piątek, 29 marca 2013

Rozdział 37


Nie spodziewałam się Kate u siebie w domu. Zbiła mnie z tropu. Dobrze wiedziała, że nie będę z nią rozmawiać. Mam swój honor i swoją dumę. „Ty też nie nosisz serduszka” bullshit. Mam je cały czas na szyi. Zdenerwowałam się i to bardzo. Siedziałam na kanapie, gdy do domu wpadł Harry.
- Ej, pod drzwiami leżało to coś – powiedział i podał mi pakunek. Pisało, że od Kate. Uhu! Wesołych świąt, trololo. Za późno. Honor i duma to moja chluba. Ja nie mogę. Otworzyłam paczkę i znalazłam album. W środku było pełno naszych zdjęć.
- Uroczo – westchnął sztucznie Harry i pocałował mnie w głowę, po czym poszedł robić kanapki. Pod powiekami poczułam łzy. Ale… to niczego nie zmieni. – Wybaczysz im?
- Ja im nie mam czego wybaczać – powiedziałam i dałam upust emocjom. Styles odłożył chleb i usiadł obok mnie, przytulając z całej siły. – Widzisz, podjęłam decyzję.
- Zostaniesz moją żoną? – zapytał z nadzieją w oczach, a ja parsknęłam śmiechem.
- Nie! Po prostu… nie będę z nimi rozmawiać. Żeby znów nie narobić im przykrości. Wiesz, ja mam taki talent do ranienia ludzi. Wszystko jest z mojej winy, znowu – powiedziałam, a Harry załapał mnie za podbródek i spojrzał mi w oczy.
- Wiesz, że oni próbują całą winę zrzucić na ciebie prawda? Ale nigdy nie pomyśleli o tym jak ty się czujesz. Są … lub byli moimi przyjaciółmi, ale całkowicie nie pochwalam tego, że odwrócili się od ciebie. Nie napisali nawet smsa, nic. Wierz mi Emily, twoja wina też tu jest, ale oni nie są święci – powiedział, a ja przytuliłam go z całej siły. Może miał rację, sama nie wiem.
                                                                  *
Zostały 3 dni do ślubu Lanielle. Chciałam pomóc, ale naprawdę nie miałam siły pokazywać się nikomu na oczy. Robiłam obiad, gdy do domu wpadł wściekły Harold.
- Jezus Maria, człowieku, pszczoły cię w dupę użądliły, że taki zły jesteś? – zapytałam, a on tylko rzucił torbę i usiadł na krzesełku przy blacie.
- Kate! – wysyczał przez zamknięte usta, a ja podrapałam się po głowie.
- Nie, Emily – powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko do niego.
- Poszedłem do ich domu, żeby wziąć parę rzeczy. No i Kate dała nam kazanie, gdzie byliśmy jak Lou cierpiał i dlaczego się jej czepiamy. Ona chcę wiedzieć? – powiedział i wpadł w jakąś furię. Okok robi się trochę dziwnie. Wyjął telefon i wybrał numer Kate, ale nie odebrała, więc nagrał się na skrzynkę. – Gdzie byłem jak Tommo był smutny? Zajmowałem się Emily, bo cierpiała przez tego cholernego Louisa, który kurwa mać, nie raczył do niej zadzwonić. On jest biedny? A pomyślałaś, kurwa o niej, że była sama w Polsce, a ty miałaś tu przyjaciół? Nie! Więc odczep się! – krzyknął do słuchawki i rozłączył się, a ja stałam jak wryta i wpatrywałam się w niego. – No co? Poniosło mnie.
- No właśnie widziałam! Nie przesadzasz aby troszeczkę? – zapytałam, a Harry puścił mi oczko.
- Nie, ani o gram – powiedział i zaczął się śmiać. Zawtórowałam mu i nałożyłam nam obiad na talerz. Nie wydaję mi się, że pomysł z nakrzyczeniem na Kate był dobry. Teraz jeszcze oni pokłócą się przeze mnie. Fak.
                                                                *
No i nastąpił ten wielki dzień. TAM TAM TAM! BUM! Ślub już dzisiaj, jestem taka podekscytowana. Nie mogłam w nocy spać. Gdy zobaczyłam, że na zegarku jest 10 rano, wyrwałam się z łóżka i pobiegłam do pokoju Harrego. Rzuciłam się na niego i zaczęłam nim trząść.
- Wstawaj człowiecze! To już dziś! – powiedziałam, a on nagle podniósł się do góry.
- Zostałem ojcem!? Urodziłaś już?! Jezus Maria, przepraszam, nie chciałem! – powiedział i złapał się za głowę. Zaczęłam się śmiać i walnęłam go w ramię.
- Nie czubku! Dziś ślub Liama i Danielle! – zapiszczałam, a loczek pocałował mnie w policzek. Zeskoczyłam z łóżka i poszłam się szykować. Wzięłam prysznic i obwinięta ręcznikiem weszłam do swojego pokoju. Wysuszyłam włosy, ubrałam białą bieliznę i po długich przemyśleniach, wybrałam ten zestaw. Pomalowałam szybko paznokcie, podkreśliłam oczy czarną kredką i tuszem do rzęs. Maznęłam usta kremową szminką i zabrałam się za robienie fryzury, która po chwili była już gotowa i wyglądała mniej więcej tak. Nałożyłam na ręce bransoletki, założyłam wisiorek, który dostałam od Louisa na 19 urodziny, na szyję i gotowa spojrzałam na zegarek.
- CO KURWA?! JAK TO 13:00?! – krzyknęłam i biegiem zeszłam na dół, gdzie czekał już Harry. Wow, on wygląda… jak ciacho! Kiedy usłyszał, że idę, podniósł głowę do góry i na mój widok, zachwiał się lekko.
- Emily … wyglądasz… przepięknie! – powiedział i pocałował mnie w policzek. Zarumieniłam się lekko i szturchnęłam go.
- Ty mi tu oczu nie zamydlaj! Szybko, musimy jechać! – powiedziałam i pociągnęłam go za sobą. Zamknęłam drzwi od mieszkania i wsiadłam do auta, po czym odjechaliśmy z piskiem opon.
                                                            *20 minut później*
No i co?! Jak zwykle Emily Sparks musi robić wejście smoka, tym razem nie planowane. Zaparkowaliśmy przed kościołem i wyskoczyłam z auta jak oparzona. Na szczęście spóźniłam się tylko 5 minut. Wbiegłam do kościoła i nagle wszyscy odwrócili wzrok na mnie. Nawet ksiądz, o boże.
- Dzień dobry! Przepraszam za spóźnienie bo ten … mój kot… wpadł pod kosiarkę i musiałam mu futro przyklejać z powrotem – powiedziałam i usłyszałam śmiech Nialla. Boże, jak dobrze to słyszeć! Szybkim krokiem zajęłam miejsca na krześle, za parą młodą tuż obok … Louisa. Jak to!? To on jest świadkiem?! Poprawiłam sukienkę i nachyliłam się do Liama i Dani, która wyglądała przepięknie!
- Kochani, przepraszam!- wyszeptałam, a Liam parsknął śmiechem.
- Nic się nie stało, a wymówka była bardzo wiarygodna – powiedziała Danielle, a ja klepnęłam ją w ramie. Ksiądz odchrząknął więc zamilkłam i usiadłam na swoim miejscu. Msza się zaczęła, a ja starałam się skupić na ołtarzu, jednak moje oczy wędrowały w stronę Louisa. Jak one mogły, przecież im zakazałam! Westchnęłam lekko, gdy usłyszałam cichy szept Tomlinsona.
- Cześć – wymamrotał, a ja odwróciłam głowę w jego stronę. Wyglądał świetnie. Perfekcyjnie skrojony garnitur i ten uśmiech … kocham ten uśmiech. – Jesteś piękna. Wyglądasz idealnie – wyszeptał i uśmiechnął się z zakłopotaniem. Zarumieniłam się i wyglądałam teraz jak burak, świetnie!
- Cześć. Dziękuję, ty też wyglądasz… całkiem przyzwoicie – powiedziałam i zarumieniłam się jeszcze bardziej. Przygryzłam lekko wargę i spojrzałam mu prosto w jego niebieskie oczy. Louis uśmiechnął się do mnie słodko i poczułam jego dłoń na mojej, a potem nasze palce złączyły się mocnym uścisku.
- Wiesz, że teraz my też bierzemy ślub? – zapytał, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana. – Jeśli dwie osoby, trzymają się za ręce podczas czyjegoś ślubu, oni też biorą go, tylko raczej w przenośni. Jeśli chcesz mogę puścić twoją rękę…
- Nie. Nie puszczaj – wyszeptałam, a Louis uścisnął ją jeszcze mocniej. Nagle usłyszałam chrząknięcie i zobaczyłam zdenerwowanego księdza.
- Nie wiem czy wiecie, ale ja tu prowadzę ślub. Przestańcie gadać! – wysyczał ksiądz, a Louis parsknął śmiechem.
- Przepraszamy, ja tylko tłumaczyłam mu co to jest pas cnoty – powiedziałam na cały głos, a za sobą usłyszałam śmiechy Kate, Nialla, Harrego i Zayna. Zaraz za nimi zaczęli się śmiać Liam i Dani. Ksiądz odchrząknął tylko i powrócił do prowadzenia mszy. Po 30 minutach Lanielle, wreszcie, oficjalnie zostało małżeństwem! Wszyscy wyszliśmy przed kościół gdzie parzę młodej zaczęto składać życzenia. Nagle poczułam rękę na swoim ramieniu i obróciłam się. Przede mną stał przepiękny Niall we własnej osobie!
- Emily! – krzyknął i rzucił się na mnie, przytulając mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk i zaśmiałam się delikatnie. Niall pocałował mnie w policzek i złapał za rękę. Chyba chciał coś powiedzieć, jednak Kate pociągnęła go za ramię i pokazała mu jakąś kopertę. Skądś ją kojarzę… nevermind. Kiall odszedł na bok, a do mnie podszedł Zayn.
- Kocie! – krzyknął i złapał mnie w pasie po czym okręcił mnie wokół własnej osi. Zaczęłam się śmiać.
- Zayn, misiek, postaw mnie na ziemię! – krzyknęłam ze śmiechem, aż w końcu Malik posłuchał i mnie postawił. Przyjrzałam mu się uważnie. Wyglądał świetnie! Przywitałam się również z Perrie, gdy nagle w naszą stronę podszedł Louis i ta jego no… Jessica.
- Emily, poznaj Jessice, moją dziewczynę. Jess to jest właśnie Emily – powiedział Tommo i uśmiechnął się do mnie szczerze. Czy on próbuje we mnie wzbudzić zazdrość? OH LOUIS. GAME ON.
- To ta co złamała ci serce misiu? – zapytała tandeciara, a ja uśmiechnęłam się wścibsko.
- Mogłabym mu je złamać, jeżeli by je miał i potrafił okazać trochę współczucia. Emily Sparks. Dla przyjaciół Ems. Dla znajomych Emily. Dla ciebie pani Sparks – powiedziałam i zarzuciłam włosami na bok. Harry, który właśnie podszedł do nas, przytulił mnie od tyłu i położył głowę na moim ramieniu. W oczach Louisa pojawiły się ogniki złości i zazdrości, co tylko rozśmieszyło Harrego, który pocałował mnie w policzek. Louis puścił rękę tego plastiku i podszedł do mnie.
- Mógłbyś ją puścić na chwilę? – zapytał, a Harry pokiwał głową i pocałował mnie w czoło, po czym odszedł od nas w stronę Zayna i Perrie. – Możemy pogadać?
- Nie mamy o czym – powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie do niego. Chciałam odejść jednak złapał mnie za rękę. Poczułam jak łzy zbierają się w moich oczach.
- Jak to nie mamy o czym? Nie widzieliśmy się dwa miesiące! Pojechałaś sobie i zachowałaś się jak szczeniak! Chciałem o tobie zapomnieć. Chciałem cię z nienawidzić. Ale nie potrafiłem, bo cię kocham rozumiesz? Jesteś dla mnie wszystkim!
- Wszystkim!? Cholera jasna, Louis! Popatrz na siebie. W kościele, zachowywałeś się tak jak kiedyś. Nasze ręce splecione, razem. A potem przyszedłeś z tą swoją Jessicą i chwaliłeś się, że jest twoją dziewczyną! Skoro mnie kochasz to czemu nie zadzwoniłeś?! Ani nie odbierałeś telefonów ode mnie! Nie pisałeś! Nic. Wiem, że w tym wszystkim jest moja wina. Ale kurde… nie napisałeś mi nawet ”wesołych świąt”. Ani ”szczęśliwego nowego roku”. Ani nawet ”spierdalaj”. Wolałabym to, niż kompletną pustkę – powiedziałam, a po moich policzkach potoczyły się łzy. Louis stał przede mną jak oniemiały i również miał łzy w oczach. I wciąż trzymał mnie za ręce.
- Mnie też było ciężko …- wyszeptał, a ja wyrwałam ręce z jego uścisku.
- Nie wydaje mi się – powiedziałam i pokazałam palcem na Jessicę, po czym odeszłam w stronę Harrego. Wszyscy zaczęli się już rozjeżdżać do sali weselnej. Louis jednak podbiegł do mnie i odwrócił w swoją stronę.
- Masz mój naszyjnik – wyszeptał i spojrzał na mnie.
