cię gdzieś zabrać. A ty go zbywasz mówiąc:
‘Sorry Niall, ważniejszy jest Louis.’ Rozumiem, że chcesz pomóc. Ale mnie i
Louisowi nic już nie pomoże.
- Ale ja naprawdę chciałabym to jeszcze uratować…
- Kate, tu już nie ma co ratować. To co było między mną a
Lou, ten płomień miłości, został zgaszony. A zgliszcza jakie po nim zostały są
nie do odbudowania. Przez to, że chcesz mu pomóc, zaniedbałaś stosunki między
tobą a Niallerem, a nawet między nami. Chciałam z tobą porozmawiać, ale ty nie
miałaś czasu. Rozumiem, że to twój najlepszy przyjaciel, ale pomyśl też o nas,
okay?
- Masz rację Emily. Chciałam odbudować wasz związek, a nie
zapytałam się ciebie czy w ogóle tego chcesz. Przepraszam! – powiedziała i
przytuliłyśmy się mocno.
- Nie przepraszaj mnie. Przeproś Nialla. – odpowiedziałam i
uśmiechnęłam się do niej ciepło. Dziewczyna pokiwała głową i miała iść na górę
go obudzić, jednak to on zszedł na dół.
- Ooo, dzieńdoberek panie serek! – powiedziałam wesoło i
pocałowałam Nialla w policzek.
- Pojebało? Jest 3 w nocy! Kate, czemu cię nie ma w łóżku?
- Boże, już się seksu zachciało. Spokojnie Niall, poszła po
gumki. – powiedziałam, a blondyn zaczął się śmiać. – Dobra, to ja idę do kuchni
i udaję, że wcale was nie słyszę, okay? – powiedziałam, a Kate zrobiła
rozbawioną minę, po czym ja opuściłam salon i udałam się do kuchni. Tak
właściwe to… ta kuchnia nie ma drzwi, jest przejściowa, soł… udałam się do
łazienki i siedziałam w niej czekając aż skończą rozmawiać. Nagle usłyszałam
krzyk ‘Emily!’ więc wyszłam z pomieszczenia.
- Porozmawialiście już?
- Tak.
- I co?
- No i się kochamy! – powiedział blondyn i pocałował
uradowaną brunetkę.
- Aww, jak słodko! Do porzygu! – powiedziałam i przytuliłam
tą słodką dwójkę.
- Idziemy spać, kochanie? – zapytał Niall, a Kate pokiwała
głową. Ruszyli na górę, jednak w pewnym momencie, odwrócili się. – Nie idziesz
Emily?
- Nie, nie jestem śpiąca. Wynocha się seksić, już! –
powiedziałam a oni się zaśmiali, a za chwilę zniknęli na górze. Rozsiadłam się
na kanapie i podciągnęłam nogi pod brodę. Wciąż miałam w głowie ten straszny
sen. Chciałabym się teraz przytulić do Louisa i powiedzieć, że mi go brakuje.
Jednak nie mogę. Jedna strona mnie mówi ‘wróć do niego’, ale druga ‘zapomnij o
nim, pomyśl co ci zrobił.’ Wiecie, ta druga, była bardziej przekonywująca. Włożyłam
głowę między kolana, gdy usłyszałam czyjeś kroki na schodach. Podniosłam głowę
i ujrzałam Louisa. No świetnie, tylko jego tu brakowało! (wyczuj ironię.)
- Cześć. Co ty tu robisz o tej godzinie? – zapytał i usiadł
obok mnie.
- Sadzę buraki. – odpowiedziałam, a Louis spojrzał na mnie
krzywo.
- Słucham?
- No co ja tu mogę robić. Siedzę, siedzę i kurwa pilnuję
powiek żeby nie spadły.
- Strzeliłaś bulwers, jakbym cię uderzył czymś. Jakimś
kotletem czy coś.
- Przepraszam cię bardzo, ale nie rozumiem o co ci chodzi
człowiecze. Jest prawie 4 nad ranem, a ty mi wyjeżdżasz z jakimś mięsem
pieczonym.
- Ja tylko sugeruję… że możesz być zła, lub jesteś lub… a w
dupie mam to. – powiedział i przytulił się do poduszki.
- Nie no, przecież przy tobie to trzeba mieć stalowe nerwy! Dobra,
powiedz lepiej co ty tu robisz. – zapytałam i spojrzałam na Louisa. Napotkał
mój wzrok i przez chwilę nie mogliśmy od siebie oderwać oczu. W końcu
odwróciłam głowę, a Tommo odchrząknął.
