niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 33


Co się teraz dzieję z tymi ludźmi! Grają w nogę, bo nie lubią chłopaków swoich przyjaciółek, proponują seks analny, bo nie mają nic do roboty (Harry jest zboczony, co zrobić), przepraszają bo są pod presją. Wstyd! Zresztą nie ważne. Poszłam na spacer z Jackiem, jednak rozmowa się nie kleiła. Kto by się tego spodziewał #sarkazm.
- No więc … mam dla ciebie propozycję – powiedział Jack, a ja spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek. – Nie chciałabyś, zamieszkać ze mną?
- ŁOOOOO, stary, nie zapędzaj się tak! – krzyknęłam, a chłopak spojrzał na mnie dziwnie.- Słuchaj, kto wie, co będzie z nami za dwa, trzy dni. Za miesiąc.
- To zgadzasz się czy nie?- zapytał, a ja walnęłam się w czoło. No debil, naprawdę. Właśnie zaczęła docierać do mnie pewna rzecz, jednak nie zastanawiałam się nad nią długo.
- Chętnie odpowiedziałabym ci na to pytanie, ale ktoś mnie właśnie woła – powiedziałam, a Jack spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach.
- Ja nic nie słyszę…
- Bo ty jesteś głuchy na wołania! Nie słyszysz tego tęsknego „ Emily”? – zapytałam, a chłopak podrapał się po głowie.
- Ems, jest 2 w nocy, kto cię może wołać? - zapytał, a ja uderzyłam go w ramię. Oczywiście, dla zabawy. Tak, kogo ty próbujesz oszukać? Zamknij się Mietek, bo przysięgam, że cię zabiję. Odrąbie ci jądra plastikowym nożem. Już milczę!
- Kto? Na przykład Harry, wlewał do kubka wodę na herbatę, ale ręka mu zadrżała i rozlał ją na siebie. I co?! Kto mu wysuszy spodnie!? Ja, ja! - krzyknęłam na całą ulicę, a w duchu śmiałam się w głos. Jaki z Jacka jest kretyn, serio.
- Dobra, ale zamieszkasz ze mną czy nie? – zapytał, a ja uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam głowę. Odchrząknęłam lekko i zmienionym głosem powiedziałam: „Emily, wróć!” po czym odwróciłam głowę z powrotem w stronę chłopaka.
- Słyszałeś to!? To był Harry, on mnie potrzebuje! – powiedziałam, a Jack spojrzał na mnie zły.
- To byłaś ty.
- Ja!? No co ty sugerujesz, że odwróciłam głowę i zmienionym głosem zawołałam „Emily, wróć!” ?! Nie no, jak możesz, idę do domu! I następnym razem zastanów się co mówisz! – powiedziałam i szybkim krokiem z uśmiechem na ustach udałam się do domu. Za sobą zostawiłam Jacka z poczuciem winy, które tak naprawdę było bezpodstawne, bo to ja mu to wszystko wmówiłam. Otworzyłam drzwi od domu i wybuchnęłam gromkim śmiechem. Zdjęłam kurtkę i roześmiałam się jeszcze głośniej, w międzyczasie siadając na ziemi. Nie mogę, hahaha. Co robi traktor u fryzjera? Warkocze. HAHAHA, KOT JEŹDZI NA KONIU. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Podniosłam załzawione od śmiechu oczy i ujrzałam twarz Harrego.
- Emily? Czy ty się dobrze czujesz? – zapytał i pomógł mi wstać, po czym zaprowadził na kanapę. Usiadłam, a obok mnie spoczął Harry, w między czasie jedząc kanapkę.
- Jack zaproponował żeby się do niego wprowadziła – powiedziałam, a loczek wypluł wszystko co miał w buzi, przed siebie.
- Co?! Czy tego człowieka o marnej fryzurze i kiepskim wyglądzie, jedzącego jak baba i grającego w piłkę gorzej niż kura z jajkiem w dupie, całkiem pogięło? – wykrzyczał, a ja uśmiechnęłam się szeroko.
- Spokojnie Harreh, wymigałam się od odpowiedzi. Jack to palant – powiedziałam, a Styles wybiegł z salonu. Po chwili wrócił z butelką whiskey.
- Tak! Jak dobrze! Kobieto, rób mi tak jeszcze, oh tak!