- Ale ty za to nie masz mojego – odpowiedziałam, a on tylko uśmiechnął się do mnie i wyciągnął zza koszuli naszyjnik serduszko z naszym zdjęciem. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Noszę go odkąd mi go wysłałaś. Wiesz, że cię kocham prawda? Nigdy, żadnej dziewczyny tak nie kochałem jak ciebie. I myślę, że właśnie dla tego zachowuje się tak a nie inaczej. Jestem zazdrosny. Jestem zakochany do szaleństwa – powiedział i oparł swoje czoło o moje. Pokręciłam głową i odsunęłam się od niego.
- Przeproś ode mnie Liama i Dani. Nie idę na weselę – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie. Wsiadłam do jednej z taksówek zarezerwowanych dla gości i spuściłam głowę. – Do parku na Road Street – powiedziałam do taksówkarza i ruszyliśmy. Zobaczyłam jeszcze Louisa z załamaną miną i Kate, która miała łzy w oczach. Ha! Pewnie przeczytała list. Odwróciłam się z powrotem i otarłam łzy z mojego policzka. Myślcie sobie co chcecie. Ale… ja i Louis, nigdy nie będziemy razem. On jest z innego świata, a ja z innego. Ciągle się kłócimy, a jeśli tego nie robimy, to wtedy mamy te ciche dni. Niby jest okay… a za chwilę, znów ze sobą nie rozmawiamy. Jemu potrzeby jest ktoś, kto będzie dla niego dobry. Może właśnie ta Jessica? Sama nie wiem. Samochód zatrzymał się, zapłaciłam kierowcy i wysiadłam. Okryłam się szczelniej płaszczem i usiadłam na jednej z ławek.
- Życie to gówno – wymamrotałam i spojrzałam na swoje szpilki.
- Niby dlaczego? – usłyszałam czyjś głos i nad sobą ujrzałam sympatyczną twarz staruszka, uśmiechającą się do mnie. – Wolne tutaj?
- Tak, proszę siadać – powiedziałam i odsunęłam się kawałek. Staruszek usiadł obok mnie i przyjrzał mi się uważniej. – Miał pan kiedyś tak, że kochał pan jakiegoś chłopaka bardzo mocno z wzajemnością, ale dla jego dobra, nie chciał pan z nim być?
- Wiesz młoda damo… ja raczej miałem tak z kobietą, ale to taki szczegół – powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. – Była kiedyś taka Wirginia. Była spełnieniem moich marzeń. Piękna, zabawna, inteligentna i z uroczym uśmiechem. Kochałem ją, najbardziej na świecie. Ale… ona była bogata, a ja biedny. Byliśmy z różnych światów. Jednak postanowiliśmy spróbować. I ciągle się kłóciliśmy mimo tego, że kochaliśmy się bardzo, bardzo mocno. I w końcu postanowiłem zostawić ją, żeby jej więcej nie ranić. Wyjechałem z kraju, a gdy po 5 latach wróciłem, ona była już mężatką. Więc posłuchaj mnie uważnie skarbie: nie zawsze to co wydaje nam się słuszne, takie jest. Czasami, możemy więcej stracić niż zyskać – zakończył mężczyzna, a ja pokiwałam głową ze zrozumieniem. Wstałam z ławki i złapałam szybko taksówkę.
- Dziękuję panu. Bardzo pan mi pomógł – powiedziałam, a staruszek uśmiechnął się tylko i ruszył w swoją stronę. Wsiadłam szybko do pojazdu i podałam mu adres sali w której odbywało się wesele. Po 10 minutach byłam już na miejscu. Wkroczyłam do sali i to co zastałam zbiło mnie z nóg – Louis klęczał przed Jessicą z pierścionkiem. Wszyscy zwrócili się w moją stronę, a Louis podniósł się z ziemi i z przestrachem spojrzał na mnie. Wdech wydech.
- O! Jak miło! Widzę żenić się będziesz! Nie no super. Zawsze o tym marzyłam – powiedziałam i przygryzłam wargi. Tylko nie płacz, tylko nie płacz. Harry podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramie.
- On ćwiczył na niej bo …- zaczął Harry, ale Louis rzucił się na niego, tym samym go przewracając.
- ZAMKNIJ SIĘ CHŁOPCZE! – krzyknął do niego Lou, a Styles zaczął się śmiać.
- O co tu chodzi? – zapytałam, a Louis stanął przede mną i uśmiechnął się.
- Ćwiczyłem do teledysku, naszego nowego… wiesz… takie tam oświadczyny i w ogóle – powiedział Tommo, a Harry zaczął się na zwijać ze śmiechu. To samo Kate, Niall, Zayn, Perrie i Liam oraz Dani.
- Nie wierzę ci!
- On … ćwiczył na niej bo chciał … - zaczął Harry między napadami śmiechu, ale Kate odchrząknęła.
- Naprawdę Emily, taka jest prawda. On przed chwilą rzucił Jessicę, wszyscy się cieszymy tak po za tym, no i poprosił, żeby z nim przećwiczyła do tele… hahaha…. dysku – powiedziała Kate, a ja spojrzałam na nich.
- Niech wam będzie – wymruczałam, a kapela zaczęła grać i znów wszyscy goście zaczęli się bawić. Harry chyba pogodził się z Kate bo szli obok siebie i śmiali się z tej sytuacji, wydaje mi się, że tu wcale nie chodzi o teledysk, no ale okay. Zayn z Perrie poszli na parkiet, gdzie tańczyła para młoda. Niall i Kate, również poszli zatańczyć. Harry wyprowadził na zewnątrz Jessice i wrócił z powrotem, po czym porwał do tańca jakąś staruszkę.
- Harry co raz starsze sobie bierze. Nie długo jego próg to będzie 69+ - powiedział Louis, a ja zaczęłam się śmiać. Nagle poczułam silną chęć przytulenia go. Rzuciłam się Louisowi na szyję, a ten ze zdziwieniem objął mnie mocno. – Tak cholernie mi tego brakowało.
- Mnie również. – powiedziałam i poszliśmy na parkiet. Puścili wolną piosenkę, więc objęłam Tommo za szyję i ukryłam swoją twarz w zagłębieniu na jego szyi. Ręce Louisa objęły mnie w pasie i przysunęły blisko do siebie.
- Przepraszam cię za wszystko – wyszeptał mi do ucha, a ja uśmiechnęłam się do niego i odsunęłam kawałeczek.
- Ja też przepraszam – powiedziałam, a Louis odgarnął kosmyk moich włosów z czoła.
- Kocham cię Sparks – wymruczał, a ja uśmiechnęłam się słodko do niego.
- Ja ciebie też kocham Tomlinson – powiedziałam, a Lou złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Cholera jasna! Jak ja go kocham!
                                                          *Oczami Nialla*
Tańczyłem właśnie z Kate i cały czas przyglądałem się Emily i Louisowi. Tak chciałbym, żeby byli razem!
- Śmiesznie wyszło z tymi oświadczynami – powiedziałem do Kate i parsknąłem śmiechem. Pocałowałem ją w usta i przysunąłem bliżej siebie.
- Jeśli Ems się dowie, że on ćwiczył na Jessice, bo chcę się jej oświadczyć, to Louis nas zabiję, a Emily wpadnie w taki stres, że nie będzie mogła przestać się śmiać. Emily Tomlinson. To będzie piękne! – powiedziała brunetka, a ja uśmiechnąłem się do niej. – Zobacz, całują się!
- Faktycznie! – powiedziałem i zobaczyłem złączone usta Emily i Tommo. Kate, zaczęła się cieszyć, a ja znów się zaśmiałem. – Ten list od Emily…
- Czyli jednak wszystko nam szczegółowa wyjaśniła. Pewnie myślała, że nie zobaczymy się wcześniej niż na weselu, a przedtem przeczytamy ten list i zrozumiemy dlaczego wyjechała. Gdyby dała nam go wcześniej… wszystko byłoby jak dawniej.
 - Pewnie tak, ale, wszystko dobre co się dobrze kończy! – powiedziałem, a Kate podarowała mi soczystego buziaka. – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham – powiedziała i wtuliła się we mnie. I dla tego kocham wesela! Haha!
                                                    *Oczami Emily*
Piosenka się skończyła, a ja ostatni raz pocałowałam Louisa.
- Gdzie idziesz? – zapytał i złączył nasze dłonie.
- Chcę pogadać z Kate – powiedziałam, a Louis natychmiast mnie puścił.
- To już! Wynocha!
- Idiota!
- Wiedźma!
- Palant!
- Przemądrzalec!
- Czubek!
- Kocham cię! – zakończył Louis, a ja zaczęłam się śmiać.
- Ja ciebie też kocham głupku – powiedziałam i wystawiłam mu język, na co poruszał zabawnie brwiami. Podeszłam do Kate i Nialla całujących się i odchrząknęłam.
- Ej jaszczureczki! Skończyć tą wymianę DNA, bo chcę zabrać na chwilę Kate – powiedziałam, a Niall parsknął śmiechem i pocałował mnie w policzek, po czym dołączył do śmiejących się 1D. Złapałam brunetkę za rękę i pociągnęłam ją na zewnątrz. Stanęłam przed nią i westchnęłam głęboko.
- Przepraszam. Za wszystko. Brakowało mi ciebie i w ogóle … wiesz, że jestem kiepska w przeprosinach! – powiedziałam, a Kate otarła łzę z policzka.
- Ja ciebie też przepraszam! Tęskniłam za tobą! – powiedziała i rzuciłyśmy się sobie w ramiona. Potem z uśmiechem na ustach weszłyśmy do sali i zobaczyłyśmy… Nialla i Louisa tańczących macarene.
- EEEE…. Nie było nas może 5 minut, a wam już odpierdala? – zapytałam, a Louis zaczął robić shimmy jimmy torsem. Wybuchnęłam śmiechem i spojrzałam na Kate, która spuściła głowę i powtarzała ciągle: „Nie to nie może być mój chłopak” HAHA! Znów jest dobrze! Złapałam Kate za rękę i pociągnęłam na parkiet. Po chwili my i 1D zrobiliśmy grupowy uścisk. Kurde … aż się wzruszyłam!
                                                          *5 godzin później* 
- I mama kopie rów, tata kopie rów, dziadek nie kopie, bo ma zepsuty kręgosłup, bo musiał zrobić dzieci w babci, hej, hej, hej! – zaczął śpiewać Harry, a ja walnęłam się w głowę. Co za czub! Większość się już zmyła, została tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. No i guru seksu czyli ja.
- Emily, może pojedziemy już do domu? – zapytał Louis, a ja pokiwałam głową. Pożegnałam się z Kate i resztą i złapałam Louisa za rękę, po czym wyszliśmy z sali. Wsiedliśmy do taksówki i podaliśmy adres mojego mieszkania. Po chwili byliśmy już na miejscu. Otworzyłam mieszkanie i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Zapraszam panie Tomlinson. Daj mi 15 minut, idę się umyć – powiedziałam i wpadłam jak burza do łazienki. Umyłam się, zmyłam makijaż i wysuszyłam włosy. Wyskoczyłam z łazienki i wpuściłam Louisa. Usiadłam przed toaletką i zaczęłam czesać włosy, a po chwili z łazienki wyszedł ( w samych bokserkach, omnomnom) Louis i przytulił mnie od tyłu.
- Wiesz Emily, masz bardzo ładne łóżko… może je przetestujemy? – zapytał i zaczął całować moją szyje, a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się łobuzersko. Chyba każdy wie, co działo się potem?
                                                                   *Rano*
Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Mówiąc lekkim mam na myśli, kurwesko dużym.
- Cześć kochanie – wyszeptał Louis i złączył nasze usta w pocałunku. Uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam wzrokiem szukać mojej piżamy. No co tu dużo mówić… byłam w samej bieliźnie…
- Cześć skarbie, nie wiesz gdzie jest moja piżama? – zapytałam, a Louis zaczął się śmiać i pokazał na lampę. Spojrzałam w górę i faktycznie była tam! – Uhu! Wióry się sypały! – powiedziałam i ubrałam na siebie koszulkę Louisa, po czym postanowiłam iść do łazienki. Otworzyłam szeroko drzwi i…
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAA! ZAYN CO TY TUTAJ ROBISZ?! – wykrzyczałam przestraszona, a Malik podniósł się szybko do góry. Spał w wannie. Nagi. Czekaj, czekaj. Nagi?! – Ubierz. Się. Proszę. – wymamrotałam i wyszłam  pomieszczenia. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam Nialla i Kate śpiących na posadzce. Harry był u siebie w pokoju, przynajmniej jeden normalny.
 - Wiemy co wczoraj robiliście – wyszeptała pół przytomna Kate, a ja parsknęłam śmiechem. – Zabezpieczyliście się chociaż?
- TAK, MAMO – powiedziałam poirytowana i zaczęłam się śmiać. Jak za dawnych, dobrych, powalonych, zboczonych, czasów! OOO YEAH!
                                                                      ***