- Miałem zły sen. – powiedział i przetarł twarz dłonią.
- Ja też. O czym był? – zapytałam, a on westchnął ciężko i
spojrzał ukradkiem w moją stronę.
- Więc …śniło mi się, że biegłaś przez jakiś las. Z
dzieckiem na rękach. I ja chciałem biec z tobą, ale nie mogłem. Coś mnie
trzymało. I nagle przyszła czarna postać, była przerażająca. To była... śmierć.
I ona … zabrała nasze dziecko. A ty wtedy spojrzałaś na mnie zapłakana i
chciałaś pomocy, ale ja nie mogłem się ruszyć i coś nakazało mi się śmiać, ale
ja wcale tego nie chciałem, chciałem walczyć. A wtedy ty rozpłakałaś się
jeszcze bardziej. I ja się obudziłem. – powiedział, a mnie zatkało. Śniło mu
się dokładnie to samo co mnie. Nawet nie wiedziałam co mam powiedzieć. – A
tobie co się śniło?
- No … mnie się śniło … dokładnie to samo. – powiedziałam, a
wzrok Louisa spoczął na mojej twarzy. Podniosłam oczy do góry i spojrzałam na
niego. Miałam w oczach łzy, nawet nie wiem dlaczego. Chyba z tego samego
powodu, co Louis – brakowało nam siebie, a ten sen dał nam do myślenia. Jednak
wciąż nie mogłam zapomnieć, tego co uczynił. Wstałam więc i ruszyłam w stronę
schodów.
- Dobranoc Louis. – powiedziałam jeszcze i nie czekając na
odpowiedź weszłam do pokoju Zayna i położyłam się spać.
*Następnego dnia.*
Wstałam dość wcześnie. Zrobiłam nam wszystkim śniadanie, po
czym poszłam się ubrać. Po wczorajszej rozmowie z Louisem, nie miałam
ochoty już z nikim rozmawiać. Kate patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, była
zmartwiona tym, że jestem taka cicha. Powiedziałam, że idę się przejść, po czym
wyszłam z domu. Założyłam słuchawki na
uszy i delektowałam się muzyką płynącą z moich cennych, fioletowych kabelków. Przymknęłam
lekko oczy, gdy nagle uderzyłam w coś/kogoś i upadłam na ziemię. Wyjęłam
słuchawki z uszu i podniosłam się do góry.
- Ej ty! Uważaj jak chodzisz, bo możesz komuś zrobić
krzywdę, pacanie. – powiedziałam i otrzepałam tyłek z kurzu. Przede mną stał
wysoki chłopak o brązowych włosach i oczach. Był przystojny, naprawdę. Chciał
powiedzieć coś nie miłego, jednak powstrzymał się gdy przyjrzał mi się
uważniej.
- Ja … przepraszam cię bardzo. Chyba się zamyśliłem. Czy
zrobiłem ci jakąś krzywdę? – zapytał nieznajomy chłopak, a ja uśmiechnęłam się
delikatnie.
- Nie, wszystko jest w porządku. W sumie .. nic się nie
stało. – powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się w moją stronę. Wow, gorąco mi
się zrobiło.
- To dobrze. Nazywam się Jack Russo. Może dasz się zabrać na
przeprosinowe ciastko i gorącą herbatę? – zapytał chłopak i znów obdarował mnie
tym cudownym uśmiechem. Odwzajemniłam go.
- Ja nazywam się Emily Sparks. Z miłą chęcią! – powiedziałam
i zarumieniłam się delikatnie. Jack złapał mnie za rękę i udaliśmy się do
kawiarni. I tak o to zaczęła się moja znajomość z Jackiem, który swoją drogą
był naprawdę cudowny.
* 2 tygodnie później.*
Czas leciał nieubłaganie. Przygotowania do ślubu Li i
Danielle wciąż trwały. Byliśmy zajęci i to bardzo. Ale … każdego dnia starałam
się znaleźć 2 godziny dla Jacka. Naprawdę się zbliżyliśmy do siebie.
Chodziliśmy na spacery, do kina. Postanowiłam go zaprosić do domu, jednak był
jeden, malutki problem. Nie powiedziałam jeszcze moim przyjaciołom, że się z
kimś spotykam. Z korzystałam z okazji, gdy wszyscy zebraliśmy się w salonie.