- Doszedłeś? – zapytałam, a Harry pokiwał głową i odetchnął głęboko.- Super, byłeś niezły.
- Opijmy to, że wreszcie zrozumiałaś kim jest ten cały Russo. Ave Maryla! – powiedział i upił dużego łyka z butelki. Zrobiłam to samo i uśmiechnęłam się błogo. Ah, to jest napój.
- A czy to czasem nie powinno być, Ave Maryja?
- Jaka znowu Maryja?
- Jak to jaka, przecież no.. to była ta… no… ona ten, odkryła że ziemia jest okrągła – powiedziałam i zobaczyłam, że w butelce brakowało połowy zawartości. Ale z nas alkoholicy! He He He , herbata ci stygnie.
- A to czasem nie odkrył Albert Einstein? – zapytał i czknął, po czym uśmiechnął się dziwnie.
- Nie, on odkrył telefon – powiedziałam, a Harreh pokiwał głową na znak zgody po czym wypiliśmy resztę whiskey. Mmm, ale mam ochotę na jakiegoś prawiczka, omnom.
- Ja ma zioło, to przyniosę – wyszeptał i po chwili wrócił z paczuszką z zielonymi listkami.
- Harry, Harry, a czy to nie jest czasem bazylia?
- Pal, nie pierdol – zakomunikował i odpalił garść listków. Ale fajny zapach. Ale ładne żyrafy.
- Harry, możesz przestać zmieniać kolory? Naprawdę, tylko o to cię proszę!
- Zamknij się Justin, co ty tu robisz bro? Bieber, chłopie, sto lat cię nie wdziałem! – powiedział uradowany i przytulił mnie mocno do siebie. Odepchnęłam go i wciągnęłam zapach liści.
- Zamilcz Madonna i mnie nie przytulaj! Kto ci pozwolił ubrać body?! Twoja skóra wisi do ziemi, ubierz się stara! – powiedziałam, gdy nagle na schodach pojawił się Louis. Wytrzeszczył oczy i gdy zobaczył palenisko, szybko je zgasił.
- Co tu się do cholery dzieję?!
- Louis, skarbie! Nic się nie dzieję. Po prostu palę na stosie Madonnę. Nie uważasz, że powinna ubrać coś innego niż body? – zapytałam, a Louis szybko posprzątał spalone liście, wyrzucił pustą butelkę whiskey i z prędkością światła zaniósł Harrego na rękach do pokoju, po czym wrócił na miejsce.
- Emily, jesteś pijana i naćpana. Chodź spać – powiedział i złapał mnie za rękę, jednak nie udało mi się podnieść. Hoho, dzieciaki toż to wigilia! Ah, ten zapach sosen i świerków. Moje rozmyślania o wigilii przerwał Louis, który wziął mnie na ręce i zaniósł do swojego pokoju. Posadził mnie na łóżku, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Jesteś taki przystojny Tommo, taki seksowny – powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się zadziornie w moją stronę. Usiadł obok mnie i spojrzał mi w oczy.
- Mówisz to bo jesteś naćpana.
- Mówię to bo cię kocham, debilu – powiedziałam i jakby nigdy nic, zaczęłam się rozbierać. Po chwili stałam w samej bieliźnie, a wzrok Louisa dokładnie, centymetr po centymetrze, zaczął badać moje ciało z pożądaniem.
- Ja też cię kocham Emily – wyszeptał, a ja ku jego zdziwieniu usiadłam mu okrakiem na kolanach i rękami oplotłam jego szyję. Poczułam gorące dłonie Louisa, na swojej nagiej tali i uśmiechnęłam się słodko.
- Tylko widzisz Lou, musisz wiedzieć, że oprócz miłości w związku musi być też zaufanie. A tego u nas zabrakło – powiedziałam i z wielką namiętnością wpiłam się w jego malinowe usta. Brakowało mi tego. Jesteś napalona jak dzika kuna. Mietek, zamilcz człowiecze, delektuję się Louisem. Zboczona dziewoja. Spieprzaj. Oderwałam się w końcu od Lou i zeszłam z jego kolan, po czym wyjęłam z jego szafy jedną z koszulek i udałam się do łazienki. Po 20 minutach byłam gotowa. I już nie naćpana, ale wciąż pijana. TROLOLO, JESTĘ ZBOKIĘ. Tomlinson leżał już w łóżku, a ja z lekkim uśmiechem podeszłam do niego.