Od autorki: Siemaneczkoooooooo! A więc, oto nowy rozdział. I jak? Mile zaskoczeni? Po pierwsze: dodaję dziś, bo potem nie będę miała czasu, bo Wielkanoc ;__; Wiecie, nie lubię tego święta. Zajączek wielkanocny, lata na LSD i roznosi prezenty, kurczaczki w koszyku nikogo nie dziwią, a ludzie po drodze do kościoła wyjadają kiełbasę z koszyków. Da fak? W każdym razie oto całkiem nowy, miły i mam nadzieję zajebisty, rozdział! Enjoy cupcakes - Maddie xxxxxx Limit = 25 komentarzy :) x
Ps: Wciąż zapraszamy na aska do postaci! http://ask.fm/purplesarcasm Love ya <3

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 36


 Dzień jak co dzień. Przeklinałam w duchu, że zostawiłam sobie wszystkie zajęcia na ostatnią chwilę i przez to zupełnie zapomniałam, że byłam umówiona na  spotkanie. Podenerwowana desperacko zaczęłam szukać swojej torebki, w której miałam wszystkie niezbędne rzeczy. Obleciałam cały dom, aż w końcu zatrzymałam się przy drzwiach wyjściowych. Walnęłam się w czoło widząc, jak moja zguba leży na szafce. Pośpiesznie ubrałam buty i kurtkę i biorąc do ręki klucze otworzyłam drzwi.
- O cześć Emily, co tu robisz? – zapytałam, gdy zobaczyłam blondynkę przede mną. Włożyłam klucz w drzwi i zamknęłam dom, po czym się odwróciłam.
- No wiesz, ślub Lanielle i do tego… - zaczęła, ale szybko ostudziłam jej entuzjazm. Byłam wkurzona i nie myślałam o niczym innym, niż o moim spóźnieniu.
- To na pewno interesujące Ems, ale kompletnie nie mam czasu. Musze iść z Jessicą na zakupy, a i tak już jestem spóźniona. Cześć – Dokończyłam za nią, aby jak najszybciej udać się na miejsce spotkania.  Szybkim krokiem opuściłam posesję, ale nagle coś mnie tknęło. Odwróciłam się i zobaczyłam Emily w taksówce. Stanęłam jak wryta, uświadamiając sobie z kim wcześniej rozmawiałam. Chyba dopiero teraz to do mnie dotarło. Nigdy nie pomyślałabym, że akurat dzisiaj pojawi się w Anglii. Po jakiejś minucie zorientowałam się, że stoję na środku chodnika z otwartą buzią ze zdziwienia. Potrząsnęłam głową i patrząc na zegarek ruszyłam do miejsca, w którym się umówiłam. Cały czas miałam przed oczami dziewczynę, którą potraktowałam ostro. Stanowczo za ostro. Moja komórka zaczęła wibrować,  co sygnalizowało połączenie. Przejechałam palcem po ekranie telefonu i  przyłożyłam aparat do ucha.
- Tak? – zapytałam ciężko – Idę już, tak? Nie mam odrzutu – warknęłam do mojego rozmówcy, po czym się rozłączyłam.  Przyśpieszyłam trochę kroku i po chwili znalazłam się przed dużym centrum handlowym. To było stałe miejsce spotkań z Jess. Chyb ani razu nie zrobiliśmy czegoś innego… Nie to co z Em… Westchnęłam głośno i weszłam do budynku, w którym uderzyła mnie fala gorąca.  Na wstępie zobaczyłam Jessicę, która poprawiała makijaż w lusterku podręcznym. Typowe.
- Jestem! – uniosłam dłoń na przywitanie. Tylko na tyle było mnie stać. Dziewczyna odmachała mi z zapałem i puściła buziaka w powietrzu .
- To… idziemy? – spytałam zniecierpliwiona. Chociaż tak w sumie było mi wszystko jedno. Najchętniej w ogóle bym nie wychodziła z domu.
-Czekaj, muszę się jeszcze pomalować – zaszczebiotała i wygrzebała z torebki błyszczyk.
- Ach…. Zapomniałam, że bez tego napadną Cię goryle, bo pomyślą, że to ich kolega – powiedziałam z przekąsem, ale z uśmiechem na ustach. To co teraz powiem może jest głupie, bo ją  lubię, ale… uwielbiam się z niej nabijać. Ona i tak nigdy nie potrafi skumać o co mi chodzi - Jesteś taka sztuczna, że lalka Barbie zaczyna ci zazdrościć – założyłam ręce na piersi i zaczęłam rozglądać się po sklepie.
- No ma się to ‘coś’… C’nie - wywróciłam tylko oczami, bo brakowało mi słów na jej zachowanie - Uwielbiam te twoje dowcipy – zachichotała, po czym schowała wszystko i pociągnęła mnie za sobą do pierwszego sklepu. Jeszcze nawet nie zaczęłyśmy, a ja już miałam dość.
***
Kolejna osoba, która się wyprowadziła. Pff..dobre sobie.. gdyby tylko o to chodziło. Harry po prostu uciekł, bo miał dość tego wszystkiego. Nie dziwię mu się. Najpierw Zayn teraz Hazza.. kto następny ? Ta sytuacja była cholernie przygnębiająca. Echem w mojej głowie odbijało mi się cały czas zdanie ‘Nie wiem czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy’. Potem się wszystko posypało. Ze spuszczoną głową stanęłam przed pokojem Loczka. Westchnęłam i już miała zamknąć drzwi, kiedy ktoś mnie potrącił i z prędkością światła wparował do pokoju.
- No więc tutaj będzie stała szafa, o tutaj ogromne lustro, najlepiej podwójne, a tu będzie podest – Jessica wskazywała palcem miejsca. Zmarszczyłam brwi i założyłam ręce na piersi.
- O czym ty do mnie mówisz? – odezwałam się zirytowana. Chciałam, żeby dziewczyna wyjaśniła mi, co zamierza.
- Czekałam na ten moment, kiedy on się w końcu wyniesie – zaklaskała w dłonie – tu będzie wielka garderoba, a w pokoju Zejena urządzę siłownie. Fajnie, co ? – zaszczebiotała uradowana i podeszła do półki, gdzie stały zdjęcia wszystkich. Otworzyłam buzię ze zdziwienia.
- Po pierwsze, mówi się Zayn’a. A po drugie… tknij w tych pokojach cokolwiek, a ja Cię tknę -  złapałam ją za nadgarstek, bo chciała zdjąć wszystkie ramki – Jeśli zobaczę, że coś zniknęło, albo jest przestawione choćby o centymetr, to pogadamy inaczej. Myślę, że wyraziłam się jasno – powiedziałam nie przyjemnie, a ona spojrzała na mnie zdezorientowana. Bez słowa wskazałam jej drzwi, a ona rozumiejąc aluzję wyszła. Zaciskając dłonie w pięści zeszłam na dół i usiadłam przed telewizorem. Po chwili wszedł blondyn, który widocznie był z czegoś szczęśliwy.
- To cudownie, że Em przyjechała, nie ? – Niall z uśmiechem na ustach usiadł na kanapie
- Taa… cudownie – mruknęłam cicho i przetarłam oczy, aby nie popłynęły z nich łzy.
- A ty jak zwykle obojętna – mruknął pod nosem całkowicie zmieniając swoje nastawienie
- Jak zwykle? – zapytałam nie wiedząc, o co dokładnie mu chodzi.
- Nic Cię nie interesuje. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie nie zwracasz na mnie uwagi, ciągle masz ważniejsze rzeczy.
-Pragę Ci przypomnieć, że pracuję, pamiętasz ? Poza tym to Ciebie ciągle nie ma, bo to masz próby, to jakiś wywiad, to umówiłeś się z chłopakami z zespołu.. Staram się to wszystko pogodzić, ale już też nie daję rady! – oznajmiłam bezsilnie, a ten spojrzał na mnie badawczo.
- A co? Może mam siedzieć całymi dniami w domu? – zapytał z wyraźną irytacją w głosie – Stajesz się taka sama jak Jessica! – powiedział patrząc prosto w moje oczy, a ja poczułam ukłucie w sercu. Zniosłabym wszystko, naprawdę..  ale nie to, nie tym razem – Nie dziwię się, że chłopcy się stąd wyprowadzili. Sam bym najchętniej to zrobił – prawie to wykrzyczał, a ja spuściłam głowę.
- Ja Cię tu nie trzymam, droga wolna – powiedziałam cicho, ale dobitnie.
- Może powinienem – dalej drążył ten temat.
- Może powinieneś – przytaknęłam, a ten zacisnął dłonie w pięści. Obrócił się i trzaskając drzwiami wyszedł z domu. Przymknęłam powieki, aby się uspokoić i wzięłam głęboki wdech. Obiecałam sobie, że nikt nie zobaczy  jak płaczę.
***
 Cisza. To chyba jedyne słowo, jakim mogę opisać dzisiejszy poranek. W zasadzie każdy wygląda dokładnie tak samo. Obudziłam się w pokoju Hazzy. Wczoraj po naszej kłótni Horan wrócił kilka godzin później, a ja nie miałam najmniejszej ochoty, aby z nim rozmawiać. Ogarnęłam się trochę i zeszłam na dół. Jak zawsze nie zastałam nikogo. Podbijała mnie ta pustka. Zawsze ktoś się kręcił, a teraz ? Brakowało mi naszych wspólnych śniadań, rozmów śmiechów… Wszystko zamieniło się w jedną, wielką grobową ciszę, której za cholerę nie dało się pozbyć. Złapałam za dzbanek z sokiem pomarańczowym i już miałam go nalać do szklanki, kiedy niechcący strąciłam ją łokciem. Szkło z wielkim hukiem rozbiło się na drobne kawałeczki, które rozrzuciły się po całej kuchni. Przewróciłam oczami i schyliłam się, aby pozbierać większe kawałki, jednak niefortunnie złapałam odłamek, bo rozcięłam sobie całą wewnętrzną stronę dłoni.  Patrząc ja krew ścieka po mojej ręce prosto na kafelki zaczęłam płakać, jak dziecko. Bezsilna oparłam się o szafkę. Do tej pory starałam się nie myśleć o tym wszystkim, ale pojawienie się Em… przypomniało o całej tej sytuacji sprzed dwóch miesięcy. Byłam na nią wściekła, to fakt. Nie zadowolił mnie fakt, że wyjaśniła wszystko w liście. Najbardziej mnie boli to, że nie miała odwagi spojrzeć nam prosto w oczy, że nie porozmawiała ze mną. Choć w sumie powinnam się już przyzwyczaić, że ludzie na których mi najbardziej zależy zwyczajnie odchodzą. Nie zastanawiają się nad tym, że każde pożegnanie tak bardzo boli, że byłabym gotowa skoczyć za nimi w ogień i poświęcić wszystko, co mam. Jest to trochę przykre. Trochę bardzo, ale na to nic nie mogę poradzić. A może to ze mną jest coś nie tak? Może po prostu to ja tak odpycham ludzi? Może to moja wina, a staram się ją rzucić na kogoś ? Mam w głowie nadmiar myśli, których nie potrafię sobie uporządkować w żaden sposób. Wkurzają mnie, bo nie dają mi spać, nie dają się skupić, bo nie dają mi nawet minuty spokoju.
- Boże! Co Ci się stało?  - czyjś krzyk wyrwał mnie z rozmyśleń. Podniosłam głowę i zobaczyłam przerażonego Niall’a.
- Pocięłaś się? Przeze mnie? – w jego oczach dostrzegłam ból.
- Co? – zapytałam głupio i podążyłam za jego wzrokiem. Dopiero teraz zrozumiałam, że przecież nic nie zrobiłam z rozciętą skórą. – Nie! Stłukłam szklankę – odparłam szybko. Nawet przez myśl mi to nie przeszło! Choć biorąc pod uwagę, że siedziałam obok kałuży krwi, to rzeczywiście dwuznacznie to mogło wyglądać.
- Daj – wziął moją dłoń i przemył wodą utlenioną. Zaczęło strasznie boleć, a ja zorientowałam się, że rana jest naprawdę duża. Dziwnie, że nie zemdlałam… Na sam widok krwi miękły mi nogi. Zaśmiałam się ze swojej głupoty.
- Co Cię rozbawiło ? – zapytał chłopak, który staranie owinął moją dłoń bandażem
- To, że jestem taką niezdarą – odparłam zgodnie z prawdą na co tylko pokręcił głową.
- Przepraszam – powiedziałam po chwili spoglądając na tęczówki chłopaka – Masz rację, jestem okropna – westchnęłam ciężko i wzruszyłam ramionami.
- Ja też przepraszam, nie chciałem tak powiedzieć – uśmiechnął się delikatnie, a ja wtuliłam się w jego koszulkę. Pocałował mnie w czubek głowy, a na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Muszę… musze coś załatwić – oznajmiłam odsuwając się od niego. Zerwałam się z podłogi i poleciałam na górę, aby się przebrać.
- A kto to posprząta?- krzyknął za mną.
- Wierzę w Ciebie! – powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszał. W pośpiechu się
ubrałam i w międzyczasie pisałam smsa. Pozbierałam wszystkie potrzebne  rzeczy do torebki i spojrzałam na wyświetlacz telefonu. Widząc interesującą część wiadomości szybko wyszłam z domu.
***
Stanęłam przed brązowymi drzwiami. Zastanawiałam się czy dobrze robię, że tu przyszłam. Z bijącym sercem nacisnęłam dzwonek i teraz nie było odwrotu. Spuściłam głowę i czekałam, aż ktoś mi otworzy.
- Cześć – powiedziałam, gdy stanęłam z Emily twarzą w twarz. Dziewczyna zmarszczyła brwi
- Um..Cześć – powiedziała po krótkiej chwili trochę zdezorientowana. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
- Możemy pogadać ? – spytałam wyczuwając niezręczną ciszę. Blondynka chwilę nad czymś pomyślała, po czym otworzyła szerzej drzwi. Niepewnie wkroczyłam do salonu i usiadłam na kanapie. Em zrobiła to samo. Żadna z nas nie chciała się pierwsza odezwać.
 - Ładne mieszkanie – powiedział, aby jakoś zacząć. Ta tylko siknęła w podziękowaniu głową – Przyszłam, bo … - zaczęłam, a ta spojrzała na mnie z zaciekawieniem - …bo chciałam Cię przeprosić za to zachowanie przed domem. Spodziewałabym się wszystkich, ale nie Ciebie. Głupio wyszło – z nerwów zaczęłam bawić się palcami.
- Nic się nie stało – odezwała się w końcu. Mimo, że tak powiedziała wiedziałam, że nic nie jest okey
- Naprawdę nie chciałam, żeby to tak wyglądało. Przykro mi– dodałam przełykając wielką kulę, która pojawiła się w gardle
- Nie nosisz tego serca… - prawie wyszeptała, a ja zastanawiałam się, o co jej chodzi. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że mówi o tej połówce serca, którą wysłała mi na święta.
- Ty też nie – odpowiedziałam wymijająco – Do rzeczy… Czemu wróciłaś? Choć w sumie powinnam zapytać, czemu nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz – założyłam nogę na nogę czekając na jej odpowiedź.
- Rodzice dowiedzieli się o ciąży, ale ty chyba już o tym doskonale wiesz – zmierzyła mnie wzrokiem, a ja poczułam, że coraz bardziej zaczynam się stresować.
- Martwili się o Ciebie, nie byłaś tą samą dziewczyną, którą widzieli. Zapytali to odpowiedziałam. Czas brać odpowiedzialność za swoje czyny – odparłam spokojnie patrząc jej prosto w oczy. W momencie poczułam, że ruszyło mnie sumienie. Dziewczyna się tylko skrzywiła.
- Częściowo właśnie dlatego rodzice kazali mi wyjechać
- Nie uwierzę w to.. Ty, Emily Sparks, która potrafiła tak zakręcić rodzicami, że zgadzali się na większość ot tak nagle posłuchałaś?  Spakowałaś grzecznie walizki i po prostu wyjechałaś?  Wybacz, ale to nie jest w twoim stylu. To nie tylko o to chodzi, prawda? – zapytałam przeszywając  ją spojrzeniem. Niestety nie mogłam nic wyczytać. Widziałam, że nie uzyskam odpowiedzi na moje pytanie.
- To nie jest już ważne, Kate – potrzasnęła głową, jakby chciała wyrzucić wszystkie myśli.
- Ciągle nam się wydaje, że poradzimy sobie ze wszystkim sami, że nie potrzebujemy nikogo do szczęścia. Nie doceniamy tych, których mamy przy sobie. Ostatnio się o tym przekonałam..- westchnęłam ciężko i podniosłam się z kanapy – Pójdę już – oznajmiłam zakładając buty. Było mi cholernie smutno. Nie liczyłam na jakieś wielkie pojednanie. Obydwie miałyśmy swoją dumę, aby przyznać się, że źle zrobiłyśmy. Chciałam wyjaśnić to wszystko, ale …chyba odwaga mnie opuściła.
- Dziękuję za najlepsze chwile. Mimo wszystko – uśmiechnęłam się do niej nikle i wyszłam z mieszkania. Oparłam się o ścianę i poczułam łzy na policzkach. Chciałam  tam wrócić i .. po prostu się do niej przytulić. Zrozumiałam jednak, że to tak nie działa. Podniosłam rękaw do góry i spojrzałam na bransoletkę. Właśnie na niej zawisł prezent od Ems…  Nosiłam to od dnia, kiedy to dostałam. Tylko nikomu o tym nie mówiłam. Taka moja mała tajemnica. Przypomniało mi się, że ciągle nosiłam przy sobie mój prezent dla niej, który bałam się wysłać. Był już podpisany i opakowany w świąteczny papier, ale stchórzyłam. Urażona duma się odezwała… To album ze zdjęciami od samego początku naszej znajomości. Wyjęłam pakunek z torebki i zastanawiałam się, co z nim zrobić. Popatrzyłam na niego ostatni raz i położyłam go pod drzwi. Trochę spóźniony, ale… teraz albo nigdy.
***
Trzy dni do ślubu Lanielle. Wszystko jest załatwione - kościół, sala, suknia, garnitur i wszystko inne potrzebne w tym dniu. Mimo wszystko każdy chodził jak bomba atomowa, aby wszystko wszyło perfekcyjnie.
- O..hej! –pomachałam Zayn’owi i Harremu – Co was sprowadza ? – uśmiechnęłam się pogodnie do nich
- Chcę zabrać kilka rzeczy – oznajmił Curly i zniknął gdzieś w łazience.
- A jest…. Jessica ?! – Zayn skrzywił się na to imię, a ja pokiwałam przecząco głową – Nie wiesz, gdzie twoja najlepsza przyjaciółka ? – prychnął pod nosem.
- A co? Tęsknisz? W ogóle o co Tobie chodzi Zayn? – powiedziałam wkurzona - Czy to jest jakieś przesłuchanie ?
- Co się tak burzysz Katie? – spytał Hazza, który wrócił z… lakierem do włosów (?) – Po prostu jesteśmy ciekawi, co porabia ta wywłoka, a skoro ty się z nią zadajesz..- wywróciłam oczami na jego słowa.
- Uwzięliście się na mnie, czy co ?
- Dalej nie możemy uwierzyć, że zamieniłaś Em na…. to coś sztuczne. Ona Cię omotała! Wszczepiła Ci do głowy jakiś czip! – wskazał na mnie palcem – Kate! Kate! Jesteś tam?! Słyszysz nas? Co ona Ci zrobiła!? – Zayn krzyczał do mojego ucha, jak opętany – Oddaj nam ją!
- Wy nic nie rozumiecie, prawda ? – zapytałam zakładając ręce na piersi – Powiedzcie gdzie byliście, kiedy Louis siedział zamknięty w pokoju przez dwa tygodnie nie wychodząc? Gdzie byliście, kiedy przyjaciel potrzebował waszego wsparcia? Gdzie byliście, kiedy stracił nadzieję, że dziewczyna, którą bezgranicznie kocha jeszcze wróci? No pytam się gdzie? Każdemu było ciężko po wyjeździe Emily, nie dziwię się. Nie da się zapomnieć wszystkich chwil w minutę. Ale Lou to dotknęło najbardziej. Wy się czymś zajęliście, a on? Został z tym sam – kontynuowałam swój monolog –Starłam się mu pomóc. W końcu po pewnym czasie oznajmił, że poznał Jess. Wtedy po raz pierwszy po miesiącu zobaczyłam uśmiech na jego twarzy. Postanowiłam wtedy, że będzie miał we mnie wsparcie, którego mu brakowało. Polubiłam ją, bo dzięki niej Tommo przestał siedzieć w pokoju. Dalej tego nie rozumiecie?! –popatrzyłam im to prosto w twarz. Miałam dość już tego wszystkiego – A gdybyście chcieli wiedzieć… Zadaję się z Jessicą, która uważa mnie za swoją przyjaciółkę. Tylko, że przyjaźni nie buduje się dniami. Nie zamieniłabym jej na Em. Różnica jeszcze polega na tym, że Emily zawsze traktowałam jak siostrę. – skończyłam swoje ‘głębokie’ przemówienie, a chłopcy stali tępo wpatrując się we mnie. Chcieli się odezwać, ale za każdym razem, kiedy otwierali usta równie szybko je zamykali. Ja powiedziałam swoje. Może teraz wezmą mnie za kompletną kretynkę, ale.. trudno się mówi. Weszłam na górę i jak na złość natknęłam się na Jess.
-No i po co Ci to było? Po co się im tłumaczysz? Teraz będziesz ryczeć  - wyrzuciła ręce w górę i pokręciła głową z dezaprobatą. Miałam już tego dość. Wszystkich rozstawiała po kątach i wyrażała swoje nikomu nie potrzebne zdanie. Skoro uważała się za moją przyjaciółkę, to chyba powinna mnie teraz mimo wszystko pocieszyć, prawda? – A nie mówiłam, że tak się skończy? – ciągnęła dalej, a ja już nie wytrzymywałam.
- Czy mogłabyś się w końcu zamknąć i przestać się wymądrzać? Jakbyś zapomniała to moje życie, więc przystopuj. Zajmij się czymś, ale nie mną!- warknęłam i spiorunowałam ją wzrokiem
- Mogę puścić to w niepamięć….. – fuknęła urażona moją postawą.
- Popuść sobie, co chcesz. Nie mam zamiaru cię więcej słuchać – wywróciłam oczami i miałam zamiar wejść do pokoju, ale zatrzymała mnie ręką i zaczęła robić mi wykład na temat mojego ‘karygodnego’ zachowania.
- Nie pluj się tak, bo z parasolem będę musiała chodzić – powiedziałam ironicznie, a dziewczyna zrobiła się cała czerwona. Tupnęła nogę i jak się domyślam poleciała na skargę do Lou.
Nie myliłam się, bo już po minucie chłopak stał przede mną z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy
- Co ty powiedziałaś Jess ?
- Prawdę. Mam już jej dość. To przez nią rozpada się, o ile już się do końca nie rozpadła nasza przyjaźń. Nie zauważyłeś tego? Straciłam kilka osób najważniejszych w moim życiu i nie chcę tracić więcej. Wspierałam Cię, ale to już koniec. Nie będę udawać, że jesteśmy BFF.  Ty zawsze musisz trafić na idiotki – wysyczałam zła i usiadłam na łóżku. Nie to, że lubię obrażać ludzi, ale… ona naprawdę była nienormalna. Wiecie co ona raz zrobiła ? Gdy była sama w domu zadzwoniła do Lou z pytaniem, jak się robi herbatę. Tommo tłumaczył jej jak krowie na rowie, co trzeba zrobić z torebką herbaty. Pomijając ten fakt..chciała zalać ją zimną wodą. W końcu po kilku próbach przeanalizowała jak się gotuję wodę  wstawiła czajnik. Wielka brawa! Szkoda tylko, że poszła sobie paznokcie malować. Ale w sumie… tak źle się nie skończyło. Spalił się tylko czajnik…. To typowa lalka Barbie, dla której liczą się tylko ciuchy, fryzura i paznokcie. Na inne tematy nie dałoby się z nią porozmawiać.
 – Wszystko się psuje, a ja już nie będę patrzeć na to z przymrużeniem oka. Zbyt wiele straciłam.