- Słuchajcie moi drodzy. Skoro już jesteśmy tu wszyscy to
chciałam wam coś powiedzieć …- zaczęłam jednak szybko przerwał mi Harry.
- Zostajesz moją żoną? – zapytał loczek i uśmiechnął się
słodko w moją stronę. Walnęłam się otwartą ręką w czoło.
- Jasne, chyba jak się upiję. Inaczej cię nie zechce. –
powiedział Zayn, a Louis parsknął śmiechem.
- Ranisz! – powiedział Harry i udawał płacz.
- Prawda jest taka, że to za mnie wychodzi Emily. –
powiedział Malik i dumnie poprawił rękawy swojej bejsbolówki. Zaczęła się
zbiorowa kłótnia na temat: ‘Za kogo Emily wyjdzie za mąż?’
- ZAMKNĄĆ SIĘ! Bo przyjebię patelnią. – krzyknęłam, a
wszyscy umilkli. – Dziękuję! Więc chciałam wam powiedzieć, że … poznałam
pewnego chłopaka.
- Że co!? – wykrzyczał Harry, a reszta miała miny jakby im
ktoś przejechał walcem po stopie.
- No tak. Nazywa się Jack i zaprosiłam go dziś na obiad.
- Ty sobie chyba kpisz. Jaki chłopak?! Jaki Jack!? Jaki
obiad?! – zaczął Niall, a ja spojrzałam na niego zdenerwowana.
- Już go nie lubię. – powiedział Harry, a Zayn przytaknął na
to. Pokręciłam głową i spojrzałam na wszystkich. Niall był obrażony, Kate miała
minę w stylu: ‘Ważne, że jesteś szczęśliwa.’ Liam uśmiechał się, a z ruchu jego
ust wyczytałam: ‘Będzie dobrze mała, nie martw się.’ Zayn i Harry mieli złe
miny. Spojrzałam na Louisa. On nawet chyba nie wiedział o co chodzi, bo
aktualnie pisał esemesa. Frajer.
- On jest dla mnie ważny i chcę, żebyście go potraktowali z
szacunkiem. Nie musicie go lubić, ale chciałabym, żebyście jako moi przyjaciele
zaakceptowali go. – powiedziałam i wyszłam z salonu, po czym udałam się na górę
do pokoju Zayna. Położyłam się na łóżku i myślałam. Po 30 minutach drzwi do
pokoju otworzyły się, a w progu stanęła Kate.
- Słuchaj. Mnie nie przeszkadza, że masz kogoś. Nie powiem,
że go polubię, bo tak nie będzie. Ale będę się starać. Zayn i Harry
powiedzieli, że mają już plan, trochę się boję. Liam, jest z tobą. Niall się
obraził. Boi się że ten cały Jack zajmie jego miejsce, czyli bycia najlepszym
przyjacielem. Rozmawiałam z nim o tym. Musisz z nim pogadać.
- Ha! Chyba tylko Louis ma to gdzieś! – powiedziałam, a Kate
wybuchnęła śmiechem.
- Błagam cię! On tylko udawał, że ma to w dupie, przy tobie,
ale jak wyszłaś, to dostał jakiegoś szału! Krzyczał, że nienawidzi gościa, że
jak on może mu zabierać dziewczynę, którą kocha, że go popamięta. – powiedziała
Kate, a ja zaczęłam się śmiać. No bo wyobraziłam sobie Louisa, który dostaje
szału i biega nagi po domu. Nie pytajcie, proszę.
- Um. Żałuje, że zaprosiłam Jacka tutaj. No cóż. Kate,
mogłabyś iść po resztę, bo Jack zaraz przyjdzie? – zapytałam, a brunetka
pokiwała głową i wyszła z pokoju. Zeszłam na dół i akurat zadzwonił dzwonek.
Nagle z góry zbiegli wszyscy i ustawili się za mną. Otworzyłam drzwi i moim
oczom ukazał się listonosz.
- I co? To jest ten Jack? Ha! Jest listonoszem! I nie mógł
przyjść bez tej dziadowskiej torby? – zapytał Harry, a ja walnęłam się w łeb.
- To. Jest. Listonosz. Bałwanie. – wysyczałam i zabrałam
listy, które listonosz nam przyniósł. Zamknęłam drzwi, a 10 sekund później znów
rozbrzmiał dzwonek. Otworzyłam i zobaczyłam Jacka we własnej osobie.