- Dobranoc Lou – powiedziałam i podarowałam mu buziaka w usta, po czym otworzyłam drzwi od pokoju.
- Nie zostaniesz? – zapytał tęsknym głosem, a ja zaśmiałam się cicho.
- Nie tej nocy Tomlinson. Na razie – powiedziałam i udałam się do pokoju Zayna, w między czasie potykając się o: stół, krzesło, lampkę, słonia (chyba nie jestem w pełni normalna) i ścianę. Właśnie, kto ją tu postawił?! Otworzyłam drzwi od pokoju i na palcach szłam w stronę łóżka, jednak nagle zapaliło się światło, a przy włączniku stał Malik.
- Gdzie to się było moja panno? – zapytał i podszedł bliżej mnie.
- Wszędzie i nigdzie.
- Chodzisz sobie z tym pożal się boże, Jackiem, a ja się tu zamartwiam. Wysłałem za tobą Karola! – powiedział z wyrzutem, a ja usiadłam na łóżku. Po chwili chłopak usiadł obok mnie.
- Przepraszam, kogo?
- Gołębia pocztowego! Miał cię znaleźć i przyprowadzić. Ale chyba tego nie zrobił – powiedział Zayn i podrapał się po głowie.
- Jack to palant. Proponował mi wspólne mieszkanie, a ja wtedy zrozumiałam, że nic do niego nie czuję. Null, zero, zippo! Potem razem z Harrym urządziliśmy sobie małą imprezę, którą zakończył Louis. Zabrał mnie do swojego pokoju, powiedzieliśmy sobie parę rzeczy, pocałowaliśmy, a teraz jestem tu!
- MZHNDGEYCBEYC BRVXHWV! JAK JA SIĘ CIESZĘ! – powiedział i przytulił mnie mocno po czym zgasił światło. Położyliśmy się do łóżka i wtuleni w siebie zasnęliśmy.
                                                  *Następnego dnia rano.*
Kac. Kac morderca. Rozdziewiczył mój mózg. Ból, dlaczego. Gdzie woda? Łazienka, tam być dużo wody. Wzięłam  ubrania i udałam się do pomieszczenia. Szybko założyłam je na siebie, zrobiłam lekki makijaż i westchnęłam ciężko. Włożyłam głowę pod kran i zaczęłam pić. Pić i pić. Dobrze ci tak, trzeba było tyle nie pić. Zamknij mordę głupi głosie, bo trzepnę cię czymś zaraz. Jestem w twojej głowie. NO YOU DON’T KURWA SAY. Ale po co ta agresja? Bo się tak czuję lepiej. Dobra, proszę o japę. Morda w kubeł/kibel/nocnik/sracz. Wytarłam twarz z wody i udałam się na dół do kuchni, gdzie była już Kate, Niall, Harry, Louis i Liam. Na mój widok, Harry wyciągnął ręce do przodu. Podeszłam do niego i przytuliliśmy się.
- Tylko ty jeden wiesz jak ja cierpię – powiedziałam, a wszyscy oprócz Louisa, spojrzeli na nas dziwnie. Znów poczułam silną chęć napicia się czegoś. Rozejrzałam się po pomieszczeniu gdy zobaczyłam jak Niall trzyma w ręku kubek z gorącą herbatą.
- Niall, misiu? – zapytałam, a blondyn uśmiechnął się wesoło.
- Tak Ems, skarbie?
- Daj mi proszę ten kubek, chce mi się pić.
- Niestety, ale nie.
- DAWAJ MI TEN KUBEK, CZŁOWIEKU! – powiedziałam, a Niall podskoczył przerażony do góry i drżącymi rękami oddał mi napój.  Wypiłam go jednym tchem i odstawiłam kubek na szafkę. – To co na śniadanie?
- Może naleśniki? – zapytał Louis, a ja pocałowałam go w policzek. Chłopak uśmiechnął się szeroko i zaczął przygotowywać danie. Również się uśmiechnęłam i odwróciłam w stronę przyjaciół, którzy mieli zaszokowane i zarazem szczęśliwe miny.
- Czy wy… - zaczęła Kate, a ja przerwałam jej.
- Nie – odpowiedziałam krótko, a brunetka zrobiła zdziwioną minę.
- Skąd wiedziałaś o co chce zapytać?