***
- Danielle, proszę… Uspokój się, weź kilka głębokich wdechów i policz do 10 – powiedziałam łagodnie do telefonu
-…
- Liczyłaś? To licz do 1000 – zaśmiałam się – Dani, wszystko będzie dobrze to normalne, że się stresujesz. Już nie długo i będziesz szczęśliwą panią Payn! – starałam się trochę uspokoić jej nerwy, które z każdą chwilą się piętrzyły
-…
- Jasne, od razu ucieknij sprzed ołtarza – zażartowałam, ale słysząc ciszę dodałam szybko – ani mi się waż! Pomyśl sobie o… waszej podróży poślubnej! – zagadywałam dziewczynę i w międzyczasie ubierałam biżuterię. Dzień ich ślubu nadszedł tak szybko... Dziewczyna już była przed kościołem i strasznie przeżywała swój wielki dzień.
-…
- Widzieliśmy się nie całą godzinę temu. Wiesz, że musiałam się jechać przebrać.  Będziemy za – spojrzałam na zegarek – jakieś 15-20 minut. Trzymaj się – wrzuciłam telefon do torebki i zaczęłam ubierać buty.
- NIALL!- wydarłam się, aby mnie usłyszał. Ile się można ubierać? – Musimy iść, choć już! – odwróciłam się i akurat schodził po schodach. Uśmiechnęłam się na jego widok
- Jedziemy, bo Dani panikuje. Co tak długo ? – ubrałam na siebie płaszcz.
- Musiałem to przeczytać – pokazał jakąś kopertę. Zmarszczyłam brwi zastanawiając się, co jest ważniejsze niż ślub Lanielle. Cokolwiek to było wiem, że nie może to zepsuć mojego humoru. Ten dzień musi być wyjątkowy dla nas wszystkich.