- Cześć Ems! – powiedział i przytulił mnie mocno, po czym
pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko, a za sobą usłyszałam jakieś
mruki i udawanie wymiotów. LOL.
- Cześć Jack. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Louis nerwowo zaczął poprawiać włosy, Niall patrzył na Jacka jakby chciał go
zabić, Zayn i Harry szeptali coś w jego stronę … czy oni rzucają zaklęcia? – A
więc przyjaciele. O to … Jack Russo.
- Siema, miło was poznać. – powiedział i uśmiechnął się
przyjaźnie w ich stronę, po czym wyciągnął dłoń skierowaną w ich kierunku.
Pierwszy wyrwał się Louis. Złapał jego dłoń i przyciągnął Jacka w swoją stronę.
Chłopcy zmierzyli się ostrzegawczym wzrokiem.
- Nazywam się Louis Tomlinson. I ostrzegam cię, że ze mną
nie ma żartów. – powiedział i zrobił groźną minę.
- Jestem Jack Russo. Ciebie się tyczy to samo. – powiedział
i przymrużył oczy. Jeszcze chwila i się pobiją. Weszłam po między nich i
uśmiechnęłam się sztucznie.
- Może tak pójdziemy już zjeść? – zapytałam i chciałam iść
do stołu jednak przerwał mi głos Zayna.
- Ty Jack, umiesz grać w nożną?
- Umiem, a co chcesz się podszkolić? – zapytał Jack, a w
jego głosie wyczułam nutkę sarkazmu.
- Nie muszę, nie jestem tobą. Co powiesz na mecz: Ja, Harry,
Louis Niall i Liam, kontra ty i kogo sobie tam wybierzesz? – zaproponował Zayn
i podszedł bardzo blisko Jacka.
- Proszę bardzo, ogramy was szybciej niż wam się wydaję. Za
godzinę na stadionie. – powiedział Jack i podarował mi soczystego buziaka w
usta. Opuścił dom, a ja zła odwróciłam się w stronę chłopaków.
- Czy wyście powariowali!? – zapytałam a Kate założyła ręce
na klatkę piersiową i stanęła obok mnie.
- No co Emily? Boisz się, że twój chłopaczek przegra? –
zapytał Niall, a Louis, Zayn, Harry i Liam, przybili sobie piątki. – A jak!
- Nie no, to są chyba jakieś jaja! – powiedziałam i udałam
się na górę. No pogłupieli, no!
*Godzinę później.*
Weszliśmy wszyscy na stadion. Chłopcy ubrani byli już w
stroje piłkarskie. Nie powiem, całkiem sexy wyglądali. Na boisku czekał już
Jack i jego kumple.
- To co zaczynamy grę? – zapytał Jack i stanął naprzeciwko Louisa.
– Czy boicie się nas?
- Jedyne czego się boimy, to waszych łez kiedy przegracie. –
powiedział Tommo i przybił piątkę z Niallem. Sędzia, rzucił piłkę do góry. Gra
się rozpoczęła. Ja dalej nie wierzę, że to się dzieję.
- Jak dzieci. – powiedziała Kate, a ja przytaknęłam głową.
Usiadłyśmy na trybunach i oglądałyśmy mecz.
- Dokładnie.- powiedziałam i westchnęłam głęboko. Ah, szkoda
gadać. Ja nawet nie chce wiedzieć, jak to się skończy.
Omg, niee ! Nie chce Jacka, już go nie lubie :D hahaha chce Lousia, weź noo ale wiem, że kiedyś będą razem ! ja to wiem :D
OdpowiedzUsuńWpadniesz? :))
http://ihateyouimissyouiloveyou.blogspot.com/
AAAA ! Hahaha się uśmiałam xD Jestem tak strasznie ciekawa co wyniknie z tego meczu xD Coś czuję że się będzie działo :D... Wiedziałąm że ta ciąża zmieni Em..jest taka przybita (nie dziwię się), ale ciesze się że powoli wraca do swojego żartobliwego trybu życia... A Jack... Powiem tak jestem za team 1D ! :D Skubany za bardzo cwaniakuje xD Kocham <3
OdpowiedzUsuńDaria xx
Proszę nieeeeee!!!! Lou ma być z Em :D Proszę.