- Jesteś przewidywalna czasami, kochanie – powiedziałam, a Johnson zrobiła obrażoną minę. Cmoknęłam ją w policzek, przybiłam piątkę z Liamem (nie wiem czemu) i chciałam usiąść na kanapie, jednak uniemożliwił mi to dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – powiedziałam i powlekłam się w ich stronę, po czym szeroko je otworzyłam. Moim oczom ukazała się Eleanor Calder pseudonim „potejto” i Margaret Stevens pseudonim „Marga” – Co za nie miła niespodzianka!
- Cześć Emily, ja do Louisa, a ona do Nialla – powiedziała królowa zakupów, a ja pokiwałam głową.
- Super. To w takim razie ja do Johnnego Deepa. Jeśli już mówimy o spotkaniach, które się nie wydarzą.
- Ale my mamy sprawę.
- Ja też mam do was sprawę. Sprawdźcie, kto szybciej rzuci się pod autobus. Która przeżyje, ma darmowe frytki w Macu przez tydzień.
- Słuchaj panno „jestem super zabawna”, chcę zobaczyć Louisa!- krzyknęła Elka, a ja przewróciłam oczami.
- Po pierwsze: Dzięki za komplement. Po drugie: Spieprzaj. A po trzecie: Ja chcę zobaczyć gołego Justina Timberlake’a tańczącego z bananem na twarzy lambadę i co? Nie zobaczę – powiedziałam, a Eleanor już chciała coś powiedzieć, gdy nagle w drzwiach pojawił się Louis.
- Co się dzieję?
- Louis, skarbie jak dobrze! Ona nas nie chciała wpuścić i …– zaczęła hodowca ziemniaków, ale Tommo przerwa jej szybko.
- I dobrze. Nikt nie chce was tu widzieć. I nie nazywaj mnie swoim skarbem, okay? Kocham Emily i to się nie zmieni – powiedział i objął mnie rękę w pasie, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Pff! Dobrze! Ale Marga jest w ciąży – powiedziała El jakby dumna z siebie, a ja wzruszyłam ramionami.
- I co? Ja jej tego dziecka nie zrobiłam, a jak to mówią : not my child, not my problem – powiedziałam, Louis parsknął śmiechem, a z salonu można było usłyszeć głos Nialla mówiący: „To, że w programie tak się zachowałem świadczyło o mojej profesjonalności i zimnej krwi.” Zaśmiałam się głośno, a Elka pomachała mi przed twarzą. – Czego warzywo by chciało?
- Niall jest ojcem jej dziecka- zakomunikowała, a ja pokiwałam głową.
- Adios Amigos, una momenta – powiedziałam i weszłam do kuchni po szklankę wody, po czym wróciłam, napiłam się łyka i wyplułam wszystko przed siebie. Dostała Marga. – Sorry Margaret, przynajmniej się umyłaś, ludzkość będzie mi za to wdzięczna. A po za tym… że co? Masz dowód?
- Tak! – powiedziała i wkroczyła do salonu razem z Margaryną. Przed nią stanęła: Kate ze złą miną, Niall z dziwną miną, Harry z miną debila, czyli normalną, Liam z poważną miną, Zayn z miną „ale fajnie, będzie wojna.” Jeez.
- To jest zdjęcie mojego USG – powiedziała Margaret, a ja zerknęłam na fotografie i wyrwałam ją z jej ręki.
- Jakie brzydkie dziecko. Całkiem jak ty Margarynko! – powiedziałam, a Kate parsknęła śmiechem. A za nią reszta moich przyjaciół.
- Niall jest ojcem.
- Niall jest ojcem wszystkich dzieci bo je kocha – powiedziałam, a Niall zrobił rozbawianą minę. – A po za tym, przyznał mi się, że jest … no wiecie.
- Czym? – zapytała Kate, a ja uśmiechnęłam się złośliwie.
- No mów! – ponaglił mnie Liam, a ja uśmiechnęłam do blondyna.
- Jest prawiczkiem. Co mu się chwali, czeka do ślubu – powiedziałam, a Kate uśmiechnęła się dumnie. Była szczęśliwa, że jej chłopak potrafi się powstrzymywać, tak jak ona. Ja nie wiem, ja długo nie wytrzymałam, do 16, ale i tak było za długo, czułam popęd. Lol.