                                                                             ***

Od aktorki: Hey wszystkim! ;)  Czekaliście na ślub Lanielle, a tu psikus ;D Nie martwcie się, już niedługo xd Tak jak było mówione...Nie ma pojednania, wszyscy są uparci ;P Przynajmniej wiecie, jak to wyglądało z perspektywy Kate, która ostatnio...zachowała się okropnie ;D Tak na marginesie... jak mnie irytuje Jessica ;x ale cóż... trudno się mówi ;D No i znów zostawiam Was z 'tajemniczym listem' , zua ja :D Od tego rozdziału będzie już stały limit czyli
25 komentarzy=nowa notka ;) xx 
Trzymajcie się ♥ ~ Maddix xx

niedziela, 17 marca 2013

Rozdział 35


Siedziałam sama w domu i zastanawiałam się dlaczego my w ogóle się kłócimy. Jak dzieci, poważnie. „To ty zabrałeś mojego misia!” „Nie, to ty jesteś czarownicą” „A ja się poskarżę mamie i zobaczycie!” A propos rodziców. Siedziałam sama w domu, bo wszyscy się gdzieś zmyli po wielkiej kłótni. Ale poważnie, co my odstawiamy? Normalnie jak dzikie szympansy z buszu. W każdym razie, siedziałam na kanapie w pustym domu, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi.  Podeszłam szybko do nich, mając nadzieję, że to ta banda czubków, zwana moimi przyjaciółmi wróciła do domu, jednak byłam w błędzie. Cholernie wielkim! Otworzyłam szeroko drzwi i moim oczom ukazała się… moja mama i tata. ŁOT DE FAK?
- Ee, a przepraszam bardzo, co wy do jasnego kurczaka, robicie w Anglii? – zapytałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi. Za to, moja mama wparowała do środka na zbyt wysokich szpilkach, które swoją drogą były bardzo ładne. Chyba jej zabiorę te buty, po co jej takie. Usiadła na kanapie i westchnęła głęboko. To samo zrobił tata.- Nie no, może wejdziecie do środka? Jesteście tacy kulturalni, że zapytaliście się o to. Naprawdę, gratulacje.
- Młoda damo, nie czas na twoje inaczej zabawne żarty. Przyjechaliśmy tutaj po ciebie. Wracasz z nami do Polski – powiedziałam moja mama, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Serio? Nie no ludzie, ostatni raz się tak uśmiałam, jak mama próbowała nam wmówić, że schudła 5 kg, tylko spodnie się w praniu skurczyły i dla tego nie może w nie wejść – powiedziałam, a tata zaczął się śmiać, jednak przestał pod ostrym spojrzeniem mamy. Ja również.
- Po pierwsze: One naprawdę skurczyły się w praniu. Po drugie: Dziecko, jak ty żyjesz, co?! Miałaś tu przyjechać i znaleźć pracę, rozpocząć samodzielne życie. A ty co? Siedzisz na garnku innych ludzi, całkiem obcych. Nic nie robisz całymi dniami, zero perspektyw. I powiedz mi Emily, skarbie. Dlaczego nie powiedziałaś nam, że byłaś w ciąży? – zapytała mama, a ja z wrażenia usiadłam na fotelu. Po moim policzku potoczyły się łzy, a ja westchnęłam głęboko.
- A po co miałam mówić? Wystarczyło, że sama czuję się źle z tym. Nie potrzeba dołować innych – wyszeptałam, a mama przytuliła mnie do siebie. Chyba miała rację. Naprawdę. Miałam przyjechać tu studiować, zdobyć dobrą pracę i żyć na własny rachunek. A co robię teraz? Siedzę u innych ludzi, za darmo. Wstyd mi za samą siebie.
- Córeczko, wiesz, że dla mnie jesteś najważniejsza. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Ale teraz musisz wrócić z nami, tak będzie lepiej – powiedziała mama i pocałowała mnie w czoło. Pokiwałam głową i spojrzałam na tatę – uśmiechał się ciepło w moją stronę.
- Emily, kochanie, chcemy dla ciebie jak najlepiej. Na pewno tu jeszcze wrócisz, masz całe życie przed sobą. I jeśli chodzi o twoich przyjaciół … na pewno zrozumieją to wszystko. Spakuj się, za godzinę mamy samolot. Kocham cię słońce – powiedział tata i pocałował mnie w policzek. Mama otarła łzę z policzka i wyszła z domu.
- I ja ciebie kocham tato – powiedziałam i wysiliłam się na słaby uśmiech. Tata pokiwał głową i chciał wyjść z domu. Jednak nagle przypomniałam sobie jedną rzecz. – Tato, czekaj!
- Co się stało?
- Skąd wiedzieliście, że byłam w ciąży?
- Rozmawialiśmy z Kate, powiedziała nam. Na razie Emily – uśmiechnął się do mnie i opuścił dom, po czym wsiadł w taksówkę i odjechał razem z mamą. Usiadłam na ziemi i rozpłakałam się. Cholera, tak bardzo nie chcę stąd wyjeżdżać! Tu są moi najbliżsi. Tu jest chłopak, którego kocham. Tu … jest moje życie. Chwiejącymi nogami udałam się do pokoju Zayna i zaczęłam się pakować. Po 15 minutach wszystkie moje rzeczy były spakowane. Przejechałam ręką po łóżku Zayna i uśmiechnęłam się blado do siebie. Złapałam moje dwie walizki i ruszyłam do salonu. Tam postawiłam je na chwilę. Wzięłam kartkę papieru do ręki i długopis. Ze łzami w oczach zaczęłam pisać wiadomość dla moich przyjaciół. Po 5 minutach była gotowa. Treść brzmiała tak:
                                                          „ Kochani!
Tak cholernie ciężko mi to pisać. Nie miałam pojęcia, że kiedykolwiek będę musiała coś takiego naskrobać. Kocham was, pamiętajcie. Niestety… moi rodzice zadecydowali, że muszę wrócić do Polski. Nawet nie wiecie jak źle się czuję. Pisze to ze łzami w oczach. Chciałabym, abyście pamiętali o mnie. Nie wiem czy kiedykolwiek się jeszcze zobaczymy. Może, na ślubie Li i Danielle. Kocham was całym sercem.
                                                                                     Wasza Emily xxx
PS: W lodówce zostawiłam wam obiad. Miał być na przeprosiny, ale zjedzcie go myśląc o mnie! Haha, tylko nie ubrudźcie podłogi małpy. Myłam ją! Kocham was.”
Spojrzałam raz jeszcze na treść listu. Miałam nadzieje, że uśmiechną się na ostatnie zdanie w tym liście. Nie chciałam żeby wyszło bardzo smutno. Poczułam, że muszę zrobić coś jeszcze. Napisałam jeszcze jeden list, ale ten zostawię, któremuś z moich przyjaciół, na potem. W każdym razie i tak rozpłakałam się gdy zostawiałam list na szafce. Ubrałam na siebie kurtkę i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazała się cała 6. Wszyscy obdarowali mnie zdziwionymi spojrzeniami.
- Em… Wiem, że zdenerwowałaś się po tej kłótni, ale ..- zaczął Louis, ale uciszyłam go gestem ręki. Przytuliłam każdego z nich po kolei, jednak na chwilę zatrzymałam się przy Niallu. Wsunęłam mu do kiszeni kopertę z listem i szepnęłam mu do ucha: „Otwórz go i przeczytaj go wszystkim, gdy będziecie wybierali się na ślub Lanielle. A na razie nikomu nic nie mów.„ Niall spojrzał mi w oczy, chcąc znaleźć odpowiedź ma moje zachowanie. Uśmiechnęłam się smutno. Pociągnęłam nosem i ruszyłam w swoją stronę.
 - A może nam to wyjaśnisz, co? – zapytała zdenerwowana Kate, a ja otarłam łzę z policzka.
 - Nie mam siły…wyjaśnię wam to, ale trochę inaczej…wybaczcie – spuściłam głowę i podeszłam do taksówki, która właśnie podjechała. Wsiadłam do niej, taksówkarz pomógł mi schować moje walizki i ruszyliśmy na lotnisko. Odwróciłam się za siebie i ze łzami w oczach wyszeptałam: „Dowidzenia Anglio i przyjaciele. Nigdy was nie zapomnę.” Po czym odwróciłam się z powrotem i przetarłam twarz dłonią. Cholera.
                                                       *2 miesiące później*
Ludzie złoci! Ile to już czasu minęło odkąd spakowałam manele i wyjechałam z mojego ukochanego kraju. Chcecie na pewno wiedzieć, co i jak się działo. No więc … przyjechałam do Polski i niedługo potem były święta Bożego Narodzenia. Spędziłam je tylko z rodzicami, było bardzo miło, rodzinnie. Niestety … nie rozmawiałam z nikim z moich przyjaciół, oprócz Harrego i Liama oraz Dani. Nie wiem, chyba mieli mi trochę za złe, że tak łatwo poddałam się i wyjechałam z Anglii. W każdym razie ja i tak wysłałam im prezenty. Kate wysłałam wisiorek – połówki serca z napisem „Best friends forever”, Zayn dostał ode mnie skórzaną kurtkę z wyszytym przeze mnie napisem „Malik bitches”, Niallowi podarowałam wstążkę na rękę z  nadrukiem „Emily+ Niall= Swag BFF”, Louis … dostał wisiorek serduszko z naszym zdjęciem w środku. Ha! Pewnie żadne z nich nie założyło swoich prezentów na siebie. Ale robiłam je od dłuższego czasu, więc niech mają. Harry dostał ode mnie koszulkę z nadrukowanym: „I’m the best friend in the world. Problem?” za co mi podziękował jakieś 394832 razy i wysłał mi nowiutką gitarę  z wyrytym: „Emily, the best of the best”  ucieszyłam się jak małe dziecko! Liam i Danielle dostali ode mnie wspólny prezent – pościel z wyszytym (przeze mnie, jestem taka uzdolniona!) „Lanielle – couple of year”, a oni wysłali mi zestaw kostek do gitary z różnymi śmiesznymi minami na nich i komplet: wisiorek+ pierścionki+ bransoletki. Również miałam zaciesz. Sylwestra spędziłam na skypie, rozmawiając z Harrym. Mówił, że wszystko u nich jest po staremu, ale czułam, że było inaczej. A potem … nastał nowy rok i zaczął się styczeń. Dziś jest 15 stycznia, a ślub będzie dokładnie za tydzień. Yup, dostałam zaproszenie na ślub. Zaczęłam skakać jak dziecko i zeszłam na dół do rodziców którzy o czymś dyskutowali, ale gdy się pojawiłam, nagle przestali.
- Dostałam zaproszenie! – wykrzyczałam, a mama spojrzała na mnie spod byka.
- No było oczywiste, że świadkowa dostanie zaproszenie – powiedziała mama i pokręciła głową.
- No niby tak, ale wiesz. Mogli nie chcieć takiego szajbusa jak ja na swoim weselu!
- No w sumie racja, jesteś lekko nienormalna – zakomunikował tata, a ja spojrzałam na niego dziwnie.
- Dzięki, nie ma to jak dobre słowo od ojca. A tak po za tym, to o czym rozmawialiście, gdy weszłam do salonu? – zapytałam ich, a rodzice wymienili spojrzenia między sobą.
- Widzisz Emily… wiemy, że jest ci źle tutaj w Polsce. Płaczesz wieczorami i w nocy, a rano udajesz, że jest wszystko okay. Więc… kupiliśmy ci mieszkanie w Anglii – powiedział tata, a ja wstałam z kanapy, tylko po to, aby znów na nią usiać z wrażenia. Że łot?!
- Ale jak to? Przecież nie chcieliście żebym tam była – powiedziałam, a mama pogłaskała mnie po głowie.
- To fakt, ale wolimy widzieć cię szczęśliwą. Mieszkanie jest przytulne. Nie musisz płacić czynszu, tam się nie płaci. Oczywiście trzeba uregulować rachunki za wodę, gaz i światło, ale tym zajmiemy się my. Ty po prostu… nie wiem znajdź pracę, idź się dokształcaj. Twoja babcia nam przemówiła do rozsądku – powiedziała mama, a ja spojrzałam na nich zdezorientowana. Do domu wkroczyła moja babcia Grażyna, a ja zapiszczałam ze szczęścia. Kocham babcie, jest jak moja druga mama. Przytuliłam ją z całej siły.
- Wnusiu! Wpadłam tylko na chwilę. Posłuchaj mnie uważnie. Zawsze podejmowałaś dobre decyzje. Rodzice bali się o ciebie, a ja wiedziałam, że ty robisz dobrze. Więc wracaj tam gdzie twoje miejsce, rób to co robiłaś, bo jestem z ciebie dumna, bez względu na wszystko! – powiedziała babcia, a ja wzruszyłam się i przytuliłam ją mocno. Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i babcia poszła, bo śpieszyła się do swojego chłopaka. Biczys, ona ma chłopaka, a ja nie. So sad! Poleciałam szybko na górę i zaczęłam pakować walizki. Tak bardzo się cieszę! Gdy byłam spakowana, złapałam mój telefon i zadzwoniłam do Harrego.
- Halo? – usłyszałam zaspany głos loczka i podrapałam się po głowie.
- Tu Emily człowiecze. Co ty spałeś jeszcze?
- No przecież różnice czasowe. W Anglii jest środek nocy – powiedział i usłyszałam jak ziewa. Walnęłam się w czoło.
- Ale różnica wynosi godzinę matole. U mnie jest 16.00 a u ciebie 15.00 – powiedziałam i usłyszałam jak zrywa się z łóżka.
- To już jest 15.00!? O boże, a ja miałem dzisiaj… a nie w sumie to nic nie miałem. Idę spać dalej – powiedział, a ja odchrząknęłam lekko.