OdpowiedzUsuńo Paaaaaaanie! O.o
OdpowiedzUsuńreakcja chłopców na wiadomość o tym, że Emily kogoś ma - bezcenna :D
nie wiem, czy moja reakcja była słuszna, ale smialam sie jak to czytałam :D
uwielbiam tego bloga!
dawać mi następny rozdział :*
jebne cie patelnią dziewko! Emily i Lou nie są razem - niezafajna sytuacja...reakcja chłopaków na jacka - bezcenna xD Kooocham Was i raz dwa następny rozdział ;) x
OdpowiedzUsuńNowy rozdział, jak fajnie :DD Czy pasuje mi ten cały Jack ? Hymmmmm... nie, jak najbardziej nie. Ona pasuje do Louisa i nic tego nie zmieni !! Reakcja chłopców na Jacusia - najlepsza jaka mogła być. Ja też sobie wyobraziłam ten szał Lou, nie powiem, dobrze wygląda w szale *_* Och te pierze i drzwi od lodówki... Nie pytajcie XD Jak dzieci, serio. Mecz se wymyślili, przecież wiadomo, że ten cały laluś ucieknie z płaczem, a chłopcy skopią mu i tym jego znajomym dupę, i tyle z tego będzie.
OdpowiedzUsuńPaaaaa :* I do następnej niedzieli xx
To jest cudowny rozdział,jeden z najlepszych.mam nadzieje że szybciej będzie nowy rozdział bo nie wytrzymam poprostu
OdpowiedzUsuńnareszczei sie doczekałam ten rozdział jest super, czuje ze ten związek za długo nie potrfa bo chłopaki go zniszczą a Louis w końcu cos zrobi bo w końcu zalezy mu na emily
OdpowiedzUsuńŚwietny :3 .... Świetnie piszesz.....a rozdział ocieka zayyebistością......już nawet nie wspomnę,że rozwaliłaś mi system xd.....Czekam na kolejne wydarzenia Emily,Kate i oczekuję na rozstrzygnięcie meczu....uuuuu One Direction VS Jack i jego banda.....nadawałoby się to na pierwsze strony gazet Xd.
OdpowiedzUsuńjeju wchodzę, a tu 3 rozdziały, których nie przeczytałam :O
OdpowiedzUsuńale za to miałam więcej do poczytania ;3
oczywiście mi się podoba i mam nadzieję, że znów będą walić sucharami na prawo i lewo ;d
ogólnie to chyba bardziej się wczułam w tą sytuację niż w poprzednie "tragedie" i podobało mi się to ;d
jej, a więc uwielbiam to. koniec opowieści xd
jej nareszczie 31 rozdział czuej ze chłoppcy niezel dokopiom chłopaczkowi Emily XD che zeby ona była z Louisem!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńzajebisty rozdział ;)
OdpowiedzUsuńbisty rozdział !! czekma na 32 i ni wyrobie :D
OdpowiedzUsuńhahahahahahah :D
OdpowiedzUsuńA więc tak:
Przeczytałam wszystkie rozdziały od początku, do teraz i powiem wam że jesteście genialne, zajebiste i cudowne! Kocham waszego bloga a te teksty do Eleanor o tym ziemniaku po prostu rozwalają system! :D jesteście niesamowite, piszecie tak lekko i te rozdziały czyta się tak przyjemnie i aż szkoda że się kończą, mimo że do krótkich nie należą. Wszystkie teksty są świetnie dobrane do sytuacji:
- śpisz?
- nie, poluje na zebry.
Ten czy inne, są po prostu genialne! Kocham was dziewczyny i myślę że odwalacie kawał dobrej roboty ;)
W sumie to ucieszyłam się że Em poroniła, chyba trochę za wcześnie na dziecko w tym opowiadaniu, no chyba że Liam i Dan coś zmajstrują :D Dalej liczę że Em i Louis będą razem, chociaż on zachował się jak totalny debil :x
I czekam na jakąś scenę łóżkową xD
Wpadnijcie do mnie ;)
Kocham was i pozdrawiam ;** xx
Świetne . Uwielbiam tego bloga . *_* . Czekam ... Właściwie wszyscy czekamy na następny rozdział . ; D
OdpowiedzUsuńCuuudny! Czekam na następny!!
OdpowiedzUsuńBoże to jest takie zajebiste . *.*
OdpowiedzUsuńKocham Was i tego bloga . < 3
Czekam na następny . ; D
świetny, nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńZostałyście nominowane do Versatile Blogger Award! Więcej informacji tutaj : http://sky-and-lou-story.blogspot.com/2013/02/versatile-blogger-award.html ;)
OdpowiedzUsuńpiękne 0__)
OdpowiedzUsuń