- Mówiłam ci, że to nie przejdzie! – powiedziała Marga do El i wyszła oburzona z domu. Zaraz za nią wyszła Elżbieta. Klasnęłam w dłonie i uśmiechnęłam się szeroko.
- Serio jesteś prawiczkiem? – zapytał rozbawiony Zayn i stanął obok mnie.
- Tak, mam pierścień czystości – powiedział, a Kate pocałowała go w usta. No tak, ona też go nosiła.
- Ja też miałam. Ale dziwnym trafem … spadł mi z palca – powiedziałam, a wszyscy wybuchli śmiechem. No cóż … ja nie umiem się powstrzymać. I nie żałuję!
                                                        *Po południu.*
Siedziałam na kanapie i oglądałam telewizję. Niall i Kate poszli na spacer, Perrie przyszła nas odwiedzić, więc pogadałam i pośmiałam się nią, naprawdę ją uwielbiam. Ale potem przyszedł Zayn i zabrał ją na wycieczkę. Potem wpadła Dani z nią też spędziłam czas, ale potem porwał ją Liam. Louis pojechał do swojej mamy i sióstr, bo strasznie się za nimi stęsknił. Kazałam je ucałować ode mnie. Przełączyłam kanał gdy z góry zszedł Harry.
- Co tak sama siedzisz? – zapytał i usiadł obok mnie.
- A z kim mam siedzieć, skoro nikogo nie ma w domu, a ty jeszcze do niedawna spałeś? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie, a Harry podrapał się po głowie.
- No w sumie racja. Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytał, a ja spojrzałam na niego zaciekawiona.
- No pewka, wal jak … nie lepiej nic nie wal – powiedziałam, a Styles roześmiał się głośno.
- Chciałbym… no… żebyś mi upiekła babeczki – wymamrotał, a ja zaczęłam się śmiać. Nie mógł powiedzieć wprost?
- Pewnie, ale musisz mi pomóc – powiedziałam i złapałam go za rękę. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki i zabraliśmy się do roboty. Po 30 minutach babeczki były gotowe i miałam je właśnie wkładać do piekarnika kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę – powiedział Styles i pomaszerował w stronę drzwi. Otworzył je szeroko i westchnął ciężko. – Czego?
- Ja do Ems – powiedział tak bardzo znany mi głos. Włożyłam babeczki do pieca i na palcach podeszłam do Harrego, ukrywając się z drugiej strony.
- Jakby co to mnie nie ma – wyszeptałam do Harrego w nadziei, że zrozumie. Jednak ja to jestem naiwna.
- Emily jest, tylko jakby co to jej nie ma – powiedział loczek, a ja walnęłam się w czoło. Wyszłam zza drzwi i uśmiechnęłam się sztucznie Jacka.
- Cześć, co cię tu sprowadza? – zapytałam i oparłam się delikatnie na drzwi, jednak  poślizgnęłam się i upadłam. Uśmiechnęłam się jeszcze błogo i poczułam jak odpływam. Kucyki, koniki i misie!
                                                  *Jakiś czas później*
Otworzyłam oczy i oślepiło mnie światło.
- Budzi się, ludzie ona jednak nie umarła! – usłyszałam czyjś głos jednak nie wiedziałam czyj on jest.
- Mówiłem ci głąbie, że ona żyje, tylko upadła i straciła przytomność – odpowiedział drugi głos, a ktoś inny warknął.
- Słuchaj Jack deklu. Nie obrażaj moich przyjaciół bo ci zaraz przypierdolę żelazkiem – wysyczał ktoś, a ja wreszcie odzyskałam wzrok. Teraz widziałam wszystkich i wszystko … czekaj, czekaj, co to za ludzie?
- Zamknąć się człowieki, bo ja wam przypierdolę. Kim wy jesteście? – zapytałam i szybko podniosłam się do góry. Napotkałam zdziwiony wzrok jakiegoś blondyna i uśmiechnęłam się do niego. Odwzajemnił uśmiech, a ja mrugnęłam do niego.
- Emily, czy ty próbujesz poderwać Nialla? – zapytał mnie chłopak o ciemnej skórze i czekoladowym spojrzeniu. Boże ilu tu przystojniaków!