- Słuchaj przyjeżdżam do Anglii! Rodzice kupili mi mieszkanie! Będę w UK jeszcze dzisiaj! – powiedziałam i usłyszałam w słuchawce głośne „mnhadhbgdyxhfngber” AHA.
- Naprawdę!? Jak ja się cieszę! To leć na lotnisko i w ogóle! Jak będziesz to daj mi znać! – powiedział i zaczął krzyczeć. Ja nawet nie chcę wiedzieć, co on robi tą słuchawką…
- Tylko nikomu nic nie mów. Do zobaczenia!
- Na razie misiakuuuuu rozrabiakuuuu! – powiedział Harry i rozłączył się. Zaczęłam się śmiać i szybko ubrałam się w coś ciepłego i zeszłam na dół.
- Jestem gotowa! – powiedziałam, a mama przytuliła mnie mocno.
- Jestem pewna, że zrobisz to co uważasz za stosowne. Masz tu adres swojego nowego mieszkania – powiedziała i wręczyła mi zapisaną kartkę.
- To jedziemy na lotnisko, bilet masz już kupiony. Wiedzieliśmy, że jak tylko się dowiesz to od razu będziesz chciała lecieć – powiedział tata i złapał moje walizki. Wyszedł z domu i pokierował się w stronę garażu. Odwróciłam się w stronę mojej mamy i przytuliłam ją do siebie.
- Kocham cię mamo – powiedziałam i pocałowałam ją w policzek. Uśmiechnęła się wesoło do mnie i otarła łzę z policzka.
- I ja ciebie myszko – przyłożyła usta do mojego czoła i złożyła czuły, matczyny pocałunek. Obdarowałyśmy się ciepłymi uśmiechami i wyszłam z domu. Wsiadłam do auta taty i pomachałam mamie. Chyba nareszcie zaczyna się układać, yupi!
                                                           * 3 godziny później*
Wylądowałam już w Anglii i poczułam się tak jak tego lipcowego dnia, gdy razem z Kate przyjechałyśmy tu pierwszy raz. Ale było! Jechałam teraz w taksówce pod dom 1D, żeby zrobić im niespodziankę. Napisałam sms do Harrego z moim nowym adresem i siedziałam na fotelu i cieszyłam się jak głupia. Dojechaliśmy właśnie i kazałam taksówkarzowi zaczekać, chcę tylko coś załatwić. Wysiadłam z auta i podeszłam pod drzwi domu, jednak nie zdążyłam zadzwonić, bo drzwi same się otwarły.
- O cześć Emily, co tu robisz? – zapytała Kate i odwróciła się do mnie tyłem, zamykając drzwi na klucz. Aha, no takiej reakcji się nie spodziewałam, myślałam, że będzie trochę … bardziej przyjaźnie. Natomiast ona zachowała się jakbym wyszła do sklepu na 5 minut, a nie wyjechała na 2 miesiące.
- No wiesz, ślub Lanielle i do tego… - zaczęłam jednak brunetka przerwała mi szybko.
- To na pewno interesujące Ems, ale kompletnie nie mam czasu. Musze iść z Jessicą na zakupy, a i tak już jestem spóźniona. Cześć – powiedziała i ruszyła szybkim krokiem na przód. Stanęłam jak wryta i zrobiło mi się bardzo przykro mimo, że w zupełności ją rozumiałam. Miała prawo być taka a nie inna, jednak liczyłam, że tak nie będzie. Wsiadłam z powrotem do taksówki i spuściłam głowę.
- Wszystko w porządku panienko? – zapytał taksówkarz a ja pokiwałam głową i podałam mu adres pod który miał mnie zawieść. Ruszyliśmy, a ja jeszcze obejrzałam się za siebie i ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Kate stojącą jak słup soli, odwróconą w moją stronę z miną, która mówiła, że dopiero teraz zorientowała się z kim rozmawiała. No trudno się mówi.
                                                        *30 minut później*
Wysiadłam z pojazdu, zapłaciłam i ruszyłam w stronę mojego nowego miejsca zamieszkania. Budynek wyglądał na nowo postawiony. Ogrodzony był płotem i ogrodem. Tak ślicznie! Włożyłam kluczyk do zamka i przekręciłam. Drzwi się otwarły i moim oczom ukazał się … najpiękniejszy dom jaki kiedykolwiek widziałam!
- Ło rzesz w dupę wieloryba – wyszeptałam i rzuciłam walizki przed siebie. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam zwiedzanie domu. Była tu kuchnia  z której można było wyjść na zewnątrz do ogrodu. Następnie był uroczy  salon w którym od razu się zakochałam! Przeszłam korytarz i zobaczyłam  łazienkę oczywiście z wanną. Przynajmniej dwie osoby mogą się zmieścić,  if u know what i mean! Potem były dwa pokoje. Oby dwa były urocze, ale jako swój wybrałam ten pokój bo był fioletowy, a ja uwielbiam ten kolor. No i do tego miał  garderobę  i dobrze bo ja mam dużo rzeczy. No i można się tam zamknąć z chłopakiem … oczywiście żeby tam posprzątać zboczuchy! Drugi  pokój został więc pokojem gościnnym. Zabrałam się do rozpakowywania walizek w mojej garderobie, potem rozstawiłam kosmetyki w łazience i po godzinie wszystko było na miejscu. W międzyczasie zadzwoniłam do rodziców, żeby podziękować im za wszystko, oraz przez Internet zamówiłam zakupy do domu. Wzięłam prysznic, wysuszyłam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i ubrałam się w coś luźniejszego. Wyszłam właśnie z łazienki, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie zakupy- pomyślałam i dopiero po 5 minutach otworzyłam je szeroko. W drzwiach zobaczyłam uśmiechniętego Harrego z kwiatami. Zapiszczałam i rzuciłam mu się na szyję. Oplotłam go nogami w pasie i tuliliśmy się mocno. W końcu puścił mnie i wręczył kwiaty.
- Emily! Znowu cię widzę, boże jak ja się stęskniłem! Przez skype to nie to samo co na żywo! – powiedział, a ja wstawiłam kwiaty do wazonu. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na krzesełku w kuchni.
- Ja tak samo.  I przepraszam, że tak długo nie otwierałam, zapomniałam gdzie są drzwi – powiedziałam, a Harry wybuchnął śmiechem. Znów rozbrzmiał dzwonek, jednak tym razem był to dostawca zakupów. Zapłaciłam i zabrałam torby.
- No nieźle, szykujesz jakąś imprezę? – zapytał i wyjął z torby paczkę żelek. Rzucił się na kanapę w salonie i zaczął zajadać słodycze. Pochowałam jedzenie i usiadłam obok niego.
- Nie, no co ty. Lepiej opowiadaj co tam u was – powiedziałam i spojrzałam na Harrego. Ten tylko podrapał się po głowie i odłożył żelki.
- No wiesz, trochę się zmieniło. Ale co tu dużo mówić …- powiedział niechętnie i spojrzał na mnie, po czym pocałował mnie w policzek. – Nie przejmuj się. I nie płacz.
- Ja się nie przejmuję i przecież nie płaczę – powiedziałam, a Styles złapał mnie a rękę i położył ją na moim policzku.
- To dla czego masz mokre policzki? – zapytał, a ja przejechałam dłonią po twarzy. Ja już nawet łez nie kontroluje, świetnie! Otarłam je i westchnęłam.
- Możesz mi chociaż powiedzieć kto to jest Jessica?
- A skąd ty o niej wiesz?
- Widziałam się z Kate, nie chciała ze mną gadać, powiedziała tylko, że biegnie na zakupy z jakąś Jessicą – zakomunikowałam, a Harry zrobił wkurzona minę.
- To nowa dziewczyna Louisa i przyjaciółka Kate, strasznie wkurwiająca – powiedział, a ja poczułam jak wzbiera we mnie złość i smutek. Chociaż … może dobrze, że poznali kogoś nowego. Taaak..
- Czemu wkurwiająca?
- Wprowadziła się do nas i mieszka u Louisa, a to twoje miejsce – powiedział, a ja się zaśmiałam. – Do tego się rządzi, rozkazuje nam. Nikt jej nie lubi oprócz Kate i Lou oczywiście. Zayn mieszka z Perrie bo nie chcę jej oglądać. Niall nawet z pokoju nie wychodzi. Ostatnio chciał do ciebie napisać, ale nie miał odwagi. Bardzo za tobą tęskni i nosi twoją opaskę na ręce. A Zayn twoją kurtkę, którą dałaś mu na święta! – powiedział, a ja się wzruszyłam. Czyli chociaż oni to założyli!
- Naprawdę? Malik się wyprowadził? Boże, straszne, co za głupia strzała z tej laski – powiedziałam, a Harry parsknął śmiechem.
- Ja już też tam wytrzymać nie mogę, ostatnio się nawet z Lou pokłóciłem. Cholera – powiedział, a ja przytuliłam go z całej siły. Nagle wpadłam na świetny pomysł.
- Możesz zamieszkać tutaj! – powiedziałam, a Harry spojrzał na mnie zaskoczony.
- Naprawdę? – zapytał, a ja pokiwałam głową. Przytulił mnie mocno i ruszył do wyjścia.
- Gdzie ty idziesz?
- Spakować się! – powiedział i wybiegł z mieszkania. Zaśmiałam się, jednak zaraz posmutniałam. Cholera… ta Jessica zabrała mi dwie ważne osoby. Niech ją drzwi ścisną … to znaczy bóg błogosławi!
                                                             *Oczami Harrego*
Wsiadłem do mojego auta i ruszyłem do mojego domu. Byłem naprawdę podekscytowany! Zamieszkam z Emily, będą mógł patrzeć na nią rano, w południe, po południu, wieczorem … a może nawet w nocy! Nie no, trochę przesadzam. Chyba, że wejdę pod jej łóżko i… STOP. Byłem też zły. Przede wszystkim na Kate, bo spławiła Emily. Na Louisa bo sobie znalazł jakąś dziunię. I na resztę też, bo się do niej nie odzywali. Zajechałem właśnie pod dom i zaparkowałem. Wysiadłem z auta i pobiegłem do środka, mijając bez słowa, zdziwioną Kate. Spakowałem większość rzeczy do ciemnozielonej walizki i wyszedłem z mojego pokoju. Byłem już przy drzwiach gdy usłyszałem głos Kate.
- Harry, gdzie ty się wybierasz? – zapytała, a ja odwróciłem się w jej stronę. Na dole pojawił się Niall, Louis, Liam oraz panna sucz aka Jessica.
- Będę mieszkał razem z Emily – powiedziałem, a Niall uśmiechnął się szeroko.
- Ems jest w Anglii? – zapytał, a ja pokiwałem głową. Ucieszył się, jednak przestał gdy napotkał srogi wzrok Kate. Louis nagle podniósł głowę.
- Jak to? Kiedy przyjechała? – zapytał Tommo, a ja spojrzałem na niego zły.
- Mniej więcej wtedy kiedy pieprzyłeś się ze swoją nową dupą – wysyczałem i otworzyłem drzwi.
- Znalazł się pan mądraliński! Nikogo tu nie obchodzi, że Emily, Emma czy jak się tam nazywa, wróciła ze swojej Nibylandi – powiedziała Jessica, a ja pokazałem jej faka.
- Mnie obchodzi… - wyszeptał Niall, złapał się za miejsce gdzie była bransoletka od Emily  i udał się na górę. Spojrzałem na Kate – była przygnębiona. Louis wyglądał na zmieszanego. Jessica jak zwykle – pusta dziwka z martwym zwierzęciem na głowie. Wyszedłem z domu trzaskając drzwiami. Napisałem Zaynowi, że gdyby chciał wiedzieć, to Emily jest w Anglii. Wsiadłem do auta i po 15 minutach byłem już u Ems. Wyrzuciłem wszystkie złe emocje i z uśmiechem wszedłem do mieszkania.
                                                  *Oczami Emily*
Harry wrócił, a ja zdążyłam przygotować lasagne. Wyciągnęłam ją z piekarnika, akurat gdy loczek skończył rozpakowywać się w swoim nowym pokoju. Wpadł do kuchni i pociągnął nosem.
- Ale ładnie pachnie, aż mi ślinka cieknie. I nie mówię o jedzeniu – powiedział, a ja wybuchnęłam śmiechem. Uderzyłam go lekko w ramię, gdy rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Nałożyłam szybko porcję Harremu i poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się Liam z butelką czerwonego wina.
- Liam!/ Emily! – krzyknęliśmy na równi i zaczęliśmy się śmiać, po czym mocno się przytuliliśmy.
- Zapraszam do środka, szanowny gościu z wyższych sfer! – powiedziałam, a Liaś zaczął się śmiać. Uścisnął się po przyjacielsku z Harrym i zasiedliśmy w salonie. Włączyłam jakąś komedię, jednak w ogóle nie wiedziałam o co w niej chodzi. Zajęłam się rozmową, żartami oraz napadami śmiechu razem z Li i Harrym. Było świetnie, szkoda tylko, że nie było reszty. Bardzo mi ich brakuje. Chciałabym wiedzieć, jak oni przeżyli ten czas, gdy mnie nie było.
                                                                          ***
Od autorki: Siemanko kochani! Jak widzicie, często bywa tak, że coś musi się skończyć, aby nowy, lepszy rozdział życia, mógł się otworzyć. Trolololo, jestę inteligentę! W każdym razie Emily wkroczyła w dorosłe życie! Boooya! Ma własne mieszkanie i żyję na swój rachunek (dobra na rachunek rodziców, ale udawajmy, że jest inaczej!). Czyż ona nie jest zajebista!? Hahaha, nie. Nie myślcie, że tak łatwo wszyscy znów się pogodzą. Oj nie! Kocham was kurczaki! Maddie xxxxxxx Limit: 25 komentarzy! :) x
Ps: Ask do postaci! Macie pytanie do Emily, Kate, Niall, Louisa lub innych bohaterów? Wbijajcie! http://ask.fm/purplesarcasm Zapraszamy! 




niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 34


Zauważyliście może, że odkąd przyjechałam do Anglii moje życie przypomina jedną wielką komedię ?
Najpierw Emily straciła pamięć, teraz wyskoczyła z tym Jake’m, Josh’em, Jack’iem czy Bóg wie jak on tam miał na imię. Na szczęście z nim zerwała, przynajmniej nie musiałam się uczyć na pamięć jego imienia. Ale ty jesteś miła! Zawsze i wszędzie… To była czysta ironia… Ironia ? Jesteś pewien? Na 100% ? Definitywnie ? Ćpałaś coś ? Życie Stefan, życieJesteś nie normalna! A ty to niby co ? Głosik w głowie, który każdy ignoruje! Jestem sumieniem! A ja jednorożcem! Brałaś coś ? Spadaj…
- Katie… - Liam pomachał mi ręką przed nosem, a ja jak wyrwana z trasu spojrzałam na niego.
- Żyjesz ? – zapytał z lekkim uśmiechem, a ja zrobiłam zdezorientowaną minę – Kiwasz się jakbyś miała chorobę sierocą i szczerzysz się do siebie, jak głupi do sera – odparł śmiejąc się
- A wiesz… rozmawiałam sobie ze Stefanem i tak jakoś….- urwałam, widząc jak chłopak wytrzeszczył oczy i zaczął rozglądać się dookoła – zamyśliłam się po prostu – dodałam wykrzywiając usta w najszerszym uśmiechu na jaki było mnie stać.
- Ty chyba nie masz wszystkich w domu – skwitował, za co dostał ode mnie poduszką – i tak nie pobijesz jego – wskazał palcem w stronę kanapy. Dopiero teraz zauważyłam, że Harry siedzi przed telewizorem z pilotem w ręku i ma zaciesz na ryjku. Przeniosłam zdezorientowane spojrzenie  z powrotem na Liam’a – siedzi tak od dwóch godzin – pokręcił głową z dezaprobatą i ruszył na górę.
- Harry – szturchnęłam chłopaka, aby sprowadzić go na ziemię – Hazza! – powtórzyłam trochę głośniej, ale to również nic nie dało – Harreh kupię Ci kota na urodziny ! – wrzasnęłam, a ten spojrzał na mnie i zaczął się cieszyć.
- Wiedziałem! Wróżbita Maciej to przewidział!- zaklaskał w dłonie. Spojrzałam na niego z miną typu WTF?!
- Że kto ?
- Że wróżbita.
- Dobrze się czujesz ? – zapytałam troskliwie kładąc mu rękę na ramię.
- Nigdy nie czułem się lepiej…
- Harry, co się z Tobą do jasnej cholery dzieje ? – wykrzyknęłam poirytowana, widząc jak chłopak zatraca się w jakimś programie telewizyjnym.
- On jest jak magnes! Jak kwiat róży na wiosnę… jest moim idolem, oratorem, moim światełkiem w ciemnym tunelu zwanym potocznie życiem… - stałam jak słup soli i daję głowę, że wyglądałam jakby mi ktoś walnął patelnią w twarz.
-Po pierwsze.. nie wiedziałam, że potrafisz przemawiać z taką głębią… a po drugie: Te zioło, co paliłeś z Emily jeszcze Cię trzyma, prawda ? – zmarszczyłam brwi, uważnie przypatrując się chłopakowi.
- On to wiedział… wiedział, rozumiesz ? – spojrzał na mnie rozmarzonym wzrokiem, jakby zignorował to, co przed chwilą powiedziałam. Zaczynał mnie już po woli irytować swoją zagadkową mową i tym zachowaniem przygłupa.
- Co wiedział ? Weź mnie oświeć, bo ciemna jestem – wywróciłam teatralnie oczami zakładając ręce na piersi. Chłopak chwilę nad czymś pomyślał, po czym zapalił stającą obok lampkę nocną i skierował ją na mnie. Zmrużyłam oczy, bo światło mnie oślepiało.
- Co Ci odbiło!? Wyłącz to natychmiast – warknęłam zła, a chłopak tylko wzruszył ramionami
- Miałem Cię oświecić, tak ? – zagadnął lakonicznie i się zaśmiał
- Głupota wraca, będziesz żył – powiedziałam kąśliwie – A teraz do rzeczy… Co ty oglądasz ?
- Wróżbita Maciej jest cudowny ! Od kilku dni słucham jego rad ! I wiesz co ? On wiedział jak mam na imię i kiedy się urodziłem ! On jest jakiś geniuszem! – mówił z coraz większym podekscytowaniem. Spojrzałam na niego spode łba.
- Harry… - westchnęłam ciężko – czy wysłałeś mu sms’a ? – chłopak pokiwał twierdząco głową – Czy ty czasami używasz swojego mózgu ? Raczej powinnam się zapytać czy ty go w ogóle masz ? – chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany – Ty łosiu! Przecież to oczywiste, że wysyłasz im swoje imię, datę urodzenia i następnie pytanie!
- No i co to ma do rzeczy ? – spytał głupio, a ja zrobiłam facepalma
- To ty podałeś mu imię i datę głupcze! –powiedziałam, a Curly stał przez chwilę bez ruchy usilnie nad czymś myśląc.
- Oszukał mnie dziad! – Wybuchnął – a ja mu ufałem… był dla mnie jak brat… - Loczek teatralnie zapłakał, a ja wybuchnęłam śmiechem.
- Jak dziecko – poczochrałam go po włosach, na co zrobił obrażoną minę. Po chwili wstał i oznajmując, że idzie pod prysznic ruszył w kierunku schodów.
- Uno momento por fawor – powiedziałam do siebie rozglądając się po salonie – A gdzie jest Zayn ? – spytałam podejrzliwie. Zaczęłam sprawdzać wszędzie.. w każdym pokoju, łazience, kuchni, za zasłonami, pod kanapą… tak wiem, jestem nienormalna o.O
- Szukasz czegoś ? – Usłyszałam głos za sobą i automatycznie podniosłam głowę, aby zobaczyć, kto to jest. Niestety to nie był najlepszy pomysł, bo zaryłam łbem o stół. Osobnik przede mną zaczął się śmiać, a ja marszcząc brwi zaczęłam rozcierać pulsujące od bólu miejsce.
- Jeśli szukałaś mnie, to jestem tu – Niall wskazał rękami na siebie, a ja wywróciłam oczami.
- Nie… - powiedziałam przeciągle – Szukam Zayn’a, nie widziałeś go? Wyparował gdzieś – powiedziałam szybko podnosząc każdą poduszkę z kanapy
- tam go raczej nie znajdziesz - zaśmiał się z mojej głupoty, a ja mu zawtórowałam. Ktoś mi coś dosypał. Tak, to na pewno to.  Chłopak przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Po chwili usłyszeliśmy jakiś huk dochodzący z przedpokoju. Patrząc na siebie pytająco udaliśmy się w tamtą stronę. Usłyszeliśmy jakieś śmiechy, a po chwili ktoś zaczął krzyczeć ‘Sezamie otwórz się’ i tak kilka razy .
- Zayn… może spróbowałbyś jednak kluczem, a nie zaklęciem? – Do naszych uszu doszedł głos jakiegoś chłopaka. Biorąc głęboki oddech nacisnęłam na klamkę.
- Widzisz! Sezam się otworzył! Wiedziałem, że zadziała! –Otworzyłam szerzej drzwi, a chwilę później poczułam ciężar przygniatający mnie do ściany.
- Zayn, do cholery! Co ty odwalasz? – Warknęłam zła i odepchnęłam chłopaka, aby stał prosto.
- Znalazłem go na mieście i postanowiłem pomóc mu dojść do domu – dopiero teraz zauważyłam, że to Josh. Niall podziękował mu i zamierzaliśmy namówić Mulata na pójście spać.
- Gdzieś ty był? – Powiedział blondyn, który pomógł chłopakowi dojść na kanapę.
- Ty wiesz jak ja się ucieszyłem, że Emily nie jest już z Joe? – Wybełkotał
- Chyba z Jack’iem – poprawiłam go – mniejsza… i musiałeś się nawalić ze szczęścia ?
- Tak - czknął, po czym próbował się podnieść. Rozłożyłam tylko bezradnie ręce i pokiwałam głową z dezaprobatą.
***
Wstając rano jak zawsze zeszłam do kuchni. Już od schodów było słychać trzaskanie garnków i zapach… spalenizny? Niech no zgadnę, kto się dobrał do kuchni…
- Mistrz już na nogach? – Zagadnęłam, a Loczek odwrócił się do mnie i delikatnie się uśmiechnął. Zaraz za mną stanęła Em, która skrzywiła się widząc, kto dziś przyrządza śniadanie
- Zdechło Ci coś w tym garnku? – Zapytała podnosząc pokrywkę i po chwili zamknęła ją z powrotem.
- To jest nasze śniadanie… -powiedział marząc brwi. Emily zaśmiała się na cały głos i łapiąc się za brzuch zsunęła się po szafce. Widząc ją jak zwija się ze śmiechu uczyniłam to samo.
- Curly wiesz, że Cię kocham, ale kucharz z Ciebie marny… - powiedziała wycierając łzę spływającą po policzku.
- Człowiek się stara… ugotuje owsiankę…- na słowo ‘owsianka’ Emily zaczęła śmiać się jeszcze głośniej – moglibyście to docenić – powiedział zrezygnowany i zdejmując fartuszek w kwiatki wyszedł.
- To ja coś zrobię –Ems pokręciła głową nie mogąc wydusić z siebie słowa. Podeszłam do lodówki i przeżyłam ciężki szok, gdy ją otworzyłam.
- NIALL!!! NATYCHMIAST TU PRZYJDŹ! – Wydarłam się na cały dom i nie obchodziło mnie to, czy mogę obudzić resztę. Po jakiś 2 minutach Blondyn stanął obok mnie, a ja zmierzyłam go morderczym spojrzeniem.
- Mógłbyś mi łaskawie powiedzieć, gdzie jest jedzenie? – Wskazałam palcem na puste pułki
- A czemu akurat ja?  - Spiorunowałam go wzrokiem, a ten zaczął się bawić palcami.
- No więc… Wczoraj wieczorem jakoś tak się złożyło, że zrobiłem się głodny i zszedłem na dół, aby sobie coś przygotować. Otwieram lodówkę...patrzę… a tam …Lodówkowy Elf ! I pytam się go, co on tam robi, a ten mi mówi, że ma problem… Żeby nie wyjść na niekulturalnego spytałem jaki. Okazało się, że porwali jego królową i aby jej pomóc trzeba było zjeść wszystko.. Więc postanowiłem pomóc temu biednemu stworzonku.. I tak właśnie zniknęło jedzenie… Ale pamiętaj, że zrobiłem to w słusznej sprawie…. – skończył swoją wzruszającą historię, a ja stałam z miną ‘ Na pewno tak było’. I tak najlepsza była Emily, która dosłownie turlała się po ziemi nie wyrabiając ze śmiechu.
- Głupszej wymówki jeszcze nigdy nie słyszałam. A wszyscy uważają Cię za w miarę inteligentnego – powiedziała między napadami głupawki.
- Nie przekonałem Cię, prawda ? –zapytał widząc moją minę. Zacisnęłam pięści, i biorąc głęboki oddech próbowałam się nie roześmiać.
- Nie – wydukałam przez zaciśnięte zęby – a teraz marsz do sklepu ! – tym razem nie wytrzymałam i wybuchnęłam śmiechem. Niall dostał ode mnie ścierką, po czym posłusznie poszedł na zakupy.
- Musicie się tak wydzierać ? Łeb mi nawala – Zayn odezwał się prawie szeptem i złapał za litrową butelkę wody, która po chwili była już pusta.
- Trzeba było się nie upijać, ze szczęścia – Em wzruszyła ramionami i zaczęła jeść suche płatki z pudełka.
- Mogłabyś sobie darować te uwagi – mruknął niezadowolony i przetarł dłońmi twarz.
- Upiłeś się, to cierp – odparła jak gdyby nigdy nic
- I to mówi mi dziewczyna, która wdychała jakiś zielsko!- podniósł głos, a moment później syknął z bólu
- Bujaj się – warknęła blondynka i poszła. No pięknie.. Czymże byłby dzień, gdyby ktoś się nie pokłócił ?
- Nie rozmawiajmy o tym! – ostrzegłam go palcem, kiedy miał zamiar się odezwać. Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Możesz mi powiedzieć, co się wczoraj działo ? – zapytał niepewnie, a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.