- Nie, nie, on ma dziewczynę. I jest moim przyjacielem, tak mi się wydaję – powiedziałam i zastanowiłam się chwilę. Nie znałam jego imienia, ale wiedziałam kim dla mnie jest. Rozejrzałam się po wszystkich i uśmiechnęłam się szeroko.- A zresztą mnie się podoba ten.
- Ja!? – zapytał chłopak w loczkach i zaczął skakać jak małe dziecko.
- Nie ty Harry, ten za tobą.
- Pamiętasz moje imię!?
- Masz je napisane na koszulce inteligencie – powiedziałam, a lokowaty uśmiechnął się smutno w moją stronę. – Nie gniewaj się. Też jesteś uroczy, ale wolę tego – uśmiechnęłam się szeroko do bruneta o niebieskich oczach.
- Ekhem Emily, ja tu jestem – powiedział jakiś chłopak i zasłonił mi widok na … Louisa! Tak, pamiętam go! Przypomniałam sobie wszystko! Tak, tak! Jestem zajebista, bam cziki bam bam!
- Jack, po pierwsze: co ty robisz w moim domu? Po drugie: zasłaniasz mi widok na chłopaka, który jest mi bardzo drogi. Po trzecie: umyj zęby bo ci jedzie – powiedziałam, a Louis wybuchł śmiechem. Reszta moich przyjaciół mu zawtórowała. – Właśnie sobie wszystko przypomniałam i skoro już tu się zabraliśmy wszyscy razem z Jackiem, to chcę coś powiedzieć.
- Tylko nie mów, że jesteś w ciąży… - zaczął Zayn, a ja popukałam się w czoło.
- Nie. Chciałam powiedzieć, że …- zaczęłam i podniosłam się do góry, po czym złapałam Jacka za ręce. – Jack mój drogi chłopcze. Nasz związek dobiegł końca bo jesteś napuszonym frajerem.
- Ale jak to!? – zaskrzeczał Jack, a ja walnęłam się w czoło.
- Tak to, kretynie. Wypad z domu, bo potraktuje cię moim prawym sierpowym, a uwierz, że jest on bardzo nie przyjemny – powiedziałam, a Jack wyszedł zły z domu.
- Nie zostawię tak tego… - wyszeptał jeszcze i trzasnął drzwiami. Odwróciłam się do przyjaciół a oni krzyknęli głośnie „HUUUURA!”. Louis podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy.
- Nie chciałabyś się przejść? – zapytał, a ja uśmiechnęłam się do niego.
- Z tobą zawsze – powiedziałam, a Tommo złapał mnie za rękę i pociągnął  w stronę drzwi.
- Tylko wróćcie na kolacje misiaki okay?  - usłyszałam głos Liama i pokazałam mu kciuk w górę. Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z domu. Przeszliśmy kawałek gdy Lou zatrzymał się i stanął przede mną. Oparł swoje czoło o moje i pocałował mnie czule w usta.
- Nie jesteśmy parą, prawda? – zapytał kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Nie.
- To czym jesteśmy?
- Dwójką przyjaciół, która ma zboczone myśli i lubi się przytulać i całować. – powiedziałam, a Louis zaśmiał się szczerze i znów mnie pocałował. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyliśmy do parku. I kiedy byłam pewna, że zaczyna się układać, już nie długo, wszystko miało zacząć się sypać, jak domek z kart…
                                                                       ***
Od autorki: Cześć kochani! Dziś nie czuję się za dobrze, mam ostatnio zjebaną psyche ;____; Rozdziału miało nie być, ale jest! Zapowiadam od razu: będzie się działo! Nie będzie sielanki, moje drogie kurczęta! A więc: czytajcie i liczymy na długie komentarze! Peace, love, drugs - Maddie. xxxxxx Limit=23 komentarze, aha :) x

22 komentarze:

  1. wspaniałe!! czuje,że tej sielanki nie będzie za sprawa Jacka.. I dobrze!!1 BĘDZIE AKCJA JEEEEEEJJJJ, NIECH PORWIE EMILY!! I NIECH JA URATUJĄĄ!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaahahaha! Ale się ryłam! Za*ebisty ten rozdział. Z resztą jak zwykle. Ale masakra jeszcze tak się nie śmiałamxD Nie wiem co się dzieje z Twoją psychą, ale na opowiadaniu to Ci na złe nie wychodzi xD "Budzi się ludzie, ona jednak nie umarła!" No kurde rozwaliłaś system! Do tege Em nieźle dowaliła 'Jackowi' hahahaha xD Dobrze mu tak! Potejtos i Marga... HAHAHAHA! Jak ja kocham momenty z Lou i Em *.* Takie :Awwwwww <33 Cieszę sie, że zaczyna się między nimi układać. Alee.... sądząc po Twoim ostatnim zdaniu... Mam się bać? :o Z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Kocham <3