- A więc..Josh przyprowadził Cię zalanego, potem bełkotałeś, że to ze szczęścia.. Następnie pomyliłeś łazienki i wparowałeś Harremu pod prysznic, pytając się go, co taka ładna dziewczyna robi sama w deszczu – na to wspomnienie wczorajszego wieczoru zaśmiałam się, a Zayn spalił buraka – później, gdy Niall poinformował Cię, że przyszedł sms powiedziałeś, że go nie znasz i żeby go nie wpuszczał..- zakończyłam na tym, aby bardziej nie zawstydzać Zayn’a…
- Mogło być gorzej - podrapał się po karku po czym wybuchnął śmiechem.
***
- EJ LUDZIE! Umieram z nudów! – Jęknęła Ems, zsuwając się z sofy…
- W telewizji tez nic nie ma.. Będzie leciał jakiś program o zamachu na jakiegoś Lincolna – jęknął Liam przeskakując kanały.
- Ooo ten program może być ciekawy.. Ciekawe o czym będzie – Lou siedział podekscytowany
- Niech no zgadnę.. Może o zamachu na Lincolna ? – odezwała się Ems jak do małego dziecka .
- Racja – powiedział ucieszony.
- Czy ty w ogóle masz jakieś wady Ems ? – zapytał niespodziewanie Hazza. Wszyscy spojrzeliśmy na siebie pytająco – W każdej sytuacji potrafisz znaleźć ripostę, wiesz wszystko… więc gdzie twoja ciemna strona ? – spytał z cwanym uśmieszkiem
- Moją wadą jest … szczerość – odparła po chwili zastanowienia
- A to chyba jest zaleta – Curly podrapał się po karku
- Co mnie obchodzi to, co myślisz ? – powiedziała poirytowana, ale wiedziałam, że wypowiedziała to żartobliwie. Widząc jednak minę Loczka domyślałam się, że nie zrozumiał ‘dżołku’. Modliłam się, aby z tego nie wybuchnęła jakaś kłótnia.
- Czyli już nie liczysz się ze zdaniem przyjaciół, tak ? No dobrze – prychnął nawet nie zaszczycając jej wzrokiem.
- Harry daj spokój… - próbowałam trochę załagodzić sytuację, ale niestety z marnym skutkiem
- A ty..- zwrócił się do mnie - Weź przestań zawsze być taka dobra dla wszystkich i ich usprawiedliwiać ! – oburzył się, a ja zrobiłam zdziwioną minę. Ten dzień chyba nie będziemy mogli zaliczyć do najprzyjemniejszych… Co ich ugryzło ? 
***
- Musimy tam iść ? – zapytałam swojego chłopaka wpatrując się z nudy w lustro – Nie chce mi się – jęknęłam i spuściłam głowę. Po chwili poczułam dłonie, które oplatają mnie w pasie.
- Wiesz, że musimy iść na ten wywiad – mruknął mi do ucha, a ja głośno westchnęłam.
- Taaa… - powiedziałam przeciągle. Niall obrócił mnie do siebie i podniósł dłonią mój podbródek – rozumiem, obowiązki – uśmiechnęłam się delikatnie, a chłopak złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się i zamierzałam odsunąć się, ale ten niestety nie miał tego samego na myśli.
- Niall, musimy się zbierać – wymamrotałam, ale nie miał zamiaru mnie posłuchać  - Wywiad, pamiętasz ? – ponownie ponowiłam próbę, ale przerwał mi pocałunkiem. Tym  razem był bardziej zawzięty i stanowczy. Po chwili uległam i przejechałam dłonią po jego policzku wywołując u chłopaka cichy śmiech. Łapiąc mnie za biodra zmniejszył przy tym odległość między nami. Po chwili znów poczułam jego usta na swoich i pogłębiłam pocałunek. Nie wiem jakim cudem, ale znalazłam się na ścianie. Poczułam jak ręce chłopaka błądzą po moich plecach. Spojrzałam w jego niebieskie tęczówki i zobaczyłam wesołe iskierki. Nie powiem… podobało mi się to. Ba! Bardzo mi się to podobało. W tej chwili nie liczyło się nic innego. Nie wiem ile trwała ta magiczna chwila, ale jestem pewna, że mogłabym tak umrzeć. Niestety pukanie musiało przerwać tą chwilę.
- Jesteście gotowi ? Za 10 minut jedziemy ! – wykrzyknęła Emily. Dziwne było to, że ona zapukała do drzwi. Dacie wiarę ?! ZAPUKAŁA! Cud nad Wisłą …
- Tak, zaraz zejdziemy – powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszała.
- Ej… A czemu macie zamknięte drzwi ? – zapytała i zaczęła szarpać klamką. Niall przejechał opuszkami palców po mojej szyi, co wywołało głośny śmiech – Co wy tam robicie ? – blondynka nie dawała za wygraną
- Niespodzianka ! – odpowiedział jej farbowany z szerokim uśmiechem na ustach
- jaka niespodzianka ? Lubię niespodzianki ? Co to za niespodzianka ? chcę niespodziankę! – mówiła coraz szybciej. Mogłabym przysiąc, że teraz tupnęła nogą jak mała dziewczynka.
- Chodź!- powiedziałam stanowczym tonem i odepchnęłam go od siebie. Zrobił smutną minę, a ja się zaśmiałam – No dalej! Wywiad nie poczeka – ponagliłam go widząc, jak stawia opór.  W końcu zeszliśmy za rękę na dół, gdzie Ems łaziła w te i z powrotem po salonie.
- Kilometrów Ci do normy brakuje ? – powiedziałam żartobliwie, a ta przystanęła.
- To gdzie ta niespodzianka ? – powiedziała wesoła i klasnęła w dłonie.
- Nie ma
- Jak to nie ma ? ja chcę! – zrobiła z ust podkówkę
- stwierdziliśmy, że nie zasłużyłaś – wystawiłam jej język, na co odpowiedziała tym samym.
- A co to miało być ? – zapytała podejrzliwie, a ja nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Chrześniak – wypalił nagle Niall, a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Emily znieruchomiała nagle.
- O MÓJ BOŻE ! KATE JONHSON ! JAK CI NIE WTYD ? NIE TAK CIĘ WYCHOWAŁAM MŁODA DAMO! MARSZ DO POKOJU! – wypowiedziała poważnym tonem, a potem się zaśmiała. Trochę przypominała mi moją mamę... o.O
***
Niech ten wywiad się skończy. Czy ja proszę o tak wiele ? Jedne i te same pytania. Ileż można ? Ktoś szturchnął mnie w rękę i miałam zamiar się odwinąć. O mało co nie trafiłabym… Margi ? Że WTF ?
- Hej słoneczka – zwróciła się do nas, a ja spojrzałam pytająco na Emily
- A ty w celu.. ? – zapytałam marząc brwi
- Skarbie… mówiłam, że tego nie zostawię, prawda ?- uśmiechnęła się słodko.
- Ile razy można Ci tłumaczyć, że twoje kłamstwo Ci nie wyszło ? – Ems wywróciła oczami zdenerwowana
- No zobaczymy – odparła pewna siebie. Emily nagle podeszła do niej i zaczęła się jej uważni e przyglądać
- Czy mi się wydaje czy ty masz wąsa ? Zgól ten koper mój synu – wypaliła nagle, a ja zaczęłam się śmiać. Margaryna się oburzyła i z prędkością światłą wyciągnęła z torebki lusterko.
- Zobaczymy czy będziesz taka dowcipna jak zobaczysz, co przygotowałam – odpyskowała, a ja założyłam ręce na piersi – A więc za moment cały świat się dowie, że Niall Horan ma nieślubne dziecko. Będzie się działo – zaszczebiotała, a mnie roznosiły nerwy od środka.
- Jesteś z siebie dumna ? – nawet nie wiem kiedy chłopcy do nas dołączyli – O co ci chodzi ? – Niall wysyczał zły
- Kochanie, nie cieszysz się, że wszyscy już wiedzą ? – próbowała się do niego przytulić, ale zrzucił jej ręce – Misiaku, no nie bądź zły… – tym razem nie wytrzymałam i wyraziłam swoją opinię na jej temat. Pomińmy fakt, że składała się głównie ze słów wulgarnych, obraźliwych oraz ociekających odrazą i nienawiścią….
***
- Co wy wyprawiacie ? – wrzasnęłam, kiedy o mało co nie zabiłabym się po rozwalane rzeczy w salonie – Zostawić was na pięć minut samych! Sami będziecie sprzątać ten burdel! – omiotłam spojrzeniem pomieszczenie.
- Wyluzowałbyś czasami! Zachowujesz się jak stara, zrzędliwa baba! – jęknął Niall
- Skoro tak to czemu jeszcze ze mną jesteś ? Droga wolna! – krzyknęłam i kopnęłam krzesło. Sytuacja z Margą wzbudziła we mnie taką złość, że miałam ochotę komuś przywalić.
- Sam nie wiem czemu! – odpyskował i wyszedł z domu. No tak.. najlepiej zachować się jak szczeniak.
- WEŹ SIĘ DO MNIE NIE ODZYWAJ CZŁOWIEKU ! – do moich uszy doszedł donośny głos Emily, a chwilę później ze schodów zleciała doniczka z kwiatkiem (?) . Jak najszybciej się ewakuowałam, aby nie dostać chociażby drzwiami. Ostatnio w tym domu można było oberwać wszystkim o.O
Wszyscy się kłócili ze sobą od dwóch dni.  Czasami naprawdę mam wrażenie, że zachowujemy się jak banda starców… Ostatnio na przykład była wymiana zdań na temat jednorożców… No wiecie jak to jest… Tia…. pogrążam się coraz bardziej…
***godzinę później***
- Czy wam się nudzi ? – spytałam z uśmiechem, kiedy podchodząc pod dom zauważyłam całą piątkę siedzącą na schodach – Czemu nie wchodzicie do domu ?
- To my siedzimy przed domem ? – zapytał głupkowato Lou za co dostał w ramię od Zayn’a
- Zastanawialiśmy się czemu zachowujemy się jak dzieci..
- Bo nimi jesteście ? – zapytałam, a oni spojrzeli na mnie z mordem w oczach – No dobra..żartowałam, a teraz do domu! – już miałam nacisnąć klamkę, ale niespodziewanie drzwi się otworzyły. Stanęła w nich Emily z dwiema walizkami w ręku. Rzuciliśmy wszyscy zdziwione spojrzenia.
- Em… Wiem, że zdenerwowałaś się po tej kłótni, ale ..- Blondynka uciszyła Lou gestem dłoni, po czym przysunęła się  i szybko objęła każdego z nas. Pociągnęła nosem i wycierając łzę z policzka ruszyła przed siebie.
- A może nam to wyjaśnisz, co ? – powiedziałam zła i trochę zdezorientowana
- Nie mam siły… Wyjaśnię wam to, ale trochę inaczej..wybaczcie – spuściła głowę i wsiadła do taksówki, która podjechała.
- Co się właśnie stało ? – Liam potrząsnął głową. Dopiero po jakiś 10 minutach tępego wpatrywania się w przestrzeń weszliśmy do środka. Co to znaczy dowiecie się „trochę inaczej” ? Nic z tego nie rozumiem.
- EJ! Patrzcie na to… - Tommo pomachał nam przed oczami jakąś kartką. Jej treść wywróciła wszystko do góry nogami. Właśnie w tym momencie jakiś rozdział dobiegł końca. Są takie rzeczy, które wolałabym, aby się nie wydarzyły, ale niestety muszę je zaakceptować. Wszyscy musimy. Już miało być dobrze…




                                                                         ***

Od autorki: Hey! Stęskniłam się za wami! ♥ Co u was ? ^^ Wiecie... jestem zła na siebie. Rozdział nie jest taki, jaki chciałam, żeby był. Męczyłam się z nim bardzo długo, a i tak wyszło, jak wyszło ;D Wybaczcie, że nie powala na kolana ;)
W każdym razie zostawiam was teraz z zagadką 'co było na tej karteczce' do następnego rozdziału ;D 
Limit=24 komentarze ;)
Do napisania miśki! ♥ ~ Maddix