    Daria xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahaha ! :D
    Cały czas się śmiałam . ; p
    Zajebiste to jest . *___*
    Kocham to opowiadanie . < 3
    Czekam na następny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  4. Emily rządzi !! Jak ja ją kocham <3 Dobrze że zaczęło jej się już wszystko układać, po tych ostatnich zajściach, ale szkoda, że znowu chcecie to zepsuć :( No cóż... przyzwyczaiłam już się, że na tym blogu musi się coś dziać i nie może być zawszę dobrze, ale mniejsza z tym. Przestraszyłam się trochę jak Emily straciła chwilowo pamięć, dobrze że od razu ją odzyskała, ale w sumie fajnie by było jak by ją straciła a oni musieli by jej wszystko przypominać, ale to by było bardzo czasochłonne i wiele rozdziałów było by podobnych. Nie ważne co będzie się jeszcze tu działo i ile jeszcze będzie trwało to opowiadanie liczę jednak na happy end ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hahahahahah ;p ostatnio masz zjebaną psyche? serio? ;p
    rozdział jak zwykle zajebisty tylko szkoda, że teraz bd źle :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobieto... jak ja kocham te twoje teksty ;d mam nadzieję, że wszystko się ułoży... szkoda że ona nie jest z Lou -,- nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
    xxxxxxxxxxxxxxxxxx

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest piękne.myślałam że się posikam ze śmiechu <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic tylko tarzać się ze śmiechu po podłodze. Przez ludzi takich jak ty, mam jeszcze bardziej zrytą banie. I pomyśleć że przed odkryciem tego bloga byłam całkiem noramalną osobą...
    Czekam na następny!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. nie no fajna odskocznia, taka pierdzielnieta pozytywnie podoba mi się :D
    http://ihateyouimissyouiloveyou.blogspot.com/
    Zapraszaam :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Te teksty, to wszystko to jak wyjęte z najlepszego kabaretu. Emily i Lou nareszcie się tak jakby zeszli ale spodziewam się, że to przerwiesz zła kobieto. Nie no żart, jesteś cudowna, kocham Cię i to twoje opowiadanie. Ja nie wytrzymam do przyszłego tygodnia, dlaczego mi to robisz?

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne! *.* Najlepsze było jak Ems "rozmawiała" z Jackiem, albo jak palili zioło XD Kocham to! Na szczęście Jack już wylatuje.. Ciesze się bardzo! Ale jestem załamana faktem, iż następny dopiero za tydzień. No cóż, może wytrzymam.:)

    OdpowiedzUsuń
  12. dla takiego opwiadania warto wytrzymac!! jak emily pali ioło to jest the best i nareszczie zerwała z jackiem!!!

    OdpowiedzUsuń
  13. super!! 8__* stęskniłam się, i dobrze,że ems zerwała z jackiem, ale beka by było jakby ojcem dziecka był Niall *--*

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham to!! to opwiadanie jest takie zabawne a zarazem poważne, nie moge sie doczekac 34 rozdziału, i fajnie,że ems jest przyjaciółka Louisa z "dodatkami" XD to takie słodkie, czekam na dalszy rozwój sytuacji
    dozobacenia
    wera

    OdpowiedzUsuń
  15. Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award, więcej informacji: http://ihateyouimissyouiloveyou.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  16. boskie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11

    OdpowiedzUsuń
  17. umarłam*__* ale musze życ do następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  18. ahhh kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
  19. wy wiecie jak trudno bez was wytrzymac dwa dni a co dopiero tydzień!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. świetny rozdział! przeczytałam i się zakochałam! <333333 jesteś genialna jak Ems :D - Marta xx

    OdpowiedzUsuń
  21. bardzo mi się podoba! Emily i Louis <3 Szkoda tylko, że to się ma zepsuć! + przepraszam, że dopiero teraz, nie miałam czasu! :) Kocham was dziewczyny! ~ Kamila ♥

    OdpowiedzUsuń